Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=17708
Strona 1 z 4

Autor:  nutshell [ N sie 16, 2015 8:13 pm ]
Tytuł:  Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Obrazek

Dlaczego ze wszystkich końców świata wybraliśmy właśnie Grenlandię? :) Przesadą byłoby powiedzieć że "z przypadku", ale niewątpliwie zadecydował zbieg okoliczności z kilku ostatnich miesięcy. Kiedy w grudniu 2014 Sebastian przeszedł dość złożoną operację barku, stało się jasne, że wszystkie plany wspinaczkowe będziemy musieli przesunąć na następny rok (a przynajmniej tak sądziliśmy w styczniu 2015, planując nasz wyjazd). Cóż mógł w takiej sytuacji pomyśleć człowiek, który miesiącami zapełniał głowę schematami wspinaczkowymi, wyczekując lata...? W całej tej sytuacji udało się nam jednak odnaleźć jeden plus. Nadarzyła się okazja (nadarzyła - bo sami z pewnością długo byśmy jej nie stworzyli) aby uwolnić się od "wspinaczkowego kieratu", który z resztą sami sobie narzuciliśmy, i spędzić urlop tam gdzie chcemy, a nie "musimy" - gnani jakimś górskim obłędem ;) W poszukiwaniu inspiracji zawędrowałam na forum Fly4Free, na którym znalazłam relację Zbyszka o przejściu tzw. Arctic Circle Trail. Opis szlaku i zdjęcia zrobiły na nas na tyle silne wrażenie, że w zasadzie sprecyzowały plany na wakacje. Pozostało tylko sprawdzić ceny i dostępność biletów lotniczych... :)

Obrazek

Dwa słowa o samym Arctic Circle Trail. Szlak został wytyczony w 1997 roku pomiędzy miejscowościami Kangerlussuaq a Sisimiut, w południowo-zachodniej części Grenlandii. Położony jest 40-50 km na północ od koła podbiegunowego. Według przewodnika rocznie przemierza go ok. 300 osób. Każdy, kto chce przejść Arctic Circle Trail musi pokonać odległość 165 km pośród tundry, gór, rzek, mokradeł i dziesiątek jezior, przemierzając dzikie, niemalże niezmienione przez człowieka tereny. Niewątpliwie jest to jedno z ostatnich takich miejsc na Ziemi, gdzie człowiek może doświadczyć dzikiej przyrody, niezdegradowanego środowiska i naturalnej dla tej szerokości geograficznej fauny i flory. Przez kilka dni wędrówki można poczuć się niczym bohater filmu "Into the wild", a uroku dodaje fakt, że ACT ma swój własny Magic Bus, czy raczej Magic Caravan służący za schron dla turystów (szczęśliwie nieposiadający tak ponurej historii jak jej pierwowzór, gdyż na obszarze tym nie występują żadne trujące rośliny). Według przewodnika i powszechnych opinii, najlepszym miesiącem na trekking jest sierpień. Dni są jeszcze bardzo długie, temperatury stosunkowo wysokie i, co ważne, w powietrzu nie unoszą się plagi komarów. My jednak, ze względu na niższe ceny biletów, wybraliśmy się w podróż w lipcu, co z kolei gwarantowało białe noce, najwyższe temperatury w skali roku (rekordowo w Kangerlussuaq odnotowywano nawet do 30 C. Na Grenlandii!), ale też komary i wyższy stan wód po wiosennych roztopach (istotne o tyle, że szlak w kilku miejscach przecina rzeki).

Po kilkumiesięcznych przygotowaniach, polegających głównie na kompletowaniu brakującego sprzętu i debatach o tym, co jest nam absolutnie niezbędne a co zupełną rozpustą, z plecakami 2 x 20 kg meldujemy się na warszawskim Okęciu. Stąd czeka nas podróż do Kopenhagi, noc na lotnisku, a następnie lot liniami Air Greenland do Kangerlussuaq, gdzie rozpocząć się ma nasza przygoda...

Dzień 1 - Kangerlussuaq - Hundeso hut
Dystans – 20 km
Podejścia – 505 m
Zejścia – 335 m


29.06.2015 r.
Po długiej nocy na lotnisku w Kopenhadze, a następnie prawie 6-godzinnym locie, lądujemy nareszcie w Kangerlussuaq. Miasteczku, którego najważniejszy punkt stanowi lotnisko. Wokół niego kręci się życie tutejszych mieszkańców. Poza lotniskiem jest tu naprawdę niewiele. Kilka budynków mieszkalnych, stacja benzynowa, dwa hostele, sklepy spożywcze, suweniry… i dziesiątki kilometrów pustkowi wokół. Dołóżmy do tego noc polarną, trwającą tu przez połowę roku, zupełny brak dróg, które mogłyby połączyć miasto z innymi miejscowościami i otrzymujemy najprawdziwszy koniec świata. Miejsce, w którym diabeł mówi dobranoc. Dokładnie taka była moja pierwsza myśl, po opuszczeniu samolotu. Żaden zachwyt czy ciekawość. Uczucie klaustrofobii na gigantycznym pustkowiu. Jak u licha z własnej nieprzymuszonej woli można żyć w takim miejscu? Męcząca podróż, niewyspanie i tak gwałtowna zmiana otoczenia sprawiła, że czułam się nieco oszołomiona. Sebastianowi za to od pierwszej chwili podobało się wszystko. Po małym przepakowaniu plecaków ruszamy w kierunku jedynego w okolicy sklepu, z nadzieją na zakup kartuszy z gazem. Nie liczyliśmy na to szczególnie, ale dla świętego spokoju postanowiliśmy sprawdzić, bo zawsze trochę lżej nieść 2 kartusze gazu niż 2 litry benzyny na plecach. W sklepie gazu brak. Ok, może z paliwem nam się poszczęści. Na stacji benzynowej niestety nie widać żywej duszy. W hostelu obok miły gość informuje nas, że zdobycie paliwa dziś może być niemożliwe, ponieważ jest niedziela i stacja jest zamknięta. No tak… Za to może sprzedać nam gaz! Na półkach w recepcji dostrzegamy kilka kartuszy starego dobrego Optimusa. Ufff, wizja gotowania na chruście odpływa w dal. Zadowoleni postanawiamy nie marnować więcej czasu i rozpocząć pierwszy etap Arctic Circle Trail. Jest godzina 13.00. Przed nami 20 km. Odcinek ten wiedzie szutrową drogą wzdłuż fiordu aż do ostatniej zamieszkałej osady – Kelly Ville, liczącej obecnie 6,5 osoby. Po nie więcej niż 1o minutach marszu, zatrzymuje nas jeep z propozycją podwózki. Nie zastanawiając się wiele korzystamy z zaproszenia i nawiązujemy miłą pogawędkę z kierowcą i pasażerką. Jak się okazało, oboje są naukowcami, czasowo mieszkającymi w Kelly Ville gdzie prowadzą badania nad atmosferą (http://isr.sri.com/), a obecnie obserwacje eksplozji na Słońcu. No i proszę, mamy odpowiedź na pytanie co można robić na końcu świata ;) Z dalszej rozmowy dowiedzieliśmy się, co miłe, że Polska nie funkcjonuje w ich świadomości jako biała plama o nieokreślonej przynależności kontynentalnej, ba, nasz Kanadyjczyk nawet spotykał się kiedyś z Polką! Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
„Skąd jesteście?”
„Z Polski”
„A, z Polski, taaak, spotykałem się kiedyś z dziewczyną z Polski.
(do swojej towarzyszki) „A wiesz , że oni mają tam półwysep o nazwie Hel??? Tak , dokładnie tak jak słyszysz H-E-L, a wiesz co jest najlepsze? Kursuje tam autobus numer 666!”

No tak, czyli nie tylko papież, bigos i polisz imigrejszyn ;)

Zanim dojechaliśmy do Kelly Ville nasz towarzysz upewnił się jeszcze kilkukrotnie czy NA PEWNO mamy dobre mapy i czy NA PEWNO potrafimy się nimi posługiwać, po czym na wieść o naszej nieudanej próbie kupna paliwa poszedł do swojej chatki i wrócił z litrem jakiegoś benzynowego roztworu do czyszczenia materiałów. Co prawda mieliśmy już gaz, ale takich podarunków się nie odmawia. Przemiły człowiek. Ciekawe czy świat fauny&flory przyjmie nas równie serdecznie… :) Podziękowaliśmy mu za życzliwość, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w stronę pierwszych oznaczeń szlaku ze świadomością, że po tym odcinku nie będzie już odwrotu.

Obrazek
Koniec zasięgu. Koniec cywilizacji. Kolejne z nią spotkanie za ok. 150 km.

Obrazek

Obrazek

Celem na dziś jest odnalezienie starej amerykańskiej przyczepy wojskowej zwanej Hundeso, oddalonej od Kelly Ville o około 5 kilometrów. Te kilka kilometrów jest zapowiedzią najbliższych dni. Plecaki wgniatające w ziemię, palące słońce i rój komarów nad głową, na głowie, na twarzy, w nosie, na ramionach…dość! Poddaję się i zakładam na głowę moskitierę. Ramiona ratuję chwilowo dwudziestopięcio procentową Muggą.

Po niedługim czasie jest i ona, nasza Hundeso:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I od środka. Panuje tu zaduch i ogromny bałagan:

Obrazek

Trudno powiedzieć, kto obecnie opiekuje się tym miejscem. Widać jednak, że włożono w nie trochę pracy: przygotowano ją pod zimę wstawiając piecyk parafinowy, umieszczono własnej roboty czujniki gazu i dymu, piorunochron, przedpotopowe radio (cb?). Jest tu też aneks kuchenny z podstawowym wyposażeniem oraz góra jedzenia, przypraw i innych przedmiotów pozostawionych przez turystów. Przyczepa obecnie pełni funkcję schronienia dla turystów i niewątpliwie, sądząc po walających się wokół szkieletach i czaszkach, odwiedzają ją myśliwi.

Obrazek

Po wstępnym rekonesansie otoczenia zabieramy się za pichcenie obiadu, a mianowicie zalewamy liofy wrzątkiem. Niestety rozkoszowanie się posiłkiem i podziwianie widoków na Hundesowym „tarasie” uniemożliwiają nam mali krwiopijcy, gotowi przyssać się do każdego niezabezpieczonego ubraniem fragmentu ciała, a z moskitierą na twarzy raczej trudno jest jeść ;) Tak samo rzecz ma się z myciem – nie dla nas dziś beztroskie kąpiele w jeziorze. Dobrze, że zabrałam zapas nawilżanych chusteczek…

Obrazek
Drewniany WC, synonim luksusu.

Obrazek

Mimo dość wczesnej pory usiłuję zasnąć, ale w tych warunkach nie jest to łatwe. W środku jest bardzo gorąco, otworzenie drzwi nie wchodzi w grę – wiadomo, komary. Słońce o godzinie 19.00 jest niewiele niżej niż w południe. O godzinie 22.00 nadal znajduje się sporo ponad linią horyzontu. Czuję się jak w saunie, natomiast Sebastian od godziny 19.00 twardo śpi. (?!?!) Co nas podkusiło by spać dziś w tej przyczepie?? Trzeba było rozstawić namiot. Z drugiej strony… w namiocie można spać zawsze, a Hundeso odwiedza się raz w życiu ;-)

Więcej na http://footsteps.cba.pl/index.php/relac ... renlandia/

CDN...

Autor:  Zombi (gavagai) [ N sie 16, 2015 8:20 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Jejku, jak fajnie! To są tak magiczne rejony, że czekam na więcej! Zazdrość już mnie zżera od środka! Pięknie!

Autor:  grubyilysy [ N sie 16, 2015 9:18 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Macie fantazję.
Następny będzie pewnie równik Marsa :).

Autor:  anke [ N sie 16, 2015 10:39 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

ale bomba!
nutshell napisał(a):
Przez kilka dni wędrówki można poczuć się niczym bohater filmu "Into the wild"
Alexander Supertramp, nie powiem, zalazł mi za skórę. Ja zaczęłam od książki J. Krakauera.

Autor:  Krabul [ Pn sie 17, 2015 7:48 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Świetny pomysł, czekam z niecierpliwością na cd.

Autor:  Madness [ Pn sie 17, 2015 2:28 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Przeczytałem jednym tchem i z przyjemnością obejrzałem świetne zdjęcia. Już po tym wstępie zostałem wielkim fanem i z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Jak jest taka możliwość, to zamawiam powiadomienie sms ;)

Gratuluję pomysłu i dowagi, by go zrealizować.

nutshell napisał(a):
Nadarzyła się okazja (nadarzyła - bo sami z pewnością długo byśmy jej nie stworzyli) aby uwolnić się od "wspinaczkowego kieratu", który z resztą sami sobie narzuciliśmy, i spędzić urlop tam gdzie chcemy, a nie "musimy" - gnani jakimś górskim obłędem


Piękne to :!:

Autor:  Krabul [ Pn sie 17, 2015 2:52 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

nutshell napisał(a):
I od środka. Panuje tu zaduch i ogromny bałagan:
Ale flaga Słowacji naklejona!

Autor:  anninred [ Pn sie 17, 2015 3:33 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Wgniotło mnie w krzesło! Grenlandia ?!?!
:D

Autor:  Sofia [ Pn sie 17, 2015 6:44 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Dzikość, tym razem okraszona słowem. I to jakim :!:
Z niecierpliwością czekam na cd. :mrgreen:

A na marginesie zupełnie pytanie, jakie ubezpieczenie na tę Grenlandię?

Autor:  Fenomen [ Pn sie 17, 2015 7:38 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Nieprawdopodobne!

Nie katuj nas dluzej oczekiwaniem na kolejne czesci!

Autor:  Jacek [ Pn sie 17, 2015 7:38 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Rewelacyjnie się zapowiada 8)

Jako, że miałem zawał w robocie na początku przejrzałem tylko zdjęcia i jaka była moja pierwsza myśl, pierwsze skojarzenie jak zobaczyłem to zdjęcie przyczepy...;)

nutshell napisał(a):
można poczuć się niczym bohater filmu "Into the wild"


W takich klimatach zapewne 8)
Mega!

Autor:  Elfka [ Pn sie 17, 2015 8:53 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Czekam na dalszą relację :) Niezwykle ciekawy pomysł :)

Autor:  kilerus [ Pn sie 17, 2015 11:03 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Nie no mrok... Ta buda ma klimat. Piękny kolor jeziora.

Autor:  nutshell [ Wt sie 18, 2015 12:23 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Dzień 2 - Hundeso hut - Katiffik hut
Dystans – 20 km
Podejścia – 370 m
Zejścia – 420 m


29.06.2015
Godzina 7.00 rano. Ze snu wyrywa nas budzik. Dziś musimy pokonać jeden z przewodnikowo najdłuższych odcinków szlaku. Mimo to nie spieszymy się zbytnio, bo wiemy, że choćbyśmy zbierali się do południa, to na szlaku i tak nigdy nie zastanie nas noc, ha ha... Jak to powiedział poznany wczoraj kolega w odpowiedzi na naszą obawę, że nie ukończymy szlaku o czasie i spóźnimy się na samolot: "Nie martwcie się, zawsze możecie maszerować nocą!" Zaiste, genialne. Tak więc nie spiesząc się jemy śniadanie i wertujemy księgi gości. Pierwsze wpisy są, o ile mnie pamięć nie myli, już z 1997 roku. Wśród nich notka Paddy'ego Dillona, autora przewodnika z którego korzystamy. Lektura wciąga mnie bez reszty gdyż nie są to tylko zwyczajne, suche zapiski, ale często całe historie wypraw, komentarze pełne emocji. Radość tych, którzy idąc z przeciwnej strony z sukcesem kończą tu swoją przygodę z ACT, obawy innych, którzy podobnie jak my, dopiero zaczynają. Wśród wpisów przewijają się też rysunki. Nie wiedzieć czemu najpopularniejszym motywem jest rozwścieczony komar ;) Inny ktoś z nudy zapełnił dwie strony matematycznymi obliczeniami . Czuję jakbym czytała pamiętnik nieskończonej liczby autorów. Od lektury odrywa mnie głos Sebastiana: "Patrz, mam tu coś lepszego". Przyglądam się z zaciekawieniem niewielkiej książeczce, która na pierwszy rzut oka wygląda jak komiks, i oto co w niej znajduję:

Obrazek

Obrazek
(Z góry przepraszam za drętwe tłumaczenie)

Książka ta dedykowana jest wszystkim amatorom kotów - wszystkim fanom Garfielda, Klibana, Heathcliffa, Morrisa i Hotge'a - który byli zszokowani i oburzeni po ukazaniu się dwóch czysto "kotofobicznych" tytułów na liście bestsellerów: "Nienawidzę kotów" i "101 zastosowań martwego kota". Ja oraz mój kot byliśmy pośród milionów, którzy przywitali ich ukazanie się przeciągłym syknięciem. Lecz kiedy nasza furia ustała, zaczęliśmy myśleć. Przypomnieliśmy sobie powiedzenie: nie wściekaj się, odpłać się! I zaczęliśmy planować kontratak. Co chcielibyśmy zrobić z niektórymi z tych, którzy tak nienawidzą kotów? Cóż, mój kot miał mnóstwo pomysłów, ja przedstawiłem swoje, i tak też zrobiły inne koty i ich przyjaciele. Zanim się zorientowaliśmy, mieliśmy wystarczająco pomysłów by zapełnić całą książkę. Koci hejterzy, strzeżcie się! Nadchodzi "Koci odwet"!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I love this book :lol: :lol: :lol:

Na koniec robimy jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć książeczce, przepakowujemy plecaki (po spakowaniu benzyny, zapasu wody i bagażu podręcznego ważą teraz ok. 20 + 23 kg) i opuszczamy Hundeso. Pogoda dopisuje nam od pierwszego dnia. Po niebie przewijają się jedynie pojedyncze chmurki. Ten odcinek szlaku jest stosunkowo długi, ale na szczęście nie pokonuje dużych przewyższeń. Tuż za Hundeso spotykamy biwakującą w namiocie parę młodych Niemców. Spotkamy się jeszcze dwukrotnie, w Katiffik, chatce do której właśnie zmierzamy i w hostelu w Sisimiut. Pierwsze kilometry są dla nas naprawdę sporym wysiłkiem. Kompletnie odwykłam od tak zwanej turystyki plecakowej i teraz meczę się okrutnie. Sebastian ma równie nietęgą minę. Zastanawiam się czy chcąc uniknąć urazu barku i rezygnując ze wspinania nie wpadł z deszczu pod rynnę, niosąc na grzbiecie taki ciężki wór. Ale teraz to i tak nie ma znaczenia, trzeba iść, iść, iść.

Obrazek

Obrazek
ACT oznaczony "na bogato" doskonale widocznym z daleka kopcem, maźniętym czerwoną farbą. Takie oznaczenie nie jest tu regułą.

Obrazek

Obrazek

Szlak początkowo jest dość monotonny, co widać na zdjęciach. Maszerujemy wąską ścieżką, od jeziora do jeziora, pomiędzy niewielkimi wzniesieniami, bacznie wypatrując kopczyków. Panuje tu niesamowity spokój i cisza. Sporadycznie słychać świergot ptaków. Nie mogę oprzeć się wrażeniu jakbym kroczyła po jakiejś wymarłej krainie. Usiłuję odnaleźć się "mentalnie" w tym zupełnie nowym dla mnie otoczeniu, wczuć się w klimat, myśleć o pięknie tego miejsca, rozkoszować się czystym powietrzem, ułożyć wiersz o Grenlandii ;) Ale na Peruna nie mogę, gdyż plecak wciska mnie w ziemię, komary tną jak oszalałe, pot leje się strumieniami, a moskitiera na twarzy odcina dopływ tlenu. Po około 12 kilometrach nieustannego marszu zarządzamy postój. Ostatecznie nikt nas nie goni i ten jeden raz możemy sobie powiedzieć, że owszem "jesteśmy tu dla przyjemności" ;)

Obrazek
Nad tym jeziorkiem urządzamy piknik. W zbiorniku obok przyczepy woda miała nieciekawy smak, była jakby tłusta, śliska. Na szczęście im dalej od Hundeso tym bardziej wzrastały walory smakowe jeziorkowych wód.

Po dłuższym odpoczynku ruszamy dalej. Krajobraz staje się nieco bardziej urozmaicony, na horyzoncie dostrzegamy charakterystyczne kopy:

Obrazek

Większość pagórków pozostaje bezimienna, tylko wybitniejsze formacje mają nadane nazwy.

Obrazek
Typowy widok na ACT. Bez przesady mogę powiedzieć, że w ciągu 10 dni wędrówki widzieliśmy wielokrotnie więcej zwierząt martwych niż żywych. Ilość czaszek i szkieletów, a przede wszystkim sposób ich ułożenia wskazywały na to, że większość zwierzaków nie umarła śmiercią naturalną lecz padła ofiarą myśliwych.

A tu zupełnie jak w Bieszczadach :)

Obrazek

Szlak można oznaczyć i w taki sposób:

Obrazek

Za nami główne podejście - choć niewielkie, widokowo robi sporą różnicę.

Obrazek

Powoli zbliżamy się do celu, przed nami ostatnie kilometry. Sebastian idzie przodem. Jestem już mocno zmęczona, ale udało mi się wpaść w rytm i trzymać niezłe tempo. Spod kapelusza kątem oka dostrzegam, że zbliża się do nas jakaś postać. Sebastian po chwili zaczyna z nią rozmawiać. Dochodząc do nich wyłapuję tylko jak z angielskiego raptem przechodzą na język polski. A to Ci niespodzianka :D Alicja, bo tak jej na imię, bez zbędnych ceregieli zaczyna opowiadać nam o sobie i swojej wyprawie. Dowiadujemy się, że pochodzi z małopolski lecz od lat mieszka w U.S.A. Jest lekarzem i ultramaratończykiem. Na Grenlandię przyleciała sama by przebiec ACT w tę i z powrotem, co daje łącznie trasę o długości ok. 340 kilometrów. Dokonała tego w 9 dni, czyli w czasie, w którym my zamierzamy pokonać połowę tego dystansu. Z załadowanym plecakiem, poranionymi stopami i początkowo w niełatwych warunkach. Alicja ma 62 lata. Niesamowita kobieta! Dowiadujemy się również wielu ciekawych rzeczy na temat dalszego przebiegu szlaku. Ponoć jeszcze tydzień temu ścieżki spływały błotem i wielu miejscach zalegał śnieg. Teraz poziom wód jest zdecydowanie niższy, a przekraczanie rzek nie powinno stanowić problemu. Ta informacja jest dla nas szczególnie cenna. Na koniec poleca nam odwiedzenie swojej www i oddaje zbędny spray na komary, za co jesteśmy jej dozgonnie wdzięczni. Żegnamy się, życząc sobie wzajemnie powodzenia. Przemiłe spotkanie z niezwykłą osobą. Po powrocie do Polski oczywiście nie omieszkaliśmy sprawdzić kim jest ta ciekawa postać, którą los postawił na naszej drodze -> http://www.poland.us/strona,9,481,0.html ... :)

Do celu została nam mniej niż godzina drogi, ale żeby nie było za nudno, pod sam koniec gubimy ścieżkę. Schodzimy początkowo dość stromo, wyraźnym szlakiem w stronę jeziora, które aktualnie zasłania rozległe zbocze. Słońce pali niemożliwie, a nam właśnie skończyła się woda. Ja czuję się jako tako, bo popijałam z bukłaka przez cały dzień, ale Sebastian od czasu postoju nie pił za wiele. Widzę, że jest już wyraźnie zmęczony i odwodniony. W kolejnych dniach staramy się nie popełnić tego błędu.

Będąc tak blisko celu nie mamy ochoty na postój, ale musimy złapać oddech i przestudiować spokojnie mapę. Nie możemy dojść do porozumienia w sprawie dalszego przebiegu ścieżki, ale na zdrowy rozum wszystko jedno czy obejdziemy zbocze od prawej czy od lewej strony. Katiffik znajduje się na brzegu jeziora, które jest dokładnie za wzniesieniem. Próbujemy zatem trawersować go od prawej i po jakimś czasie szczęśliwie odnajdujemy zgubioną ścieżkę.

Po chwili odsłania się widok na ogromne jezioro Amitsorsuaq i nasze schronienie na dzisiejszą noc:

Obrazek

Dochodzimy do chatki, robimy szybki obchód, uzupełniamy płyny i dosłownie padamy jak zabici. Śpimy nieprzerwanie przez 4 godziny. O godzinie 22.00 budzimy się, jemy "obiad" i ponownie zaszywamy w śpiworach, by złapać jak najwięcej snu przed jutrzejszą wędrówką.

---> http://footsteps.cba.pl/index.php/act-dzien-2/

Autor:  Krabul [ Wt sie 18, 2015 7:00 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

No to już wiem co będę obowiązkowo robił każdego poranka przez następne 7 dni.

Autor:  Madness [ Wt sie 18, 2015 7:11 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Również miałem miłą poranną lekturę. Dzięki.

Autor:  leppy [ Wt sie 18, 2015 9:38 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

MA-SA-KRA. Na tą relację czekałem długo - i nie zawiodłem się. Niecodzienny, daleki i trudny cel, świetnie napisane, świetne zdjęcia - właściwie to może być taki wzorzec relacji na forum. Również niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, jestem ciekawy Waszych przygód, pisz szybko! :) Choć wiem, że to ciężka sprawa opisać tyle dni, obrobić tyle zdjęć.. a jeszcze podać to wszystko w tak profesjonalny sposób. Tym większy szacun i tym bardziej dzięki!

Autor:  nutshell [ Wt sie 18, 2015 10:45 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Dziękuję wszystkim za tak miłe słowa :)
Zombi napisał(a):
Jejku, jak fajnie! To są tak magiczne rejony, że czekam na więcej!

Elfka napisał(a):
Czekam na dalszą relację

Krabul napisał(a):
Świetny pomysł, czekam z niecierpliwością na cd.

Fenomen napisał(a):
Nie katuj nas dluzej oczekiwaniem na kolejne czesci!

Postaram się sukcesywnie uzupełniać relację o kolejne dni :) Niestety od powrotu do Polski zdążył paść mi system i potrzebny był format, miałam jakieś problemy z pamięcią RAM i ok. 1000 szt. zdjęć musiałam obrabiać w PS-ie po jednej sztuce (!). Wraz z formatem zniknął skrzętnie ustawiany profil kolorów monitora, który generalnie jest fatalny do kalibracji, co dodatkowo opóźniło obróbkę fot – słowem jedna wielka MASAKRA.
grubyilysy napisał(a):
Następny będzie pewnie równik Marsa.

Ale przedtem Arctic Circle Trail na Alasce ;)
anke napisał(a):
Alexander Supertramp, nie powiem, zalazł mi za skórę. Ja zaczęłam od książki J. Krakauera.

A ja właśnie książki nie czytałam, muszę to nadrobić.
Krabul napisał(a):
Ale flaga Słowacji naklejona!

W tej i kolejnych księgach gości widzieliśmy wpisy Słowaków, Anglików, Szkotów, Norwegów, Duńczyków, Holendrów, Hiszpanów, Niemców, Finów, Szwedów, Rosjan, Ukraińców, Estończyków, Kanadyjczyków, Amerykanów no i Polaków ;)
anninred napisał(a):
Wgniotło mnie w krzesło! Grenlandia ?!?!

Do dnia wyjazdu sama nie mogłam uwierzyć w co się wpakowaliśmy :mrgreen:
Sofia napisał(a):
Dzikość, tym razem okraszona słowem. I to jakim
Z niecierpliwością czekam na cd.

A na marginesie zupełnie pytanie, jakie ubezpieczenie na tę Grenlandię?

Dzięki Olu :)
Z ubezpieczeniem był właśnie mały problem, bo nie udało nam się znaleźć Towarzystwa, które pokrywałoby koszty ewentualnej akcji ratunkowej. Nota bene, tam w razie wypadku na pomoc rusza policja, o ile wcześniej zostawisz informację na komisariacie, że wybierasz na szlak, a po określonej liczbie dni nie odmeldujesz się w mieście, w którym kończysz wędrówkę. My zdecydowaliśmy się na ubezpieczenie w AXA pokrywające jedynie koszty leczenia szpitalnego. Na szczęście nie było nam potrzebne.

Madness napisał(a):
Jak jest taka możliwość, to zamawiam powiadomienie sms

Oczywiście :mrgreen:
Madness napisał(a):
Przeczytałem jednym tchem i z przyjemnością obejrzałem świetne zdjęcia. Już po tym wstępie zostałem wielkim fanem i z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. (...)

Dzięki serdeczne! :)
Madness napisał(a):
Gratuluję pomysłu i dowagi, by go zrealizować

Fizycznie i psychicznie stanowiło dla mnie pewne wyzwanie, zwłaszcza że krótko przed wylotem zaczęło mi trochę szwankować zdrowie. Nie chciałabym póki co nazywać tego wyjazdu wyprawą życia, bo mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć jeszcze kilka ciekawych miejsc na Ziemi ;) Ale na pewno wart był energii i kasy, jakie w niego włożyliśmy.
leppy napisał(a):
MA-SA-KRA. Na tą relację czekałem długo - i nie zawiodłem się. Niecodzienny, daleki i trudny cel, świetnie napisane, świetne zdjęcia - właściwie to może być taki wzorzec relacji na forum. Również niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, jestem ciekawy Waszych przygód, pisz szybko! Choć wiem, że to ciężka sprawa opisać tyle dni, obrobić tyle zdjęć.. a jeszcze podać to wszystko w tak profesjonalny sposób. Tym większy szacun i tym bardziej dzięki!

Dzięki Bartek, bardzo miło mi to słyszeć :!: :) Najtrudniej było zacząć, ale teraz, kiedy przerobiłam już najgorsze możliwe awarie kompa, mam nadzieję że pójdzie gładko ;)

Autor:  damian91 [ Wt sie 18, 2015 12:08 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Piękna wyprawa. Mogłabyś podać orientacyjny koszt? Nie licząc wyposażenia

Autor:  nutshell [ Śr sie 19, 2015 11:53 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Dzień 3 - Katiffik - Canoe Centre
Dystans – 20 km
Podejścia – 150 m
Zejścia – 150 m


30.06.2015
Nagrzane powietrze wewnątrz chatki budzi nas ze snu. Godzina 7.00, najwyższy czas by wstać i rozruszać kości. Dziś na spokojnie możemy obejrzeć i obfotografować nasz domek wraz z "obejściem".

Obrazek

Obrazek
Serio??? :lol:

Obrazek
A oto jak kończy się nieopatrzne wystawienie stopy poza śpiwór w nocy. Wróg nie śpi!

Domek może dać schronienie 4-6 osobom, ale idealny jest dla dwóch :) Znajdujemy tam standardowo księgę gości, moją ulubioną lekturę do śniadania, mikro aneks kuchenny i resztki jedzenia po poprzednikach. Na zewnątrz biwakują spotkani wczoraj Niemcy i jeszcze jedna niemiecka para, z którą od tej pory będziemy codziennie spotykać się na szlaku. Kolejny odcinek drogi liczy 20 km i kończy się w największej chatce (a w zasadzie schronisku) na szlaku. tzw. Canoe Centre, do którego można dostać się pieszo lub przepływając jezioro kanadyjką. Łódki są wyposażone w wiosła i kamizelki ratunkowe. Korzystanie z nich jest oczywiście darmowe, bo i kto miałby na tym pustkowiu pobierać opłaty, ale przed użyciem warto sprawdzić ich ogólny stan. Skorzystanie z kanadyjki nie dość, że mocno skraca ten etap drogi, to samo w sobie jest atrakcją i przygodą, zakładając oczywiście, że ktoś ma choćby blade pojęcie o kajakowaniu ;) Nasze doświadczenie w tej dziedzinie, na które składa się 30 kilometrów spływu płytką rzeką, z jakiegoś powodu bardzo pozytywnie nastroiło nas do tego pomysłu. Zmierzając wczoraj do Katiffik bardzo liczyliśmy na tę drugą opcję, ale niestety nie znaleźliśmy ani jednego kajaka na naszym brzegu jeziora :( Wielka szkoda! Nie mając innego wyboru zbieramy manatki i ruszamy w drogę, obchodząc jezioro Amitsorsuaq lewym brzegiem.

Obrazek
Rzut okiem wstecz na Katiffik

Obrazek

Obrazek
Baldzik

Po przejściu kilku kilometrów zauważam, że coś dziwnego zaczyna dziać się z moim prawym butem. Ni stąd ni zowąd gumowy otok zaczął odklejać się w okolicy czubka. Na razie jednak nie zaprzątam tym sobie głowy i postanawiam zaczekać na rozwój sytuacji.

Szlak jest mniej monotonny niż się spodziewaliśmy. Idziemy to obniżając się do linii brzegowej, to znów trawersując ponad nią łagodne zbocza, raz wśród ogromnych głazów, raz borówek. Jedyne czego brak to renifery, które ponoć wyjątkowo licznie występują w tej części Grenlandii. Przynajmniej tak rzecze przewodnik.

Mniej więcej w połowie drogi wypatrujemy świetną miejscówkę na postój, płaskie granitowe głazy na małym cypelku z pięknym widokiem na dalszą i przebytą część trasy.

Obrazek

Obrazek
"Hmmm, popatrzmy co my tu mamy. Szliśmy cały czas prosto lewym brzegiem, teraz jesteśmy w połowie prostej ścieżki na lewym brzegu. Dalej jak? Aha, prosto wzdłuż lewego brzegu" :mrgreen:

Obrazek

Obrazek

Budowanie kopczyków - poziom zaawansowany. Droga do największego schroniska musi mieć też największe oznaczenia ;)

Obrazek

Obrazek
Canoe Centre niczym luksusowy hotel.

Po godzinie 17.00 docieramy na miejsce. Schronisko, jak na te warunki, powiedziałabym że jest wręcz imponujące. Zadbane na zewnątrz i od środka, czyste, przestronne, a w dodatku posiada dwie toalety! Ekologiczne WC, z którego korzysta się nakładając na muszlę wielki plastikowy worek. Kiedy worek się zapełni należy go wymienić na nowy. Karteczka ze szczegółowa instrukcją (oraz dopiskami turystów) jak należy się do tego zabrać wisi na drzwiach. Biada temu, któremu w udziale przypadnie ta przyjemność ;) W środku wita nas małżeństwo z Niemiec (to chyba jakaś zmowa :twisted: ) Peter i Anna. Rozmawiamy z nimi chwilę i przenosimy się do drugiej części budynku, którą mamy tylko dla siebie. Pomiędzy dwoma pokojami jest wspólna, duża kuchnia, gdzie również znajdują się łóżka. Łącznie Canoe Centre może pomieścić ponad 20 osób.

Obrazek
Stół, łóżko z materacem, kuchnia, WC - w najbliższych dniach to se ne vrati.

Abym już do reszty mogła pławić się w luksusie znajduję plastikową miskę, w której urządzam pranie, kąpiel i mycie włosów :D

Niekończący się zachód słońca jest wprost za naszymi oknami. Zasłaniamy je kocami by stworzyć w pomieszczeniu choć iluzję nocy i kładziemy się do snu.

---> http://footsteps.cba.pl/index.php/act-dzien-3/

Autor:  Madness [ Cz sie 20, 2015 6:25 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Tak się zastanawiam... Jak skończysz tę relację, to nie wiem co ja będę czytał do porannej kawy... Chyba zacznę od nowa ;)

Autor:  Krabul [ Cz sie 20, 2015 6:51 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

nutshell napisał(a):
Niekończący się zachód słońca jest wprost za naszymi oknami. Zasłaniamy je kocami by stworzyć w pomieszczeniu choć iluzję nocy i kładziemy się do snu.
To samo robiliśmy na Alasce, choć nie było to aż tak daleko na północ (61 st. szer N z tego co pamiętam) to pod koniec czerwca nie robiło się nawet trochę ciemno.

Autor:  kefir [ Cz sie 20, 2015 7:09 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

RE-WE-LA-CJA :!: Klimat, pomysł, książka. Macie jaja :mrgreen:

Autor:  ania-kamzik [ Cz sie 20, 2015 10:12 am ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Madness napisał(a):
jak skończysz tę relację, to nie wiem co ja będę czytał do porannej kawy...


hehe, mam to samo :)

Olu, uwielbiam Twoje relacje i zdjęcia!
Gratulacje wielkie i życzę duuużo równie pięknych, fascynujących i wspaniałych wypraw w przyszłości ! :)

Autor:  gouter [ Cz sie 20, 2015 7:10 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Kiedy wreszcie się pojawi lądolód?

Autor:  zephyr [ Cz sie 20, 2015 8:19 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

coś czuję, że to będzie wyprawa roku ;) z niecierpliwością czekam na c.d :) zdjęcia rewelacja :!:

Autor:  Elfka [ Cz sie 20, 2015 8:46 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

Czekam na więcej :) Niesamowita przygoda

Autor:  Jakub [ Pt sie 21, 2015 11:37 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

:wink: Większy kosmos to by była tylko relacja z Księżyca 8) ( ponoć Rosjanie i Chińczycy tam lecą w 2018)

ogólnie super . Jak ja bym tam poleciał to chciałbym też zobaczyć ten lądolód i np. tzw. cielenie się lodowca i powstawanie gór lodowych. Wam się to udało?

ps: nie miałem pojęcia że tam tyle komarów. Pewnie jednak na lądolodzie byłby od nich spokój. :wink:

Autor:  prof.Kiełbasa [ N sie 23, 2015 8:15 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

jest moc!
trzeba korzystać z życia zanim największą jego atrakcją będzie promocja na pampersy w lidlu :mrgreen:

Autor:  grubyilysy [ N sie 23, 2015 8:54 pm ]
Tytuł:  Re: Arctic Circle Trail - czyli into the wild po polsku

prof.Kiełbasa napisał(a):
jest moc!
trzeba korzystać z życia zanim największą jego atrakcją będzie promocja na pampersy w lidlu :mrgreen:

Te co ty teraz na nie polujesz, to jest naprawdę całkiem przyjemny czas w życiu.
Prawdziwe wyzwanie to cieszyć się życiem polując na promocje pieluchomajtek.

Strona 1 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/