Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Orla Perć i Rysy w jeden dzień
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=16733
Strona 1 z 2

Autor:  wjasa [ Cz sie 21, 2014 5:58 pm ]
Tytuł:  Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Jest piątek 15.08.2014. Po obiadku wsiadamy do autka i ruszam z kolegą Tomkiem do Zakopanego.

W planach trzy dni chodzenia. Mój plan przewiduje pierwsze dwa dni „rozruchu” w relaksacyjnym tempie. W trzecim szalony i nieosiągalny zdaniem wielu, atak na Orlą Perć i Rysy.
Dodatkowym założeniem jest nie korzystanie na całej trasie z żelaza, tj. łańcuchów, drabinek i klamer (za wyjątkiem drabinki na Koziej)
Orlą w całości przeszedłem raz w 2003 roku. Zrobiłem to w dość dobrym czasie 3 godzin.
Na Rysy wchodziłem w sumie 8 razy, po 4 razy z każdej strony.

Dlaczego ta trasa? Lubię wyzwania, a nie słyszałem, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek ją przeszedł.
Postanowiłem nie szukać partnera na ten spacerek, raz z racji braku czasu i chętnych. Dwa , tak naprawdę nie do końca go potrzebowałem, gdyż lubię samotność w górach :)

W pierwszym dniu 16.08 robimy z kolegą w lekkim tempie trasę z zachodnich : Kiry-Ornak- Starorobociański- Trzydniowiański – Schron- Siwa Polana. Jest przyjemnie, widoki jak zwykle wspaniałe, choć dwukrotnie dopada nas lekki deszczyk.
Dochodząc do Siwej, ładnie się przejaśnia i wydaje się się, że dzień pięknie się skończy.
W tym momencie odzywa się telefon w kieszeni kolegi. Wiadomości nie są dobre! Ciocia kumpla z którą mieszka, przewróciła się i złamała główkę kości udowej. Decyzja może być jedna, wyprawę trzeba skrócić o jeden dzień, bo kolega musi być w domu poniedziałek w południe.

Po namyśle postanawiamy, że nasze główne cele przesuniemy o jeden dzień, czyli na niedzielę 17.08. Kolega zaplanował Rysy, więc po cichu liczymy, że być może, jakimś cudem spotkamy się na szlaku.
Wieczorem sporo zamieszania i kładziemy się do łóżek dopiero o 23.45. Budzik nastawiam na 4.00, więc wyspać się raczej nie zdążę. Dodatkowo, by usłyszeć budzik, muszę zrezygnować ze stoperów w uszach. Niestety tym sposobem, w gratisie dostaję chrapanie kolegi ;)
Jednak nie ma to znaczenia, bo całość wrażeń i emocji jest tak duża, że o zaśnięciu i tak nie ma mowy. Przerzucając się z boku na bok, czuję wielką ekscytacje, myśląc o tym co mnie jutro czeka.

Czwarta na zegarze, wstaje, szybki prysznic dobrze mi robi. Pakuję plecak. Musi być lekko, więc muszę dobrze przemyśleć co spakować. Teraz doceniam, że zainwestowałem w lekki plecak, polar i kurtkę (gore tex 240g)
Ważne jest oczywiście paliwo. Na dzień dobry, pakuję w siebie trzy bułki z nutellą, plus dwa kubki kawy. Do plecaka wkładam kolejne trzy z serem, cztery kromki chleba własnego wypieku, baton proteinowy, a do pojemnika z rurką wlewam 1,5 litra Isostara. Ten izotonik , jak się już wielokrotnie przekonałem, naprawdę działa.

Ponieważ wędrówkę zaczynam od Kuźnic, jedynym sposobem by się tam dostać, o tak wczesnej porze jest Taxi. Zamawiam więc transport na 5.15. Pan podjeżdża punktualnie pod samą kwaterę.
Tuż przed wyjściem budzi się kolega, żegnamy się i ruszam samotnie na trasę życia :)

Punktualnie o 5.30 startuję z Kuźnic w kierunku Murowańca. Przez krótką chwilę mam dylemat: Upłaz czy Jaworzynka? Pada na Jaworzynkę. Niemal w tym samym czasie na szlak wchodzą jakieś dwie pary młodych ludzi. Idąc miarowym tempem, na pierwszym większym podejściu, zostawiam ich jednak w tyle. Nie planuję na tym etapie postojów, bo plan przejścia jest dość napięty.
Mniej więcej w połowie trasy, na pobliskich szczytach pokazują się promienie słońca. Widok jest epicki. Czuję na całym ciele ekstazę. Teraz zaczynam rozumieć, że darmowe wejście na szlak, to nie jedyna korzyść, wcześniejszego rozpoczęcia górskiej wędrówki ;)

O 6.38 jestem w Gąsienicowej. Do Murowańca nie odbijam, ruszam od razu na Zawrat. Gęba mi się śmieje , bo to co widzę jest niesamowite. Cisza , spokój i piękna sceneria górskiego amfiteatru.
Przy Czarnym Stawie spotykam siedzącego na kamieniu chłopaka. Jest zamyślony, kontempluje. Przemykam więc cichutko, nie zakłócając mu rozmyślań. Po chwili doganiam rodzinę , mama, tata i kilkunastoletni syn. Idąc wokół stawu prowadzimy miłą konwersację. Wyszli z Murowańca i planują Orlą. Dopytują gdzie idę. Trochę się waham, czy mówienie komuś o Rysach, w tych okolicznościach przyrody, nie będzie lekkim przegięciem. A niech tam, mówię, w nadziei, że może nie znają dobrze topografii Tatr i nie wezmą mnie za samobójcę ;)
Nie wiem, co sobie pomyśleli, ale po chwili gdy się obróciłem, byli już spory kawałek za mną. Mam nadzieję, że to jedynie wynik stromizny, która się zaczęła, a nie info które usłyszeli ;)
Do samego Zawratu maszeruję równo już sam, mijam się tylko ze schodzącym solo turystą.


Punktualnie o 8.00 jestem Zawracie.
Są tam cztery osoby, jedzą spokojnie śniadanko, podziwiając widoki. Ja pierwszy posiłek na szlaku mam zaplanowany na Kozim. Robię kilka fotek, kręcę krótki filmik. Zajmuje mi to 3 minuty i wchodzę na Orlą. Pogoda wzorcowa, siła w nogach, więc jest dobrze.
Jestem ciekawy, jak wypadnie porównanie po 11 latach przerwy. Czy dam radę pokonać ją tak sprawnie, mimo upływu lat?
Po kilku minutach i pierwszych trudnościach orientuję się, że chyba nie będzie źle. Sprawnie przemykam po kolejnych pułkach skalnych, sprytnie unikając łańcuchów. Na Małym Kozim spotykam parkę turystów, poza tym puściutko.
Na odcinku przed Kozią Przełęczą zauważam spory kawałek przed sobą postać w czerwonej kurtce (jak się okaże dziewczynę). Zasuwam dość szybko, a odległość między nami zmniejsza się bardzo wolno. Dochodzę ją schodząc z drabinki. Jeszcze będąc na niej, słyszę z jej strony prośbę o zrobienie zdjęcia. Z przyjemnością to robię. Mocna i bardzo miła kobieta. Po chwili rozmowy, ruszamy razem dość trudnym fragmentem w kierunku Pustej Dolinki. Zakręt w lewo i podejście na którym muszę się „poddać” i dotknąć żelaza. Ma to miejsce dość stromej płaskiej płycie z wybitymi w nią kilkoma klamrami (stopniami). Kiedyś (w 2009 r.) idąc na trasie Zawrat-Kozi Wierch, udało mi się po niej przeczołgać(na lewo od klamer). Tym razem płyta była spocona, a więc bardzo śliska, dlatego nie ryzykuję i korzystam z klamer.
Dalej idzie już bardzo sprawnie. Przed Kozim mijam jeszcze kilka osób, a na sam szczyt wchodzę równocześnie, z torującymi w tym dniu drogę na Orlej. Z tym, że oni zaczęli o 5 w Murowańcu. Odcinek Zawrat-Kozi zajął mi tylko 1:02, czyli jest OK.
W grafiku miałem teraz II śniadanie, jednak o dziwo nie jestem w ogóle głodny. Z trzech zaplanowanych, trochę na siłę zjadam jedną bułkę, podziwiając przy tym panoramę Tatr. Jeszcze kilka fotek i ruszam dalej. W sumie odpoczynek na Kozim trwa ok. 9min.

Następny krótki postój, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dopiero na Krzyżnem.
Niestety schodząc z Koziego widzę, że wokół pobliskich szczytów gromadzi się „mleko”. Coś mam przeczucie, że dopadnie mnie na Granatach. Obym tylko nie pogubił drogi, bo akurat tam o to nie trudno.
Tymczasem, ekspresowo zsuwam się po „zadziorach” w Żlebie Kulczyńskiego, w dole poniżej maszeruje do góry kolejna para zakochanych (nie tylko w górach). Zanim się zderzamy, ja odbijam w prawo, dalej na Orlą. Chwilę potem „wpadam w objęcia” wzorcowo ubranego ratownika TOPR (chyba Pan Marasek).
Przywitanie, krótka pogawędka. Pada hasło: Rysy. Odpowiedź weterana gór jest jednoznaczna: to nie możliwe, nie ma szans!
Normalnie chyba bym się zdołował. Tym razem jednak efekt tych słów, jest odwrotny. Dostaję dodatkowego kopa, czuję jeszcze większą motywację by dopiąć swego. Dziękuję Panie Ratowniku :)
Chwilę potem, zgodnie z przypuszczeniami zagłębiam się w mleczne klimaty. Mgła zmniejsza widoczność do kilkunastu metrów. Widać,jednak, że nie stoi to w miejscu i jest szansa, że równie szybko zniknie jak przyszła.
Szczęśliwie docieram na Skrajni Granat, notując kolejny międzyczas. (Kozi-Skrajni – 51min)

Mgła się rozprasza i ponownie można delektować się wspaniałymi widokami.
Bez zbędnej zwłoki idę jednak dalej w kierunku Krzyżnego. To jedyny fragment Orlej, który szedłem tylko raz, 11 lat wcześniej. Mówiąc szczerze, to nie wiele mi z tego zostało w pamięci.
W tym przypadku rzeczywistość zdecydowanie rozbiega się ze strzępami pamięci. Jest trudniej niż myślałem. Przy drabince spotykam chłopaka, siedzi z aparatem w dłoni. Patrzy co ja robię, gramoląc się po skale obok drabiny. Wyjaśniam, że moją idee fixe jest unikanie wszystkiego co żelazne i zimne, choć ułatwia życie ;)
Spotykam się ze zrozumieniem, przybijamy piątkę i drałuję dalej. Kolejne piarżyste żleby, okazują się trudne. Na szczęście nikt mi nie przeszkadza i ja nikomu, więc solidnie koncentruję się na kolejnych trudnościach. Teraz doceniam te lata treningu gibkości, siły i wytrzymałości. Bez doskonałej ruchomości w stawach, szczególnie obręczy barkowej, uniknięcie łańcuchów, w wielu sytuacjach, nie byłoby możliwe. Umiejętność szpagatu też się przydaje, gdy trzeba sięgać odległych miejsc podparcia dla stopy. (Skrajni- Krzyżne – 55 min)

O godzinie 11.00 staje na Przełęczy Krzyżnej.
Mam ponad godzinę zapasu nad wcześniej przez siebie, zaplanowanym harmonogramem. Jest dobrze :)
Tak więc cała Orla Perć zajęła mi 2godz i 48 min marszu , plus 9 min przerwy na Kozim.
Czas podobny jak 11 lat wcześniej. Choć wtedy korzystałem z żelaznych ułatwień , z kolei szedłem w środku dnia i sporo czasu traciłem na mijankach. Odcinek Zawrat-Kozi był jeszcze dwukierunkowy. Wychodzi na to, że mimo upływu lat, utrzymałem pewne sprawnościowe status quo :)
O dziwo, nie czuję się jakoś mocno zmęczony czy głodny. Dlatego postanawiam nie robić dłuższego posiedzenia i po krótkiej sesji foto, zaczynam schodzić do Piątki.
Jeszcze raz przekonuję się, że schodzenie po stromych „schodach” jest tym elementem górskich spacerów, który lubię najmniej. Kolana dostają nieźle „po głowie” i po kilkuset metrach zejścia zaczynam odczuwać lekki ból w prawym.
Decyduję się w tym momencie, na postój. Dokończę drugie śniadanie i dam odpocząć kolanom.
Dwie bułki wchodzą mi bardzo opornie. Odpoczynek i posiłek trwają 10 min.
Kontynuuję schodzenie. Ból w kolanie nie znika, więc zwalniam nieco tempo, starając się ostrożniej stawiać kolejne kroki. Szlak jest wyjątkowo pusty. Na całym zejściu mijam w sumie ok 10 osób.

W „5” jestem o 12.23
Do schronu nie wchodzę, choć miałem zamiar. Widząc jednak ludzkie tłumy i długą kolejkę, rezygnuję. Nad brzegiem stawu robię kilka fotek i zaczynam marsz na Świstówkę.
Na szczęście zaczyna się podejście i znowu jestem w swoim żywiole. Ból kolana znika i pnę się miarowo do góry. Jest to pierwszy w tym dniu szlak, na którym czuję się jak na miejskim deptaku w godzinach szczytu. Ludzi jest naprawdę sporo. Po 1godz i 22 min. wędrówki docieram do Moka.

W Morskim Oku melduję się o 13.46
W drodze przez Świstówkę kończy mi się Izostar. Muszę zdecydować, jaki płyn zakupić na ostatni ciężki fragment trasy. Wybieram stary sprawdzony kolarski sposób i zakupuję litrową butlę Coli.
Ten diabelski napój ma naprawdę dużo kalorii i dodatkowo kofeinę. Razem potrafią zdziałać cuda przy długotrwałym wysiłku.
Jeszcze kilka fotek i startuję na finałowe podejście. (postój w Moku 9 minut)

Droga prawdy na Rysy
Wychodzę o 13.55.
Zaczynam przebijać się przez ludzki gąszcz, zgromadzony na schodach i nabrzeżu Morskiego Oka.
Zastanawiam się jaką przyjemność czerpią ci ludzie z przebywania w takim tłumie?
Rozluźnia się dopiero po przekroczeniu Rybiego Potoku.
Jak na dystans i trudności, które pokonałem dotychczas, czuję się nieźle. Lekkie zmęczenie zauważam na podejściu do Czarnego Stawu. Nodze brakuje już tej porannej świeżości. Co dziwne dalej nie odczuwam większego głodu. Od rana na trasie wsunąłem w sumie 3 bułki, batona proteinowego i wypiłem 1,5 l Isostara.
Nie zatrzymuję się nad Czarnym Stawem, zdając sobie sprawę, że liczy się każda minuta. Tym bardziej, że nad Rysy nadciągają ciemnie chmury i pogoda może się zepsuć.
Szybkim krokiem obchodzę Czarny Staw. Jestem jedynym który maszeruje w tym kierunku.
Na pierwszym sztywniejszym fragmencie zaczyna padać. O dziwo nie mam potrzeby sięgania po kurtkę. Idę więc w krótkim rękawku nie czując chłodu, a deszczyk chłodzi idealnie rozgrzane z wysiłku i emocji ciało. Schodzący ludzie są opatuleni w kurtki.
Mój kierunek marszu, o tej godzinie i w tych warunkach, na twarzach schodzących wywołuje zdziwienie. Jeden rzuca stwierdzeniem: to co schodzisz przy latarce.
Nie jest to przyjemne, ale nie wymiękam. Nie po to zaczynałem ten spacer o 5.30, by tuż przed finałem, wywiesić białą flagę. Co jakiś czas zatrzymuję się i zaciągam solidny łyk Coca Coli. Power wraca, idę dalej.
Dziarsko przebieram nogami, krok po kroku dochodzę na wysokość Buli.
Jeszcze trochę i zbliżam się do odcinaka z łańcuchami. Na łańcuchach jak okiem sięgnąć, człowiek na człowieku schodzi z Rysów.
Nie przejmuję się tym, bo przecież moja marszruta ma przebiegać obok żelaza. Po chwili jednak dociera do mnie, że to kluczowy i w tej sytuacji najtrudniejszy fragment dzisiejszej eskapady. Jest zmęczenie, jest mokro- pada deszcz, wieje wiatr.
Wytężam więc wszystkie zmysły, odcinam się od otoczenia i bardzo skoncentrowany przemierzam w górę kolejne metry.
Ludziska na łańcuchach, patrzą na mnie trochę jak na zjawę. Ja cieszę się jednak, że nie przeszkadzając im i nie zwalniając tempa, zsuwam do góry.

W pewnym momencie, tak na 15 min przed szczytem, spoglądam w górę i ok. 100m wyżej dostrzegam sylwetkę kolegi Tomka. Schodzi z Rysów po całodziennej wędrówce.
Emocje buzują. Chyba go ściągnąłem wzrokiem, bo po chwili stoimy, machając do siebie jak wariaci.
Widok kumpla powoduje wielką radochę i daje ogromnego kopa. Zasuwam teraz w górę, na spotkanie z nim, jakbym nic nie ważył.
Jeszcze kilka chwil i widzimy już z bliska swoje zmęczone, ale uśmiechnięte jak nigdy gęby. Przybijamy solidną piątkę. Kumpel mi gratuluje, ja jemu. Obaj jesteśmy podekscytowani. Jak mi potem wyznał, wierzył , że przejdę, ale nie spodziewał się tak szybko.
Po krótkiej rozmowie ruszmy każdy w swoją stronę, przewidując, że przy moim nieco szybszym tempie, jeszcze się spotkamy.
Ostatni fragment nie stanowi już najmniejszego problemu. Adrenalina usypia zmęczenie. Jak na zawołanie przestaje padać, wychodzi słoneczko. I w tak miłych okolicznościach przyrody, pełen radości, o godz.16.20 ląduję na Rysach :)
Szalony plan przejścia całej Orlej Perci i zdobycia Rysów po dokładnie 10 godz. i 50 minutach od rozpoczęcia w Kuźnicach, zostaje wykonany :)

Widoki przepiękne, robię kilka zdjęć, jakiś filmik i po chwili zaczynam czuć, że jest cholernie zimno. Ludzie wokół w kurtkach , czapkach i rękawiczkach. Adrenalina opadła i wróciły ludzkie odruchy. Na jeszcze mokrą koszulkę zakładam lekki polarek i robi się przyjemniej.

O 16.30 rozpoczynam zejście. Na szczęście zbocze z łańcuchami jest już niemal puste. Mogę więc dowolnie wybierać ścieżkę schodzenia. Oczywiście w dalszym ciągu nie korzystając z łańcuchów.
Idzie mi to wolno, bo jest mokro, a nogi są już dobrze podmęczone. Każdy krok musi być stawiany ze szczególną uwagą. Po przejściu stromego fragmentu z łańcuchami, zbliżam się do Buli. Od tego miejsca, mogę już nieco "zluzować" czujność.
Przy Czarnym Stawie doganiam kolegę i dalej spacerkiem idziemy w stronę Moka.
Gdzie przybywamy o 19.00.
Jeszcze małe zakupy w schronisku i ruszamy świńskim truchtem (czytaj. wolno) do Palenicy.
Droga miło upływa na dzieleniu się wrażeniami. O 20.30 kończymy swoje wycieczki wchodząc do busa.
Tak kończy się moja epicka 15-godzinna wyprawa i ta opowieść :)


Pozdrawiam
Piotr, lat 47

Obrazek
dzień wcześniej na Starorobociańskim
Obrazek
poranna Jaworzynka
Obrazek
w Gąsienicowej na rozdrożu
Obrazek
Czarny Gąsienicowy
Obrazek
spojrzenie na Zawrat
Obrazek
z Zawratu na DPSP
Obrazek
po drugiej stronie Koziej Przełęczy
Obrazek
mleko na Granatach
Obrazek
z Krzyżnego
Obrazek
z tyłu mam Przedni
Obrazek
przez Świstówkę na Moko
Obrazek
Czarny z marszu
Obrazek
zmęczony ten uśmiech na Rysach
Obrazek
też z Rysów

Autor:  dawid91 [ Cz sie 21, 2014 6:22 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Niezły popierdalacz z Ciebie :mrgreen:
Gratulacje ;d

Autor:  Neander [ Cz sie 21, 2014 8:59 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Robi wrażenie!!!! :shock: Grono popierdalaczy (Kaziuu, Saxifraga, Snail itp.) powiększa się :D

Autor:  Valril [ Cz sie 21, 2014 9:02 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Nowa moda widzę idzie. Sprinterzy :)

Gratulację :) Taki styl to nie moja bajka, ale wyrazy uznania :)

Autor:  felek89 [ Cz sie 21, 2014 9:08 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

:shock: Graty!

Autor:  Neander [ Cz sie 21, 2014 9:58 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Valril napisał(a):
Nowa moda widzę idzie.
Nie taka znowu młoda ta "moda". Szybkość przejścia zawsze była brana pod uwagę i doceniana, podobnie jak trudność techniczna.

Autor:  Rohu [ Pt sie 22, 2014 12:09 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Super! Gratuluję pokonania tego górskiego maratonu.
Dodatkowo bardzo zgrabnie to wszystko opisałeś i fajnie się czytało.

Autor:  krank1 [ Pt sie 22, 2014 2:31 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Fajna trasa, ja też lubię takie górskie maratony i czasem robię podobne akcje więc rozumiem Twoje hobby :) Trzymasz kondycję w swym wieku !! Gratulacje :!:

Autor:  Explorer [ Pt sie 22, 2014 6:18 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Nie ma lipy, pociąg pędzi :)

Autor:  wjasa [ So sie 23, 2014 9:50 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Dzięki za gratulacje i komentarze :)

Choć zdaję sobie sprawę, że jest spora (w tym przypadku milcząca) grupa ludzi, która uznaje takie eskapady, za wyraz skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności. Oceniając to z poziomu własnych doświadczeń i umiejętności, myślę, że mają do tego prawo.
Zresztą, wychylanie się powyżej średniej, nie jest dobrze widziane.
Mówiąc szczerze, nie bardzo mnie ruszają słowa i święte oburzenie krytyków. W górach robię to co kocham, nikogo przy tym nie krzywdząc, i to się dla mnie liczy :)
Krytyków, a właściwie wszystkich (choć tych pierwszych szczególnie), zachęcam do dbałości o formę fizyczną przez cały rok i ogólnie do szeroko pojętego samodoskonalenia :)


W uzupełnieniu do relacji, podstawowe parametry:
długość trasy z GPS : ok. 37 km
przewyższenia: w górę ok. 3800 m, podobnie w dół.

Autor:  WILCZYCA [ So sie 23, 2014 6:57 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Żeby nie było że
wjasa napisał(a):
uznaje takie eskapady, za wyraz skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności.

powiem ze jestem pod wrażeniem Twojej kondycji i ogólnej wydolności. Że uważam ze każdy ma prawo chodzić górach tak jak lubi. I że po przeczytaniu Twojej relacji pierwsze skojarzenie jakie miałam to że szkoda byłoby gdyby to był koniec, czyli górna granica tego co planowałeś tam osiągnąć.
No i gratulacje oczywiście.

Autor:  Elfka [ So sie 23, 2014 9:08 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Jestem pod wrażeniem :) I gratuluję :)

Autor:  Olga [ So sie 23, 2014 11:02 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Ja akurat z tych, co chłoną widoki i fotografują, więc biegać po górach nigdy nie będę, zresztą fizycznie nie dałabym rady takich czasów wyciagnąć, ale jak najbardziej wielki szacun i podziwiam kondycję :)
Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby krytykować?

Autor:  Valril [ N sie 24, 2014 8:16 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Cytuj:
Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby krytykować?


Bo tacy są ludzie. Wolą krytykować niż chwalić.

Jeszcze raz gratulacje i czekamy na kolejne rekordy :)

Autor:  tresor [ N sie 24, 2014 9:32 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Jezdzisz rowerem czy konkretnie biegasz ?.Uda masz jak kozica gorska :)

Autor:  Major [ N sie 24, 2014 2:55 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Hehehe to samo zauważyłem z 1 fotki.. porządne buły! :). Gratulacje Piotrek! ;)

Napisz z ciekawości jak często biegasz? widze ze startujesz w maratonach czy to jest Twój główny dystans pod który trenujesz? ile razy startujesz w roku?
Widze tez ze na lekko szedłeś.. buty trailowe? jak się sprawowały?

Lubie takie relacje to jest mój klimat :)

Pozdrawiam
Tomek

Autor:  Krabul [ Pn sie 25, 2014 8:45 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Niezły wyczyn. Gratulacje. Ja na podobne wyzwanie wybrałbym raczej mniej chodzone okolice, ale to już według uznania, oczywiście. Jak na Twój wiek (bez urazy) kondycja imponująca.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn sie 25, 2014 9:49 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

gratulacje za pomysł i realizację!

Autor:  m__s [ Pn sie 25, 2014 10:36 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Krabul napisał(a):
Jak na Twój wiek (bez urazy) kondycja imponująca.

W sumie z tego co czytałem to z wiekiem rośnie wytrzymałość 8)

Gratulacje. Mocna akcja i kawał drogi :!:

Autor:  batmik [ Pn sie 25, 2014 9:06 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Fajna masakra czasowa. Nie do uwierzenia. Wyślij linka do relacji TOPRowcowi co go spotkałeś na Orlej :)
z ciekawości - jaki czas kręcisz w maratonach?

Autor:  sonia [ Wt sie 26, 2014 3:00 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Przeczytałam dopiero teraz, coś niesamowitego :shock: Orla w TRZY godziny - pełen respekt.

Autor:  leppy [ Wt sie 26, 2014 7:40 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

wjasa napisał(a):
Szalony plan przejścia całej Orlej Perci i zdobycia Rysów po dokładnie 10 godz. i 50 minutach od rozpoczęcia w Kuźnicach, zostaje wykonany

:thumleft:

Autor:  zephyr [ Wt sie 26, 2014 9:07 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

dystans i przewyższenie budzą szacunek :shock: graty za fajny pomysł i świetną kondycję :wink:

Autor:  Coma [ Śr sie 27, 2014 8:35 am ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

wjasa napisał(a):
W górach robię to co kocham, nikogo przy tym nie krzywdząc, i to się dla mnie liczy :)

długość trasy z GPS : ok. 37 km
przewyższenia: w górę ok. 3800 m, podobnie w dół.



I tak trzymać :thumright:

W 10:50 :!: :?: Gratulacje :wink:

Autor:  sprocket73 [ Śr sie 27, 2014 1:44 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Kiedyś myślałem, że po 40-stce człowiek już stoi nad trumną, a tu widać, że można jeszcze walczyć. Budujące :brawo:

Autor:  Michu0101 [ Śr sie 27, 2014 2:38 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Masakra !!! Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić! Gratuluje!

Cytuj:
Jak na Twój wiek (bez urazy) kondycja imponująca.

Myślę, że bez względu jaki to byłby wiek taka kondycja jest imponująca.

Cytuj:
W sumie z tego co czytałem to z wiekiem rośnie wytrzymałość

Z reguły do mniej więcej 30-35 roku życia (choćby w takim kolarstwie największe sukcesy w wyścigach wieloetapowych odnoszą zawodnicy po 30-tce). Później już tak pięknie nie jest.

Cytuj:
jeden rzuca stwierdzeniem: to co schodzisz przy latarce.

Jedna osoba mnie tak wkurzyła w zeszłym roku. W chwili gdy to mówiła potraktowałem tą wypowiedź uśmiechem, ale jak schodziłem (zdążyłem przed zmierzchem) żałowałem przez chwilę, że nie doszło po tej uwadze do rękoczynów ;-)

A tak w ogóle to nie wiem co budzi u mnie większy respekt z Twojej relacji - trudność trasy, czas jej pokonania czy... ilość płynów jakie spożyłeś przy takim wysiłku. Ja na rowerze na ok. 200 kilometrowym "płaskim" odcinku jadąc szosówką (w dobrym jak na mnie tempie) wypijam 3 litry izotoników, drugie tyle wody niegazowanej (nie mówiąc już, że drugie tyle polewam na siebie w upalne dni). Przy coli, jako Twoim sprawdzonym kolarskim sposobie, to ja bym padł już chyba na 100-tnym kilometrze ;-)

Autor:  Jackal [ Śr sie 27, 2014 5:23 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Gratulacje zrealizowania podjętego wyzwania.
wjasa napisał(a):
Dlaczego ta trasa? Lubię wyzwania, a nie słyszałem, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek ją przeszedł.

Bardzo podobna wycieczka na tej samej trasie zajęła mi kiedyś 12h bez kilku minut, czyli ponad godzinę dłużej. Start 5:30 z Zakopanego, do Kuźnic 30' z buta (nie taxi!), skąd dalej ruszyłem o 6 z minutami. Na podejściu do Muro urwałem kilkanaście minut z twojego czasu, dalej też kilka minut podkręcona śruba pod Zawrat. Za to Orla zajęła mi ponad 30' dłużej. Piątkę ominąłem. W Moku byłem około 14:30, zaklepałem koję w starym schronie i zjadłem lekki obiad. Planowałem jeszcze gdzieś wyjść. Wybrałem Rysy ponieważ było w miarę wczesnie, nie czułem zmęczenia, a ładna pogoda zapraszała. Wyszedłem po 15-tej i na szczycie byłem równo o 18:00. Kolana wytrzymały prawie 4k podejść, ale pod koniec już mi się dłużyło i włócząc się bez przekonania zszedłem po 20:00 na noc do schronu.

Wiekowo byłem dwa razy młodszy od ciebie :) Nie przygotowywałem sie specjalnie do tej wycieczki. Z innych przejść wiedziałem że trasy z 4k podejść są w moim zasięgu, ale nie byłem pewien jak tym razem zachowa się organizm. Z różnych powodów coli bym nie ruszył, ale wiem że niektórych pobudza do działania. Na drogę miałem isostar w proszku i trzy butelki 0,5l. Do co trzeciej napełnianej wsypywałem isostar, czyli szybciej przyswajalny cukier z dodatkami. Po drodze zjadłem kilka bananów, raczej miałem też bułkę z nutellą pochłoniętą gdzieś przed Muro i obiad w Moku, który później trochę mnie rozleniwił. Od startu szedłem bez dłuższych postojów aż do Moka, równym tempem powiedzmy połowy tego co na tabliczkach. Tego dnia używałem większość żelastwa. Założyłeś nie używać, ale nie widzę sensu w szpagatach i dodatkowym cudowaniu, gdy cel masz zupełnie inny. Na szczęście każdy chodzi jak mu pasuje i boso też by ktoś to przeszedł. :mrgreen:

Autor:  zbyszko [ Wt wrz 02, 2014 1:18 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Podziwiam za wytrwałość! Fajne przejście i super relacja!
Co do wieku to mogę tylko napisać jak mój tata się sprawdza... po 47 roku życia kiedy miał poważny wypadek samochodowy co roku zalicza życiówki na jakichś trasach rowerowych, czy górskich - i tak już przeszło 10 lat!
Picie na trasie to też problem, mało pijesz, ale sam mam podobnie, a pytając wszystkich dookoła jak oni to robią, że piją więcej to nikt nie poda rozwiązania...
Cytuj:
Bardzo podobna wycieczka na tej samej trasie zajęła mi kiedyś 12h bez kilku minut

też oczywiście gratulacje!

Autor:  kozica szwedzka [ So wrz 06, 2014 5:09 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

tresor napisał(a):
Uda masz jak kozica gorska :)

ja mam ladniejsze :roll:

Autor:  Jacek [ N wrz 07, 2014 7:46 pm ]
Tytuł:  Re: Orla Perć i Rysy w jeden dzień

Dobry pomysł, Graty za akcje! Moce.
Taka baza pod BGT.. ;)

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/