Pierwotnie plan zakładał wyjazd na Ukrainę i działanie w Bieszczadach Wschodnich. Jednak najpierw brak śniegu ,potem sytuacja polityczna zmusiła nas do zmiany planu. Chłopaki chcieli spróbować podziałać w Tatrach, myślałem nad trasą -Zadni Granat, Kościelec ,ale widzę że magia najwyższego szczytu Polski działa i mimo iż zastrzegłem że na szczyt możemy nie wejść z różnych powodów chłopaki chcą się zmierzyć. Ostatni raz zimą byłem tam 6 lat temu podczas słynnego odkrywania monokliny i w składzie też byli debiutanci zimowi.
Wyruszamy o 1 w nocy by o 3 wyjść z parkingu w Palenicy. Idzie się dobrze chociaż lodowisko na skrótach daje trochę zabawy.
Nad Morskim Okiem szybki baton i tiger i ruszamy przez środek stawu. Potem katorga by dojść nad Czarny Staw i podziwiamy wschód słońca. Tu zakładamy raki ,sprawdzamy buty itp. potem w drogę przez Staw. Na Rysy idzie się cały czas do góry praktycznie bez przerwy ,jest to kondycyjna masakra ,a dodatkowo ślady są zawiane i torujemy cały czas.
Przed nami słynna rysa, oczywiście tu więcej nawianego śniegu i trzeba po pas czasem przecierać ,a i kąt nachylenia coraz większy.
Tu są mniejsze i większe kryzysy ,ale wreszcie stajemy na przełączce
Łańcuchy odkopane i nie ma problemu by po nich dostać się w parę minut na szczyt.
Po 5h od schroniska stajemy na szczycie ,a wysiłek wynagradza nam pogoda
Po 30minutach dochodzą następni ludzie i dziękują za przetarcie, bo śnieg już się robi sypki i miękki ,a po "schodkach"idzie się dużo lepiej .Zejście jest szybkie i o 12 meldujemy się w moku
Chłopaki zadowoleni bo dali świetnie radę ,podtrzymał człowiek formę i pooglądał kapitalne widoki ,także wycieczka na plus!
Pogoda dopisała i widać był to strzał w 10-tkę. Współczuję tylko drogi z Palenicy. Mnie ta trasa już skręca, no, ale co robić 
