Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 3:24 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sie 22, 2015 11:00 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Wielkimi krokami nadchodził kolejny weekend. W raz z nim pojawiło się najważniejsze pytanie. Będzie padać czy nie? Czy tym razem uda nam się uniknąć deszczu czy może jednak nas zleje?

Prognozy były różne. Jedne mówiły, że tak. Inne, że nie :lol: Generalnie nic nie wiadomo. W związku z tym, nasz plan musiał być w miarę bezpieczny i z po raz kolejny z możliwością odwrotu. Tym razem wybór padł na Żabiego Konia.

Muszę przyznać, że Koń chodził mi po głowie od momenty, gdy tylko zobaczyłem go w starym numerze gór. Czytając wtedy opis, wydawało mi się, że nigdy nie uda mi się na niego wejść. Naostrzona niczym nóż grań w dodatku z wielką ekspozycją. To bombowe połączenie sprawiało, że szczyt zdawał się dla mnie nieosiągalny. Jak się jednak miało okazać do czasu...

Razem z Krzyśkiem i Michałem planujemy szybką akcję. Wyjazd wcześnie w nocy i powrót o rozsądnej godzinie, aby ominąć ewentualne burze.

O 22 kładę się do łóżka i staram się spać. Długo się wiercę i kręcę na wszystkie strony. Wydaje mi się, że ledwo zamykam oczy a już trzeba wstawać. Tym razem jedziemy moim autem w związku z czym muszę wstać najwcześniej ze wszystkich. Zegarek wybija 1:20 kiedy przekręcam kluczyk w aucie i kieruje się w stronę Krakowa. Pierwszy jest Michał, który już czeka na przystanku. Później jedziemy na ruczaj po Krzyśka a dalej już w stronę nowego Targu. Mimo, że z początku wszyscy mieliśmy ciśnienie na inną grań to jednak biorąc pod uwagę warunki pogodowe i ewentualną możliwość wystąpienia burz, woleliśmy zmienić plany i tak po 20min jazdy decydujemy, że jedziemy na Żabiego Konia.

Z auta wychodzimy o 5:00. Szybkim krokiem dochodzimy w rejony schroniska skąd odbijamy szlakiem na Rysy. Muszę przyznać, że o dziwo idzie się bardzo przyjemnie. Nie jest ani za gorąco ani za zimno. Mimo sierpniowego dnia, temperatura wydaje się wręcz idealna. W cieniu jest nawet zimno 8)

Przed samym wierzchołkiem Rysów ostre słońce oferuje nam super widoki.

Obrazek

Mimo wczesnej godziny polski wierzchołek Rysów już pęka w szwach od ilości turystów. My na szczęście omijamy go szerokim łukiem i granią kierujemy się dalej w stronę Konia.

Grań już na pierwszych metrach dostarcza nam atrakcji w postaci mokrego kominka, z którego zejście wcale nie jest takie proste jak się wydaje. Wprawdzie w ścianie znajduje się jakiś stary hak, jednak jego jakość pozostawia wiele do życzenia.

Obrazek

Po pokonaniu kominka jest już o wiele przyjemniej, ponieważ wszystkie zacieki znikają pod wpływem wschodzącego coraz wyżej słońca.

Obrazek
kolejne płytowe zejście

Dalsza trasa jest już dużo lepsza. Oferuje dużo więcej "wspinania" niż schodzenia. Mijamy kolejne turnie i turniczki co chwilę przewijając się na różne strony grani. Najlepsze widoki oferuje strona Morskiego Oka, gdzie ludzie niczym ludzka stonoga spacerują na Rysy.

Obrazek

Chwilami chłopaki chcą odpuścić i niektóre turnie ominąć, jednak (na szczęście) ominięcie ich jest dużo trudniejsze, przez co zmuszeni jesteśmy przez nie przejść.

Obrazek
Michał na Innominacie

Obrazek

W końcu dochodzimy do ostatniej turni, na której wisi pęk taśm i repów zachęcając nas tym samym do zjazdu i ominięcia trudności. Wyciągamy więc linę i jedziemy kolejno na dół.

Niestety przed nami znajdują się dwa zespoły a w jeszcze dodatku trzy na grani...

Obrazek

Obrazek

Po krótkiej wymianie zdań z zespołami przed nami postanawiamy urządzić sobie krótką przerwę. Słońce wysoko w górze świeci na tyle przyjemnie, że z chęcią oddaję się leżakowaniu. Przez chwilę nawet chyba udaje mi się usnąć :mrgreen: Niestety pobudka o godzinie 1 w nocy daje się we znaki.

Korzystając jeszcze z wolnej chwili obserwuję zespoły znajdujące się już na grani. Patrząc na najtrudniejsze III miejsce, widzę, że niektórzy mocno się męczą. Było widać, że jeden gość ewidentnie miał z nim problem. Szukał podchwytu a zaraz po wyjściu z pionowego fragmentu grani miał problemy ze znalezieniem dogodnych chwytów. Obserwując to wszystko pomyślałem, że może być grubo! No, ale co... ja nie przejdę? :lol:

W końcu przychodzi nasza kolej. Niestety na niebo nachodzi coraz więcej chmur. Padać nie pada, jednak nie wygląda to specjalnie optymstycznie. Ale co robić w takiej sytuacji? Przecież nie przeszliśmy tyle, aby teraz zawrócić. Zakładamy więc sprzęt, rozwijamy liny i zjeżdżamy na Żabią Przełęcz.

Na przełęcz pierwszy zjeżdża Michał, następnie ja. Podczas, gdy zjeżdża Krzychu, ustalamy kto prowadzi jaki wyciąg. O ile z początku ja miałem robić pierwszy, Michał drugi a trzeci się zobaczy, wspólnie stwierdzamy, że aby zdążyć przed deszczem wszystkie przypadną mi :mrgreen:

Wiążemy się linami, Michał bierze kubek w ręce po czym ruszam w pierwszy wyciąg Dolnego Konia. Idąc, a w zasadzie biegnąc Michał ledwo nadążą z wydawaniem liny. Obydwaj z Krzyśkiem śmieją się, abym trochę zwolnił bo nie dają rady.

Opis, który czytałem już kilka razy wcześniej, idealnie zgadzał się z faktycznym staniem grani. Dolnego Konia można przejść praktycznie nie używając rąk. Ja oczywiście tego nie robię, ale na upartego można :)

W końcu dochodzę do pierwszego stanowiska. Zakładam stan i ściągam do siebie chłopaków.

Obrazek

Następnie czeka na mnie pionowy (najtrudniejszy) fragment grani. Tutaj ponownie Michał łapie w ręce kubek po czym daje mi sygnał, że mogę już iść.

Mając w pamięci zmagania się poprzedniego prowadzącego na tym odcinku wspinacza, podchodzę do tego fragmentu z dużym respektem. Patrzę na lewo, patrzę na prawo. Nie jest tak źle jak by się zdawało. Przechylam się lekko na prawo, ładuję w rysę frienda po czym pionowo idę do góry (żaden podchwyt nie był potrzebny). Dalej to już prosta wspinaczka po małych chwytach i ewidentnych stopniach. Nie ma się nad czym zastanawiać, trzeba po prostu iść po swoje.

Stan ponownie zakładam ze starych haków. Są one jednak na tyle podejrzane, że dokładam jeszcze obok dwa friendy. Lepiej dmuchać na zimne.

Obrazek

Obrazek

Niestety po dojściu chłopaków i przy przekazywaniu sobie liny, niebieska żyła na tyle nam się plącze, że uporanie się z nią zajmuje nam kupę czasu... Wkur... sięga zenitu, jednak jedynie spokój i opanowanie pomaga nam się z nią uporać.

Obrazek

W końcu gdy wszystko jest już gotowe mogę ruszyć dalej. Tym razem czeka na mnie kolejny łatwy II wyciąg aż na szczyt.
Podobnie jak wcześniej trudności są praktycznie zerowe. Idzie się miło i przyjemnie. Chwilami jednak chłopaki mają problemy z liną przez co muszę przystawać, aby mogli wydać mi więcej luzu. Na szczęście szybko dochodzę do ostatniego stanowiska gdzie mogę ściągnąć resztę i zapomnieć o problemach z linami.

Po ściągnięciu Michała i Krzyśka wspólnie stwierdzamy, że w związku z pogodą nie ma co przesadzać z popasem na szczycie, tylko na szybkości coś zjeść i zjeżdżać na dół. Nie dość, że straciliśmy trochę czasu na walkę z liną to chmury nadal kłębią się na niebie a my nie jesteśmy do końca przekonani czy nic z tego nie będzie.

Po wpisaniu się do zeszytu, zjedzeniu paru żelków, pakujemy jedną żyłę do plecaka i zaczynamy zjazdy.

Obrazek

Ja jadę pierwszy. Dojeżdżam do pierwszego stanowiska i czekam na resztę. Po kilkunastu minutach dojeżdżają chłopaki. Ściągamy linę i przygotowujemy się do kolejnego zjazdu. W prawdzie w niektórych opisach była informacja, że powinniśmy lekko przejść grania na lewo do kolejnego stanowiska, jednak wizja wypatrzonego pod nami stanowiska przesłoniła nam/mi trzeźwe myślenie.

Tym razem zjazd jest dużo dłuższy od poprzedniego. Zjeżdżam pierwszy kilkanaście metrów do wielkiego głazu gdzie dopinam się do pęku pętli. Stanowisko jest jednak na tyle niewygodne, że Michałowi i Krzyśkowi proponuję zjazd kilka metrów niżej, do stanowiska, które wypatrzyłem chwile po tym, jak oddałem linę :mrgreen:

Mimo, że sam stoję w rozkroku przytulając wielki głaz, chłopaki mają na tyle wygodne stanowisko że mogą spokojnie usiąść. Gdy docierają na dół przejmuję od nich linę, dopinam do pęku pętli i jadę na dół. Myślałem, że dojadę już do ścieżki, jednak po chwili okazuje się, że nic z tego nie będzie. Dopinam się wiec do kolejnego stanowiska po czym różnymi akrobacjami przekazuję linę Krzyśkowi, który zjeżdżając różnymi wygibasami dojeżdża na sam dół. Tym razem jest kolejny problem z przekazaniem liny Michałowi. Krzysiek zarzucając linę, nie jest w stanie tak mocno jej zakręcić, aby Michał jej dosięgnął. W końcu jednak się udaje. Michał dojeżdża do mnie, gdzie przepinamy linę i w końcu udaje się zjechać na (jak się wydaje) trasę zejściową.

Niestety zjazdy zajmują nam kupę czasu. Dużo, dużo więcej niż nam się z początku wydawało. Powoli mamy już dość. Godzina jest już stosunkowo późna a przed nami jeszcze zejście, które nie wygląda na łatwe. Pakujemy drugą linę do plecaka i zaczynamy szukać drogi zejściowej. Schodzimy na zmianę. Najpierw prowadzi Michał, później ja a także Krzychu.
Dochodzimy w końcu do nieprzyjemnego kominka. Na jego bocznej ścianie znajdujemy kolejne pętle zjazdowe. Nie ma wyjścia. Wyciągamy więc linę z plecaka i szykujemy się do kolejnego zjazdu. Miny mamy już nie tęgie. Po raz kolejny trzeba wyciągać cały bajzel i cisnąć w dół.
Zjeżdżamy prawie na całą długość 60m liny. Gdy dojeżdża do nas Krzychu po raz kolejny klaruję linę i pakuję ją do plecaka. Znowu po raz kolejny wyrastają przed nami problemy zejściowe. Michał dochodząc do końca "ścieżki" nie wie czy iść w dół, czy w lewo czy w prawo. Kiedy do niego dochodzę pomagam mu wybrać wariant zejściowy. Wspólnie postanawiamy schodzić trawkami i kierować się w stronę kolejnego kominka. Jest dosyć stromo toteż zejście mimo dużego już zmęczenia musimy pokonywać w pełnym skupieniu. Przychodzi moment, kiedy dochodzimy do wspomnianego już kominka na górze którego znajdujemy kolejny zestaw pętli przygotowany do zjazdów 8) Ja mam już jednak dość! Nie mam już ochoty kolejny raz wyciągać liny z plecaka. Szukamy więc bezpiecznego wariantu zejścia. Najpierw już w prawo po głazach a następnie czujnie płytami na dół aż do wylotu żlebu.

Kiedy docieramy już na dół w końcu odczuwam ulgę. Drogę można uznać za skończoną. Przed nami zostało jeszcze tylko zejście na parking. Na szczęście to pokonujemy bardzo szybko i sprawnie. Mimo wcześniejszych obaw o moją skręconą w listopadzie nogę, zejście nie przysparza żadnych niespodzianek i bez szwanku docieramy do auta. Tam czeka nas jeszcze niemiła niespodzianka w postaci rachunku za parkowanie. Mimo 20 godziny dziady nadal stoją na parkingu i wyciskają z nas kasę.

Droga do domu niestety mocno nam się dłuży. Na domiar złego coś niedobrego dzieje się z deską rozdzielczą przez co pada podświetlenie i prędkość przez większość trasy wyczuwam na czuja 8) Do Krakowa dojeżdżamy dopiero po 22. Zanim jednak odstawię chłopaków i wrócę do domu zegarek wybija godzinę 23.45. Petarda!

Reasumując... Grań Żabiego Konia jest rewelacyjna. Oferuje różnorodne (choć krótkie) wspinanie połączone ze świetnymi widokami. Widok na Morskie Oko jest fenomenalny. Trochę przereklamowane jednak wydają się opisy ekspozycji. W prawdzie jest ona odczuwalna, jednak czy aż taka jak jest to opisywane? To już chyba nie mi oceniać ponieważ nie wywarła ona na mnie dużego wrażenia. Już dużo bardziej czujne wydawało się przewinięcie przez filar na Zamarłej Turni.

Nie mniej jednak kolejne marzenie zostało przeze mnie zrealizowane. Żabi Koń - PETARDA! Kiedyś może jeszcze spróbuję drogi IV. Czas pokaże...

Każdemu jednak, kto wybiera się na grań, polecam dobrze przestudiować drogę zejściową :mrgreen: :mrgreen:

więcej zdjęć - https://www.flickr.com/photos/szymkowsk ... 7089854351

Edit:

Na koniec jeszcze słowo od Michała na temat zejścia :mrgreen:

Zejście z Żabiego Konia nie dało mi spokoju i zrobiłem mały "research". Prawdopodobnie spod ściany poszliśmy w złą stronę! (...)
Wydaje mi się, że poszliśmy mniej więcej drogą WHP 1000: Droga dość trudna, nie zasługująca na polecenie. Czyli dołożyliśmy sobie na deser zejście za II :).


Obrazek

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 22, 2015 11:19 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Petarda, tak jak piszesz :D Też mi to siedzi w głowie, ale póki co wydaje się poza zasięgiem.
Chociaż widzę, że zasięg mi się rozszerza, więc może kiedyś...

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 22, 2015 11:36 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Na drugiego, zapewne wystarczy być sprawnym fizycznie i w przypadku, jeśli się nie wspinasz, mieć mocny zwieracz i da się radę 8)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 11:39 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
Fajnie się czytało. Może i kiedyś moje 4 litery tam się pokarzą ;)

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 12:25 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Dzięki za "pozdro", fajnie się czytało, gratulacje! :)

Nawiasem, kilka lat temu za Żabiego Konia (wymarzony szczyt wielu forumowiczów) mielibyście murowaną nagrodę w Mountain Awards za przejście roku, a dziś? ;)

Drugim nawiasem, obecny tłok na popularnych drogach czy w popularnych miejscach jest wręcz przerażający. Jako szukający w górach samotności, spokoju i refleksji (jak większość z nas) mam dreszcze widząc kilka zespołów na drodze.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 12:29 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Marcinie, fajna lektura! I jakoś tym razem wszystko na zdjęciach wydawało się pod kolor - niebieska żyła, niebieski plecak, czerwona żyła - czerwony plecak: tak trzymać! Niepokoi za to chroniczny brak etykiet i bogatych bukietów! ;)
leppy napisał(a):
Drugim nawiasem, obecny tłok na popularnych drogach czy w popularnych miejscach jest wręcz przerażający. Jako szukający w górach samotności, spokoju i refleksji (jak większość z nas) mam dreszcze widząc kilka zespołów na drodze.
\ja również. Dlatego polecam Alpy, a słoweńskie w szczególności :mrgreen: Jedyny problem to dystans. Ale trud przejazdu wynagrodzony zostaje fantastycznymi widokami, spokojem, ciszą i luzem.

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 7:03 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Że chciało Wam się wychodzić na Rysy... Mi by się teraz też chciało, bo nie robiłem tego odcinka, a widzę, że całkiem ciekawy. :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 7:33 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1501
PKP! ;-) A jaki jest Twój pogląd na oficjalną wycenę drogi? Przychylałbyś się do poglądu W. Cywińskiego, że nie ma tu niczego trudniejszego niż na Grani Kościelców i że jest to standardowe II? ;-)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 7:52 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
ten strasznie krótki odcinek grani jest moim zdaniem jednym z najpiękniejszych i dających największą satysfakcję odcinków GGT jaki można zrobić
tak więc kolejny raz gratuluję klasyka

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 9:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
A ja własnie zastanawiam się jakie miałbym teraz odczucia, bo robiąc Haberleina to jakoś tak ta końcówka gani wydała mi się mało eksponowana. Za to jak szedłem nią kiedyś tam dawno, to zrobiła mi niezłe zniszczenia w bani.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 9:18 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Rambubu napisał(a):
PKP! A jaki jest Twój pogląd na oficjalną wycenę drogi? Przychylałbyś się do poglądu W. Cywińskiego, że nie ma tu niczego trudniejszego niż na Grani Kościelców i że jest to standardowe II?


Hm...

Jak ktoś ma mocna psychę to można to wszystko iść bez asekuracji.
Dolny koń nie posiada praktycznie żadnych trudności. Możesz iść wyprostowany praktycznie nie używając rąk. Natomiast wejście na górnego konia to już inna bajka. Najtrudniejszy wg. mnie fragment, to pokonanie pionowego odcinka, gdzie trzeba się lekko przewinąć na prawą stronę (wg mnie jedyne miejsce gdzie siada asekuracja) a następnie frontalnie iść do góry. Czy to jest II? Ja bym się bardziej skłonił ku temu, że to III - ale tylko ten jeden fragment. Reszta wygląda po prostu tak, że idziesz do góry bo nie ma się nad czym zastanawiać.

Na Grani Kościelców jest wg mnie łatwiej, ale tylko patrząc przez pryzmat tego pionowego fragmentu. Po szafie idzie się jak po schodach. Podobnie z resztą jak i na samego Kościelca. Grań natomiast jest mniej najeżona w porównaniu z koniem. Żabi Koń w porównaniu z Granią Praojców wygląda jak żyletka :)

Z resztą nie oszukujmy się, wszystko zależy od tego jak kto się wspina. Dla mnie grań to byłą świetną wycieczka. Patrząc na moich poprzedników, których obserwowałem to można zauważyć, że niektórzy mieli chwilami walkę o kolejne metry.

prof.Kiełbasa napisał(a):
tak więc kolejny raz gratuluję klasyka

Dzięki! :salut:

kilerus napisał(a):
Że chciało Wam się wychodzić na Rysy... Mi by się teraz też chciało, bo nie robiłem tego odcinka, a widzę, że całkiem ciekawy.
Wszystko przez Krzyśka, który cisnął, że byłem od Polskiej strony to od Słowackiej już nie wejdę? :lol: Ja bym tam olał Rysy, ale jak chłopaki chcieli iść to co robić ;-)

Zombi (gavagai) napisał(a):
Marcinie, fajna lektura! I jakoś tym razem wszystko na zdjęciach wydawało się pod kolor - niebieska żyła, niebieski plecak, czerwona żyła - czerwony plecak: tak trzymać! Niepokoi za to chroniczny brak etykiet i bogatych bukietów!
Tomku, niestety nie można mieć wszystkiego. Albo asekuracja, albo doznania smakowe :mrgreen: Za to może kiedyś w końcu zrealizujemy nasz plan z Sylwią, Mnichem i takim bukietem kwiatowym jakiego jeszcze świat nie widział 8)

leppy napisał(a):
Dzięki za "pozdro", fajnie się czytało, gratulacje!
Dzięki!

leppy napisał(a):
Nawiasem, kilka lat temu za Żabiego Konia (wymarzony szczyt wielu forumowiczów) mielibyście murowaną nagrodę w Mountain Awards za przejście roku, a dziś?
Dziś mogę być jedynie topograficznym ... na świetnym szczycie! :lol:

leppy napisał(a):
Drugim nawiasem, obecny tłok na popularnych drogach czy w popularnych miejscach jest wręcz przerażający. Jako szukający w górach samotności, spokoju i refleksji (jak większość z nas) mam dreszcze widząc kilka zespołów na drodze.
Niestety taka jest prawda. Ja mam to samo. Chciałbym wejść gdzieś i posiedzieć trochę w samotności. Niestety na drogach typu II/III nie jest to takie proste bo ludzi jest masa. A jeśli te drogi prowadza na klasyki tatrzańskie to w weekend możemy zapomnieć o spokoju. Na Kościelcach musieliśmy uciekać, na Mnichu było to samo (na szczycie wręcz były kolejki). Tutaj jedynie przed nami było parę zespołów bo po nas nie było już nikogo. Także szczęście w nieszczęściu.

lxix napisał(a):
Fajnie się czytało. Może i kiedyś moje 4 litery tam się pokarzą
Dzięki. Polecam Paweł 8)

kilerus napisał(a):
A ja własnie zastanawiam się jakie miałbym teraz odczucia, bo robiąc Haberleina to jakoś tak ta końcówka gani wydała mi się mało eksponowana. Za to jak szedłem nią kiedyś tam dawno, to zrobiła mi niezłe zniszczenia w bani.
Ja jak czytałem opis Sumitera to byłem przerażony przed komputerem :mrgreen:

Myślę, że kwestia obycia z ekspozycją.

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 24, 2015 12:06 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
Kolejna świetna relacja, ostatnio na forum naprawdę jest co poczytać.
Jakoś mnie aż tak ten kuń nie kręci, ale może to dlatego, że zwyczajnie się boję.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 24, 2015 4:47 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
PETARDA :mrgreen: bardzo polubiłem to określenie i jak najbardziej tu pasuje, fotki super !!
Zazdroszczę grani !!
Z niecierpliwością czekam na Rambo III :!:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 25, 2015 6:11 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 12, 2012 4:16 pm
Posty: 275
Lokalizacja: Krk
Fajnie się czytało Marcin, można było sobie powspominać i zobaczyć, że kolega pamiętliwy...
m__s napisał(a):
kilerus napisał(a):
Że chciało Wam się wychodzić na Rysy... Mi by się teraz też chciało, bo nie robiłem tego odcinka, a widzę, że całkiem ciekawy.
Wszystko przez Krzyśka, ;-)


Raz postawiłem na swoim i masz :D a jakoś chyba nie żałujecie z Michałem po czasie?!

krank1 napisał(a):
Z niecierpliwością czekam na Rambo III :!:


My też ;-) ale to może dopiero w 2016.

_________________
Flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 25, 2015 7:07 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 05, 2005 9:12 am
Posty: 6269
Lokalizacja: Warszawa/Skierniewice
m__s napisał(a):
Niestety taka jest prawda. Ja mam to samo

Taka jest prawda czasu i prawda ekranu ;)
Piękny klasyk i zeszyt już jest..
Przyjemna lektura. 8) Graty!

_________________
Pozdrawiam
Jacek
Obrazek

___________
..Umiem być ciszą, Kończę się w twoim śnie, Ostatnie echo jest ciszą to miejsce gdzie kończy się twoje spojrzenie..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 25, 2015 7:24 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
graty za klasyka ;) koń również popularny w tym roku na forum ;) ta grań nie daje mi spokoju ;) jedyne co mnie niepokoi na tej trasie to zejście z tej grani. W razie załamania pogody nie ma tam łatwego zejścia.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 25, 2015 7:32 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Dzięki.

Wydaje mi się, zephyr, że gdybyś się uparł to możesz robić zjazdy aż do samej podstawy ściany. Stanowisk jest tam tyle, że głowa mała... Mając 2x60m to już na 90%. Nas właśnie te zjazdy trochę zmyliły a na końcu już odpuściliśmy i zaczęliśmy schodzić.

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 26, 2015 9:03 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Musieliście coś nagmerać w tych zjazdach i zejściu.
Pamiętam, że po przygodach na zejściu po zrobieniu Klasycznej na GG (2 lata temu) dwa dni wcześniej, zejście z ŻK w porównaniu z GG było niczym moje doświadczenie przy doświadczeniu Marcina Tomaszewskiego...

Były dwa zjazdy i dość jasne i komfortowe zejście, zerknąłem do swojej relacji:

"Decy­du­jemy się na zjazd bez­po­śred­nio ze szczytu, z pęku taśm i mailona, z omi­nię­ciem umiej­sco­wio­nych nieco niżej rin­gów zjaz­do­wych. Potem kilka metrów grańką do kolej­nego podob­nego dobrego stanu, wcze­śniej mijam taśmę zakli­no­waną pod blo­kiem, tędy pro­wa­dzi chyba linia zjaz­dów drogą Nadar­kie­wi­cza (póź­niej — jesz­cze — wypa­truję kilka pośred­nich sta­nów w oko­licy tej linii). My jed­nak zjeż­dżamy do swo­jej ście­żynki zejściowej. (...) scho­dzimy bar­dzo ostroż­nie, jed­nakże mimo kilku czuj­niej­szych miejsc, zgod­nie przy­zna­jemy, że w porów­na­niu z zej­ściem z GG, dzi­siej­sze to małe piwo. Potem już szybko przez piarg i złomy do koleby."

Tak czy inaczej, brawo za klasyka i spełnienie kolejnego marzenia! :)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 18 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL