Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt cze 25, 2024 8:03 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt maja 05, 2015 9:31 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Jednym z etapów przygotowań do majowego wyjazdu na Toubkala i sierpniowej wyprawy na Mont Blanc miał być krótki, sportowy wyjazd w Beskidy i Gorce podczas majówki. Na te trzy dni zaplanowaliśmy sobie zdobycie czterech szczytów Korony Gór Polski: Turbacza w Gorcach, Mogielicy w Beskidzie Wyspowym, Babiej Góry w Beskidzie Żywieckim i Skrzycznego w Beskidzie Śląskim. Plan był dość ambitny – i właśnie dlatego idealnie skrojony pod ekipę, w składzie: ja, Monika, Ania i Kuba.

Wyruszylismy z Wrocławia w czwartek 30.04 około 18.30, chociaż zaplanowaliśmy wyjazd o 18. Obsuwa wynikała z dantejskich scen jakie działy się we Wrocławiu – ludzie masowo ruszyli po zapasy do sklepów, jakby następnego dnia miała rozpocząć się wojna tudzież miał nastąpić inny globalny kataklizm. Ostatecznie, po odstaniu swojego najpierw na stacji benzynowej (jeszcze nigdy nie stałem w kolejce do dystrybutora więcej niż 5 minut – tym razem uzbierało się z 15...), a potem w supermarkecie (masakra...) wyruszyliśmy w podróż.

Docelowym kierunkiem była okolica Rabki, a dokładnie camping Oberówka w Koninkach. Trafiliśmy na miejsce wyjątkowo szybko, bo już około 22, co biorąc pod uwagę, że musieliśmy też swoje odstać na autostradowych bramkach, było dobrym wynikiem. Ponieważ jednak było już ciemno, nie trafiliśmy bezpośrednio do Oberówki, ale znaleźliśmy sobie miejsce na namiot na campingu Górska Ostoja. Camping przywitał nas głuchą ciszą – zero turystów i zero samochodów. Zero też obsługi, co skrzętnie wykorzystaliśmy i rozbiliśmy się na tamtejszym polu namiotowym. Oczywiście gdyby ktoś się do nas zgłosił aby uiścić opłatę, z pewnością byśmy to zrobili.

Obrazek
Nasze miejsce noclegowe - camping Górska Ostoja.


01.05.2015 – Gorce, Turbacz (1310)

1. maja obudziliśmy się dość wcześnie, ponieważ mieliśmy zaplanowaną na ten dzień całkiem długą trasę. O 8 rano po naszym namiocie nie było już śladu, a my wyruszaliśmy właśnie na niebieski szlak prowadzący na Turbacz. Początkowo wiedzie on łagodnym zboczem, by później się nieco zaostrzyć, aż do wyjścia na polankę przed Czołem Turbacza (1201). Tutaj zrobiliśmy krótki postój na foto i ruszylismy dalej przez Polanę pod Turbaczem, aż pod schronisko. Tutaj zastał nas rajd politechniczny (chyba z Krakowa), dlatego po krótkim odpoczynku czym prędzej czmychnęliśmy stamtąd, szukając w górach raczej ciszy i spokoju, a nie chóralnych śpiewów. Ostatecznie na Turbaczu zameldowaliśmy się około 11. Niestety zaczęła się psuć pogoda. A Tatry zniknęły już za chmurami. Zrobiliśmy sobie zdjęcie przy „obelisku” i rozpoczęliśmy zejście. Wróciliśmy znów do schroniska, bo zaczęło mocniej padać. Tu przeczekaliśmy największy deszcz i ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem najpierw z powrotem na Halę pod Turbaczem i dalej na Przełęcz Borek (1009).

Obrazek
Polanka gdzieś przed Czołem.

Obrazek
Panoramka z Czoła.

Obrazek
Jeszcze jedna panoramka z Czoła, choć już w nieco innym kierunku.

Obrazek
Przed Czołem warunki zrobiły się nieco bardziej zimowe.

Z tejże przełęczy, na której zrobiliśmy sobie krótki postój i gdzie spotkaliśmy rowerzystów (którzy jechali najprawdopodobniej od Rzek), wyruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem aż do rozwidlenia ze szlakiem zielonym (Skrzyżowanie pod Stawieńcem, 901), prowadzącym na Gorc Troszacki (1251). Tu spotkala nas niemiła niespodzianka. Okazała się bowiem, że od dwóch lat ten szlak jest zamknięty z powodu zagrożenia łamiącymi się, umarłymi świerkami. Nie chcąc jednak wracać tą samą drogą, ani tym bardziej iść dalej do Rzek i robić wielkie okrążenie, podjęliśmy ryzyko wędrówki tym szlakiem. Żadne niebezpieczeństwo nas, na szczęście, nie spotkało. Spotkaliśmy za to sporo turystów na tym szlaku, którzy chyba podobnie jak my, nie potraktowali zbyt serio tego ostrzeżenia.

Obrazek
Polana przed Turbaczem.

Obrazek
Krokusowy dywan na polanie.

Obrazek
Turbacz zdobyty.

Wejście na Gorc Troszacki pozwoliło nam zobaczyć górujące nad okolicą Tatry, który nawet z tak daleka prezentowały się doskonale. Szczęśliwie trafiliśmy na moment, kiedy pogoda się już nieco poprawiła i widoczność była znacznie lepsza. Udało się nawet wychwycić Gerlach, górujący nad innymi szczytami, a nie skąpany jeszcze w chmurach. Po krótkim postoju i sesji zdjęciowej, ruszyliśmy dalej szlakiem żółtym, przez Kudłoń (1274), który miał nas zaprowadzić z powrotem do Przełęczy Borek. Sam Kudłoń nie zrobił na nas absolutnie żadnego wrażenia, dlatego natychmiast ruszyliśmy dalej, aby przez Pustak (1231) wrócić do rozwidlenia na Przełęczy Borek. Z tejże przełęczy cały czas żółtym szlakiem powróciliśmy na Halę pod Turbaczem, skąd szlakiem zielonym wróciliśmy na Czoło. Tutaj zdecydowaliśmy się na urozmaicenie wycieczki i aby nie wracać znów szlakiem niebieskim na camping, wróciliśmy przez Turbaczyk (1078), a potem ścieżką rowerową na camping.

Obrazek
Rzut oka na Tatry z Gorca Troszackiego.

Obrazek
Gerlach?

Obrazek
Panoramka w przeciwnym kierunku do Tatr z grani prowadzącej z Gorca Troszackiego.

Obrazek
I jeszcze jedna panoramka - rzut oka na Gorce już w drodze na dół na camping. Gdzieś chyba już za Turbaczykiem.

Okazało się, że camping ożył. Nagle zaroiło się na nim od turystów i samochodów, dlatego stwierdziliśmy, że chcąc odpocząć w ciszy, udamy się na Oberówkę, którą znaleźliśmy rano,wychodząc na niebieski szlak. Tutaj nie spotkaliśmy nikogo (choć rano było tu kilka osób, chyba z obsługi), co nam wcale jednak nie przeszkodziło w rozbiciu namiotu i rozpaleniu grilla pod dachem. Niestety wieczór i noc były deszczowe, co potęgowało uczucie chłodu. Łazienka z wodą ze strumienia też nie była zbyt komfortową opcją, bo nawet nabierając ją do butelki, dawało się złowić rybkę (co się udało Kubie). W takich polowych warunkach spędziliśmy noc.

CDN...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt maja 05, 2015 10:12 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Myślałem - nie wiem czemu, że tam jest więcej śniegu. Wielkie dzięki za relację. Pora pójść w wasze ślady.

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr maja 06, 2015 7:45 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
02.05.2015 – Beskid Wyspowy, Mogielica

Podobnie jednak jak poprzedniej nocy, tak i tej nie spaliśmy do południa. Ponieważ plan na ten dzień również był dość ambitny, nie marnując czasu, ruszyliśmy rano samochodem do Rzek, gdzie mieliśmy zostawić wehikuł i robiąc dużą pętlę, wrócić do niego, przechodząc przez Mogielicę (1170). Szybko pozbieraliśmy swoje rzeczy z pola namiotowego, znów oszczędzając na kosztach campingu, bo właściciele nie zdążyli przyjechać przed naszym odjazdem. Po drodze jeszcze zahaczyliśmy o lokalny sklep, robiąc zapasy na dwa kolejne dni, obawiając się o dostępność sklepów 3. Maja (wszak święto! – jak się potem okazało – bezzasadnie).

Obrazek
Pierwsza polanka i pierwsza panoramka, póki jeszcze pogoda pozwalała...

Około 9 rano zameldowaliśmy się na parkingu pod jakąś restauracją czy innym przybytkiem w Rzekach. Pogoda na szczęście się nieco poprawiła, dlatego mogliśmy wyjść na szlak, choć początkowo były ku temu poważne wątpliwości – lecące z gęsto i nisko zawieszonych chmur. Jeszcze na tym parkingu przypałętał się do nas pies, ochrzczony przez nas, a jakże, jako „pieseł”. Ja już wtedy wiedziałem, że on pójdzie z nami aż na Mogielicę, choć nikt mi w to wtedy nie wierzył. Wyruszył jednak dzielnie z nami żółtym szlakiem. Szlak prowadzi początkowo dość ostro pod górę, by potem się wypłaszczyć, aż w końcu dotrzeć do szczyt Jasień (1051).

Obrazek
Ta sama polanka, ale zdjęcie w przeciwnym kierunku wykonane. I z innymi ustawieniami kolorów w aparacie.

Idąc dalej zielonym szlakiem minęliśmy pole namiotowe Polana Wały (972), do którego odwiedzenia zaprasza wyryte w drzewie hasło reklamowe. Idąc dalej szlakiem żółtym dotarliśmy do Przełeczy pod Krzystonowem (880), która stanowi też rozwidlenie szlaku żółtego z niebieskim. Tu też zaczyna się rezerwat przyrody – obszar ochrony ścisłej. Stąd też startuje zasadnicze, 300-metrowe podejście na Mogielicę. Krótkie, ale bardzo ostre. Podejście na 1h35m robimy w 35 minut! Oczywiście razem z piesełem, który dzielnie dotrzymuje nam kroku. Na szczycie jednak odłącza się od nas na rzecz innej grupy turystów, z którą oddala się szlakiem niebieskim w kierunku Jurkowa.

Obrazek
Z cyklu - spotkania na szlakach :)

Tylko, że jest mały problem. Bo my w tym samym czasie wchodzimy sobie na wieżę, nie licząc jednak na żadne widoki, a raczej dla samej satysfakcji. Tymczasem po chwili pieseł wraca i wchodzi za nami na wieżę. Z wieży rozciąga się piękny widok na zalegające nisko chmury, więc po krótkim szczytowaniu schodzimy z wieży, spotykając pieseła na pierwszym jej piętrze. I mamy problem, bo pieseł ani drgnie – ani do góry, ani tym bardziej na dół. Próbujemy go zachęcić z dołu do zejścia, ale ten ani myśli. Próbujemy go też ściągnąć siłą, ale nie przynosi to rezultatu, bo jest za ciężki i w mógłby spaść razem z nami. Ja jestem już gotowy, aby dzwonić po straż pożarną, ale widzimy, że powoli powoli pieseł oswaja się z myślą, żeby jednak spróbować zejść. Najpierw lewa łapa stąpa na stopień niżej, potem prawa... potem lewa tylnia... I wtedy następuje ŁUBUDU! Pieseł turla się na dół niczym kula śniegowa. Szczęśliwie unika zderzenia ze słupem wieży, więc tylko lekko utykając wydostaje się z pułapki. Niestety nie reaguje na moje prośby, aby to powtórzył, bo chciałbym to nagrać. Wyglądało to jednak kapitalnie. Pieseł – kaskader. Po chwili oczywiście już jest w pełni sprawny, biega, skacze i ogólnie wydaje się być zadowolonym, że będzie z nami wracał. W nagrodę dostaje kabanosa z chilli, co kończy się dla niego potem wizytą w każdej kałuży – wodopoju. Tych jednak nie brakuje, bo cały czas siąpi deszcz.

Obrazek
Piękne widoki z wieży widokowej na Mogielicy ;)

Obrazek
Czo ja paczę? Czo ta Mogielica? Czo ta wieża? Czo ta pogoda? Czo ten pieseł?

Z Mogielicy schodzimy tym samym szlakiem do przełęczy, gdzie zmieniamy trasę ze szlaku żółtego na niebieski – rowerowy. Polną drogą dochodzimy do miejscowości Szczawa (531), gdzie jednak decydujemy się zmienić nieco wariant i zamiast iść asfaltem, wędrujemy wzdłuż rzeki, ale polną drogą. To kolejna okazja dla naszego pieseła, aby wykazać się swoimi kaskaderskimi skłonnościami. Widząc, że obserwujemy strome koryto rzeki, pieseł decyduje się do niego zeskoczyć. Po chwili wpada też do rzeki i niesiony jej wartkim nurtem poddaje się prądom. Po chwili udało mu się z niej wydostać, ale trafił na drugi brzeg, bez możliwości bezpiecznego przedostania się na drugą stronę. Pogodziliśmy się już z tym, że w takich okolicznościach się z nim rozstaniemy, więc ruszyliśmy w dalszą drogę. Po chwili jednak pieseł przybiega, przemoczony, ale widać, że piekielnie szczęśliwy, że znów do nas dołączył.

Obrazek
Zejście do Szczawy.

Obrazek
Takie oto zwierzątko udomowił sobie sołtys Szczawy ;)

Teraz zaczyna się poważny problem, bo pieseł idąc z nami ulicą, co chwila wybiega na jezdnię prosto pod nadjeżdżające samochody. O mały włos nie kończy się to jego potrąceniem, ze dwiema interwencjami wściekłych kierowców oraz policji. Wszystkim tłumaczymy, że to nie nasz pies i nie mamy jak go złapać na smycz – bo przecież takiej nawet nie posiadamy. Jakimś cudem udaje się jednak dotrzeć do rozwidlenia na szlak czarny, z którego startujemy na Nową Polanę (841) – ostatni przystanek przed metą w Rzekach. Chociaż mamy już blisko do samochodu, czeka nas jeszcze jedno ambitne, 300-metrowe podejście. Wyrypani zupełnie docieramy na polanę, na której szczytujemy, łamiąc poprzednie ustalenia, że szczytujemy tylko na punktach powyżej 1000m. Nikt jednak nie ma żalu o złamanie reguł i tu decydujemy się na ich modyfikację – szczytowania są dozwolone na punktach poprzedzonych przynajmniej 300-metrowym podejściem.

Obrazek
Na finiszu wycieczki tego dnia pogoda zaczęła się poprawiać.

Z Nowej Polany już łagodnie w dół schodzimy do Rzek, gdzie musimy przejść jeszcze kawałek asfaltem. Kuba decyduje się pobiec z psem okrężną drogą do miejsca spotkania, aby nie kusić losu i nie iść z nim główną szosą, gdzie znów mógłby nam podnieść ciśnienie, wyskakując co chwila na drogę. Po drodze okazuje się jeszcze, że pieseł znajduje swoją budę i miskę, a wreszcie też pana. Ani jednak myśli z nim zostawać. Przybiega z Kubą do naszego samochodu, ale siłą pozostawiamy go na zewnątrz, aby wrócił do swoich, a my udajemy się na pole namiotowe pod Babią Górą. Przed nami ostatni, najbardziej hardcore’owy dzień, w którym mamy zdobyć dwa szczyty Korony Gór Polski.

Obrazek
A to już Rzeki.

Podróż w okolice Babiej Góry zajmuje nam około godziny. W międzyczasie jeszcze robimy krótką przerwę na kawę na pobliskiej stacji benzynowej. Początkowo mijamy pole namiotowe, gdzie mieliśmy biwakować i dojeżdżamy aż do Przełęczy Krowiarki (1012). Wracamy z powrotem i teraz udaje nam się zauważyć camping, na którym zostajemy, płacąc 15zł za możliwość rozbicia namiotu i wykąpania się w ciepłej wodzie (!) – po raz pierwszy podczas tego wyjazdu. Wieczorem jest standardowo – grill + piwerko i wstępne pakowanie, bo następnego dnia wstajemy bardzo wcześnie.

CDN...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz maja 07, 2015 8:47 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Bardzo fajna relacja, czekam na dalszy ciąg. Też powoli zbieram sobie KGP, a nie byłem nigdy w Gorcach. Trzeba to nadrobić. Może w tym roku?
Fenomen napisał(a):
ludzie masowo ruszyli po zapasy do sklepów, jakby następnego dnia miała rozpocząć się wojna tudzież miał nastąpić inny globalny kataklizm
Normalka
Fenomen napisał(a):
Gerlach?
Eeeeeeeejjjjjj.... Lodowy oczywiście.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz maja 07, 2015 11:00 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
03.05.2015 – Babia Góra, Beskid Żywiecki

Budzik nastawiony na 2.30 – tego, kto mi go tak nastawił normalnie miałbym ochotę zabić, ale nie w tych okolicznościach. Teraz bowiem chciałem jak najszybciej wydostać się z namiotu i wsiąść do ciepłego autka. Rano tylko wychodzimy z namiotu i od razu wsiadamy do samochodu. Termometr pokazuje, że na zewnątrz jest -2 st. C. Dosyć chłodnawo jak na nocowanie w namiocie. Na szczęście auto się rozgrzewa podczas podróży na Przełęcz Krowiarki, więc już nieco rozgrzani niemal punktualnie o 3 rano wyruszamy na szlak. Mamy plan, aby Diablaka zdobyć czerwonym szlakiem, a potem zejść aż do Schroniska na Markowych Szczawinach i dalej niebieskim.

Obrazek
Robi się widnawo.

Obrazek
I jeszcze widniej. To już z Gówniaka.

Startujemy ambitnie, mijając po drodze kilku turystów, którzy podobnie jak my, chcą zobaczyć wschód słońca z Babiej Góry. Na początku mamy bardzo szybkie tempo i mimo dość trudnych warunków już około 4.15 meldujemy się na Gówniaku (1617). Paradoksalnie, im wyżej, tym mniej śniegu. Zmrożony śnieg zalegał na wysokościach regla, gdzie drzewa zasłaniały promienie słońca. Wyżej, w partii kosodrzewiny, gdzie słońca dociera więcej, warunki są już znacznie lepsze. Trochę więcej śniegu spotykamy znów na samym podejściu pod Gówniak i później już tylko sporadycznie aż do szczytu. Stąd już szybciutko na szczyt i rzeczywiście o 5 jesteśmy na Diablaku.

Obrazek
Panoramka z Diablaka. A się horyzont zawinął... ;)

Obrazek
Grupowe na szczycie :)

Obrazek
Właśnie po to tam poszliśmy :)

Niestety nie jesteśmy sami. Na podobny plan, jak my, zdecydowało się wielu, więc na szczycie Diablaka spotykamy przynajmniej kilkunastu innych turystów. Wszyscy chyba jednak podchodzili od drugiej strony albo wyszli znacznie wcześniej od nas, bo czerwonym szlakiem nikt nas nie wyprzedzał. Tu czekamy na wschód słońca, który rozpoczyna się lada moment. Sesja zdjęciowa i, naturalnie, szczytowanie. Nie spędzamy jednak na szczycie zbyt dużo czasu, bo robi się chłodno. Schodzimy powoli czerwonym szlakiem do Przełęczy Brona. Początkowo szlak jest łatwy – w miarę równy i pozbawiony śniegu. Ciekawiej robi się, gdy wchodzimy w kosówkę. Znów spotykamy bardzo dużo zmrożonego i udeptanego przez turystów śniegu. Ponieważ jednak zejście jest dość ostre, turyści wyżłobili w nim korytko do tzw. dupoślizgów. Tą metodą pokonujemy chyba blisko połowę zejścia aż do schroniska przy Markowych Szczawinach. W nim meldujemy się ok. 6.40, początkowo mocno zdziwieni, że tu taka cisza i spokój. Dopiero po chwili dociera do nas, jak barbarzyńska jest godzina.

Obrazek
Zaczynamy schodzić i focimy ile sił w aparacie :)

Obrazek
Wschód słońca pada na twarz... ;)

Obrazek
I jeszcze jedno z podobnego miejsca, ale chwilę wcześniej ;)

W schronisku jemy śniadanie i po chwili decydujemy się na zejście niebieskim szlakiem. Ten odcinek do parkingu na przełęczy jest chyba najnudniejszym odcinkiem, jaki przyszło nam pokonać podczas tego wyjazdu. Cały czas niemal po płaskim i praktycznie bez ludzi na szlaku (co akurat jest dobre) docieramy do auta. Teraz czas na krótki odpoczynek, a po południu ostatni akt tego dnia...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 08, 2015 1:02 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 04, 2010 5:34 pm
Posty: 419
Lokalizacja: Rybnik / Piding
Ja kiedyś, dawno temu, też wybrałem się na Babią Górę, by zobaczyć wschód słońca. Myślałem wtedy, że tylko ja wpadłem na tak genialny pomysł. Tymczasem na szczycie okazało się, że podobny pomysł miało jeszcze jakieś 150 osób! :shock:

Więc i tak mieliście tę romantyczność dość intymną ;)

Poza tym gratuluję zrealizowania planu ustrzelenia tej trójeczki za jednym razem. Były to raczej te przyjemniejsze szczyty z KGP, powodzenia zatem przy zbieraniu tych z rodzaju "gdzie tu właściwie jest szczyt?" ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 08, 2015 3:08 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Czekaj czekaj, jeszcze jest czwórka :P



03.05.2015 – Skrzyczne, Beskid Śląski
Na zakończenie naszej wycieczki w Gorce i Beskidy wymyśliliśmy sobie jeszcze zdobycie jednego szczytu KGP w Beskidzie Śląskim – Skrzycznego (1257). Pierwotnie wydawało mi się, że to raczej mało wymagająca górka, która będzie idealnym zakończeniem wyprawy. Tymczasem okazało się, że czeka nas prawie 700m podejścia, czyli prawie tyle samo, co na Babią Górę! Żeby jednak było ciekawiej, wymyśliliśmy sobie zdobycie Skrzycznego niebieskim, najkrótszym szlakiem, który prowadzi bardzo ostro pod górę. Szlak ten jest wyceniony na około 2h15m, ale naszym celem było poprawienie go przynajmniej o połowę.

Obrazek
Jezioro Żywieckie, Pilsko i Babia na jednym zdjęciu - czego chcieć więcej? :)

Zanim dotarliśmy do Szczyrku, zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek w Żywcu, gdzie udało się też zrobić krótką sesję fotograficzną nad Jeziorem Żywieckim. Ponieważ pogoda dopisała, fotki były naprawdę niezłe. Mieliśmy też fajny widok na cały Beskid Żywiecki z górującymi nad nimi Diablakiem i Pilskiem. Ostatecznie w Skrzycznem zaparkowaliśmy około godziny 13, skąd na lekko mieliśmy się wybrać na lajtowy spacer na Skrzyczne.

Obrazek
Rzut oka na Skrzyczne.

Od początku okazało się, że ta wycieczka to wcale nie będą przelewki. Szlak rzeczywiście jest krótki i dlatego prowadzi cały czas ostro pod górę. To jednak pozwala szybko nadrabiać czas w stosunku do tego, co jest opisane w przewodnikach, na mapach i szlakowskazach. Bardzo szybko wyszliśmy ponad granicę lasu, skąd widzieliśmy już nasz cel, czyli wieżę przekaźnikową na szczycie. Wyciąg oczywiście cały czas pracował i wwoził na górę niedzielnych turystów spragnionych ekstremalnych wrażeń w postaci zimnego piwa w schronisku na górze.

Obrazek
Na szczycie :) A Kubie z tego wszystkiego aż kukuryku z choinki urosło ;)

Dotarliśmy wreszcie na miejsce, gdzie szlak odbijał w lewo, gdzie miał zakosami prowadzić ku szczytowi. My jednak uznaliśmy, że to byłoby zbyt proste i ruszyliśmy na szagę prosto w górę stoku. Podejście, choć krótkie, było naprawdę solidne. Chyba nawet mocniejsze niż to pod Mogielicę, gdzie też przecież dostaliśmy nieźle po tyłkach. Ale też dzięki temu, że bardzo szybko nabieraliśmy wysokości, niedługo potem stanęliśmy na szczycie. Koniec końców okazało się, że zdobyliśmy Skrzyczne w 1h05m od wyjścia z miejsca w centrum Szczyrku, gdzie zostawiliśmy auto. Po drodze mieliśmy jeszcze jeden postój na uzupełnienie elektrolitów, dlatego tym bardziej uzyskany czas należy traktować za więcej niż dobry.

Obrazek
Jest i panoramka ze szczytu :)

Nie posiedzieliśmy jednak zbyt długo na szczycie, bo pogoda zaczynała się psuć, a do tego wszechmiar turystów skutecznie zniechęcał do przebywania w ich gronie. Powoli zatem zaczęliśmy schodzić. Tym razem już grzecznie zielonym szlakiem. Głównie jednak chodziło o to, aby dać odpocząć zmęczonym już dość mocno kolanom, które dostały za swoje podczas tego wyjazdu. I tu doszło do ciekawego, bezprecedensowego wydarzenia – otóż zejście z góry zajęło nam więcej czasu (1h30m) niż wejście na nią. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Ot, kolejne nowe doświadczenie w kolekcji.

W Szczyrku szybko zapakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy w droge powrotną, aby jak najszybciej uciec z tego domu wariatów, czy jak kto woli – kurortu. We Wrocławiu zameldowaliśmy się w niedzielę około godziny 20, wliczając w czas podróży ten potrzebny na odstanie swojego na bramkach...

Sroga wyrypa była!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 08, 2015 3:24 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Podsumowanie tras:

Gorce:

Obrazek

Beskid Wyspowy:

Obrazek

Beskid Żywiecki:

Obrazek

Beskid Śląski:

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 08, 2015 4:55 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt maja 04, 2010 5:34 pm
Posty: 419
Lokalizacja: Rybnik / Piding
Aha, jeszcze czwarty ;)

A na Skrzyczne to polecam (zamiast katować kolana) szlak przez przełęcz Salmopol (tam autem) i Malinowską Skałę. Znacznie ładniejszy i z różnorodnymi widokami :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 08, 2015 8:08 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
Graty za fajną akcję.

PS. Blisko mieliście jeszcze do Beskidu Małego i mogliście Czupel odhaczyć jako 5 szczyt z korony ;)

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So maja 09, 2015 7:35 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Wschód na Babiej to klasyka -jak ktoś ma możliwość to warto zimą.
Szkoda pogody na Mogielicy bo przy dobrych warunkach ma świetną panoramę

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL