Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=18695
Strona 1 z 1

Autor:  _Sokrates_ [ Śr sie 10, 2016 7:57 pm ]
Tytuł:  Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Miało być skalne lato w Tatrach a skończyło się jak zwykle.
Problem z barkiem wykluczał używanie rąk w górach ale siedzenie w domu na urlopie to byłaby katorga.
Szybko więc ogarniam temat i już kilka dni po awaryjnym powrocie ze Smokowca pędzę w Beskidy!

Dzień 1

Standardowo raniutko pakuje się do pociągu:

Obrazek

Pierwsza przesiadka w stolicy, druga w Katowicach.
W Bielsku dosiada się Mateusz i bez zbędnych ceregieli zaczynamy uzupełniać płyny. Wszak odwodnienie w górach (jak i w pociągu) to straszna rzecz!

Wysiadamy w Węgierskiej Górce i kierując się czerwonymi znakami drepczemy asfaltem na południowy wschód.

Kręcimy się chwilę po Schronie bojowym "Wędrowiec":

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po chwili udaje nam się złapać stopa. Gość podrzuca nas do Żabnicy i wyrzuca pod sklepem, w którym uzupełniamy braki zupy chmielowej.
Stąd jakąś dróżką przez trawy i chaszcze przedzieramy się na pałę w górę, w kierunku ścieżki prowadzącej grzbietem Abrahamów.

Z okazji dojścia do ścieżki, która prowadzi Główny Szlak Beskidzki zarządzamy przerwę i konsumpcję płynów.

Pogoda lekko się chrzani ale raz na jakiś czas pojawiają się nawet widoki.

Tu załapało się nawet Jezioro Żywieckie:

Obrazek

Czas w drogę. Trasa wiedzie cały czas grzbietem Abrahamów. Wokół lasy i polanki. Pod stopami błoto - stały punkt podczas chyba każdej z moich wizyt w Beskidach. Nieśpiesznie drepczemy grzbietem.

Czasami udaje się złapać w obiektyw coś w tym stylu:

Obrazek

Obrazek

Dochodzimy na nocleg do Słowianki. Poza właścicielami i nami nocuje jeszcze tylko jakiś grzybiarz. Bardzo przyjazne miejsce z klimatem.
Jemy kolacje, bierzemy prysznic i możemy na spokojnie zająć się alkoholizacją.

Dzień 2

Zaczęło lać już w nocy. Miałem cichą nadzieję, że może przestanie ale nie przestało.
Jemy śniadanie i kombinujemy co robić bo na zewnątrz totalna zlewa.

Nie ma zasięgu, więc nie mamy aktualnej prognozy ale Mariusz stwierdza, że podobno ok 10 ma przestać padać.
No to bierzemy się za browary. Oczywiście o 10 ulewa nadal trwa w najlepsze.
Decydujemy, że trzeba napierać. Aparat ląduje na spodzie plecaka.

Wychodzimy na deszcz, chłód i błoto i idziemy w kierunku Romanki.
Właściwie to nie ma nad czym szczególnie się rozpisywać: nic nie widać, z góry leją się na nas hektolitry deszczu a my uskuteczniamy piruety na błotnej ścieżce.

Wchodzimy na Romankę (1366 m n.p.m.) i zbiegamy w kierunku Hali Pawlusiej.
Mateusz twierdzi, że są stąd genialne widoki. Nie potwierdzam gdyż od rana idziemy w chmurze i wokół tylko szarość.

Dochodzimy na Halę Rysiankę i pakujemy się do schroniska. Jest w miarę ciepło! Uf!
Jemy ciepłą zupę i tankujemy zimne browary.
Na ekranie telewizora mecz Brazylia:Norwegia w ręczną kobiet. Ach ta skandynawska uroda!

Na zewnątrz cały czas pada, zimno i wieje więc przeciągamy wyjście ze schroniska tak długo jak się da.
W końcu wiatr zaczyna przewiewać chmury! Przestaje padać! Yeah!

Wychodzimy i idziemy w kierunku Trzech Kopców (1216 m n.p.m.). Nawet coś tam widać!

Obrazek

Pilsko (1557 m n.p.m.):

Obrazek

Poniżej hali spotykamy zawodników Ultramaratonu Chudy Wawrzyniec (82,73 km).
Będziemy się z nimi mijali praktycznie do końca dnia. Jak dla mnie to ludzie cyborgi!

Z Trzech Kopców schodzimy ku Przełęczy Bory Orawskie. Tu zaczyna się błotny Armagedon.
Syf niesamowity. No ale w końcu to Beskidy!

Ostatnie podejścia robimy w takim błocie, że klnę wszystko i wszystkich. Mamo! Ja chcę w Tatry!

Mijamy Wielki Groń (1075 m n.p.m.), Grubą Buczynę (1132 m n.p.m.), Krawców Wierch (1084 m n.p.m.) i schodzimy na Halę Krawcula do bacówki na nocleg.

Widok z hali:

Obrazek

Obrazek

W końcu można zdjąć mokre ubranie i buty! Och jak przyjemnie!
Do tego znów gorące żarcie i zimne piwo.

Do późnej nocy siedzimy z fajnymi ludźmi, w klimatycznym miejscu, z browarami w ręku. To lubię!

Dzień 3

Od rana pogoda żyleta. Wychodzimy na halę zrobić kilka zdjęć:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy do Glinki. Buty wprawdzie nie wyschły przez noc i są mokre ale idzie się całkiem przyjemnie.
Z Glinki wchodzimy na grzbiecik w okolicach Brejówki (743 m n.p.m.) i idziemy w kierunku Soblówki.

Wokół cisza i spokój:

Obrazek

Obrazek

Z Soblówki w końcu konkretniej pod górę! Ku Przełęczy Kotarz (975 m n.p.m.).
Momentami znów niemiłosierne błoto - nigdy się chyba do tego nie przyzwyczaję!

Na przełęczy robimy chwilę przerwy przed decydującym podejściem na Kotarz (1107 m n.p.m.) i Muńcuł (1165 m n.p.m.).

Dochodzimy na Halę na Muńcole. Widoki bajka!

Widać między innymi Pilsko i okoliczne szczyty:

Obrazek

Są też Tatry:

Obrazek

Zarządzamy dłuższą przerwę na zdjęcia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dla przyzwoitości wchodzimy na szczyt Muńcoła i znów brodząc w błocie schodzimy w kierunku Ujsoł.
Teraz czeka nas najgorsze: 4 kilometry asfaltem do stacji w Rajczy.

Metry dłużą się niemiłosiernie ale w końcu docieramy na miejsce.
Na stacji parę osób z plecakami i kijkami ale tylko my dwaj jesteśmy upieprzeni w błocie.
Nie mam zielonego pojęcia gdzie ci ludzie chodzili...

Na koniec mamy jeszcze w pociągu spotkanie z Tyskimi wracającymi z obstawą z meczu Górnika Wałbrzych w Bielsku.
I na tym kończą się beskidzkie atrakcje. Teraz kierunek Riła!

Autor:  kefir [ Cz sie 11, 2016 5:37 am ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Cytuj:
Do tego znów gorące żarcie i zimne piwo.

Czyli najważniejszy punkt urlopu był :mrgreen:

Jakieś souveniry Tyszan przygarnąłeś?

Autor:  _Sokrates_ [ Cz sie 11, 2016 7:32 am ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

kefir napisał(a):
Jakieś souveniry Tyszan przygarnąłeś?


Jestem już za stary na takie atrakcje :mrgreen:

Autor:  Krabul [ Cz sie 11, 2016 8:34 am ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Gdzieś już widziałem podobną Twoją relację ze 2-3 miechy temu. Czy mi się zdaje?

Autor:  Łukasz T [ Cz sie 11, 2016 8:38 am ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Krabul napisał(a):
Gdzieś już widziałem podobną Twoją relację ze 2-3 miechy temu.


I taką samą zobaczysz za 2 miesiące :mrgreen:

Sokrates - ostatnio mamy podobne spotkania z deszczem :D

Autor:  _Sokrates_ [ Cz sie 11, 2016 12:09 pm ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Krabul napisał(a):
Gdzieś już widziałem podobną Twoją relację ze 2-3 miechy temu. Czy mi się zdaje?


Pewnie chodzi Ci o to:
viewtopic.php?f=11&t=18524

Łukasz T napisał(a):
I taką samą zobaczysz za 2 miesiące :mrgreen:


Za dwa miesiące będę grzecznie siedział w pracy i nie w głowie mi będą takie głupoty jak chodzenie po górach :mrgreen:

Autor:  krank1 [ Pt sie 12, 2016 8:25 pm ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Sokrates, ja tam wypatruję takich relacji bo moja wybranka bardzo lubi góry ale toleruje tylko kapuściane, bo jej w głowie się kołuje mocno przy minimalnej ekspozycji. W takie miejsca jeździ chętnie. W zeszłym tygodniu byliśmy w Szczawnicy. Namówiłem ją na Sokolicę, o jak na mnie psy wieszała po drodze. Ale jak zaczęła się barierka do samego szczytu to już się podobało. Na górze jednak jest ostre podejście. Weszła ale po kilku sekundach musiała schodzić. Mój kolega kupił jej nawet dyplom w tej przedszczytowej budce :)

Autor:  anke [ Pn sie 15, 2016 8:40 am ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

mm74 napisał(a):
Bardzo lubię Beskidy. Niby niskie, a dają w kość,

Ech, a już myślałam, że będą akurat na "po siedemdziesiątce" :wink:
Chociaż - gdyby nie ograniczenia urlopowe - poszłabym tam pewnie z chęcią i teraz, na jakąś długaśną rajzę z plecakiem.

Autor:  Gruszka02 [ Pn sie 15, 2016 12:12 pm ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Łukasz T napisał(a):
I taką samą zobaczysz za 2 miesiące :mrgreen:

Następna będzie o wiele szybciej, ale oby nie taka sama :D
W ogóle, to żeby z Sokratesem łazić po górach, to trzeba czasy z tabliczek szlakowych zbijać przynajmniej o 25%, a wieczorem mieć możliwości na co najmniej 10 piw. Dlatego nie zawsze się łapię...

Autor:  Pan tu nie stal [ Pn sie 15, 2016 7:29 pm ]
Tytuł:  Re: Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma

Gruszka02 napisał(a):
...a wieczorem mieć możliwości na co najmniej 10 piw...

A ja podjąłbym się wyzwania 8)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/