gouter napisał(a):
Jednego Ci zazdroszczę - możliwości urlopu z żoną w górach.
Heh... to bardzo ważna sprawa, a nie zawsze tak było, gdyż Ukochana zanim mnie poznała w ogóle nie chodziła po górach - nie podobało jej się, a poza tym uważała, że zupełnie się do tego nie nadaje (chorowita, bez kondycji).
W początkach naszego związku, przez kilka długich lat docieraliśmy się w tym temacie w wielkim bólu. W końcu wypracowaliśmy kompromis. Jak to mówił ksiądz Kaczkowski - każdy kompromis jest zgniły i nie zadowala żadnej ze stron, ale czasem nie ma lepszego wyjścia. Ja musiałem spuścić z tonu (a celowałem nawet w Himalaje), a Ukochana musiała wspiąć się na wyżyny swoich możliwości i od kilku lat mamy podobne cele i pragnienia górskie
