W środku tygodnia wyskoczył mi dzień wolny. Tak się składało, że żona wyjechała do siostry, nie miałem nic ważnego do załatwienia i na dodatek pogoda zapowiadała się znośna. Postanowiłem więc nazajutrz ruszyć w Słowackie Tatry Zachodnie a dokładnie w rejon Doliny Rohackiej.
Kiedy budzik obudził mnie o 3:40 zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie że zaraz ruszam w góry. Pobudka była ciężka, poprzedzona leżeniem i gapieniem się w rozjaśniony przez nocną lampkę sufit. Po kilku minutach, kiedy oczy przyzwyczaiły się do światła wstałem. Reszta poszła standardowo. WC, kawa, szybkie śniadanie, pakowanie, doładowywanie baterii i po godzinie ruszam z BB w kierunku Korbielowa i dalej na Zuberzec. Dwie godziny jazdy po ciemku i na dodatek połowa trasy we mgle. Kutwa co ja robie??? Dopiero kiedy wystartowałem w dolinę wiedziałem że jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie.


We właściwym miejscu bo to Tatry. O właściwym czasie, ponieważ wokół nie ma żywej duszy. Ruszam więc w głąb doliny równym krokiem po równym asfalcie. Dosyć szybko dochodzę do rozgałęzienia szlaków i żółtym udaję się w kierunku Rohackiego Wodospadu. Zaiste piękna ta Siklawa.

W sumie o tym wodospadzie dowiedziałem się z drogowskazu przy szlaku. Ten rejon Tatr jest mi do dziś zupełnie obcy. Czytałem trochę o tym w przewodnikach i w necie ale jednak idę w nieznane. Wiem jedno. Banikov będzie pierwszym moim dzisiejszym szczytem i od razy najwyższym.

W końcu zza grani wychodzi słońce.


Dość szybko pokonuję Spaloną Dolinę.


Podejście na Banówkę. Pogoda powinna wytrzymać.

Na szczycie robię dłuższy postój. Jedzenie, picie, zdjęcia. Wokół żywej duszy a słoneczko ciepło przygrzewa. Pięknie.



Widokowo na razie bez zastrzeżeń


Gdy od południa granią podchodzą turyści robię ewakuację w kierunku Hrubej Kopy.


Tyle za mną

To przede mną.

To obok czyli Ziarska Dolina

Idem dalej


W tym miejscu chwila przerwy. Pogoda trochę się zmieniła i słońce nie przygrzewa tak miło jak wcześniej. Zastanawiam się czy nie zejść do doliny Rohackiej ze Smutnego Siodła. Po chwili namysłu postanawiam jednak pójść w kierunku Rohacza Płaczliwego. Jeśli pogoda się załamie wrócę na siodło i zejdę w głąb doliny.

Tak się rozpędziłem że nawet szybko udaje mi się wejść na Płaczliwego. Po drodze mijałem już zdecydowanie więcej ludzi niż do tej pory. Jednak kiedy wchodzę na szczyt okazuję się że mam go tylko do swojej dyspozycji a na dodatek ponownie wychodzi słońce.



Zdejmuję buty, odpalam piwko i delektuję się tą chwilą. Po pół godzinnym restarcie postanawiam iść dalej na Rohacza Ostrego, Wołowiec i zejść przez Rakoń w kierunku Doliny Rohackiej. W międzyczasie na szczyt dochodzą inni turyści w większości Polacy. Tzn. że ojczyzna już niedaleko


Podejście na Ostrego daje mi już popalić i z jęzorem na wierzchu zdobywam szczyt. Nie bawię tu długo ponieważ godzina już późna a i słońce ponownie znikło za warstwą chmur. Idę więc dalej w kierunku Wołowca i nastęnie na Rakoń.

Po zejściu z Zabratu na asfalt włączam turbo i w 40 minut melduję się przy aucie. Zgarniam po drodze młodego Czecha z Pragi i podrzucam go do Zuberca. Kurcze ale fajną pentelkę udało się zrobić w ten wolny od pracy dzień:)
