Dwa lata temu byliśmy tam na Haute-Route. Teraz postanowiliśmy bardziej wykorzystać potencjał okolicznych szczytów

1. 2017-04-01 podejście do schroniska Branca + San Giacomo (pod szczyt)
Przyjeżdżamy na parking do I Forni nad ranem. Dziś mamy podejście do schroniska Branca, które znajduje się na wysokości 2493m. To jest jakieś 300m podejścia. Na ten dzień zaplanowana jest aklimatyzacja, ale już na podejściu nasze spojrzenia wędują na prawą część doliny. Fajne żleby pod Sna Giacomo są w sam raz na rozruch. Na szczyt nie docieramy, ale cel osiągnięty. Śnieg, mimo że go tu mało jest elegancki, a jazda przyjemna.



2. 2017-04-02 Monte Vioz
Rano pogoda jest rewelacyjna, ale wiemy, że później będzie gorzej. Wyruszamy na Monte Vioz jako jedyna ekipa. Częściowo trasa pokrywa się z tą na Monte Rosole, gdzie podąża grupa Francuzów. Gdzieś przed lodowcem na wys 3000 nasze drogi rozchodzą się. A przed nami wyrasta skalista 150-cio metrowa ściana. Częściowo jest ubezpieczona liną. Przechodzimy z nartami na plecach. Dalej rozciąga się lodowiec Forni, którego poszarpane czoło jednej z odnóg mamy po lewej. Idziemy jeszcze trochę, ale potem siada mgła i zaczyna się zabawa w ciuciubabkę. Mamy tracka, ale i tak trzeba patrzeć pod nogi. Lodowce tego roku sa ubogie w snieg. W wyższych partiach są miejsca całkowicie pozbawione śniegu - idziemy po żywym lodzie co raz przekraczając szczeliny. Oczywiście harszle idą w ruch. Na szczycie spotykamy "wycieczkę parafialną", która przyszła od drugiej strony. Po drugiej stronie tuż pod szczytem jest schronisko Mantova al Vioz. Droga powrotna nie jest łatwiejsza. Cały czas siedzi gęsta mgła. Nie decydujemy się na zjazd, schodzimy na fokach, aż do miejsca, gdzie robi się jaki taki widok. Potem zjazd bajka






3. 2017-04-03 Runda Palon de la Mare - Monte Cevedale
Ładna pogoda prawie cały dzień. Czeka nas poważna akcja, więc ruszamy wcześnie. Ruszamy znaną na początku trasą i docieramy na lodowiec Froni dość szybko. Idziemy dalej mijając kolejne progi. Na szczycie Palon de la Mare wchodzimy w mglę i g.. widać... Ale już po chwili, zjeżdzając w kierunku Monte Rosole i lodowca de la Mare przejaśnia się i mamy już widoczność do końca dnia.
Trochę musimy pokluczyć w górnej części lodowca, bo lód i szczelina. Na szczęście ekipa podchodząca ze schr. Cevedale zostawiła ślad - wykorzystując go czuliśmy się pewniej. Niżej było już tylko lepiej. Lekki, puszysty śnieg i średnie nastromienie - więcej nie trzeba. Dla tej chwili zjazdu - ale nie ostatniego dzisiejszego dnia - męczyliśmy się jakieś 4h. Zjechaliśmy gdzieś do wys. 3000m - z bólem trzeba było się przepiąć do podejścia. Czeka nas kolejne 700 metrów podejścia. Ciężko. Na szczycie Monte Cevedale tłumy. Wszyscy podchodzą od strony lodowca Cedec. Chwila na szczycie i schodzimy. Okazuje się, że góra nie jest zjazdowa - tak jak i inne lodowce - odcinek górny trzeba przejść na rakach. No ale potem to już bajka. Nocne opady zrobiły swoje. Co prawda - ok 15 były już rozjeżdżone te stoki, ale i tak dało się coś znaleźć nieruszonego. Zjazd ponad 1000m do Fratoli był jednym z lepszych na tym wyjeździe. Piwko we Fratoli i zjazd jeszcze do Branki (trochę podejścia) i w sam raz na kolację zdążyliśmy.





4. 2017-04-04 Col Pale Rosse + przejście do schroniska Pizzini-Fratola
Dziś pogoda się zepsuła, więc to dobry czas, aby odpocząć (coby zadyszki nie złapać:)) Akurat w planie była zmiana schroniska - przemieszczamy się do schroniska Pizzini-Fratola. Coraz bliżej Gran Zebru.
Najpierw jednak, nie spiesząc się - udajemy się na parking, aby wymienić ciuchy i nie tylko:)
Zabieramy nowe truki i w górę. 1,5h i mamy schronisko. Potem jeszcze ruszamy z Jackiem na przełęcz - taki szybki szpil we mgle.


5. 2017-04-05 Gran Zebru
Dzisiaj ma się rozpogodzić koło południa - z tą nadzieją ruszamy wcześnie z rana. Do przełęczy jeszcze coś widać, potem mgła. Na szczyt wychodzimy w totalnej mgle. Trzeba przyznać, że jest stromo. Jak szeroko - jeszcze nie wiemy. Nic nie widać. Koło 13 zaczynamy schodzić - dalej nic. Narty i tak zostawiliśmy na przełęczy. Dopiero docierając do przełęczy zaczyna się coś rozjasniać. Niestety na chwile, ale nad szczytem dalej wisi czapa. No szkoda. Poniżej przełęczy da się już jechać - żleb wąski i stromy - dalej lekko odpuszczony śnieg - jazda przewspaniała. No cóż - na szczycie byliśmy, ale kiedyś jeszcze trzeba będzie zjechać - być może do Soldy.





6. 2017-04-06 przejazd do Berglhutte (podejście do schroniska)
Wymyśliliśmy se Ortlera, więc trzeba przejechać. Schronisko nie jest obsługiwane cały czas, tylko "na żądanie". Na szczęście tego dnia takie same plany miała grupka Austriaków, więc schronisko mieliśmy otwarte. Z pakingu jest dokładnie 600m ostrego, stromego, równego podejścia - robi się to w 1,5h.



7. 2017-04-07 Ortler
Ruszamy bardzo wcześnie. Potem w ciągu dnia lubi coś pospadać z mijanych po drodze żlebów. Idziemy z trójką Ausriaków. Miejscami jest stromo i miękko, więc torowanie idzie bardzo wolno. Dodatkowo, nie wypogadza się - jak podawały prognozy. Na lodowcu znów przydał się wcześniej przygotowany track - bo niestety chmury siadły. W pewnym momencie natrafiliśmy na stromy odcinek twardego śniegu/lodu. Do tego nic nie było widać - dobre pół godziny zastanawialiśmy się razem z Austriakmi, co robić. Zdecydowaliśmy się wycofać do biwaku (to było niewiele powyżej) i poczekać na rozpogodzenie.
Na chwilę chmury się rozwiały i mogliśmy podziwiać ścianę - która była do przejścia. Zgodnie stwierdziliśmy, że nie warto ryzykować podejścia w takie warunki. Zdecydowaliśmy się na odwrót. Na szczęsie kwaśne miny zostały osłodzone przy zjeździe - jak i poprzednie ten również był fantastyczny. A miejscami bardzo stromy. Nocleg mieliśmy w schronisku.






8. 2017-04-08 Ortlerpass
Planowaliśmy na koniec zdobyć Tucketspitze, ale wiązało się to z długim zejściem i podejściem - a w obecnych warunkach, przy niewielkiej ilości śniegu - byłoby to na butach. Wymyśliliśmy wiec cel zastępczy - Passo del Ortles. Na początku trawersuje się zbocza Pleisshorn-a, potem trzeba pokonać kamienno-lodową morenę i wejść na lodowiec Bassa dell Ortles. Potem łagodnie w górę, próg i górna część lodowca. Podejście na samą przełęcz niestety na butach/rakach. Przełęcz o tej porze jest bez śniegu. Pogoda ładna, śnieg nosi - szkoda, że to ostatni dzień.







Plan prawie wykonany, dwa szczyty ciągle nie zjechane - będzie po co wracać
