Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Zakończenie "Alpejskiej Odysei" http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=16694 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | gouter [ Wt sie 05, 2014 5:29 pm ] |
Tytuł: | Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Pisać, czy nie pisać, oto jest pytanie. Coraz bardziej nie chce mi się tworzyć relacji. Jednak jeszcze raz zmogę się. Rozpoczynając moje górołażenie, zacząłem oczywiście od Tatr. Z czasem przestały mi one wystarczać i w marzeniach myślałem o Alpach. Zakupiłem album "Trekking w Alpach", ach, żeby przejść wszystkie opisane szlaki. Było to w czasie studiów, połowa lat 90 - tych ubiegłego stulecia. Szukałem jakiegoś wyjazdu, może w Zillertale, Wysokie Taury, ale nic takiego nie było. Możliwości wtedy były marne, nie było netu, przelicznik walut zachodnich - horrendalny. Ale znalazłem ogłoszenia o wyjściu na Mont Blanc. Tak, że alpejską przygodę zacząłem od zdobycia ich najwyższego szczytu. Z czasem organizowałem wyjazdy na własna rękę. Po latach, przybywało odwiedzonych miejsc, w głowie powstały plany, które chciałem zrealizować: np. wejść na minimum 10 szczytów powyżej 3000 m czy "zaliczyć" wszystkie najważniejsze pasma w Alpach. Pierwszą część zrealizowałem w ubiegłym roku, a w tym drugą, ostatnie ważne miejsca w Alpach: Alpy Delfinackie i dolina Aosty. Pogoda w tym roku nie rozpieszcza, o ile poprzednie wyjazdy celowałem z pogodą, to teraz nie było szans, tydzień wcześniej - burzowo, teraz też, a za tydzień, jeszcze gorzej. No nic, jedziemy. Godzina 2.10 - pobudka, pakuję resztę rzeczy, jadę po szwagra. Teraz jedziemy do Żegiestowa, gdzie przepakowujemy się do wysłużonego, ale bardzo pojemnego Passata Kombi kolegi. 4.00 - wyruszamy już w czwórkę, klasycznie - Słowacja - Bratysława - mija bez problemu, ale za Wiedniem ulewa, że nic nie widać, czekać czy jechać? Po około półgodzinnej jeździe bez widoczności, przebijamy się przez burzę. Teraz już lepiej, w okolicach Villach zjeżdżamy na chwilę z autostrady, aby zatankować z 1,3 Euro, a nie za 1,5 - cena autostradowa. Parę lat temu to był koniec jazdy, a teraz - dopiero połowa drogi. Mamy niezłem widoki na Karawanki i Alpy Julijskie - jak zwykle, wrażenie robi Iof Fuart widziany z Tarvisio. Potem doliną między Karawankami i Julijskimi i opuszczamy Alpy. Autostradą w kierunku Wenecji, a potem na Weronę, Brescię - przed nami kolejna burza, trochę mniejsza, tak, że da się jechać koło 100 km/h. Ruch na wszystkich trzech pasach ogromny. Ładne krajobrazy włoskich miasteczek, zameczki, środziemnomorska roślinność. Przed Mediolanem korki, kolejki do bramek - tak, jak mówiła wczoraj P. Bieńkowska. Miasto dość mocno nas spowalnia, kolejna kolejka, tym razem po bileciki. Teraz już do Turynu, ruch trochę mniejszy, ale znów leje. Z kolei inna zabawa z autostradami, płaci się co chwilę kilka euro, to 1,5, to 8 z hakiem. Skręcamy w kolejną autostradę, zbudowaną specjalnie na olimpiadę w Turynie. Wjeżdżamy w Alpy Kotyjskie - Val di Susa - czyli dolina mojego nazwiska. Znów co chwile płacenia, tym razem do automatu, rzut eurem do celu, dopóki na ma odpowiedniej kwoty. Całość około 700 kkm autostrady wyniosła pewnie z 80 Euro. Ceny z kosmosu - dobrze, że dzielimy je na 4. Jest już późno, zjeżdżamy z autostrady w kierunku przełęczy Montgenevre. Francja - szukamy pierwszego - lepszego kempingu, znajdujemy taki w La Vachette. Nawiasem mówiąc - beznadziejny, ale po 19 godzinach w aucie w szystko nam jedno. Cena za nas czterech - 56 euro. Nie polecam, 1 godzina internetu - 4 Euro!!!!! Chyba ich po...ło. Na szczęście deszcz troszkę ustał i udaje się robić namioty "na sucho", niestety, coś się stało z palnikami w kuchence gazowej, ale jakoś zmordowaliśmy wodę do zagotowania, coś na rozgrzewkę i do spania. Jutro się zobaczy, co damy radę zrobić i jaka będzie pogoda. Jedyny plus kempingu - widok na fortyfikacje góry Chaberton. Parę cienkich fotek z drogi. ![]() Zamki w północnych Włoszech ![]() Zamek w Val di Susa ![]() "moja" Dolina ![]() art w Montgenevre ![]() nurtuje mnie, co oznacza ten napis na pierwszej górze w Val di Susa ![]() widok z kempingu na Mont Chaberton ![]() fortyfikacje na Mont Chaberton ![]() tunele w Valle di Susa |
Autor: | Neander [ Wt sie 05, 2014 7:33 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskie Odysei" |
Ze wszystkich odwiedzonych pasm alpejskich, które najbardziej Ci się spodobało? |
Autor: | gouter [ Wt sie 05, 2014 8:27 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskie Odysei" |
Neander napisał(a): Ze wszystkich odwiedzonych pasm alpejskich, które najbardziej Ci się spodobało? Trudno określić, które dla mnie było naj. Każdy wyjazd był inny i gdziekolwiek byłem w Alpach - zachwycały. W czołówce dałbym Alpy Berneńskie - lodowiec Aletsch, oczywiście Walijskie z Matterhornem, Masyw Mont Blanc i rejon Berniny. |
Autor: | gouter [ Wt sie 05, 2014 8:40 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskie Odysei" |
![]() Znalazłem w necie. o co chodzi, to protest przeciwko budowie szybkich linii kolejowych. |
Autor: | gouter [ Śr sie 06, 2014 1:38 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Po deszczowej nocy, rankiem przestało padać. Na śniadanie - szturmżarcie - w moim wykonaniu to żupka chińska z wkładem trzech parówek. Jedziemy przez Briancon - ponoć najwyżej położone miasto w Europie, z wieloma ufortyfikowaniami, wpisane na listę UNESCO. Plan jest taki, idziemy po schroniska Glacier Blanc, żeby chociaż dojśc do czoła lodowca - w przypadku deszczu - La Salette, a jak bedzie znośnie, w górę - ile się da. GPS prowadzi nas krótszą, ale wąska i krętą droga przez Vallouise, Pelvoux aż do Ailefroide i do końca drogi. Tutaj, koło schroniska cezanne jest parkin - 1,5 godziny za darmo, albo 3 Euro, ważne na trzy dni. Ta druga opcja to pewnie ukłon dla osób zdobywających Barre Des Ecrins. Meteorologicznie nie jest źle, chmury się podnoszą i ukazują się ogromne ściany Mont Pelvoux. Znów Alpy zachwycają, który to już raz? Teraz ścieżką przez piękny, modrzewiowy las, do doliny potoku St. Pierre. To typowa rzeka anastomozująca, czyli rozlewające się na wiele odnóg. W górę dolin szlak się rozdwaja, w lewo - na Lodowiec Noir - czyli czarny. Rzeczywiscie, cały zasypane rumoszem, i gdyby się nie wiedziało, możnaby nie zauważyć, że on tam jest. Nalge chmury się podniosły i ukazło się całe otoczenie lodowca - Masyw Pelvoux, Pic Coolidge, charakterystyczna turnia le Fitre i jedyny czterotysięcznik w Alpach Delfinackich, zarazem najbardziej wysunięty na południe oraz na zachód. Podchodząc, spotykamy świstaka - żebraka, zachowywał się jak znajomy piesek i liczył na małe co, nieco. Sam Pelvoux jest tak duży, że nie mieści się w jednym kadrze, robię serię 6 ujęć w dwóch rzędach, i dopiero w domu, po żłożeniu mozna go zobaczyć na jednej fotce. Teraz juz idziemy w stronę lodowca Blanc - czyli białego. Chmury spowiły go prawie całkowicie, widac jedynie czoło i wodospad, opadający z jego końca. Krótkie, ubezpieczone odcinki - moim zdaniem, niepotrzebne, ale wiele osób robi sobie wycieczkę do schroniska Glacier Blanc - więc to ukłon w ich stronę, często są to rodziny z dziećmi. Generalnie dominują Francuzi więc trzeba się przyzwyczaić do częstego bonjour, sporadycznie - holendrzy. Może ktoś powie, że przecież to normalne, bo to Francja, ale w innych częściach Alp częście spotyka się w górach obcokrajowców, niż "tubylców". Schronisko osiągamy po około dwóch godzinach, po drodze mijamy schron Tuckett i małe jeziorko, ale widoki słabe. Cały czas martwię się o lewe kolano, które na poczatku wakacji zaczęło mi doskwierać, ale na razie OK, staram się go za bardzo nie obciążać. Po posiłu pod schroniskiem idziemy wyżej, teraz widzimy już tylko wyekwipowane zespoły, idące w stronę lodowca. Mam nadzieję, że odsłoni się Barre des Ecrins od strony lodowcowej. Osiągamy wysokość ponad 3000 m, na chwilę schodzimy na lodowiec, jest bardzo mocno uszczeliniony, więc szybciutko go opuszczamy, chociaż kilku alpinistów przed nami idzie nie powiązanych. Przy okazji obserwujemy szkolenie lodowcowe. Wspinamy sie na wystep skalny i czekamy, czy coś się ukaże. W oddali widać schronisko Ecrins, esteśmy prawie na równej z nim wysokości. czekamy prawie godzinę, ale niestety, widoczność nie poprawiła się na tyle, żeby Ecrins się pokazał, widzimy - powiedzmy 3/4 bez wierzchołka. Z powrotem nie schodzimy już na lodowiec, lecz trawersujemy skałami, okazuje się, ze na morenie jest oznaczony szlak, omijający lodowiec, ale bardzo łatwo go zgubić. W drodze powrotnej widocznośc poprawia się na tyle, że widać prawie cały Mont Pelvoux i dolną część lodowca, ale po pewnym czasie zaczyna sypać śnieg, który niżej zamienia się w deszcz. Znów na spotkanie wyszedł świastak, ale tym razem zaraz się schował, pewnie przed deszczem. Po zejściu stwierdzamy, że i tak mieliśmy szczęście - bo przez około godzine mielismy niezłe widoki, a mogło byc cały czas, jak przy zejściu - mgła i deszcz. Foto ![]() Ogromny masyw Pelvoux ![]() Glacier Blanc ![]() Otoczenie lodowca Noir ![]() Pointe Louise i występ skalny ze schroniskiem Ecrins ![]() formy erozyjne koło Briancon ![]() skalne oblicze Barre des Ecrins ![]() Wodospad potoku Glacier Blanc ![]() czoło lodowca Noir ![]() Petit Pelvoux czyli mały Pelvoux ![]() Fearless świstak ![]() Montages des Agneaux ![]() Turnia le Fitre ![]() od lewej Pic Coolidge, le Fitre i Barre des Ecrins ![]() pogorszenie pogody przyszło od doliny torrent St. Pierre ![]() dolna część lodowca Blanc ![]() Pic de Dormilouisse ![]() groza ![]() szkolenie ![]() nie podchodzić! ![]() poza strefą zagrożenia ![]() prawidłowo ![]() 3/4 Barre des Ecrins ![]() Pic de Sans Nom ![]() Glacier Blanc w okazałości ![]() Pointe Serre Sourbeyran ![]() lekcja ![]() Pelvoux ze schroniska Glacier Blanc ![]() Schronisko Glacier Blanc ![]() Od Pelvoux do Ecrins ![]() Dolina St.Pierre ![]() Zaraz za parkingiem w Ailefroide |
Autor: | jabol [ Śr sie 06, 2014 2:03 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
gouter napisał(a): Pisać, czy nie pisać, oto jest pytanie. pisz koniecznie bo robisz to świetniezazdroszczę super strony o górach |
Autor: | Tomix [ Śr sie 06, 2014 3:39 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
gouter napisał(a): ..Zakupiłem album "Trekking w Alpach", ach, żeby przejść wszystkie opisane szlaki.. Zgadza się! Ta jedna książka potrafi zmienić całe życie! O to moja ![]() ![]() |
Autor: | Endrju BB [ Śr sie 06, 2014 7:35 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Piękna sprawa, gratulacja ze determinację ![]() |
Autor: | Mroczny [ Cz sie 07, 2014 1:13 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Nie piszesz nigdzie kiedy miał miejsce Twój wypad w Delfinaty, albo mi umknęło ![]() Zapuszczałeś się gdzieś po drugiej stronie masywu? Okolice La Berarde? |
Autor: | gouter [ Pt sie 08, 2014 6:41 am ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Mroczny napisał(a): Nie piszesz nigdzie kiedy miał miejsce Twój wypad w Delfinaty, albo mi umknęło Ta konkretna wycieczka była 29.07.2014 Mroczny napisał(a): Zapuszczałeś się gdzieś po drugiej stronie masywu? Okolice La Berarde? Tylko okolice Briancon, generalnie pogoda była kiepska, planujecie Rateau lub la Meije?
|
Autor: | zephyr [ Pt sie 08, 2014 8:36 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
te lodowce faktycznie wyglądają nieciekawie. Byłem tam kiedyś w pobliżu bo na Przełęczy Lautaret ale wtedy nie interesował się tak górami jak teraz ![]() ![]() ![]() |
Autor: | anke [ So sie 09, 2014 10:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Fajne góry, nie znałam tych rejonów. Jest to chyba teren parku narodowego, więc mam nadzieję, że nie ma tam turystycznego badziewia. Biorę je pod uwagę na przyszły rok ![]() |
Autor: | gouter [ Pn sie 11, 2014 8:46 am ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Nastepny dzień po calonocnej ulewie zaczął się jednak obiecująco, niebo nad La Vachette (co po francusku znaczy "krowa") zaczęło się przecierać. Znów zupka chińska plus trzy parówki i można mysleć o górach. Wymeldowywujemy się z kempingu i teraz pytanie - Col di Galibier i stamtąd na Wielkiego Glaibiera lub Pic Blanc du Galibier, albo le Grand Area. Decydujemy się na tą ostanią możliwość, ze względu na rozległą panoramę ze szczytu. Zatrzymujemy się na chwilę w Briancon, żeby pofotografowac wspaniałe forty. W Saint Chaffrey skręcamy na drogę wyprowadzającą na Col du Granon - powyżej 2400 m n p m. My jednak nie wyjedziemy na nią, lecz wcześniej zatrrzymujemy się na wysokości około 2000. Widoki ładne, aczkolwiek pułap chmur dośc niski, niewiele powyżej 3000, a leżące po drugiej stronie doliny Alpy Delfinackie sięgają blisko 4 tys. Mamy nadzieję, że w ciagu dnia chmurzyska się podniosą. Wokół trasy wiele wspaniałych miejsc, nadających sie na "dziki biwak". Zatrzymujemy się poniżej le Grand Area, przez okno wszystko wyglądało pieknie, ale po otwarciu drzwi, okazało sie, że jest zimno i do tego wieje bardzo mocny wiatr. Zakładamy więc ubraniową opcję na zimno, część przemokniętych po wczroajszym dniu rzeczy zostawiamy na kamieniach, do wyschnięcia. Podejście gdyby nie wiatr, bardzo przyjemne, przez ukwiecone alpejskie łąki, brakuje tu krów, spotykanych masowo w Szwajcarii, Austrii czy Włoszech. Chwilami wiatr cichnie, i robi się gorąco. Po troche więcej niż ogdzinie osiągamy grzbiet, a tu już wieje mocniej, tak, że mi porywa czapkę. Szwagie na szczęscie zauważył dokąd poleciała i schodze po piargu po nią. Chmury, zamiast się podnosić, wręcz opadają i tworzą się na dowietrznym stoku, a dalej, w dolinie aż czarno od mgieł i chmur. Teraz pozostało około godzinki do szczytu, po drodze ciągłe bonjour, szczyt jest dośc popularnym celem. Dla osłody, zamiast Alp Delfinackich, mamy widoki na Alpy Kotyjskie, w tym najwyższy Monviso - już po włoskiej stronie, i co ciekawe, zaśnieżony po nocnych opadach Mont Chaberton, mimo, iż okoliczne szczyty są wyższe, a pozbawione śniegu. Na szczycie, wiadomo, wieje najmocniej, a widoki na półnosną stronę ograniczone przez tworzące się chmury. Siedzimy na szczycie około godzinę, ale nic się nie poprawia, widzimy jedynie niższą, wschodnią część Delfinatów, a najwyśze - czyli Barre des Ecrins, la Meije, Grande Ruine i wiele innych skrywa gęsta kołdra chmur. Chyba le Grand Area (2869 m) to był i tak lepszy wybór, bo Col di Galibier w ogóle nie jest widoczna, więc stamtąd nie zobaczylibyśmy w ogóle nic. Schodzimy niżej, tu już cieplej i czekamy kolejną godzinę, nic się nie zmienia, postanawiamy zejść w dół, do samochodu i kierujemy się do Włoch. Zaraz za Turynem opuszczamy autostradę, zeby nie płacić horrendalnych stawek, a mamy sporo czasu. Jedziemy wolno przez włoskie miasteczka u wlotu do Valle d`Aosta. Na poboczach w polach kukurydzy swoje usługi oferują czarnoskóre panie. Doloina Aosty też spowita chmurami, widoczne są tylko niższe partie. Jakoś nie wyobrażałem sobie, że jest ona tak długa, w dodatku naszpikowana zamkami, nie widziałem nigdzie w Europie takiego ich zagęszczenia. W wyobraźni widze dalej w bocznych dolinach Motterhorn czy Monte Rosa, tak stąd do nich blisko. My jedziemy jednak na kemping w Cogne - którego tu nie ma, lae dalej, w Valnotey za to jest, w dodatku w przepięknej scenerii, i niedrogi - za na czwórkę 41 Euro, 15 Euro taniej niż we Francji, a widoki i standard o wiele lepszy, i darmowe WiFi. Wieczorem chmury zaczynają się rozrywać i widzimy dolinę zamkniętą lodowcowymi szczytami grupy Gran Paradiso. FOTO ![]() Alpy Kotyjskie i Monviso ![]() Zaśnieżona po nocnych opadach grupa Monviso ![]() podszczytowa panorama ![]() Fortyfikacje w Briancon ![]() panorama szczytowa ![]() le Grand Area ![]() Alpy Kotyjskie ponad Briancon ![]() czy to Monviso? - nie - to Pic de Rochebrune ![]() Niższa część Delfinatów - Point de l`Ailgliere - 3300 m ![]() zaśnieżony Mont Chaberton, szczyt taki płaski, bo tam jest wybudowany włoski fort ![]() w drodze na le Grand Area ![]() Alpy Delfinackie - rejon le Sirac ![]() z Chaberton w tle ![]() tyle widać na północ ![]() tutaj najwyższy Aiguille de Chambeyron ![]() widok w kierunku Mont Thabor - ale sam szczyt nie był widoczny ![]() Roche Brouchard ![]() Alpy Delfinackie - la Blanche ![]() widok na zachmurzone Alpy Delfinackie P.S. Nie wiem, dlaczego przy pisaniu relacji, stale mnie wylogowywuje ![]() |
Autor: | Mroczny [ Pn sie 11, 2014 12:19 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
gouter napisał(a): generalnie pogoda była kiepska, planujecie Rateau lub la Meije? No właśnie pogoda, wiele zależy od niej i warunków jakie zastaniemy - m.in. La Meije w planach, zobaczymy.gouter napisał(a): Barre des Ecrins, la Meije, Grande Ruine i wiele innych skrywa gęsta kołdra chmur. Szkoda, ale i tak pięknie.
|
Autor: | gouter [ Pn sie 18, 2014 1:17 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Znalazłem trochę chęci, żeby dopisać c.d. Następny dzień to jedyny dzień dobrej pogody. Mieliśmy w rejonie zostać dwa dni - jeden na Punta d`Arpisson a drugi na coś z widokiem na Monte Bianco. Teraz przyszło nam wybierać - zgodnie wybraliśmy widoki na Blanca. Jeszcze pytanie - co: Lancebranlette, Crammont czy Testa di Liconi. Zdecydowaliśmy się na ostatnią opcję - z racji ponoć najlepszej panoramy. Ale najpierw, po pobudce biegam z aparatem - wschód słońca nad piękną doliną Valnontey. Jedziemy drogą w stronę Courmayeur - oczywiście z boku autostrady, każda miejscowość ma swój zamek. Po lewej przez chwilę widoczna Grivola, a potem - na wprost gigantyczny Blanc - 4 km wyżej. W Courmayeur skręcamy w centrum i teraz szukamy znaków - są - na Villair - przysiółek - skąd wychodzi szlak. Jedziemy bardzo wąską drogą i docieramy do małego parkingu - położonego około 1300 m n p m - więc do podejścia mamy ponad 1600 m. Nad nami pokazuje się igilica Aiguille Noire du Peuterey. Dalej idziemy do spokojnej doliny Sapin. Wcześniej jest odbicie ścieżki na Testa Bernarda, inny niższy widokowy szczyt, będący częścią popularnej trasy trekkingowej Tour de Mont Blanc. Po chwili przechodzimy strumień i ścieżka stromo pnie się w górę, na razie masy MB się schował, ale tylko na krótka chwilę, przewyższenie jest takie, że byle dwutysięczniki za wiele nie zasłaniają. Po drodze napotykamy stado pasących się dziko koni, nie chcą zejść ze szlaku, tylko idą nim razem z nami - skutek - stado atakujących much, towarzyszących aż do Col di Liconi. Tak ciężkiego podejścia nie robiłem w życiu, cały czas na wprost, nachylenie pewnie z 45 stopnie, jak określił szwagier, można gryźć na stojąco trawę rosnąca przed nami. Litry potu, ledwo mieścimy się w szlakowym czasie - 3,5 godziny na przełęcz. Ruch mały, dopiero paru turystów na przełęczy. Na, ale widoki - palce lizać - Grandes Jorasses, Mont Blanc i do tego przepiękne jeziorko - Lago di Liconi. Pod odpoczynku, żerowisku i sesji foto - czas na podejście już na sam szczyt - około pół godziny - gdyby nie przeszkoda - jeziorko - w którym przepięknie odbijały się zaśnieżone kolosy. Koledzy - nie photo - poszli szybciej - a ja zrobiłem sobie fotograficzne safari wokół jeziorka. Potem już szczytowanie - pod samym wierzchołkiem jest bardzo komfortowy biwak - Pascal - ale w tym momencie pracowała przy nim jakaś ekipa remontowa - więc nie zajrzeliśmy do środka. Potem widoki na Dolinę Aosty - Grand Paradiso - a masyw Mont Blanc zaczęły spowijać chmury, co ciekawe - dalsze części był w chmurach - cze rejon Grand Combin, czy francuska część Alp Graickich - mieliśmy fuksa - wybraliśmy miejsce z okienkiem pogodowym. Wiało, zimno, tak że pod około 30 minutach zaczęliśmy zejście. Po drodze spotkaliśmy dziadka - Włocha - mówiącego trochę po rosyjsku. Całę zejście było szybkie - 2 godziny. Teraz powrót na kemping w Valnontey i jedzonko przy wtórze świstaków. ![]() Mont Bianco z drogi do Courmayeur ![]() Aiguille Noire du Peuterey i Monte Bianco ![]() Grandes Jorasses - Pointe Walker i Pointe Whymper ![]() Masyw MB ![]() konie i Jorasses ![]() Aiguille du Glaciers i Tre la Tete ![]() Mont Dolent ![]() Mont Maudit ![]() Mont Blanc du Tacul ![]() Lago di Liconi ![]() Aiguille du Chambave ![]() Grandes Jorasses ![]() tunele ![]() Blanc ponad Courmayeur - 4 km góry ![]() la Grivola ![]() Masyw Mont Blanc z Testa di Liconi ![]() poranek w Valnontey - Testa di Tribolazione i Testa di Ceresole ![]() Valnontey - masyw Gran Paradiso ![]() Masyw Gran Paradiso - Roccia Via ![]() Zamki w dolinie Aosta ![]() konie w Val Sapin ![]() w tle Mont Dolent ![]() grupa Monte Emilius ![]() Gran Paradiso ![]() Mont Pourri a za nim Grnde Casse ![]() chmury ![]() biwak Pascal ![]() panorama z Przełęczy Liconi ![]() Panorama ze szczytu Liconi |
Autor: | gouter [ Cz sie 21, 2014 10:03 am ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Większa porcja fotek z Alp Delfinackich http://www.summitpost.org/trip-to-glacier-blanc/908641 Opisane Panoramki http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26216 http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26082 |
Autor: | gouter [ Pn sie 25, 2014 8:10 am ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Gwoli ścisłości i dopełnienia, parę zdań o ostatnim dniu - w którym generalnie niczego ciekawego nie było. Dzień wcześniej, po zejściu z Testa di Liconi, wieczorem, na kempingu sprawdziłem prognozę pogody, w Valnontey miało być: rano zachmurzenie z przejaśnieniami, a później burze, na wszelki wypadek sprawdziłem jak będzie dalej na wschód, w Szwajcarii - Dolina Bondasca - pokazali pełne słońce cały dzień. Więc plan był taki - jak rano na miejscu będzie znośnie - idziemy na Madonna Tza Plana, a jak pogoda nie dopisze, jedziemy do Szwajcarii. Przezornie, zapłaciliśmy wieczorem za kemping. Nad ranem, jeszcze było ciemno, jak nie grzmotnie - wychodzę z namiotu a tu widzę ołowiane chmury i nadchodzącą burzę. Szybko pakujemy się, żeby zdążyć przed ulewą. Już zaczęło kropić, ale zdążyliśmy się spakować w miarę "na sucho". Ledwo weszliśmy do samochodu - lunęło. Opuszczamy Dolinę Aosty, cały czas leje - tak, że wycieraczki ledwo nadążają. Po opuszczeniu Alp, trochę lepiej, ale niebo całe zachmurzone, jedziemy w kierunku Mediolanu, gdzie kolejna ulewa i jak zwykle, korki. Odbijamy ze słono płatnych autostrad i kierujemy się nad Jezioro Como. Łudzę się, że tu pogoda będzie lepsza, przecież prognozy pokazywały czyste niebo - a tu nic z tego, dalej leje. Mijając dziesiątki tuneli wjeżdżamy w Alpy Retyckie - Dolina Bondasca. Żeby tak prognoza się nie sprawdziła. Zamiast pełnego słońca, niskie chmury, zimno i deszcz. Nie będzie nam dane zobaczyć znanych turni Badile czy Cengalo. Dolina piękna, mały ruch - zatrzymujemy się na postoju przed Maloja Pass i szybko gotujemy coś na ząb - przecież jeszcze nic nie jedliśmy. Straszy na burza, ale zdążyliśmy przed nią. Podjazd na Maloja Pass - chmury nadal nisko i pada, ale wypoczywający tam ludzie nic sobie z tego nie robili, aktywny wypoczynek pełna gębą - kitesurfing, rowery górskie, jazda konna itp. Przed hotelami na parkingach przeciętne auta to Maserati lub Porsche. Przecież to Sankt Morritz. Dalej już przejazd z widokiem na Piz Linard - najwyższy w Silvretta - tutaj pułap chmur się trochę podniósł. Nic - nie ma pogody - jedziemy do domu - w sumie 21 godzin jazdy. Pogoda wygnała nas z Alp. Mam nadzieję, ze do przyszłego roku. Parę fotek ![]() Jezioro Como ![]() Val Bondasca - tama Albigna ![]() szybki śniadanio - obiad ![]() Przełęcz Maloja i jezioro Silvaplana ![]() Sankt Morritz ![]() Piz d`Esan ![]() Piz Linard ![]() miasteczko Scuol ![]() Zamek Tarasp ![]() Alpy Otztalskie widziane z Ried ![]() Charakterystyczny Tschirgant w Mieminger Kette ![]() Burzowe chmury nad Wilder Kaiser |
Autor: | Jackal [ Śr sie 27, 2014 5:55 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Wszystko ma swój czas. Jest czas na Beskidy, jest czas na Tatry, jest czas na Alpy. Czas znaleźć nowe górki przesłaniające horyzont. ![]() |
Autor: | zephyr [ Cz sie 28, 2014 5:21 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
pogoda w te wakacje niestety nie rozpieszczała więc wbić się w okno było bardzo ciężko. Twoje wycieczki są zawsze ciekawe bo są to dla mnie nowe rejony ![]() |
Autor: | gouter [ Cz sie 28, 2014 5:42 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
zephyr napisał(a): Twoje wycieczki są zawsze ciekawe bo są to dla mnie nowe rejony Dla mnie też ![]() Nie lubię jeździć w te same miejsca (nie tak jak inż. Mamoń, któremu nie może się podobać piosenka , którą pierwszy raz słyszy ![]() I tak, jak na ten rok, jestem zadowolony z wyjazdu. Pogoda mogła byc gorsza, pamiętam, jak w czasie dwutygodniowego wyjazdu miałem raptem 1 dzień ładnej pogody i dwa znośnej. |
Autor: | Ivona [ Cz sie 28, 2014 6:32 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Niezła Odyseja ! piękne okolice,zwłaszcza śnieżne szczególnie mi się podobają ![]() Wydaje mi się,że opis zdjęć 8 i 9 powinien być na odwrót (mam na myśli serię z okolic MB).9 to na bank Mont Maudit -od swojej piękniejszej strony ![]() |
Autor: | gouter [ Cz sie 28, 2014 7:43 pm ] |
Tytuł: | Re: Zakończenie "Alpejskiej Odysei" |
Przy okazji - cztery panoramki z Alp Graickich http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26096 http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26297&ds http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26234&ds http://www.alpen-panoramen.de/panorama.php?pid=26168 |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |