Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt cze 25, 2024 7:35 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 7:41 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Kilka miesięcy temu zacząłem myśleć nad miejscem letniego wypoczynku dla całej, trzyosobowej już, rodziny. Założeń było kilka – niezbyt daleko od Wrocławia, ładne góry, nie za długie szlaki, ale żeby nie było tylko po lesie i jakaś ciekawa architektura dokoła – żeby było co robić w razie gorszej pogody. Gdzieś z tyłu głowy zamajaczyła relacja Roha z tamtego roku ze spiskich zamków...

Decyzja zapadła – Pieniny i Spisz. Góry, które do tej pory uważałem za dobry cel co najwyżej dla emerytów, rencistów i gimnazjalnych wycieczek. I w które – gdyby nie urodził się młody – pewnie jeszcze długo bym nie pojechał. Pomysł spodobał się także naszym wspaniałym towarzyszom wojaży sudecko – małofatrzańskich czyli Lili i Fasoli. Z małym Szymonem ekipa liczyła więc 6 osób.

Dzień 0 – sobota, 5. lipca

Po wielu perturbacjach zawodowych, wliczając w to przesunięcie urlopu o tydzień tuż przed wyjazdem, w końcu wyjeżdżamy obierając kurs na miejscowość Łapsze Niżne. Lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Cicha miejscowość położona kilka kilometrów od głównych atrakcji Pienińskiego Parku Narodowego, panorama Tatr od Kieżmarskiego do Lodowego Szczytu z tarasu – niczego więcej do szczęścia, no może z wyjątkiem dobrej pogody, nie było nam trzeba.

Ten dzień przeznaczamy na spokojne rozpakowanie się i poznanie okolicy oraz odparowanie od miasta. Podróż dała się we znaki trochę dzieciakom, więc nie pojechaliśmy już nigdzie – wieczór stanął pod znakiem mundialowych emocji.

Dzień 1. – niedziela

Za oknem świat zachęcał do wycieczki w góry wlewając do sypialni ciepłe słoneczne światło już od samego rana. Postanawiamy rozpocząć z przytupem. Ogarniamy dzieciaki i ruszamy w Małe Pieniny, które wbrew nazwie są najwyższą częścią tego pasma. Startujemy z miejscowości Jaworki, będącej właściwie częścią Szczawnicy. Krajobrazy po drodze z Łapsz są po prostu zachwycające. Jezioro Czorsztyńskie, zamek w Niedzicy, Tatry, wapienne skałki Pienin Właściwych, Przełom Dunajca. Krajobrazowo okolica naprawdę miażdży.

W Jaworkach nosidła i plecaki na plecy i ruszamy w górę Wąwozu Homole. Tutaj akurat spotkało nas lekkie rozczarowanie. Spodziewaliśmy się atrakcji co najmniej jak w Dierach w Małej Fatrze, a tu raptem 20 minut wędrówki wąwozem (ładnym, nie powiem), kilka metalowych kładek i to wszystko. Ludzi od jasnej cholery. Ale nic to. Nie zrażając się, w palącym słońcu kontynuujemy wycieczkę na najwyższą górę Pienin – Wysoką. W miarę nabierania wysokości otwierają się coraz lepsze widoki na Beskid Sądecki z Radziejową i Przehybą – tereny zupełnie mi nieznane. Szlak na Wysoką jest bardzo przyjemny, po wyjściu z wąwozu prowadzi chwilę lasem, potem pastwiskami (krowy i owce to niesamowita atrakcja dla dzieciaków) i na końcu znów trochę bardziej stromo lasem. Nigdzie nam się nie spieszy i często przysiadamy na polanach podziwiając okolicę. Z Przełęczy pod Wysoką trochę skałek, kilkanaście minut potem możemy sobie dopisać na konto kolejny szczyt KGP. Szymon i Franek zdobyli go na śpiąco.

Szlak na Wysoką powyżej Wąwozu Homole
Obrazek

Na szczycie Wysokiej
Obrazek

Pieniny Właściwe z Wysokiej
Obrazek

Panorama ze szczytu jest bardzo przyjemna, szkoda tylko że Tatry zdążyły schować się w chmurach. Ale są Trzy Korony, Beskid Sądecki, kilka pasm słowackich, których nie znam zupełnie (Góry Lewockie i pewnie coś jeszcze). Jedyną niedogodnością jest spora ilość ludzi, ale niestety – taką mamy porę roku. Z góry schodzimy tą samą drogą pomagając po drodze dwunastoletniemu chłopakowi, który zgubił swoją rodzinę. Po paru minutach jazdy powrotnej przychodzi burza i w deszczu wracamy na kwaterę.

Podczas zejścia fajny widok na Beskid Sądecki z Radziejową
Obrazek

Wieczorem jedziemy na mszę w pięknym niewielkim kościele w Niedzicy, po czym robimy sobie spacer po tamie. Piękna panorama Tatr, tym razem wolnych od chmur, szczególnie przyciąga wzrok.

Zamek w Niedzicy
Obrazek

Panorama Tatr z tamy w Niedzicy
Obrazek

Most ludzki na moście rysunkowym na tamie rzeczywistej
Obrazek

Na dzień następny dziewczyny planowały wyczekiwany od miesięcy ‘dzień bez dzieci’. Te ostatnie miały oczywiście pozostać pod opieką ojców. Jakich to pomysłów niewiasty nie miały – dzień w termach! Albo nie! Dzień na nicnierobieniu i czytaniu książek! W końcu zwyciężyła moja delikatna sugestia – dzień w Tatrach. Niedzielny wieczór minął więc na planowaniu trasy, poradach topograficznych itp.

Dzień 2 – poniedziałek

Dziewczyny pojechały zrobić trasę Kuźnice – Skrajny – Zadni Granat – Kuźnice. Dla Lilki to właściwie pierwsza tatrzańska wycieczka, tak więc debiut dość ambitny. Szkoda, że zabrakło wisienki na torcie w postaci fajnego widoku na najwyższą część Tatr, ta jednak zdążyła się już skryć w chmurach kiedy lachony były na szczycie. Ale wrażenia z trasy były bardzo pozytywne.

Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia?
Obrazek

Tymczasem męska część grupy poranek spędziła na zabawach wszelakiego rodzaju, trwających aż do pierwszej drzemki. Potem szybko się zebraliśmy i pojechaliśmy z chłopcami do słowackiej miejscowości Leśnica położonej nad Dunajcem. Stamtąd ruszamy wzdłuż rzeki do przeprawy promowej obsługiwanej przez uzbrojonego w badyl flisaka. 3 zł od łebka, dzieciaki darmo J Po drugiej stronie rzeki ruszamy szlakiem niebieskim prowadzącym na Sokolicę. Młodzi mieli wyjątkowo dobry dzień i w związku z tym swoim grzecznym zachowaniem budzili powszechną sympatię. Pół godzinki z hakiem potem jesteśmy na Sokolicy i podziwiamy między innymi najsławniejszą sosnę w Polsce. Widoczek ze szczytu bardzo przyjemny, dzieciaki znów na śpiąco, Tatry niestety w chmurach. Tą samą drogą wracamy do aut. Z naszymi lepszymi połowami spotykamy się w miejscowości Czerwony Klasztor na późnym obiedzie.

Ojciec, Wujas, wsiadacie? Ile mamy czekać?
Obrazek

Małe Pieniny z Sokolicy
Obrazek

TA sosna
Obrazek

Gdzieś tam w dole Dunajec
Obrazek

Dzień 3 – wtorek

Tym razem to my dostaliśmy dyspensę od obowiązków rodzicielskich. Pomni doświadczeń z dnia poprzedniego, kiedy chmury zaczynały przykrywać szczyty Tatr już około 8-9 rano, wyjeżdżamy z Łapsz o 2:30 i pół godziny później meldujemy się w Tatrzańskiej Jaworzynie. Nocna przechadzka Doliną Jaworową należy do ciekawych doświadczeń i nie mogliśmy powstrzymać się przed lustrowaniem linii lasu w poszukiwaniu potencjalnie czającego się niedźwiedzia. Motywacja do szybkiego marszu była bardzo silna i most na Jaworowym Potoku osiągamy już po 1:20. Tutaj śniadanie i możemy kontynuować trasę wchodząc do Doliny Zadniej Jaworowej.

Rzut oka wstecz na Szeroką Jaworzyńską z Zadniej Jaworowej
Obrazek

Sobkowa Grań, Sobkowy Żleb i Michałkowa Grań
Obrazek

Niestety, mimo pomyślnych prognoz, w miarę upływu czasu jasne stawało się to, że pogodowo dzień będzie należał do tych gorszych. Już Jaworowe i cały masyw Lodowego w chmurach... Naszym celem był Lodowy Szczyt z wejściem przez Sobkowy Żleb, jednak gdy tylko otworzył się nań widok aż gwizdnąłem ‘U la la... Bez raków to może w sierpniu...’. Postanowiliśmy wejść po prostu na Lodową Przełęcz i przekonać się jak wygląda sytuacja. Na siodle meldujemy się równo o 7 rano. Zejście na dół do Terinki było bezsensowne zarówno z powodu godziny jak i całkowicie zaśnieżonej Lodowej Dolinki. Padła propozycja na Lodową Kopę a ‘potem się zobaczy’. Jednak ja wpadłem na inny pomysł. Skoro nie ma widoków to przejdźmy przynajmniej nową dla mnie trasę – bo Fasoli i tak było w zasadzie wszystko jedno- czyli na Mały Lodowy od tej strony. Zobaczymy na czym Słowacy chcą tę ferratę wieszać.

Wejście na Harnaskie Zęby (lub Czuby, sam już nie wiem)
Obrazek

Trawers Harnaskiej Turni - czyżby granią mialo być łatwiej?
Obrazek

Fasol walczy na trawersie
Obrazek

Początkowy fragment przez Harnaskie Czuby i Zęby to fajna prosta graniówka z minimalnymi obejściami i jednym troszkę trudniejszym miejscem pomiędzy tymi formacjami. Przed nami wyłoniła się Harnaska Turnia. Przejście granią wyglądało lekko mówiąc mało zachęcająco. Dodatkowo dupówa taka, że ledwo było coś widać. Opis, którego oczywiście nie miałem i nie pamiętałem mówił, żeby iść granią w tym miejscu. Vespa też tak to opisała w swoim blogu. Może gdybym wiedział to na miejscu to byśmy popróbowali, zaczynamy jednak trawers od strony Zadniej Jaworowej. Z każdym metrem robi się mniej ciekawe. W końcu dochodzimy do miejsca, gdzie trzeba wybrać – albo w górę na grań, albo mocno w dół na trawki i piargi. Idę na mały rekonesans pięć metrów do góry – na grań bym jeszcze wyszedł, ale jeśli tam by była lipa, to powrót by był po prostu niebezpieczny. Dobijam do Fasoli. Konsternacja. To aż tak trzeba się obniżyć??? Wracamy kilkanaście metrów i tyleż samo schodzimy w dół. Pojawia się ewidentna ‘ścieżka’ tzn. widać po prostu ‘że było chodzone’. Czyli jednak droga jest tędy czy przez grań, jak opis? Okazuje się, że wcale tak dużo się nie obniżając dochodzi się do łatwego trawersu do żlebu spadającego z Harnaskich Wrótek chyba. Wbijamy i już łatwo osiągamy grań i po chwili stajemy na Harnaskim Zworniku. Droga, która spokojnym tempem zajmuje chyba poniżej godziny, nam przez rzeźbienie zajęła 1:40. Pogoda do du.py. Na Małym Lodowym byłem kiedyś z Sebą PrT zimą i na szczycie siedzieliśmy w lampie 2 godziny. Czy teraz przychodzi mi spłacić zaciągnięty wtedy pogodowy kredyt? Chmury przewalają się przez Pośrednią Grań, nad Doliną Staroleśną coś momentami widać, ale wokół szczytów wszystko wisi. Czekam chwilę na Widmo Brockenu, ale nie udaje się go złapać.

Widok na Dolinę Staroleśną
Obrazek

Przecięta chmurami Pośrednia Grań
Obrazek

Schodzimy. Ale dokąd? Przez moment widoczność jest tak słaba, że nie wiadomo gdzie jest grań schodząca ku Czerwonej Ławce. Obniżamy się powoli, chmury trochę się rozwiewają i okazuje się, że schodzimy wprost do Staroleśnej. ‘Fasol, to nie tu, k...a. Za tamto żebro musimy iść’ Orientacja wariuje, ale w końcu trafiamy na odpowiedni żleb. Zimą wyglądało to totalnie inaczej. Po chwili musimy podjąć decyzję, czy na którą stronę schodzimy z Czerwonej Ławki. Przez Teryho będzie szybciej, ale może być śnieg. Mimo to idziemy. Na szlaku tym byłem latem ostatni raz 10 lat temu jako tatrzański żółtodziób. Ale dowalili nowych łańcuchów i klamer! Teraz jednak nie w głowie mi narzekanie. Na śliskiej skale bardzo się przydają. Kilka płatów śniegu po drodze wzmaga naszą uwagę. Chwilę potem dochodzimy do dna Dolinki Lodowej i przy rozstaju szlaków spotykamy pierwszych ludzi tego dnia. To ósma godzina naszej wycieczki. W Teryho posilamy się i dostajemy zjebę od Mira, bo płacimy złotówkami. Cóż, ciężko mu się dziwić, a kurs dał i tak lepszy niż na dole w Smokowcu. Po wyjściu ze schroniska zaczyna się ulewa. Dwie godziny potem jesteśmy na dole i raczymy się kofolą w oczekiwaniu na autobus. Wycieczkę kończymy po 10 godzinach. Przeszliśmy właściwie całe Tatry, tylko czemu nie było widoków!!!! Wieczorem zasypiamy razem z młodymi i nie oglądamy nawet pogromu kanarkowych.

Dzień 4 – środa

Zgodnie z prognozami pogoda jest rano średnia ale póki co nie pada. Zbieramy całą ferajnę i po śniadaniu ruszamy na Słowację. Dziś dzień zwiedzania pięknych zabytków Spisza. Jedziemy do oddalonego od bazy o ok. 100km Spiskiego Podgrodzia obejrzeć zamek Spiski Hrad. Po drodze mijamy jeszcze inny atrakcyjny punkt – Starą Lubowlę, jednak zważywszy, że dzieciaki smacznie spały, nie zatrzymujemy się. Ostatnie 15km drogi to jakiś koszmar – tak dziurawy asfalt trudno spotkać nawet w Polsce. Wcześniej jeszcze zatrzymuje nas słowacka drogówka. Zrobiło mi się ciepło zważywszy na mój ‘przeterminowany’ dowód, brak żarówki podświetlającej tablicę rejestracyjną oraz niekompletną apteczkę. Tymczasem po przejrzeniu papierów możemy ruszać dalej. Widocznie spiscy policjanci nie są takimi służbistami jak ci podtatrzańscy.

Zamek ze Spiskiego podgrodzia, pogoda dopisuje
Obrazek

Tymczasem już podczas drogi porządnie się rozpadało. Parkujemy w Pogdrodziu i na pierwszy rzut zwiedzamy kameralne centrum miasteczka. Później zmieniamy lokalizację na okolice imponującej romańskiej katedry zwanej Spiską Kapitułą. Niestety mamy pecha i akurat przypada godzinna przerwa w zwiedzaniu. Nie możemy nawet zajrzeć do środka, a szkoda nam czasu na czekanie – zamek czeka. Po chwili ruszamy w jego kierunku i na miejscu wsadzamy dzieciaki do nosideł. Instalujemy prowizorycznie jakieś awaryjne parasole. Dwie godziny chodzimy w deszczu po tej olbrzymiej budowli. Najbardziej interesujący jest Zamek Wysoki, mnie osobiście podobała się okrągła wieża oraz Pałac Romański. Fajnie wyglądały również mury, ale z powodu coraz bardziej intensywnego deszczu, odpuszczamy spacer po nich. Przemoczeni wracamy do aut, na szczęście dzieciaki nie ucierpiały mocno.

Spiski Hrad
Obrazek

Kaczuszki i może się zmieścimy
Obrazek

Moja piękna żona i Pałac Romański
Obrazek

Okrągła Wieża
Obrazek

A kuku!
Obrazek

Następnie udajemy się do pobliskiej Lewoczy. Miasto na pierwszy rzut oka robi bardzo pozytywne wrażenie. Przynajmniej jego część leżąca wewnątrz murów miejskich. Znajdujemy jakąś przyzwoitą restaurację i w oczekiwaniu na poprawę pogody raczymy się słowackimi specjałami. Niestety, nie chce przestać padać i zwiedzanie miasta musimy odłożyć na czas nieokreślony. Zdążyliśmy raptem przejść się po rynku. Ale dość już nachodziliśmy się w deszczu tego dnia. Z nosami na kwintę odjeżdżamy i przez Kieżmark, podziwiany również jedynie z samochodów, wracamy do Łapsz.

Dzień 5 – czwartek

Mimo słabych prognoz poranek raczej napawa optymizmem. Może uda się wyjść w góry. Niebo nie jest całkowicie zachmurzone, momentami przebija się słońce. Ruszamy do Sromowców aby zdobyć pieniński klasyk - Trzy Korony. Po kilkunastu minutach marszu dochodzimy do schroniska o tej samej nazwie i po zlustrowaniu menu nabieramy motywacji do szybkiego powrotu w to miejsce po zdobyciu szczytu. Wchodzimy przez Wąwóz Szopczański na Przełęcz Szopkę. W potoku trochę mało wody ale i tak wygląda fajnie. Trasa dość malownicza, szybko pozwala osiągnąć skrzyżowanie szlaków. Na przełęczy ławeczki i masa ludzi – wycieczki szkolne. Czym prędzej opuszczamy lokal i po pół godzinie osiągamy platformę widokową na Okrąglicy.

Tam idziemy!
Obrazek

Objawy ostrej choroby urlopowej
Obrazek

Objawy ostrej choroby urlopowej 2
Obrazek

Stalowe schodki, korytarze i poręcze nie robią najlepszego wrażenia, ale mając niemowlaka w nosidle nie ma co narzekać. Można przynajmniej szybko i bezpiecznie osiągnąć wierzchołek. Panorama z Trzech Koron należy do najbardziej urozmaiconych i najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. Szkoda, że tatrzański masyw znów schowany jest w chmurach… Na szczycie nie spędzamy zbyt dużo czasu, Franek zupełnie nie w swoim stylu zaczyna się awanturować, chyba był trochę głodny. Schodzimy na Przełęcz Kosarzyska. Tam odbijamy na północ aby zobaczyć ruiny Zamku Pienińskiego. Szczerze mówiąc, nie bardzo jest co oglądać. Stamtąd czym prędzej wracamy na przełęcz i na wyścigi schodzimy do schroniska. Zaczyna się prawdziwa uczta – stwierdzamy, że polskie jedzenie jest jednak lepsze od słowackiego. Naprawdę usatysfakcjonowani wracamy do bazy.

Korony są trzy a nas szóstka więc mamy przewagę
Obrazek

W dole znów Dunajec
Obrazek

Dzień 6 – piątek

Pogoda kaszana. Pada od rana. Po południu, będąc świadomi ryzyka zmoknięcia, jedziemy zwiedzić zamek w Niedzicy. Deszcz dopada nas tuż po wyjściu, kiedy rozglądaliśmy się za jakimś wyszynkiem. Godzinę potem żegnamy się z Fasolami, którzy następnego dnia biorą udział w weselu. Zostajemy we trójkę.

Zamek Niedzica
Obrazek

Już ma więcej włosów niż ja...
Obrazek

Dzień 7 – sobota

Wiem, że to jest oczywiste, ale wytłumaczę dla skrajnie niekumatych: jestem tu przebrany na żubra, tylko jeden róg mi się wygiął, a drugi zgubił
Obrazek

Pogoda kaszana do kwadratu. Prognozy mówią o poprawie w ciągu dnia, ale ta nie chce przyjść. Czas spędzamy emocjonując się losami bohaterów ‘Trudnych Spraw’. Po południu nie wytrzymujemy i mimo wciąż padającego deszczu jedziemy do Szczawnicy. Spacerujemy po Parku Dolnym, następnie wspinamy się do pijalni wód. Plac przed nią, ozdobiony fontanną jest całkiem urokliwy. Następnie przez Park Górny schodzimy do ulicy Szalaya. Tutaj spore rozczarowanie. Reklamowy chaos tak wali po oczach, że po kilkunastu minutach spaceru mamy serdecznie dość. Nie wiem jak można tak zapaskudzić uzdrowisko zawierające architektoniczne perełki nawet sprzed ponad stu lat. Giną one wśród szmiry i tandety. Jak w większości polskich, nie tylko turystycznych, miast. Schodzimy na deptak nad potokiem Grajcarek. Tutaj jest trochę lepiej. Dużo piesków i szumiąca woda – Franek jest zadowolony. Zataczamy pętlę i wracamy do auta, w międzyczasie pogoda poprawia się dając nadzieję na lepszą niedzielę.

Szczawnica
Obrazek

Szczawnica
Obrazek

Ze Szczawnicy jedziemy jeszcze do Czorsztyna. Idziemy do zamku, jednak jest już zbyt późno na zwiedzanie. Schodzimy nad samo jezioro, widok jest stamtąd dość ograniczony, a zmęczony Franek zaczyna marudzić. Wracamy na kwaterę.

Dzień 8 – niedziela

Jak każe tradycja rodziny K. – piękna pogoda robi się w dzień wyjazdu z urlopu do domu. Jednak mieliśmy pewien plan na ten dzień na wypadek sprzyjających warunków. Zbieramy się szybko i już po ósmej jesteśmy w aucie i jedziemy na Wierchporoniec. Obieramy szlak na Rusinową Polanę. Jestem pierwszy raz w polskich Tatrach od... pięciu lat. Widoczność jest tego dnia wspaniała, już po drodze widok z Czarnej Góry dał nam przedsmak tego co zobaczymy w górach. Na początkowym odcinku drogi Alicja i F są pochłonięci pochłanianiem jagód. W 45 minut docieramy na polanę.

Gulek na Rusinowej Polanie
Obrazek

Panorama jest zachwycająca. Nie ma jeszcze zdyt dużo ludzi – może wszystkiego z dziesięć osób. Młody szaleje w trawie, ja opowiadam o szczytach i przełęczach, które przed nami. Po półgodzinie zbieramy się i idziemy na Gęsią Szyję. Na miejscu jesteśmy jako pierwsza ekipa tego dnia. Franek tymczasem zasnął w nosidle i w takim stanie osiąga swój dotychczasowy rekord wysokości.

Z Gęsiej Szyi - od Jagnięcego po Rysy
Obrazek

Wołoszyn i Koszysta
Obrazek

Z Gęsiej widok naprawdę powala. To kolejne miejsce, w które pewnie jeszcze długo bym nie trafił, a naprawdę warto tam pójść. Tatry Bielskie, Wysokie od Jagnięcego po Mały Lodowy oraz masywy Koszystej i Wołoszyna, Kasprowy, Giewont, Babia Góra. Jest co oglądać. Szkoda, że w międzyczasie napływa na wierzchołek prawdziwy tłum. Uciekamy na dół i ponownie rozbijamy się na Rusinowej. Tymczasem pojawiły się na niej setki ludzi. Odwiedzamy jeszcze położone w okolicy Wiktorówki i akurat trafiamy na mszę. Fajnie posłuchać siedząc sobie właściwie na środku leśnego stoku. Stamtąd wracamy na parking, a następnie do Łapsz. Pakujemy się i wieczorem wracamy do Wrocławia.


Wyjazd oceniam bardzo pozytywnie. Jak już wspomniałem wcześniej, dzięki rodzicielstwu odwiedzamy różne fajne rejony, których kompletnie nie znaliśmy. Polecam okolicę wszystkim z małymi szkrabami. Nie udalo się zrealizować wszystkich rzeczy, które sobie założyliśmy, głównie przez pogodę, ale nie możemy narzekać bo przez większość czasu bawiliśmy się świetnie.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Ostatnio edytowano Cz lip 17, 2014 8:06 pm przez Krabul, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 9:26 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
Graty za udany urlop, Pieniny są bardzo fajne.

Krabul napisał(a):
W Jaworkach nosidła i plecaki na plecy i ruszamy w górę Wąwozu Homole. Tutaj akurat spotkało nas lekkie rozczarowanie.


Zgadza się też się mega rozczarowałem jak tam byłem pierwszy raz

Krabul napisał(a):
Panorama z Trzech Koron należy do najbardziej urozmaiconych i najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. Szkoda, że tatrzański masyw znów schowany jest w chmurach


Zgadza się, nie pozostaje Ci nic innego jak wybrać się kiedyś jeszcze raz w piękną pogodę

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 10:57 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Przyznam, ze bardzo ciekawa i urozmaicona ta Twoja relacja. Od mojego ulubionego szlaku w Pieninach na Wysoką po nieoznakowaną graniówkę miedzy Lodową i Czerwoną Ławką. W tamtym roku byliśmy z córeczką w Pieninach ale miała wtedy raptem 7 miesięcy, więc poruszaliśmy się "dołem". W tym roku chciałbym ją już gdzieś wyżej zabrać.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Ostatnio edytowano Cz lip 17, 2014 2:26 pm przez Carcass, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 12:09 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Fajnie fajnie! Muszę też się tam kiedyś wybrać. Widać, że widoki zacne!

Cytuj:
Trawers Harnaskiej Turni - czyżby granią mialo być łatwiej?

Fajnie opisane, aż czuć emocje. MROK!

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 2:22 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn paź 10, 2005 9:36 pm
Posty: 600
Lokalizacja: Rybnik
Graty za dobrą organizację wyjazdu i duży wachlarz atrakcji - dla każdego coś miłego. Fajna relacja, poza tym kusi pomysł zrobienia całej grani Mały Lodowy-Lodowa Przeł.-Lodowy Szczyt. Latem jak i zimą :D.

_________________
http://www.flickr.com/photos/marchew/sets


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 2:24 pm 
Czytając można się wciągnąć! Bardzo fajna sprawa, dzięki :D


Góra
  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 6:05 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Ale wykorzystaliście fajnie:)
Mali turyści w nosidełkach do zacałowania!
TA sosna super:)
dobrze się czyta i ogląda relację. Fotki z Pienin muszę dzieciom własnym pokazać, bo jeszcze nie byli...

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 8:33 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Dzięki wszystkim, uzupełniłem resztę fot, także kto chce - to oglądać!
marchew napisał(a):
kusi pomysł zrobienia całej grani Mały Lodowy-Lodowa Przeł.-Lodowy Szczyt. Latem jak i zimą :D
Czerwona Ławka - Lodowy Zwornik teraz, gdy znam całą trasę (z obejście grani Lodowa Kopa - Lodowy) - myślę, że co najmniej 3,5 - 4h. Także duża sprawa. A zimą to nawet nie myślę.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 17, 2014 10:48 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Bardzo fajny urlop. Tak to właśnie jest, że człowiek wielu miejsc by nie zobaczył jakby nie dzieciaki.

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lip 18, 2014 2:37 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Super- na spokojnie przeczytałem i fajnie podziałaliście ,bardzo urozmaicony urlop :)
młody daje radę :mrgreen:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL