Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=17186
Strona 1 z 1

Autor:  Endrju BB [ N sty 11, 2015 10:49 pm ]
Tytuł:  Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Tak jak obiecywałem – krótka relacja :)
Zdjęcie z poglądową trasą (wyrysowaną przeze mnie):

Obrazek

Nowy Rok chciałem rozpocząć jakąś konkretną wyrypą, więc wymyśliłem by zrobić grań Barania Przełęcz-Durny, która wpadła mi w oko podczas listopadowego pobytu przy Zielonym Plesie (dodatkowo niedawno natknąłem się na jej opis w Tatrach sporządzony przez A. Marcisza).

Niestety zapowiadane warunki (deszcz oraz silny wiatr po południu) i brak ciśnienia pozostałych członków wyjazdu spowodował zmianę celu – mieliśmy się udać albo na Lodowy (Groszem) albo na Kopę Lodową. Przystałem na to mając na uwadze, że kolejne 3 dni mam spędzić z innym kolegą przy Popradzkim Plesie, więc trzeba tam wieczorem dotrzeć w miarę żywym :P

W Smokovcu meldujemy się w trójkę o 6:00 i ruszamy naszą „ukochaną” drogą do Terinki, przed 9-tą meldujemy się na 2 tysiącach:

Obrazek

Świat pozostał pod nami w chmurach :)

Obrazek

Szybkie śniadanie w schronie i ruszamy dalej.
Rzucamy okiem na nasze potencjalne cele i czekające podejście:

Obrazek

Pośrednia zostaje w tyle:

Obrazek

Okazuje się, że w okolicy nic się nie dzieje i nikt nie zabiera się do działania.
Nie zniechęca nas to jednak, nadal liczymy na przedeptane podejście pod Lodowy, poza tym pogoda jest póki co korzystna. Niestety po chwili nadchodzi rozczarowanie – po zejściu ze ścieżki zaczynamy się raz po raz zapadać w mocno przewianym śniegu. Droga pod ścianę zaczyna się więc dłużyć:

Obrazek

Skoro tak wolno idzie, decydujemy by atakować Kopę, pod Lodowy mogłoby jeszcze z godzinę zejść, droga jest dłuższa, zejście bardziej skomplikowane, a musimy pamiętać o zapowiadanej dupówie. Wypatrujemy więc drogę i łapiąc w końcu twardszy śnieg zbliżamy się pod nią:

Obrazek

Tutaj popełniamy błąd, który miałem okazję już przerabiać w lecie (gdzie te wnioski :? ).
Kolega nie zważając na nasze nawoływania by się zatrzymać i oszpeić w wygodnym miejscu ciśnie ostro do góry. Ja namawiany, że „jest łatwo, a wyżej jest duża półka” idę za nim. Za plecami słyszę głos rozsądku Jacka, że „chyba nas poj...” ale jest już za późno. Znajdujemy się w połowie trójkowego wyciągu, miejsca na stan nie ma więc pozostaje ładować dalej. Klnąc na siebie pod nosem i na kolegę przed sobą na głos męczę zasypane po kolana zacięcie, które coraz bardziej staje dęba. W końcu docieramy do dogodnego miejsca i robimy to co mieliśmy zrobić na dole. „Nie ma to jak zaczynać sezon zimowy od żywcowania” marudzę, wymieniamy uprzejmości i zapominamy o temacie powtarzając sobie, że to ostatni raz :roll: Ruszam na prowadzenie drugiego wyciągu skalno-trawkowego (III):

Obrazek

Obrazek

Ciągnę kolejny wyciąg, niestety po skale i trawach przychodzi czas na stromy śnieg, który tego dnia nie trzyma więc momentami kopię się w nim po kolana. Ciężkie chwile umila mi widok na Baranie Rogi :)

Obrazek

Obrazek

Wyciąg miał kończyć się wraz z dotarciem pod płytkę, która „odcina” dalszą drogę systemem żlebów i zacięć. Niestety płytki nie widać, a chłopaki przez radio zgłaszają, że liny coraz mniej. Ogarniają nas wątpliwości czy aby się gdzieś nie zagalopowałem. Postanawiam jednak cisnąć dalej:

Obrazek

Okazuje się to słusznym wyborem bo po przełamaniu, za którym kończy mi się lina (idziemy z 50-kami) moim oczom ukazuje się koniec żlebu i duża gładka płyta z obejściem po lewej stronie. Tutaj prowadzenie przejmuje najbardziej doświadczony czyli Jacek. Z naszej perspektywy najlepszą opcją wydaje się wyjście przez komin na wprost, ale widzę, że Jacek po zweryfikowaniu tej opcji odbija w lewo.

Obrazek

Obrazek

Wiatr robi się coraz mocniejszy więc widzimy jak Jacka zasypują pyłówki, po czym znika za przełamaniem. Mijają kolejne minuty, a z góry lecą tylko kolejne mniejsze i większe zsuwy oraz całe kawałki brył śnieżnych. Zauważając, że kolega nie zabrał radia wrzeszczymy do góry, jednak w tych warunkach jest to bezcelowe. Cierpliwie czekamy więc na wybranie całości liny i odpowiednie sygnały. Ruszam w zagłębienie i po chwili ogarnia mnie zdziwienie – kominek który z dołu wyglądał zachęcająco "wali się na mnie"! Nie kombinując więc podążam opcją Jacka, raz co raz dostając w twarz kolejną porcją śniegu napierającego z góry (komentarz: „Szkocja kur...!” :P ). Wygrzebuję się na półkę i okazuje się, że crux jest dopiero w tym miejscu (nie widać go na zdjęciu). Powyżej jest już łatwiej i można sprawdzić skuteczność siadania nowego mobydicka od Włodara w trawie (wybicie go to już wyczyn :!: ).

Obrazek

Obrazek

Widoczki nadal są ładne, chociaż wyraźnie pogoda się załamuje:

Obrazek

Teraz czeka nas już „tylko” kilka łatwiejszych wyciągów w stromym śniegu i dwójkowym terenie skalnym.
Przejmuję prowadzenie, początek idzie w miarę gdy tylko mija się głęboki śnieg.

Obrazek

Niestety wyszukiwanie zasypanych skał jest bardzo czasochłonne więc cieszę, się gdy w końcu docieram do dużego „głazowiska”. To niestety ostatnie zdjęcie, zrobione mi przez kolegę telefonem.

Obrazek

Powyżej przewiązujemy się na lotną i ruszamy dalej. Niestety okazuje się, że głębokiego śniegu nie da się już omijać i zaczynam kilkuminutową walkę o każdy metr. Chłopaki poniżej zaczynają się niepokoić, bo już dawno powinniśmy być na szczycie. Niewątpliwie, gdyby śnieg „trzymał” ten odcinek przebieglibyśmy w kilka minut. A finalnie zajmuje nam prawie godzinę i porządnie daje w d...

Gdy docieramy na szczyt pogoda załamuje się całkowicie – zrywa się mocny wiatr i wściekle zacina deszczem. Na dodatek szybko się ściemnia. Jesteśmy pełni obaw czy w tych warunkach trafimy na Lodową Przełęcz bo zejście tam jest zamotane nawet w dużo lepszej pogodzie. Szczęśliwie po obraniu ustalonego kierunku kilka razy trafiamy na zasypane ślady, co niewątpliwie pomaga (zwłaszcza psychicznie). Na przełęczy zjawiamy się kompletnie sponiewierani, przemoczeni i wyczerpani. A gdzie tam do schroniska... Droga ta mija mi na potykaniu się o własne nogi i lądowaniu w śniegu oraz zastanawianiu się kiedy ostatni raz byłem w takim stanie.

W schronisku humory oczywiście trochę nam się poprawiają, jednak nadal przed nami 2 godziny bezsensownego dreptania w deszczu po zalodzonym szlaku. Dzwonię do kumpla z którym jestem umówiony na spotkanie wieczorem w Popradzkim Plesie i wspin dnia kolejnego. Ten słysząc moją opowieść pyta „To może sobie odpuścimy, i tak jutro ma być dupówa?”. Nie wiem dlaczego ale odpowiadam – „nie zmieniamy planów, działamy” :eye: Pozostali koledzy słysząc o tym pukają się w czoło i radzą szybki transfer do domowego łóżka i długą regenerację ale nadal upieram się przy swoim. Wychodzimy na deszcz i ruszamy w dół, gdzie ok. 20-tej przesiadam się do kolegi i późnym wieczorem docieram do Popradzkiego Plesa. Wieczorem sił starczyło jeszcze na łiskacza, a kolejny dzień mimo mrozu i wiatru uporaliśmy się z drogą na Tępej :mrgreen: Wyszło mi to bokiem dopiero dnia kolejnego gdy czułem się jakby przejechał po mnie walec :wink:

Autor:  kilerus [ N sty 11, 2015 11:24 pm ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Piękna przygoda. Masz spręża chłopie, jeszcze drugi dzień!

Autor:  kefir [ Pn sty 12, 2015 7:49 am ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Dobrze, że przynajmniej na zejściu znaleźliście jakieś ślady. Ładny początek roku, żywiec, pogoda daje w dupę, ja chyba już wolę łiskacza pod plandeką :mrgreen: Graty!

Autor:  Madness [ Pn sty 12, 2015 8:28 am ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Nie ma to jak się porządnie w Tatrach sponiewierać ;)

Droga wygląda ciekawie. Graty!

Autor:  Krabul [ Pn sty 12, 2015 10:14 am ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Masz psychę, żeby jeszcze ładować następnego dnia! Pełen szacunek.

Autor:  semow [ Pn sty 12, 2015 3:29 pm ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Uroczo wyglądają te oklejone śniegiem skały, Wam się pewnie też podobały?

Fajna wyrypa wyszła z tych dwóch dni.

Autor:  Endrju BB [ Pn sty 12, 2015 10:53 pm ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

Dzięki, ten spręż to chyba tylko z powodu miesiąca nieobecności w Tatrach i zapowiadanego załamania pogody w kolejne dni które miałem w Tatrach spędzić. I faktycznie powrót po 2 dniu do domu okazał się dobrym wyborem. Nie wspominając, że nawet jakby pogoda była to pewno w takim stanie za dużo bym nie zdziałał :)

A "białe" skały faktycznie wyglądały świetnie.

Autor:  zephyr [ Cz sty 15, 2015 7:37 pm ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

niezła wyrypa :shock: ten żywiec to musiała być niezła jazda 8)

Autor:  Zombi (gavagai) [ Pt sty 16, 2015 6:59 pm ]
Tytuł:  Re: Zlata ulicka na Kopie Lodowej 02.01.2015

O, świetna relacja ilustrująca to dlaczego nie lubię zimy ;)
Świetna akcja! Graty!

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/