Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Do trzech razy sztuka
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=18262
Strona 1 z 1

Autor:  _Sokrates_ [ Wt lut 09, 2016 2:04 pm ]
Tytuł:  Do trzech razy sztuka

Zimą w Tatrach nie było mnie już chyba z dwa lata więc gdy nadarzyła się okazja żal było nie skorzystać.
Zaklepałem noclegi w schronisku na Polanie Chochołowskiej i w Zakopcu i sruuuu w drogę!

Podróż jak to podróż. Jak zawsze z drobnymi przygodami dzięki nieocenionej PKP.
W nagrodę Tatry witają mnie pięknym wschodem słońca.
W Zakopanem od razu łapię busa do Chochołowskiej i idę w kierunku schroniska.

Piździ aż miło!

Obrazek

Po jakimś czasie na niebie zaczynają pojawiać się cirrusy.
Myślę sobie: "No ładnie... pogoda pójdzie w .."

Widoki na polanie zawsze mi się podobały.

Ot tego planuję zacząć. Klasyk zimowych Tatr Zachodnich - Wołowiec:

Obrazek

I moim skromnym zdaniem najpiękniejsza góra polskiej części Tatr Zachodnich - Kominiarski Wierch:

Obrazek

Po całej nocy w podróży i 2 godzinach w dolinie w schronie walę bety do pokoju i postanawiam, że dzisiejszego dnia nie ruszę nawet palcem.
Plan został skrupulatnie zrealizowany!

Podejście pierwsze

Pogoda ma być bez szaleństw ale nie przyjechałem przecież grzać tyłek w schronie.
Tak więc trzeba iść w górę.

Spokojnie tuptam sobie noga za nogą i w końcu docieram na Grzegorza.

Widoki wgniatają w fotel:

Obrazek

Obrazek

W okolicy kręci się parę osób - wszyscy w rakach choć śnieg raczej kopny.
Cóż... chyba i ja założę. Do dziś się zastanawiam po jaką cholerę?! Widać tak musiało być.

Schodzę w kierunku Łuczniańskiej Przełęczy i już po kilkunastu metrach klnę siebie w myślach za te raki.
No ale nie będę ich przecież zdejmował i zakładał co chwilę.

Robię kolejnych kilka metrów i nagle JEB!
Zahaczam rakiem o but i lecę mordą w śnieg.

W tym terenie nie było za bardzo polecieć więc jedyne straty to podarte spodnie.
Rzucam na siebie w myślach kur.wami i wygrzebuje się ze śniegu.

Nauki wyciągnąłem dwie:
1. Nie zakładać raków "na zapas".
2. Być uważnym nawet w łatwym terenie.

Dobra, idę dalej.
Im dalej od Grzegorza tym silniejszy wiatr i mniejsza widoczność.

Dochodzę do kolejnego wzniesienia w grzbiecie. Piździ, nic nie widać.
A pierdzielę ja ten interes w takim warunie. Wracam do schronu na piwo!

Miejsce wycofu:

Obrazek

Obrazek

No i jak postanowiłem tak i robię.

Coś tam jeszcze pstrykam po drodze aby nie okazało się, że noszę aparat na damo.
Chociaż i tak gówno widać.

Obrazek

Obrazek

Ładnie się kuźwa zaczyna!

Podejście drugie

Mijają z dwa dni i ponawiam atak.
Znów tup, tup w górę.

Tym razem przynajmniej coś tam widać:

Obrazek

Znów jestem na Grzegorzu.
Chwila na gorącą herbatę i kilka zdjęć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś chyba pójdzie gładko!
Idzie się dobrze, widoczność jest, wprawdzie trochę wieje - ale bez szaleństw.

Grześ z Długiego Upłazu:

Obrazek

Osobita:

Obrazek

Im dalej w grzbiet tym wiatr coraz silniej hula. Ludzi ani widu ani słychu.
A ja spokojnie cisnę sobie dalej i z każdym krokiem zdobywam kolejne centymetry wysokości.

Widoki z Długiego Upłazu:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jakiejś godzinie dochodzę do ostatniej prostej przed Rakoniem.
- Noooo. Rakoń już mój (pomyślałem sobie).
- Chyba cię pojebało (pomyślała Matka Natura).

Do szczytu pozostało ze 150 metrów. Na grzbiecie praktycznie brak śniegu - wszystko wywiane.
Wiatr się wzmaga z każdym krokiem. Po chwili muszę już zatrzymywać się aby przeczekać silniejsze porywy.
To są jakieś jaja. Pięć kroków do przodu i minuta odczekiwania na przerwę w wietrze.

W końcu dochodzi do tego, że muszę kucać aby wiatr nie zwiał mnie z grzbietu.
W ciągu 15 minut urobiłem może z 10 metrów drogi. Co do cholery jest z tym Rakoniem?
Walczę jeszcze chwilę po czym decyduję - wycof. Zimy w Tatrach się zachciało!

Oczywiście im bliżej Grzegorza tym wiatr coraz mniejszy.

Rakoń i słowacka Orla Perć z Grzesia:

Obrazek

Kominiarski Wierch, Czerwone Wierchy i Ornak z Grzesia:

Obrazek

Babia Góra i Polica:

Obrazek

Bobrowiec:

Obrazek

Schodzę zirytowany do schroniska.
Cholerny wiatr. Cholerny Rakoń...

Podejście trzecie

Mijają kolejne dwa dni i znów drepczę na Grzegorza.
Prognozy sprawdziłem chyba z 10 razy. Pogoda ma być.
Wiatr w prawdzie też ale podobno taki do zaakceptowania.

No i jak na razie wszystko idzie jak w dobrze naoliwionej maszynie.
Grześ, Długi Upłaz, Rakoń. No! Rakoń!
W końcu się tam doczłapałem!

Naszczycie miała być szama i gorąca herbata ale tak piździ, że robię tylko szybko zdjęcia i zbiegam w kierunku przełęczy Zawracie.

Wołowiec i Rohacz Ostry z Rakonia:

Obrazek

Długi Upłaz, Grześ i Bobrowiec:

Obrazek

Osobita:

Obrazek

Rzut oka na południowy-zachód:

Obrazek

Na grani piękny śnieg mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Tfu! Stop bezwstydnej homopropagandzie!
Jest pięknie!

Bez większego pośpiechu i bez większych problemów dochodzę na wierzchołek.
Dosłownie w tej samej chwili nachodzi chmura. Ja pierdzielę! To już nie są jaja to jest skandal!

Na szczycie spędzam trochę czasu i próbuję wstrzelić się ze zdjęciami w krótkie chwile, w których wiatr przewiewa chmury.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Siedząc w samotności na szczycie myślę sobie "Chmury chmurami, wiatr wiatrem ale to co wisi mi nad głową to chyba dobry warun na widmo Brockenu"

Po jakimś czasie na szczycie nie jestem już sam (dochodzi dwóch gości) tak więc zawijam się powoli w dół.
Schodzę kilkadziesiąt metrów i nagle jest! Widmo!

Szybko, szybko, aparat!
Puszczam czekan, puszczam kijek... Jeb!
Kijek leci w dół. Czekan był na pętli ale kijek już nie i zaczyna lecieć w dół stromym zboczem.
Biegnę na ratunek. Mam! Kijek uratowany. A widmo poszło w cholerę...

Cóż zrobić. Schodzę dalej.
Mijam Zawracie, mijam Rakoń.

Jest! Znów widmo Brockenu!
Szybko ale już tak żeby niczego po drodze nie zgubić wyjmuję aparat.
Włączam. Włączam. WŁĄCZAM! Kuźwa bateria padła!

Szybko, szybko, baterie. Pstrykam.
Dupa...

Praktycznie nic nie widać:

Obrazek

Jak to mówią... Jak nie urok to sraczka!

Ostatni raz podchodzę na Grzegorza i robię pożegnalne zdjęcia:

Obrazek

Obrazek

Oczywiście nie muszę dodawać, że gdy byłem w okolicy Grzesia zrobiła się lampa totalna i widoki z Wołowca w tym momencie musiały ryć beret!

Wołowiec zdobyty, widmo zobaczyłem.
Kolejne małe górskie marzenia spełnione.

Trzeba cieszyć się małymi rzeczami!

Wieczorem do schronu docierają znajomi. Robimy wspólnie kilka browarów.
Następnego dnia ja zawijam się do Zakopca a oni maja w planach atak na Wołowiec.

Kolejnego dnia dzwonią z informacją jak im poszło.
Wycofali się przed Rakoniem ze względu na wiatr...

Pieprzony wiatr. Pieprzony Rakoń!

Autor:  lxix [ Wt lut 09, 2016 4:29 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Graty za wytrwałość :)

Autor:  Pan Maciek [ Wt lut 09, 2016 6:03 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Panie. Twardym cza być a nie miętkim. Dwa sezony temu miałem to samo w tym terenie i bez wycofu było. Treking w kurniawie sama przyjemność :mrgreen:

Autor:  _Sokrates_ [ Wt lut 09, 2016 6:05 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Pan Maciek napisał(a):
Twardym cza być a nie miętkim.


Gdzie trzeba i kiedy trzeba wciąż jestem twardy :mrgreen:

Autor:  krank1 [ Wt lut 09, 2016 7:24 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

No ja tylko na Grzesia wlazłem w zeszłym roku, może w tym dojdę nieco dalej bo niedługo ruszają ferie i będę w okolicy. Niestety przepustkę dostanę tylko na jedną próbę :(
_Sokrates_ napisał(a):
Gdzie trzeba i kiedy trzeba wciąż jestem twardy :mrgreen:

To uważaj bo możesz na przyszłość zostać już tylko z jednym podejściem z tytułu na nowe obowiązki ;)

Autor:  gb [ Wt lut 09, 2016 7:25 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

_Sokrates_ napisał(a):
Pieprzony wiatr. Pieprzony Rakoń!

Przyjemnie się czyta - i ogląda zdjęcia :)
Się mi skojarzyło - być może przez te opisy prób pokonania Rakonia w halnym...
wrzesień 1979 - wiało nieco słabiej...
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
no i dało radę wejść na samą górę :)

pozdrawiam
gb 8)
ps
przepraszam za rozmiary zdjęć... - już poprawiłem

Autor:  WILCZYCA [ Wt lut 09, 2016 8:53 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Na Rakoniu to zawsze jakos bardziej wieje. Bardzo lubie ten teren.

Fajna relacja Sokrates.

Fotorelacja GB też ;)

Autor:  TataFilipa [ Wt lut 09, 2016 9:17 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

W stylu himalajskim atakowałeś. :mrgreen:

Autor:  _Sokrates_ [ Wt lut 09, 2016 9:31 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

TataFilipa napisał(a):
W stylu himalajskim atakowałeś. :mrgreen:


Ale bez wcześniejszego poręczowania! :lol:

Autor:  e_l [ Wt lut 09, 2016 9:46 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

_Sokrates_ napisał(a):
Wołowiec zdobyty, widmo zobaczyłem.
To Ci zazdroszczę, ja widma Brockenu nie widziałam.
_Sokrates_ napisał(a):
Trzeba cieszyć się małymi rzeczami!
Wołowiec w takich warunkach to nie mała rzecz, jak dla mnie. Gratuluję samozaparcia w dążeniu do celu :mrgreen:
Fajne zimowe zdjęcia, do oglądania. Latem to zupełnie inna bajka, nawet jak wieje.
@gb 3 zdjęcie super, takie widoki lubię najbardziej :)

Autor:  miler [ Wt lut 09, 2016 9:52 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Pan Maciek napisał(a):
Twardym cza być a nie miętkim.

Co chcesz ? ... w zimnie tak szybko nie twardnieje, sukces, że za trzecim podejściem się udało... bez "wycofu" ... do skutku. :wink:

Podobała mi się ta walka z Wołowcem. :D

Autor:  zephyr [ Cz lut 11, 2016 11:54 am ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

graty za wytrwałość ;) mi by się nie chciało atakować 3 razy tej samej trasy ;)
niezłe miałeś przygody :) fajnie napisana relacja ;) uśmiałem się zdeczka ale wiem, że Tobie do śmiechu nie było :)
można powiedzieć, że Wołowiec zdobyłeś stylem oblężniczym ;) po dwóch próbach miałeś już odpowiednią aklimatyzację aby dać radę na niego wejść :P

Autor:  prof.Kiełbasa [ Cz lut 11, 2016 5:57 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

szacunek za wytrwałość..
tak hartuje kibicowanie 8)

Autor:  _Sokrates_ [ Cz lut 11, 2016 7:43 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

lxix napisał(a):
Graty za wytrwałość :)


gb napisał(a):
Przyjemnie się czyta - i ogląda zdjęcia :)


WILCZYCA napisał(a):
Fajna relacja Sokrates.


e_l napisał(a):
Gratuluję samozaparcia w dążeniu do celu :mrgreen:


miler napisał(a):
Podobała mi się ta walka z Wołowcem. :D


zephyr napisał(a):
graty za wytrwałość ;)


prof.Kiełbasa napisał(a):
szacunek za wytrwałość..


Melduję wykonanie zadania :salut:

:mrgreen:

Autor:  batmik [ Cz lut 11, 2016 10:42 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Tom się uśmiał - zajebiście opowiedziane. Takie wypady to uczą, że pokory do gór nigdy za wiele. Po takim wyjściu/wyjściach człowiek już tak nie kozakuje...
A tak na marginesie. Sam żeś na tydzień polazł w góry? Samotnik jesteś czy jaki ...?

Autor:  krank1 [ Cz lut 11, 2016 10:45 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Wcześniej czytałem po łebkach... Taki sobie niby Wołowiec a fajna relacja :!:
W świetle przygód Czapkinsa to można by powiedzieć, że każdy ma swoje Nanga Parbat :!:
Oby on również mógł kiedyś zameldować wykonanie zadania :)

Autor:  _Sokrates_ [ Pt lut 12, 2016 11:44 am ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

batmik napisał(a):
zajebiście opowiedziane


krank1 napisał(a):
fajna relacja :!:


:salut:

batmik napisał(a):
Sam żeś na tydzień polazł w góry?


Pierwszy tydzień byłem sam, drugi już nie :eye:

batmik napisał(a):
Samotnik jesteś czy jaki ...?


Wszystko ma swoje plusy i minusy.
Samotność w górach to większa wolność - z drugiej strony nie ma z kim piwa zrobić i trzeba samemu torować :mrgreen:

Autor:  Sheala [ Pt lut 12, 2016 12:41 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Ja wróciłam na tarczy... Nawet nie, bo walki w ogóle nie podjęłam. Nie był to najlepszy czas na wyjazd w góry. Ten wał fenowy nad Tatrami zapamiętam do końca życia. Ale moje dzieci nauczyły się jeżdzić na nartach! Gratuluję wytrwałości Sokratesie! Dobrze się czytało.

Autor:  _Sokrates_ [ Pt lut 12, 2016 9:10 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Sheala napisał(a):
Ja wróciłam na tarczy...


Jeszcze urobimy ten Granat 8)

Autor:  Sheala [ Pt lut 12, 2016 9:42 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

_Sokrates_ napisał(a):
Jeszcze urobimy ten Granat


Trzymam za słowo!

Autor:  _Sokrates_ [ Wt lut 16, 2016 2:54 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

mm74 napisał(a):
w przerwach co robiłeś?? :mrgreen:


Próbowałem działać w bliskiej lub dalszej okolicy - bez widocznych i dających się opisać rezultatów :?

Autor:  peepe [ Pn lut 22, 2016 3:44 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

No to myśmy wobec tej relacji mieli przedwczoraj niebywałe szczęście. Tylko jeden możliwy dzień na atak. I do tego wpadło na kilka godzin okno pogodowe! Wół padł bez oporu.

Autor:  _Sokrates_ [ Pn lut 22, 2016 7:57 pm ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

peepe napisał(a):
Wół padł bez oporu.


Chwała zwycięzcom! Hańba pokonanym! :mrgreen:

Autor:  Łukasz T [ Śr lut 24, 2016 8:26 am ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

_Sokrates_ napisał(a):
Chwała zwycięzcom!


Przez skromność nie wspomnę o rewelacyjnym :mrgreen: :wink: czasie jaki wykręciliśmy. Młodość dodała nam skrzydeł.

Autor:  peepe [ Pt lut 26, 2016 10:11 am ]
Tytuł:  Re: Do trzech razy sztuka

Łukasz T napisał(a):
Młodość dodała nam skrzydeł.

I duża ilość herbaty. :mrgreen:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/