peepe napisał(a):
Ale napiszesz coś dalej?

Samą prawdę.
A pani kasjerka kasuje za parking czyli proza życia ( 4, 90 euro ). A my ruszamy do boju - w stronę leśniczówki, a właściwie małej osady. I stamtąd w las - momentami lekko suchy z oblicza. Dzięki tej suchości i małej ilości drzew ładnie pojawia się Krywań.

Pada kilka komentarzy co do odległości do celu. Nie powtórzę ich, jestem gentelmenem a i wiem, że to Forum czytają mistycy górscy. Nadmienię tylko, że przewija się pewna wypowiedź Prezesa dotycząca Otargańców.

Zwalczamy w zarodku chęć powrotu i dostojnym krokiem, zakos po zakosie, docieramy do drogowskazu do bunkra. "1 minuta" ... taaaa ... Co do bunkra ... Nie widziałem wcześniej zdjęć tego obiektu i trochę się rozczarowałem


Element wojenny tak nas zmęczył, że zarządziliśmy pierwszą przerwę. Co było dalej? Ano kolejne zakosy, trawersy, kosodrzewiny i widoki na Tatry Zachodnie, Tatry Niżne, Chocze i coś tam innego. Przy 15 zakręcie stało się to już trochę nudne.



Ciekawiej zrobiło się jak takie coś się pojawiło:


Potem przyszedł czas na zapoznanie się z tubylcem:


Jesteśmy w Krywańskim Żlebie i zbliżamy się do Rozdroża pod Krywaniem - miejscem łączenia się szlaków na Krywań. Od tego miejsca ruszyliśmy gęsiego ku przeznaczeniu.



Od Rozdroża do szczytu parokrotnie użyliśmy rąk górnych, wielokrotnie skomentowaliśmy stan szlaku, parokrotnie człek wybrał korzystniejszą drogę, wielokrotnie zatrzymaliśmy się co by zdjęcie zrobić ( poza Prezesem - on aparatu i konta bankowego nie używa ). Do tego ja założyłem rękawiczki, Prezes futro a Piotrek kurtkę. Z racji lipca temperatura oscylowała w okolicy paru stopni. Oczywiście nie przez cały czas. Żeby było milej to napiszę, że pojawiły się fajne widoki - na początek Skrajne Solisko a potem całe stado bydlaków w Tatrach Wysokich. I ze dwa jeziora, w tym Dąbie.






Przechodzimy przez Mały Krywań i Krywańską Przełączkę i rozpoczynamy atak szczytowy. Razem z setką innych turystów. Bardzo mnie cieszy, że w takie dni dużo ludzi chodzi po górach. Góry dla ludzi !!! Mistycy i romantycy górscy niech chodzą na prelekcje i na filmy.
W okolicach godziny 11.50 ( wyszliśmy o 8.15 z parkingu ) dostojnie wkraczam na szczyt. Prezes i Piotrek byli tam juz od paru minut. Widok wręcz powalający. Poza Małą Wysoką byłem na wszystkich ( co prawda wiele ich nie ma

) dostępnych turystycznie szczytach słowackich Tatr Wysokich i rzeknę, że tylko z Jagnięcego widok mi się bardziej podobał. Od najbardziej zachodnich Tatr Zachodnich

przez Osobitą i Kominiarski w tle do Czerwonych, Kasprowego, Kop Liptowskich z przodu i Beskidu na koniec - Tatry Zachodnie ( gdzie dokladnie leżą Kopy to nie wiem

). Pięknie wyglądały Tatry Polskie Wysokie - np Świnica, Zamarła, Kozi i na deser Miedziane oraz Rysy. I pewno coś jeszcze. Najskromniej prezentowały się Bielskie. Natomiast Wysokie słowackie wręcz polecały się na grilla. Jagnięcy, Kołowy, Gerlachy, Wysoka, Ciężki, Smoczy, Lodowy z okolicą, Grań Solisk, Furkot, Ostra ( Ostry ?

- ten obok Furkota ), pokazująca łeb za grani Staroleśna, Kończysta ( niestety zdjęcie Kowadła mi nie wyszło

), Łomnica, Durny, Mięguszowickie. Całe stado.
Była też kolejka fotograficzna do krzyża. Skorzystaliśmy z ulgi dla GAC - owników i szybko zrobiliśmy zdjęcie. Potem przez parę minut szukaliśmy miejsca leżakowego i czas na zasłużoną sielankę. Połączoną z nauka topografii wg mapy i książeczki z panoramami - pozdrawiamy grupę Polaków siedzących przed nami

- pamiętajcie, że Łomnica to nie była ta najbardziej na lewo

, a Jezioro Dąbie to to na przeciwko . Leżeliśmy okolo godziny. To chyba rekord GAC - u.
Oto wyniki sesji chodząco - leżącej:

























W trakcie odpoczynku prowadziliśmy dysputy na wiele tematów. Poza górskimi.