Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 12:18 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: N sie 16, 2015 3:11 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Trzeciej części trylogii z ubiegłych lat http://www.turystyka-gorska.pl/forum/vi ... 11&t=16676 nie będzie, pewnie to dobrze.
Pot jednak był, wiśniówka – co prawda z borówek – również. Oraz: trochę gór i wspinania, dużo deszczu i czerwone wino :D

Zaczęło się jednak od awarii (podobno: pożaru?) czeskiej lokomotywy w polskim pociągu, brzmi jak czeski film, nam jednak do śmiechu nie było. Upał dziki, spóźnienie na przesiadkowy pociąg i ogólny motyla noga. No ale trudno, za cenę dodatkowych 25 euro na głowę jesteśmy jednak o czasie w znanym nam już hostelu w Mojstranie. Dwa piwa po tak wyczerpującej podróży wchodzą szybko. Nazajutrz przenosimy się na przełęcz Vrsic, gdzie zakładamy pierwszy obóz, celem zrobienia kilku wspinaczkowych dróg w okolicy.

1. Vrsic

W miłym schronisku na przeł. Vrsic zostajemy 3 dni, i robimy trzy proste, acz ładne drogi wspinaczkowe. Pierwszego dnia idziemy na Pocaską Smer na Małej Mojstrovce. Pod drogę podchodzimy szybko, choć pot płynie po plecach, bo godzina już późna a słońce praży jak szalone. Gdy docieramy do startu drogi okazuje się jednak, że nie jesteśmy tam tego dnia sami. Przed nami – jak się później okazało – nawet dwa trójkowe, mieszane zespoły Chorwatów …

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga była więc lekcją cierpliwości: wspinanie polega przecież głównie na staniu. A zatem cierpliwie stoimy w kolejce, podczas gdy Chorwaci zrzucają na nas kamienie. Poza tym, nuda. Zombi robi różne artystyczne ujęcia ;)

Obrazek

ja zaś czuję, że za chwilę zacznę robić przysiady lub inne ćwiczenia: w zacienionym zacięciu dotkliwie marznę!

Obrazek

Stoimy tu i tam łącznie ze 2h, cała droga zajmuje nam chyba 4 – nawet nie chce się nam tego liczyć. W końcu – szczęśliwie kończymy i wybiegamy na grań. Teraz tylko zbieg na dół do schroniska.

W kolejnych dniach robimy dwie drogi pod Prisojnikiem: znaną nam już z ubiegłego roku drogę Fokn u Okn, oraz nieco dłuższą, choć biegnącą tuż obok - Tapetę.

Obrazek

Obie drogi zajmują nam około 2h.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nad głowami - jak zwykle o tej porze - ciemne chmury ...

Obrazek

Na Tapetę - może z roztargnienia, a może - z lekkomyślności, zabieram tylko jeden przyrząd, co w rezultacie spina nieco pośladki i wpływa na szybie tempo bez ociągania się: wokół kłębią się już przedburzowe chmury, a droga nieznana, jednak wobec posiadania tylko jednego przyrządu nie ma opcji wycofu. Cóż: w tej sytuacji nie ma co się drapać w głowę, napieramy więc do góry.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatecznie droga okazuje się przyjemna i nie tak trudna, pokonujemy ją nawet nieco poniżej 2h.

Zbieramy szpej i czym prędzej zbiegamy na dół, gdzie – jak co dzień o tej porze - lekka burza i lekki deszcz ...

Obrazek

Następnego dnia przejeżdżamy do Kocy w Krnicy. Zombi postanawia odpocząć, w końcu – mając w perspektywie bogate plany – siły trzeba rozłożyć rozsądnie! Ja zaś, czując, że w tym roku mogę tu już nie wrócić, wstaję o 5. rano i bez śniadania, przyjemną via ferratą biegnę sobie na Mojstrovkę. Pomimo wcześniej pory upał już daje się we znaki, a ja idę szybko, na droga na szczyt zajmuje mi 1h10mi – to mój rekord! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z powrotem zbiegam po piargu i przed odjazdem autobusu zdążam jeszcze zjeść pyszne śniadanie.

2. Koca w Krnicy

Do przytulnej Kocy w Krnicy docieramy około 11-tej i tego dnia już tylko rest.

Obrazek

Zresztą, okolica do restu sprzyja – cicho tu i kameralnie, a pogoda sprzyja tym bardziej - upał taki, że nawet w cieniu wysiedzieć trudno. Po południu w oddali słychać odgłosy burzy, jednak deszcz spada symboliczny, wilgoć nie dociera nawet pod korony drzew.

Obrazek

W Kocy w Krnicy zostajemy trzy dni i robimy dwie wycieczki: na Kriz, pokonując naprawdę imponującą, Krizską Stenę

Obrazek

oraz na Spik.

Upał oraz straszące już około południa burze przesądzają, że na wycieczki ze schroniska wychodzimy o 5.30 rano. Trasa zarówno na Kriz, jak i na Spik przewidziana jest na 4h. My wbiegamy na Kriz w około 2h

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczycie i w okolicy trochę pijemy, trochę odpoczywamy a można też oddać się jodze! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnego dnia idziemy na Spik, na szczyt docieramy w 2h20

Obrazek

Obrazek

a wszystko odnotowuje Zombiego super fajny zegarek!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W drodze powrotnej ze Spika korzystamy z potoku, zimna woda przyjemnie chłodzi zmęczone stopy i mięśnie nóg, a koszulka TG znów lśni! ;)

Obrazek

Na dole jesteśmy już przed południem. Siedzimy jemy, pijemy. Chmury się kłębią, niebo, błękitne z samego rana, przybiera barwę stalową a grzmoty coraz wyraźniejsze. Standardowo – burza, deszcz – tym razem mocniejszy, pada też w nocy.

3. Dol. Vrata i Aljazev Dom

Po kolejnej burzy poranek przywitał nas jednak zmianą pogody … chmury kłębią się złowrogo, a za chwilę – leje deszcz.

Obrazek

My i tak planujemy przenieść się do dol. Vrata, jednak perspektywa zmoknięcia w drodze do autobusu jest słaba. Czekamy więc. Deszcz na szczęście, choć intensywny, po 20 minutach ustaje i udaje nam się jeszcze tym razem nie zmoknąć. Przejeżdżamy do Mojstrany, Zombi po drodze załatwia jakieś sprawunki.

Obrazek

W Mojstranie duszno, a w perspektywie 10k marszu do Aljazev Domu. Cóż: ruszamy. Szczęśliwie, po przejściu może 2 km zatrzymujemy węgierskiego busa, w sympatycznym towarzystwie docieramy pod schronisko. W samą porę, bo tym razem zaczyna się już regularna burza ... dziś jednak rest, więc nawet cieszymy się z deszczu i siedząc na tarasie uzupełniamy kalorie oraz - płyny. Patrzymy też na znikającą w coraz gęstszych chmurach Ścianę …

Obrazek

kto wówczas wiedział, że tego dnia przed nadchodzącym tygodniem zobaczymy ją ostatni raz … bo od kolejnego ranka, widoki będą co najwyżej – takie:

Obrazek

Kolejne kilka dni to: wypatrywanie skrawków jaśniejszego nieba począwszy już od świtu, nerwowe sms-y do znajomych w nadziei na korzystną aktualizację prognozy pogody i rychłą zmianę tego, co za oknem, a w końcu – desperackie wycieczki gdziekolwiek. Zombi biegnie więc w mżawce na Begunski Gamsowiec. Ja wychodzę chwilę później i niespiesznie, naprawdę mam jeszcze nadzieję, że pogoda się za chwilę poprawi i nie ma sensu moknąć, w końcu nawet dwa dni restu też się przydadzą. Niedziela, mgła, na szlaku pusto, a salamandry używają na całego!

Obrazek

Wracamy, deszcz się zdecydował i też zaczyna padać na całego. A więc obiad, herbata, kolacja, wino, rest. Kolejnego dnia pada od rana a Ściany nie widać nawet fragmentarycznie, od samej ziemi wisi szary „zakis”. Po południu szarość jakby jaśnieje, a może to tylko złudzenie optyczne. Nie zastanawiamy się jednak, szybko wybiegamy - trochę dla sportu albo - dla rozruszania kości – na przeł. Luknia. Robimy 700m podejścia w 1h15. Na Lukni biała mgła staje się jednak naprawdę szara, nie widać już nic.

Obrazek

Obrazek

Nic więc tu po nas, fotografuję dzwonka Zoisa – aspekt botaniczny musi też być ;) - i biegniemy na dół.

Obrazek

Kolejnego dnia jakby jaśniej od rana. Ja widzę nawet skrawek błękitnego nieba, ale może to jednak moja spragniona lepszej pogody wyobraźnia ….Wspinanie raczej odpada, ale po szybkim śniadaniu postanawiamy jednak pójść na wycieczkę na Stenar (2501 m n.p.m). Początkowo nawet coś jakby się tu i tam odsłania, optymizm zatem dodaje sił i biegniemy czym prędzej do góry – po kilku dniach restu chyba nareszcie jest superkompensacja ;).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jednak im wyżej, tym mniej optymistycznie, a za chwilę ogarnia nas mrok.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nic to, „z drogi obranej nigdy nie wracaj”, napieramy więc do góry w totalnej mgle. Po 2h10min stajemy na szczycie, o czym świadczy jedynie szczytowa puszka, bo wokół nie widać już nic.

Obrazek

Obrazek

Zaczyna wiać, robi się zimno. Szybki wpis i biegniemy na dół. Po drodze jeszcze kilka razy coś jakby się odsłania, leczy gdy docieramy do schroniska, Ściana znika we mgle całkiem i zaczyna padać deszcz. Hmm. W sumie – nic nowego.

Obrazek

4. Mojstrana

W takich warunkach nie ma sensu siedzieć dłużej w mglistej dolinie, niczym w Krainie deszczowców. Nie powspinamy się już przecież, a i wycieczki turystyczne mają coraz mniejszy sens. Pogoda ma się znacząco poprawić w sobotę, mnie jednak w sobotę już tu niestety nie będzie, bilety kupione na piątek … W strugach deszczu schodzimy więc do Mojstrany, a Zombi ma nareszcie okazję przetestować po drodze swój doskonały wynalazek – krótkie spodnie przeciwdeszczowe. W tych warunkach - spisują się świetnie! ;)

Obrazek

Lokujemy się w hostelu. Ja – z nadzieją na jeszcze jedną wycieczkę górską nazajutrz: tuż obok hostelu zaczyna się szlak na Sleme. Wprawdzie nie ma tam skał ani przepaści, jednak zawsze to 1400m podejścia. Tyle akurat brakuje mi do zamknięcia bilansu 10 tys. metrów 8) :wink: . Poza tym przed podróżą warto byłoby jeszcze rozruszać kości!
Z rana biegnę szybko do piekarni, i – widząc fragmenty błękitnego nieba – pełna optymizmu i nadziei na Sleme ochoczo zbieram się na wycieczkę. Zombi jednak mnie uspakaja: wyposażony w najnowszą, lokalną prognozę pogody zapewnia, że za godzinę zacznie padać i tak będzie do późnego popołudnia. Cóż: prognoza okazała się pod względem sprawdzalności doskonała! W narastającym deszczu jedziemy więc na wycieczkę turystyczną do Lublany, gdzie też … pada deszcz ...

Obrazek

Następnego dnia, w lekkiej mżawce, odprowadzana przewalającymi się chmurami i nieco nieusatysfakcjonowana wracam do Polski. Czasem jednak nawet padającym kilka dni deszczu trzeba jakoś sobie poradzić, i myślę, że nie wyszło to tym razem najgorzej :).

Obrazek

Ważne, że chęci, siły i plany na kolejny raz są! :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 16, 2015 4:45 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Tak tak, tak właśnie było. Po wyjeździe Saxifragi pogoda się poprawiła o tyle, że rzadziej lało. Niemniej - znowu przyszła fala goracą a z nią ryzyko wczesnych południowych burz... Gdyby nie one, można byłoby robić po dwie krótkie (200-300 m) drogi dziennie a tak....? No i drogi, które robiliśmy, też takie wcale proste nie były ;) Raczej krótkie - po 240-300 m długości liny. Na pierwszej pośladki, przynajmniej moje, spinała miejscami kruszyzna, na drugiej - wytyczenie nowego wariantu ze śmiałym wyjściem ponad 10 m nad przelot w terenie piątkowym ;), trzecia zaś to piątka z plusem (przynajmniej nominalnie, bo autorzy tej drogi znani są w Słowenii z lajtowych wycen; z drugiej zaś strony Słoweńcy mają tendencję do zaniżania trudności - ichnie 5a to już nieraz nasza szóstka-...).

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 16, 2015 10:01 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Saxifrago, czytam z ciekawością, od razu sprawdzam twoje trasy na mapie, zaraz tam jadę. Fajnie, że zachowujecie z Zombim upodobanie także do zwykłych wycieczek.

Chciałabym zmieniać doliny na piechotę, bez pomocy autobusów. Dzięki temu przejdę trasę, której - mam nadzieję :wink: - żadne z was jeszcze nie zaliczyło: z Ticarjev dom do Pagacnikov dom. Z worem. Czas przejścia 6,5 godziny bez wahania mnożę przez 2. Planowałam też inny wariant dotarcia do Pogacnikv dom: z Kocy v Krnici. Ale czytam w relacji, że czeka mnie po drodze wtaszczenie wora na Krizską Stenę, więc muszę jeszcze pomyśleć.

Ech, te twoje superczasy! Nie pozostaje mi nic innego, jak bić rekordy w drugą stronę :D

A co do pogody: mnie z kiepską pogodą kojarzą się najlepsze moje wycieczki. Wyjaśnienie jest proste: mgły, tajemnicze nastroje, dziwna przestrzeń wokół, przygoda, niepokój, pustki na trasie... Pamiętam, chyba z jakiejś twojej relacji z Tatr, że też sobie chwalisz takie klimaty :)

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 17, 2015 8:53 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Zombi (gavagai) napisał(a):
No i drogi, które robiliśmy, też takie wcale proste nie były ;) Raczej krótkie - po 240-300 m długości liny. Na pierwszej pośladki, przynajmniej moje, spinała miejscami kruszyzna, na drugiej - wytyczenie nowego wariantu ze śmiałym wyjściem ponad 10 m nad przelot w terenie piątkowym ;), trzecia zaś to piątka z plusem (przynajmniej nominalnie, bo autorzy tej drogi znani są w Słowenii z lajtowych wycen; z drugiej zaś strony Słoweńcy mają tendencję do zaniżania trudności - ichnie 5a to już nieraz nasza szóstka-...).

Ha, no tak, dzięki za doprecyzowanie, ja czasem nie dbam o takie szczegóły - pewnie dlatego, że dróg nie prowadziłam ;)
Ale kruszyzna rzeczywiście dawała się we znaki - zarówno w postaci urywających się chwytów/stopniu, jak i spadajacych kamieni: ja czymś naprawdę sporym dostałam w kask, Zombiemu ten sam zdaje się kamień zrobił dziurę w pasku zegarka ...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 17, 2015 9:02 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
anke napisał(a):
Fajnie, że zachowujecie z Zombim upodobanie także do zwykłych wycieczek.

O, u mnie "zwykłe wycieczki" to raczej nigdy nie wyjdą z mody, prędzej nie pozwolą na nie moje kolana, ale to jeszcze trochę, mam nadzieję ...

Cytuj:
Dzięki temu przejdę trasę, której - mam nadzieję :wink: - żadne z was jeszcze nie zaliczyło: z Ticarjev dom do Pagacnikov dom. Z worem. Czas przejścia 6,5 godziny bez wahania mnożę przez 2. Planowałam też inny wariant dotarcia do Pogacnikv dom: z Kocy v Krnici. Ale czytam w relacji, że czeka mnie po drodze wtaszczenie wora na Krizską Stenę, więc muszę jeszcze pomyśleć.

Nie wiem, jak Zombi, ja trasy z Ticarjev do Pogacnikowa nigdy nie przeszłam, ale trasę tę mam w przyszłych - bliżej nieokreślonych - planach. Warunkiem musi być jednak stabilna pogoda, bo nie jest tam momentami łatwo., zwłaszcza idąc z worem.

Co do przejścia z Kocy w Krnicy do Pogacnikowa, to wg mnie prostszy wariant, z Kriza do Pogacnikowa to już rzut beretem. Sama trasa przez Krizską Stenę jest ok, po prostu napiera się do góry, z tym, że jest tam momentami trudno orientacyjnie - szlak dawno nie odnawiany a trochę kluczy, oraz jest bardzo krucho, trzeba uważać, bo wyjeżdża spod nóg i sypie się na głowę.

Cytuj:
A co do pogody: mnie z kiepską pogodą kojarzą się najlepsze moje wycieczki. Wyjaśnienie jest proste: mgły, tajemnicze nastroje, dziwna przestrzeń wokół, przygoda, niepokój, pustki na trasie... Pamiętam, chyba z jakiejś twojej relacji z Tatr, że też sobie chwalisz takie klimaty :)

Wiesz, jak "takie klimaty" utrzymują się przez kilka dni z rzędu, to już sobie tego nie chwalę ;).
Poza tym co innego, jak podczas w miarę dobrej pogody wejdzie się w mgłę i na chwilę zrobi się "tajemniczo", a co innego, jak są to bardzo niskie, deszczowe chmury, zalegające non-stop, z których raz po raz pada deszcz. Nic ambitniejszego wtedy nie zrobisz, bo jest po prostu - niebezpiecznie: ślisko, zimno i trudno orientacyjnie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 18, 2015 10:00 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Pozytywny wyjazd, mimo pogody - fajnie się czytało i oglądało.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL