Po majowym wypadzie z Sokratesem, umówiliśmy się na kolejne wspólne łażenie na 15 sierpnia. On już działał od kilkunastu dni, a ja wyjeżdżam 14 czerwca tuż przed północą z domu i punkt 6 rano melduję się w Roztoce. Nocleg jest zarezerwowany więc tylko szybkie przepakowanie i trzeba ruszać, przecież czasu nie ma za wiele. Cel - Szpiglasowa Przełęcz i coś więcej. Jako, że wyruszamy dość wcześnie, do Morskiego Oka jak i dalej aż na przełęcz nie spotykamy zbyt wielu osób. Po drodze podziwiamy widoki, gadamy, pstrykamy fotki i obserwujemy latający śmigłowiec TOPR-u, który w tym dniu miał trochę lotów. Docieramy do przełęczy i zastanawiamy się czy ładować dalej czyli to "coś więcej". Niestety zaczyna lekko mruczeć w okolicach Rysów, ale decydujemy się choć spróbować. Mijamy pierwsze skałki, ale na drugich decydujemy, że jeszcze za wcześnie na takie wędrówki. Granią wydaje nam się zbyt trudno, a przy obejściu trawkami też nie jest zbyt bezpiecznie, za to można przy najmniejszym błędzie nieźle polecieć. Do tego zaczyna kropić. Wracamy. W połowie drogi do Moka łapie nas burza, uciekamy w dół, ale większości turystów żadne pioruny nie straszne i pomykają w górę jakby nigdy nic. No cóż, nie dziwne, że później ratownicy mają pełne ręce roboty.
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/q96nw7dqlivh_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/q2qnvtsa4p63_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/iwrhpaqhx17v_t.jpg)
Wracamy do schroniska, a że czasu jest dużo, to zaczynamy integrację. Obydwaj przeżyliśmy chociaż łatwo nie było. Zwłaszcza na drugi dzień rano.
A plan jest wstać o 3 i ruszyć na Zawrat przez Piątkę. Tak rano, bo znowu zapowiadają w okolicach południa burze. Ruszamy ok. 4 w świetle czołówek i mozolnie pniemy się do Piątki. Nie jest łatwo, ale przynajmniej trzymamy się czasów podanych na znakach. W Piątce krótki postój i ruszamy dalej. W drodze na Zawrat towarzyszą nam piękne widoki i elegancka do chodzenia pogoda. Na przełęczy decydujemy, że decydujemy się na coś więcej. Zakładamy kaski i robimy 2247 m npm. Raptem 10 minut drogi od Zawratu, a widoki wręcz powalają. Sokratesowi podoba się Kościelec z tego ujęcia, jakże inny jak przy wejściu na Halę od Kuźnic. Rzeczywiście fajnie się prezentuje, ale przestaje być polskim Matterhornem, jednak wolę oglądać go z hali. Poza tym nadal jest dla mnie niezdobyty. Może następnym razem... Jeszcze kilka zdjęć i czas wracać. Zaczyna się chmurzyć i pogoda zaczyna być mocno niestabilna. Jeszcze do D5S schodzimy bez deszczu, ale przy wodospadzie łapie nas taka ulewa, że w ciągu kilku chwil jestem przemoczony. Do tego niżej na szlaku zaczynają się robić potoczki i spore kałuże, które trzeba przekraczać po kamieniach. Podczas przekraczania jednej z nich noga zsuwa mi się z kamienia, lekko ją skręcam i wpadam po kostki do wody. Przy dojściu do Roztoki znowu się wypogadza i do końca dnia mamy przyjemne słońce.
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/7jl2jfffbsyl_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/kkfeyu8ucfv2_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/8u196o8carwo_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/139881lnkx0q_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/3kxo4ktt1m5g_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/y6gqnr888ger_t.jpg)
![Obrazek](http://images.tinypic.pl/i/00695/wka2w85apxmv_t.jpg)
Ostatniego dnia pobytu miała być jeszcze Przełęcz pod Chłopkiem, ale od rana pada deszcz, do tego buty nie wyschły po poprzednim dniu, więc decydujemy, że zostajemy w schronisku.
Śniadanie, rozmowy, snucie planów na przyszłość i trzeba się zbierać do domu. Sokrates jeszcze zostaje więc pewnie pochwali się co jeszcze złaził, a ja z żalem pakuję się w samochód i w niemiłosiernych korkach, po prawie 8 godzinach jestem w domu. Do następnego.