Tegoroczny wypad górski wakacyjny padł na południe naszego Starego Kontynentu. Zabrałem się z Żoną na 3 tys. kilometrową wyprawę samochodową w dziewicze góry Czarnogórskie i troszkę Albańskie. Naszym założeniem było wyjście na najwyższy szczyt MNE - Zła Kolata (2534 mnpm). Chcieliśmy również zaliczyć najwyższy szczyt całych Gór Przeklętych - Maja Jezerces - ale nie doszło nawet do próby ataku ze względu na brak czasu, okoliczności itp, ale o tym troszkę później. Cała wyprawa miała zostać zwieńczona odpoczynkiem nad Adriatykiem, na linii Budva - Kotor - Dubrownik i tak też się stało, ale że jesteśmy na forum górskim to na ten temat rozpisywał się nie będę, choć tam też "górek" nie brakowało.
A teraz od początku. Wyjazd z Polski w Sobotę skoro świt, przejeżdżaliśmy przez Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Czarnogórę i w drogę powrotną Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Węgry i Słowację...
Co do samej jazdy autem, trochę daleko jak dla tylko jednego kierowcy, ale tego akurat ominąć się nie dało. Cała trasa zajęła nam około 4 dni jazdy, co w sumie pochłonęło 3000km. Kilka prostych rad dla kogoś kto też chcę się tam wybrać? Pasuje mieć sprawne hamulce w aucie, pół SRB, całe MNE i BiH to jedna wielka góra, dziesiątki zakrętów, tuneli, podjazdy, zjazdy i tak bez końca i bez końca...masakra. Ale zaskoczył mnie stan dróg na Bałkanach - duuużo lepsze niż u nas. Jedynie co to drogę przez Węgry określę jako "dziura i koleina". Nie korzystaliśmy z autostrad.
W samej BiH było chyba najgorzej. Mało zabudowań, same lasy i góry...trochę strach jak zepsuje się auto, a do najbliższej miejscowości 50-80km, ale obyło się bez tego.
Uwaga - nie płaćcie kartą na stacjach benzynowych (mowa o BiH), w ogóle patrzcie ile wam zalewają litrów, a za ile zapłacicie. Nas orżnęli i teraz wiem, że kradną jak tylko mają okazję.
A teraz o najważniejszym, o samych Górach. Po dojechaniu na miejsce zakwaterowanie znaleźliśmy we wsi Gusinje (Hotel Kula - 10 E za dobę ze śniadaniem), startowaliśmyw w góry ze wsi Vusanje, w której raczej ciężko o nocleg, ale z własnym namiotem można się rozbić nawet przy samej drodze, nikt nie ma nic przeciwko, pewno nawet na pastwisku krowy omijały by namiot, a pasterz tylko by nas przywitał.
Ludzie byli mili, jak widzieli turystów (a tam to rzadkość) to trąbili, albo nam machali i mówili "heloł". W rejonie górskim są sami muzułmanie, te meczety wszędzie, śpiewają allah w dzień i w nocy...mi to osobiście przeszkadzało, to moje zdanie.
Z Vusanje prowadzą dobrze oznakowane szlaki w góry. Tabliczki plastikowe na stalowych rurach robiły dobre wrażenie.
Same szlaki w górach oceniam na jakieś 3, dlaczego tylko tyle, skoro napisałem w poprzednim zdaniu co innego? Otóż sam szlak poprowadzony jest wyraźnie, co kawałek na kamieniu, drzewie kółko czerwone, albo kreska - tamtejsze oznaczenia szlaku. Ale pojawia się poważny mankament na rozwidleniach szlaków, które przecinają się ze ścieżkami pasterskimi. Właśnie w tych miejscach, nie wiem czemu, ale nie ma żadnych informacji, która ścieżka to szlak, a która to tylko ślepy zaułek. Właśnie na tym błądzeniu przez cały pierwszy dzień straciliśmy szanse na większe podboje gór. Gdy zniesmaczeni zeszliśmy ze szlaku w pierwszy dzień, wiedząc już którędy trzeba iść podjęliśmy decyzję, że drugiego dnia pójdziemy dokładnie na ten sam szlak i może w końcu trafimy na Złą Kolatę, tak też się stało. Drugiego dnia stanęliśmy na najwyższym szczycie MNE. Ale nie obyło się bez niespodzianek. Na przełęczy Quafa e Kolates szlak, który od wsi Vusanje prowadził na Złą Kolate nagle skręca i idzie na Dobrą Kolatę, nie wiem czemu, to jakiś idiotyzm, ale na szczęście wiedzieliśmy o tym i po zboczeniu ze szlaku po kilku chwilach stanęliśmy na wierzchołku. Sama góra? Podejście na przełęcz lawirowało między półkami skalnymi, chwilami było wąziutko, spore ekspozycje, ale do przejścia. Od przełęcz na szczyt - trawka. Na górze i przez większość szlaku byliśmy sami, przy schodzeniu spotkaliśmy grupkę Czechów.
mają nawet swojego Giewonta
We wsi Vusanje, początek Doliny Ropojana.
po drodze było sporo dziczyzny.
W drodze na Kolatę, przeł. Quafa e Borit.
Jaskinia Lodowa - mroźnie
Na drugim planie ogromne pole śnieżne zalegające cały rok w kotle pod przełęczą między Kolatami - stąd zawróciliśmy pierwszego dnia.
Drugi dzień, Zła Kolata
a reszta, najlepsze jutro, idę spać.