Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz cze 06, 2024 7:05 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So mar 28, 2015 9:44 am 
Nowy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 22, 2014 7:02 pm
Posty: 25
Oczywiście NIE DA SIĘ zwiedzić Gruzji w dwa tygodnie. Ale postaram się Wam opisać co udało się zobaczyć i usłyszeć o tym pięknym lecz mocno zniszczonym kraju. Tak jak poprzednim razem - relacja ta jest przygotowana dla moich przyjaciół i znajomych. Włożyłem w nią ogromną ilość pracy. Relacja nie jest ściśle nastawiona na góry lecz na ogólny opis Gruzji.
Dodatkowo na forum jest ograniczenie do 60000 znaków zatem po wrzuceniu linków do fotografii okazuje się że relacja musi zostać podzielona na dwie części.


1. Niedziela:
Wylot miał miejsce pierwszego marca 2015 roku z lotniska Chopina na Warszawskim Okęciu . Bilety były zakupione wcześniej w specjalnej opcji. Bilety dla trzech osób + dwa duże bagaże do 32kg każdy, za cenę 1500zł. Airbus A320 zabrał nas na lotnisko pod Kutaisi. Lot trwał 4h (dodatkowo przestawienie czasu na +3h). W czasie lotu jeden z pasażerów (zapewne nieco wypity) mocno się oburzył (i jeszcze długo to komentował) za to że Pnie Stewardessy upomniały go aby zajął miejsce siedzące gdyż trwa start samolotu. Jeszcze dwadzieścia minut później 'dowcipkował' z kolegami że pewnie Pani Stewardessa ma kiepskie życie u musi się wyżywać na bidnym, normalnym grzecznym i przyjemnym nim.

Lotnisko w Kutaisi nie jest duże. Obsługuje kilka lotów tygodniowo. Przyjęcie pasażerów trwało długo bo szczęśliwie stanęliśmy w kolejce która poruszała się najwolniej. Szczęśliwie też nasze bagaże wyszły 'na ladę' jako jedne z ostatnich. Pod lotniskiem czekało wielu taksówkarzy niemal bijących się o pasażerów. Niektórym nawet czterokrotne odmówienie nie przeszkadzało dalej nalegać abyśmy zabrali się z nimi. Angielskiego słowa nie znają ŻADNEGO. (W ciągu całej wycieczki po Gruzji tylko dwóch przewodników, pani z IT w Batumi oraz pani z jednego z parków wykazali się znajomością języka.) Po wypaleniu fajka przez dwóch pozostałych towarzyszy (ja nie palę) udaliśmy się do, lub zostaliśmy porwani przez, jakiegoś taksówkarza. Zawiózł nas do centrum Kutaisi gdzie zostawił pod jakimś 'swoim' Hostelem. Po drodze ukazał się dość ponury widok:
Brak oświetlenia.
Rozjechany pies dużych rozmiarów na środku drogi.
Na poboczach prawdopodobnie setki niesprawnych samochodów bądź ram od samochodów czy nawet części ram od samochodów z których już ktoś ćwiartkę wyciął.

Było ok godziny 23. Pani z Hostelu przyjęła nas na noc za 20 Lari od osoby (750zł = 200$ = 430 lari). Taksówkarz dostał 20Lari i dostał też coś potajemnie od właścicielki. Na ścianie zakaz palenia i picia wewnątrz obiektu oraz hasło do wifi. Hasło do wifi było chyba wszędzie. Mogło nie być ciepłej wody (bo była tak tragicznie ustawiona) ale było hasło do wifi.

2. Poniedziałek:
Pojechaliśmy obejrzeć kanion Okatse. Przed sezonem park jest 'zamknięty' ale że bramy nie ma to był otwarty i za darmo. W kanionie ułożona jest specjalna stalowa ścieżka z barierkami przykuta do skały. Jak na Gruzję była to jedna z najlepszych konstrukcji, Widoki zapierają dech w piersiach. Na końcu platforma widokowa oddalona od ściany na 25metrów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przed Motsameta Monastyr pierwsza część infrastruktury kolejowej. Kształt szyn i sposób mocowania przewodów jest niepowtarzalny:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Motsameta Monastyr: Droga do monastyru była wspaniała. I rzeka którą widać w kanionie ma wspaniały kolor którego niestety żaden z aparatów nie odzwierciedlił:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Także tego dnia w Gelati był kompleks klasztorny:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przed lub po tych wydarzeniach nasze plany skupiły się na znalezieniu informacji turystycznej.Praktycznie żaden z mieszkańców nie wiedział o takiej instytucji więc nie mogli nas do niej zaprowadzić. Okazało się też że w międzyczasie staliśmy przed samym wejściem lecz 'informacja turystyczna' była napisana tylko po Gruzińsku. W samej informacji po angielsku nikt nic nie rozumiał.


Wieczorem spacer wzdłuż linii kolejowej od jakiegoś nieczynnego zakładu na czynną jeszcze stację kolejową:
Obrazek

Obrazek

Obrazek


Kutaisi nocą:
Obrazek

Obrazek


3. Wtorek:
Udaliśmy się do Mestii.
[Mestia – osiedle typu miejskiego w północno-zachodniej Gruzji, w regionie Megrelia i Górna Swanetia, położone w górach Kaukazu. Miasto liczy 3482 mieszkańców (2009).


Mestia razem z obszarem Górnej Swanetii wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO.]
Co ciekawe w Mestii jest lotnisko. Otoczone białymi szczytami i starymi wieżami obronnymi mieszkańców Mestii i okolicznych miejscowości.


Tego samego dnia podjęliśmy na pierwszą wyprawę w góry. Chcieliśmy zrobić rozpoznanie terenu przed podejściem pod Użbę. Niestety bardzo słabo oznaczonym szlakiem dotarliśmy do miejsca w którym dalszy marsz pozbawiony był sensu. Nie dotarliśmy nawet do miejsca z którego byłoby widać szczyt.
Wieczorem kolacja w miejscowej restauracji. Wszechobecne 'Chaciapuri z syrem' lub 'Chaciapuri z mesem' lub nawet 'Chaciapuri z syrem i mesem' smakowało tu bardzo dobrze. Był też kurczak w sosie czosnkowym. Jakaś Cola, jakaś wódka i wyszliśmy najedzeni i zadowoleni.


4. Środa:
Bechov. Tutaj na jednego mieszkańca musi przypadać ze 30 sztuk bydła (krów i byków). Ulice były pokryte zamarzniętymi i rozmarzającymi odchodami. I strumyczkami z roztopów płynącymi w tym wszystkim. Kierunek Użba. Najpierw szło się dość ciężko. W koleinach powstałych przez ciągnięte pnie drzew z wycinki. Później było gorzej bo przez ledwo przetarty szlak który kończył się na moście (do którego to zapewne dotarły jakieś służby w celu odśnieżenia). Dalej już po absolutnie nieruszonym śniegu mniej więcej do kolan. Najpierw delikatnie w górę a potem po niższym śniegu (lub skałach) ostro pod górę. Trasa okazała się za trudna zatem niepocieszeni osiągnięciami ale pocieszeni widokami spoczęliśmy na kilka chwil po czym ruszyliśmy w dół. (To co pod górę robiło się 3h w dół zrobiliśmy w 15 min.)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dalej do Gesthałsu w Bechov. W Bechov akurat nie ma prądu bo zawalił się jeden ze słupów wysokiego napięcia. Nic dziwnego bo jadąc do Bechov widzieliśmy stan linii elektrycznej. Żaden słup nie stał prosto. Każdy słup albo ledwo się trzyma albo jest bardzo prowizorycznie i domowymi metodami naprawiony tak że ledwo się trzyma. Umyliśmy się w części ciepłej wody z termy. Łazienka podobno 'bania' na dworze w komórce pod schodami. A to wysoko i zimno jest.
Zeszliśmy na dół do właścicieli gdyż tam mieli piec na drewno. W piecu bardzo stara babcia piekła na bieżąco chleb do chaciapuri którymi na siłę niemal nas częstowali. Babcia była spoko bo najpierw na stole wyrabiała ciasto na siedząco. Potem ledwo wstawał i przenosiła krzesło 1m do pieca. Tam siadała przy piecu i dokładała drewno oraz układała ciasto na piecu. Potem przenosiła je do wnętrza pieca. Potem przesuwała je w inne miejsce wnętrza tego pieca. A na koniec wyciągała na krawędź pieca żeby nie stygło.


5. Czwartek:
(Z moich zdjęć tak wynika...) Pojechaliśmy za 200Lari (no kurde ze 360zł) do oddalonej o 42km miejscowości Ushguli. Droga tam to był bardzo ciekawy off-road w śniegu (miejscami). Generalnie droga przejezdna, kiedyś ją odśnieżyli na pewno ale w całym Bechov jeden policjant miał samochód odpowiedni do tego (bo jakieś RAV4 czy CR-V to nie mają co zaczynać) żeby tam dojechać. Jakaś wersja Mitsubishi Pajero.


Swoją drogą w Mestii były trzy typy samochodów. Albo Mitsubishi Pajero, albo Mitsubishi Delica, albo jakieś inne w sumie ledwo jeżdżące auto. A i te Mitsubishi Delica to mają kierownicę przede wszystkim z prawej strony (tam można bez problemu). Mój wujek który dużo czasu spędził za kółkiem nie mógł się przyzwyczaić do bycia na miejscu kierowcy bez kierownicy i pedałów.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Z powrotem udaliśmy się z powrotem do Mestii omijając Bechov (byliśmy spakowani do auta).
W Mestii było jeszcze trochę czasu zatem spacer w górę miasta. Aż daleko za inne zabudowania. Nieprzetartym szlakiem. Trochę korytem rzeki. Widoki wspaniałe. Zameldowaliśmy się w tym samym miejscu co dwie noce temu. Wcześniej udaliśmy się do tej samej knajpy. Tam stacjonowało kilku Gruzinów. Jeden z nich (zapewne słysząc nas) przysiadł się pogadać. Bo ma narzeczoną z Polski. Jest przewodnikiem po Gruzji.


Zapytaliśmy go m.i. o tunele od jakiś sztolni które wychodziły po drugiej stronie rzeki w drodze do Mestii. Odparł że to nieczynne kopalnie złota eksploatowane przez Związek Radziecki. Urobek(chyba źle to nazywam, 'przesianą' ziemię,materiał skalny) był wyrzucany bezpośrednio do rzeki a górski nurt zabierał wszystko ze sobą. Opowiadał też że po zamknięciu kopalni, w najsuchszej porze roku kiedy rzeka ma niski poziom ludzie wchodzili do niej i szukali złota które przez przypadek wyleciało razem z "'przesianą' ziemią, materiałem skalnym" i osiadło w śród kamieni skał w rzece. I ktoś znalazł 100g samorodek o najwyższej czystości.
Następnie Lasha (bo tak się nazywał) zaprosił nas do swojego stołu i tam żeśmy mieli okazję porozmawiać z nim (pozostali po angielski nie do końca...). Mieliśmy tez okazję posłuchać prawdziwych gruzińskich pieśni. Nawet zapytałem go o popularny film z Youtube gdzie trzy Gruzinki śpiewają jakąś gruzińską pieśń idąc przez tamtejsze bezdroża. Wiedział o co chodzi. Mówił że autor już nie żyje a był bardzo ważną osobą dla Gruzinów. Miałem okazję też usłyszeć ich wykonanie na żywo.
Niestety w pewnym momencie jeden z Gruzinów zrozumiał ze 'my' to katolicy a 'oni' to ortodoksyjni. I w ogóle nie chciał nas widzieć, odwrócił się, nie odzywał się słowem. Gadał na nas po gruzińsku i spieprzył atmosferę zarówno nam jak i reszcie kolegów.
Już nieźle pijani pożegnaliśmy ich i wróciliśmy do lokum udać się na spoczynek.


6. Piątek:
Ruszyliśmy na piechotę wzdłuż drogi czekając na piękne widoki i jakiś cud. W trakcie ktoś nas podwiózł kawałek bo jechał.

Piękne widoki:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do tego skrzyżowania nas podwieźli kawałek. Mieliśmy dużą chęć iść w górę tej mniejszej drogi ale czasu nie było wystarczająco:
Obrazek

Wcześniej osypał się kawałek zbocza na drogę i już służby tam pracowały. Nawet zrobili przerwę żeby nasze auto mogło przejechać:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gubię się w przestrzni na tym zdjęciu:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fragmenty budowanej ale nie zbudowanej do końca elektrowni wodnej:
Obrazek

Obrazek

To jest na prawdę duże:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na tych dwóch zdjęciach udało się złapać iryzujące chmury. Oglądałem to na dobrym LCD i nie widać tego tak ładnie jak na moim CRT. Tutaj po lewej:
Obrazek

Tutaj ta środkowa pozioma:
Obrazek


W międzyczasie dotarliśmy do pewnej gospody w wiosce składającej się z dwóch domów, gospody+domu oraz tartaku w okolicy. Tam zjedliśmy najgorsze chaciapuri z mięsem.


Poprosiliśmy właścicieli oraz ich potomstwo (dorośli, ze 20 lat albo i więcej) aby pokazali nam na mapie gdzie jesteśmy. A oni wskazali na 20km kawałek drogi wzdłuż którego było ok 6-8 podobnych wsi. Nie wiedzieli dokładnie gdzie są i jak się nazywa ta ich miejscowość. Powiedzieli że jest miejsce do nocowania bardzo niedaleko stąd. Za drugim zakrętem może. 6km i 150 zakrętów dalej był zamknięty domek który pewnie dwa miesiące w roku przyjmuje gości. Ale nie w marcu.
Obrazek

Obrazek

Obrazek


Gdzieś w czasie tej wędrówki przechodziliśmy przez kilka ciekawych 'wiosek'. Jedna składała się tylko ze sklepów. Jeden zakręt drogi, przy nim 7 sklepów o powierzchni może 4m^2 średnio. Miód mieli na sprzedaż ale do słoików pakowany jest razem z woskowym plastrem.
Nie mam zielonego pojęcia jak... JAK??? Jak im się tam opłaca ten sklep prowadzić. Wydaje mi się że tego dnia mogło do tego sklepu przyjść np 5 osób. Z czego trzy osoby to my. Wydaliśmy tam 3.5 Lari. Sporo. Na 7 sklepów wypada mniej niż 1 Lari dziennie. A przecież ta Cola co kupiliśmy to z nieba nie spadnie. Ktoś ją kupuje albo kradnie i przynosi tutaj. (Albo przyjeżdza bo często jadący transitem kierowca rozwozi towar do oddalonych od wszystkiego sklepów)
Tak wygląda jakaś wioska:
Obrazek


Dygresja: Swoją drogą dużo mówiący widok był w czasie jednej z jazdy autem. Miejsca nie pamiętam więc tą dygresję umieszczę tutaj. Wzdłuż drogi na odcinku 15km co kilkadziesiąt, kilkaset metrów stoją dzieci z malutkimi 'bukietami' leśnych kwiatów. Bukiety z 5cioma a może 9cioma kwiatkami mniejsze od dłoni trzymającego je dwunastolatka. Wszystko przy bardzo dobrej jak na Gruzję drodze szybkiego ruchu. Ciekawe ile aut dziennie się tam zatrzyma i jak mały ułamek tych dzieci sprzeda bukiet za 1 Lari. Bo więcej to nie może kosztować. Dalej... (nie dalej wzdłuż drogi, inna droga, inny czas) Wioski wzdłuż drogi szybkiego ruchu (tym razem nie najlepszej jakości). Cały zakręt zajęty przez trzy sklepy z wyrobami glinianymi. Mnóstwo produktów ale wykonanie bardzo ręczne, bardzo proste. Przedmiot tylko użytkowy bo nigdzie nie może stać jako ozdoba. Następny zakręt to inna wioska - tutaj pieczywo. Tylko pieczywo. Inny zakręt jakieś sklepy jak wcześniej. Inny zakręt przy lesie bambusowym i jeden człowiek sprzedaje drabiny bambusowe. K.D.


Cud:
Kiedy już byliśmy trochę zmęczeni. Zawiedzeni tym że nas nie ma kto przenocować przejeżdza obok nas mercedes dobrej klasy. I zatrzymuje się. W środku kierowca oraz żona z małym dzieckiem z tyłu. Wrzucił nasze dwa plecaki do bagażnika. Ja z bratem usiedliśmy z tyłu a mój wujek z plecakiem swoim poszedł do przodu. I ruszyliśmy. I my z tyłu we czworo w zasadzie ściśnięci. Ja na sobie mam dobrze zapiętą kurtkę w której miałem się wspinać na Kazbek. Założyłem ją bo już się zimno robiło a to wciąż wysoko. A w mercedesie Gruzini odpalają ogrzewanie na full. Więc po prostu zmieniłem stan na ciekły. A tak spocony nie chciałem zdejmować kurtki w Mercedesie tej klasy.
Odwiózł żonę do domu a nas jeszcze ze 30km dalej do Zugdidi. 50Lari + Polska czekolada.
Tam Hostel 80lari za 3osobowy pokój. Ciepła woda o ciągłym ciśnieniu i podobnej temperaturze. Poza tym jak wszędzie - pochyłe płytki w podłodze prowadzące do odpływu na środku łazienki. Złamana deska sedesowa. W pokoju jedna żarówka 40W na środku pokoju, bez żadnego klosza czy żyrandolu - z sufitu kabel z miejscem na wkręcenie żarówki.


7. Sobota:
Różnymi sposobami docieramy do Batumi.
W Batumi jest kamienista plaża.


Batumi ma raczej niską zabudowę. Coś zjedliśmy. Pojechaliśmy kolejką gondolową na taras widokowy.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoczne z tego samego punktu:
Obrazek


Skończyło się miejsce w aparacie.
Nowa karta pamięci microSD 2gb została zakupiona za 10Lari (ok 18zł)
Dalej wybraliśmy do Gonio:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


A potem do fortecy Gvara gdzie po drodze budowana jest elektrownia wodna. Jak się okazuje Turcja wydzierżawia za darmo ziemię wraz z zasobami wodnymi na potrzebę pracy elektrowni którą za darmo buduje dla Gruzji. Po 25 latach Turcja oddaje wyposażone i sprawne elektrownie w ręce Gruzji. Mieliśmy okazję zostać podwiezieni ze 2km taką dosyć sporą wywrotką kierującą się na plac budowy. Kierowca to typowy młody Gruzin. Niedużych rozmiarów. Żeby dosięgnąć do pedałów i jednocześnie widzieć coś przed sobą musiał siedzieć na krawędzi fotela. Myślę że i dla mnie byłoby to nieco za duże. Z kolei z daleka wywrotka na tle fragmentów elektrowni wygląda na dość małą.
Sama forteca położona jest w wyjątkowym miejscu. U zbiegu dwóch porządnych rzek, z trzech stron otoczona niemal pionową ścianą, z jednej strony długie, strome we wszystkich kierunkach podejście. Jednak w rzeczywistości odległość od rzek oraz wysokość nad poziomem drogi wydaje się znacznie utrudniać prowadzenie faktycznej ochrony tego miejsca.
Zdjęcia:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Powrót był też bardzo nieciekawy. Było już całkowicie ciemno jak jeszcze szliśmy drogą prowadzącą na teren budowy i do paru domostw (a miała ze 4km). Potem na Gruzińską 'główną' (Bez oświetlenia, wąska, po jednym wąskim pasie w obu kierunkach.). Ja świeciłem ledwo moim Samsungiem Solidem ale niewiele to pomagało. Tam już nie było żadnych marszrutek. Ruch dość znikomy. Po dłuższym czasie zatrzymali się jak nas zobaczyli robotnicy wracający skądś do Batumi. Uratowali nas bo było pewnie ok 23 a zostało 30km do naszego spania.

Obrazek


8. Niedziela:
Tutaj dotarliśmy do Akhaltsikhe.
Tego samego dnia wzięliśmy taksówkę która zabrała nas w kilka miejsc takich jak...
Wspaniały kanion w drodze do Vardzii:

Obrazek

Kolor tej rzeki również wspaniały:
Obrazek

Obrazek


Przyglądając się czterem kolejnym zdjęciom można zobaczyć coś ciekawego
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Dokładnie. Są to zwłoki auta które spadło z drogi w przepaść. Pasażerowie przeżyli a samo auto znajduje się tam już kilka lat.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś inne, nieoznaczone lub niezidentyfikowane obiekty:
Obrazek

Obrazek

Vardzia itself - miasto w skale. Z przewodnika:
Vardzia - This rock monastery cut into steep cliffs above a river valley, climbs up thirteen stories. Containing around 250 caves, its centre-piece is the royal complex founded during the reign of Queen Tamar (1184-1213). The main church is carved into the rock and the walls serve as a canvas for one of only three portraits of Queen Tamar painted in her lifetime.

(History became legend... Legend became myth...) Ciekawe jest to że ileś lat temu było trzęsienie ziemi w wyniku którego osypał się piach który przez wieki skrywał miasto tak że ludzie o nim zapomnieli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Kawałek dalej jest Vanis Kvabebi ale tylko przejazdem:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Później wróciliśmy do Zamku Khertvisi:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na tym zdjęciu widać delikatnie fragment linii energetycznej. Kolejne dwa słupy znajdowały się na szczytach tych wzniesień które widać po bokach. 3km najmarniej.
Obrazek

Po drodze:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fragment...... Elektrowni wodnej:
Obrazek

Wycieczka w te miejsca kosztowała nas 100 lari.


Na koniec tego dnia kościół w Akhaltsikhe za dnia i nocą:
Obrazek

Obrazek

Obrazek



Lokum dość dobre. Duży pokój przedzielony ścianką oraz łazienka. Jadalnia była na zewnątrz ale nam oczywiście przynieśli do pokoju i było to dosyć smaczne. W czasie tej wycieczki kupiliśmy tez butelkę ichniejszego trunku wyrabianego z resztek winogron które zostają po produkcji wina - chacha. Smak okropny. Zapach jeszcze gorszy. Po rozcieńczeniu z oranżadą anyżową ledwo można było to pić. Ale działo.


Koniec części 1.

_________________
"Gdyby to nie był Everest, to byśmy chyba nie weszli!" @ Leszek Cichy, 17.02.1980


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So mar 28, 2015 10:00 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Jak to mawia złotousty Piotrek Żyła- PETARDA! :mrgreen:
Na Gruzję "choruję" od dawana ,ale póki co wygrywa południe i zachód Europy.
Dzięki za relację ,a nie zwykłego linka do strony 8)

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So mar 28, 2015 5:39 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4469
Lokalizacja: GEKONY
60000 znaków to więcej niż Magdalena Ogórek ma w przemówieniu. Nie czytam :lol:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL