Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt cze 28, 2024 10:39 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 12:43 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Niektórzy zgłaszają niechęć do Julijskich, inni jeżdżą tam raz za razem, jeśli o mnie chodzi, powiem tak: te góry są skrojone na mnie – nie ma tam niedostępnych dla mnie lodowców, które odbierają mi szczyty w innych górach, mogę liczyć na wyludnione szlaki, trudne (na moją miarę) przejścia i sieć wysoko usytuowanych schronisk pozwalających układać najlepsze trasy.

1. Mojstrana - Stanicev dom, przez dolinę Kot.
Nie przyjrzałam się na mapie, że do podejścia będę miała 1700 metrów, w pierwszy dzień, z plecakiem 10-11 kg, z którego nic mi jeszcze nie ubyło, w dodatku miało padać. Ale to bardzo wygodna trasa, dolina ma długi rozbieg po płaskim dnie, idealny na początek trasy, i bardziej stromą końcówkę. Cała trasa bez trudności, chyba że potencjalnych – w postaci spotkania z niedźwiedziem, prawdę mówiąc nie wiedziałam, że w ogóle są w tych górach i tablica z ostrzeżeniem u wejścia w dolinę kompletnie mnie zaskoczyła.
Obrazek

Dodam spojrzenie wstecz na cała dolinę - zalesiona bez umiaru po brzegi, zdarza się, dalej będzie lepiej, dla mnie zarośnięte góry to jakieś baranki, wolę łyse, od podstawy po czubek.
Obrazek

Na ostatnim etapie trasy mamy już całkiem odmienne pejzaże - obojętne na urodę kamienne leje, niewdzięczące się wspaniałe paskudztwa. Malutki Stanicev dom - na horyzoncie. Nie ja pierwsza polecam to świetne miejsce. Idę tam, aby wejść na Rjavinę i Vrbanowe Spice, a wejdę jeszcze na Begunjski vrh i nie wejdę na Cmir, choć nieco pobłądzę w jego stronę.
Obrazek

2. Rjavina. Na zdjęciu niżej wygląda jak wielki korab, który zaraz wypłynie w przestworza. Skromna (i pięknie brzmiąca) nazwa nawiązuje prawdopodobnie jednak tylko do koloru: rjav = brązowy, ale może też żyjący u podnóża rjavi medved maczał w tym łapę.
Obrazek

Trasa poprowadzona jest ramieniem na środku zdjęcia poniżej, po wejściu na grań trzeba pójść na lewo, na ten dalszy wierzchołek. Chciałabym móc pochwalić się, że łoję takie pionowe ściany, ale wiadomo, że zmajstrował je aparat, trudniejszy na tym odcinku moment jest jeden i zamontowano tam do pomocy trochę żelastwa.
Obrazek

Druga trudność, już na grani, to zejście ze ścianki poniżej – spojrzałam z góry, chwilkę się pobałam i zeszłam, korzystając z zamontowanych żerdzi. Szczyt już niedaleko, po drodze dwa skalne okna, dużo mniejsze niż na Prisojniku, ale za to jedno tuż przy drugim.
Obrazek
(wstawiłam turystę, aby uwidocznić skalę)

Schodząc ze szczytu, maszerujemy na prawo nietrudną trasą przez całą grań,
Obrazek

mając na oku Triglava, a trochę powyżej środka zdjęcia widać Stanicev dom, który w pewnym momencie wydaje się tuż tuż, ale to złudzenie i droga do niego nieoczekiwanie się wydłuża, szczególnie w obliczu nadchodzącej burzy. Teren kusił i zachęcał do skrótów, ale póki co jako off-road musi mi wystarczyć, że co i rusz gubiąc trasę gdzieś sobie zabłądzę.
Obrazek

3. Grań Vrbanowych Spic jest niższa od Rjaviny, z której robię zdjęcie poniżej. Szłam od prawej strony. Niedaleko wejścia na grań jest wierzchołek Spodniej spicy, przy którym trasa mi się nagle urwała, no nigdzie żadnych znaków, a szukałam już, schodząc w desperacji po jakiś rzęchach w kierunku rdzawych przebarwień na skałach, które brałam za wypłowiałe znaki. W końcu machnęłam ręką na ambicje Zosi Samosi i wyciągnęłam komórkę – ekspert przykazał wrócić na sam początek grani, gdzie przeoczyłam oznaczenie skrętu, na pocieszenie usłyszałam, że nie ja jedna tam padłam.

Grań nie jest tak straszna, jak mogłoby się to wydawać, gdy patrzymy na jej efektowny wizerunek poniżej, to jest wciąż trasa turystyczna, ale jakąś sprawność wspinaczkową trzeba mieć.
Obrazek

Fragment przejścia – wstawiłam chłopaków, pokażą, gdzie w tym galimatiasie przechodzi trasa.
Obrazek

Obie trasy – na Rjavinę i Verbanove - można przejść za jednym zamachem, jak komuś się spieszy. I na koniec dodam: trudno uwierzyć, ale będąc (pod koniec lipca) na Rjavinie, Vrbanovych, Begunjskim vrhu, a także na trasie Mojstrana – Stanicev dom tylko dwa razy widziałam ludzi, na dole, w tym kotle między górami.

4. Przenoszę się ze Stanicev dom – via Kredarica - do Vodnikov dom, ponoć jest tam gorąca woda. Jak mogłam wybrać kąpiel zamiast wejścia na Cmir - nie mogę dzisiaj pojąć. Z rana wchodzę jeszcze na Begunjski vrh – niby mały, niby zwykły, obły, z szybkim bezproblemowym wejściem, na które zresztą, w co trudno uwierzyć, nie udało mi się od razu wcelować, ale coś bardzo przyjemnego jest w tej miniwycieczce, a i samej górze. Tam zobaczyłam te kryształowe góry na horyzoncie, błyszczały na całego, biało-srebrno-szkliście, serio, nie przesadzam, szkoda, że nie widać tego na zdjęciu.
Obrazek

Z drugiej strony Kredaricy widoki zredukowała pogoda. Zdjęcie będzie więc z następnego dnia – Vodnikov dom (widać go poniżej trójkątnego piargu) ukazuje się przy ścieżce trawersującej zbocze nagle i nieoczekiwanie, czyniąc wspaniałą niespodziankę przemoczonej turystce. Prysznic za 4 euro okazał się porażką schroniska, ale poczyniono próby rehabilitacji.
Obrazek

5. Vodnikov dom – Trzaska koca w Dolic, spacerowa trasa fajną doliną, przyjemnie, gorąco, z błogostanu szybko wyrwało mnie powalone nad ścieżką drzewo, w które wyrżnęłam z hukiem głową. Niedługo potem na innej trasie identyczna sytuacja, też w drzewo, głowa tym razem w kasku. Był i trzeci raz - wspinając się w kominie na Bambergova pot przyłożyłam z całej siły głową w metalową żerdź, gdy podrywałam z zamachem siebie i plecak do góry. Gdybym nie miała kasku, raczej by mnie zamroczyło, może zaskoczona puściłabym te żerdzie, a może i spadła. Pierwszy raz w życiu poczułam wręcz fizycznie, jak wspaniałą izolację tworzy kask - był huk, było uderzenie, ale gdzieś daleko od głowy. Chętnie chodzę w kasku także po całkiem płaskich trasach, pamiętając, że jeden z najgorszych upadków zaliczyłam na wyślizganych, mokrych kamieniach nad Morskim Okiem, gdzie walnęłam twarzą na kamień, a kierunek upadku wskazywał, że zrobiłam w powietrzu jakieś salto.

Widok wstecz:
Obrazek

a tu, z tego samego miejsca - w drugą, dwukolorową stronę, gdzie mamy szare skały, zielone trawki i kilka pikseli czerwieni na kurtce turysty na okrasę.
Obrazek

6. Następnego dnia wyszłam z Trzaskiej kocy z zamiarem zrobienia pętli: Kanjavec - Zasavska koca - powrót do Trzaskiej przez nieznane mi całkiem przejście północną stroną Kanjavca (pamiętałam tylko, że jakiś Słoweniec powiedział kiedyś, że mogłaby mi się ta trasa spodobać).

Gorąco! Ale można się przecież natrzeć śniegiem, po drodze na szczyt mijam łaty śniegowe, w tym jedną całkiem sporą do przejścia, dziewczyna w sandałach daje radę, ale na piargach miała już ciężko. Sama trasa - no trzeba po prostu włazić do góry, początek blisko schroniska, fajny widok na Triglav, w sumie nic szczególnego, oprócz nieustającej wciąż przyjemności wchodzenia na górę. Kanjavec poniżej wygląda całkiem nieźle, masywnie, z bliska jest bardziej potarmoszony, zabałaganiony. Wchodząc na górę, zrobiłam dwa zdjęcia, żadne się nie nadaje, musi być więc zeszłoroczne, dodałam trochę słońca, żeby nie wystawało z szeregu.
Obrazek

Zejście ze szczytu - jest to okolica fotogeniczna „inaczej”, rogata, nieporządna, bez ładu i składu i jeszcze piargi i kamienie, pocztówki z tego nie będzie, lubię to zdjęcie.
Obrazek

Za zakrętem pejzaż się otwiera, w głębi widać długą grań, którą przejdę wkrótce. Do schroniska – które na prawo – poszłam jakąś starą, chyba nieaktualną, wyleniałą trasą, którą wkrótce zgubiłam, i o ile nie miałam problemu z przedzieraniem się przez głazy, to zaczęło się jednak robić trochę późno (jak na mnie) na ten nieznany trawers Kanjavca.
Obrazek

Zasavska koca od tej strony wygląda skromnie,
Obrazek

ale w rzeczywistości ma brawurowe położenie - na tym płaskim łączniku na drugim planie schronisko widać na zielonej trawie. Parę zdjęć dodam później, bo wkrótce będę tam znowu.
Obrazek

W schronisku mówili, że ktoś niedawno zawrócił z trasy, na którą się wybieram, że tam lód i śnieg, ale intuicja mi podpowiadała, że to tylko tak rozrosła się opowieść jakiegoś turysty, oceniłam zresztą, że w razie trudności zdążę wrócić do Zasavskiej. A iść już musiałam, bo bardzo chciałam.

Chyba nigdzie przez ostatnie lata tak szybko nie weszłam, jak na przełączkę, od której zaczyna się trawers.
Pierwsza odsłona trasy okazała się bez śniegu i lodu, od razu napiszę – kolejne też. Łata śniegu pojawiła się dopiero na ostatnich metrach trasy i nie tyle ten śnieg sprawił mi chwilową zresztą trudność, co piargi, w które się wpakowałam po przejściu łaty w mniej stromym miejscu – były to PRAWDZIWE piargi, nie do przejścia, tylko kombinacje i spryt na nie działają. W sumie dobra zabawa, ale może dlatego, że krótka.

(Napiszę jeszcze dla porządku, żeby nie bagatelizować sprawy: właśnie przeczytałam na hribi.net, że nawet późnym latem na trasie może zalegać śnieg i wtedy niezbędne są raki i czekan.)

Trasa jest piękna, trawersuje wysoką na półtora kilometra ścianę Kanjavca w jej górnej części. Jest trochę lin i kołków (spodziewałam się więcej i trudniej technicznie), spore wrażenie robi wysokość, ścieżka prowadzi czasem blisko pionowych ścian, ale nawet jak nie jest blisko nich, to i tak trzeba uważać, bo jest gdzie polecieć, jak się człowiek potknie, upadnie, straci równowagę. Jeśli ktoś oczekuje, że wzdłuż ścieżek ciągną się jedna za drugą liny, to się zawiedzie. Niebezpieczeństwo tkwi w tej wysokości, trzeba uważać, nie zagapić się, nie poleźć o ten jeden krok w bok za daleko. Muszę jednak napisać, że nigdzie się nie stresowałam, ale może miałam chojracki dzień niebania się niczego.

Na trasie zero ludzi, bez nich na zdjęciach trudno ocenić skalę, niech podpowiedzią będzie szerokość ścieżek.
Zdjęć będzie więcej, bo chyba nie było tej trasy na forum, ale co tu dużo mówić – są trochę przypadkowe, nie przykładam się należycie do nich na trasie.

Świetlista część trasy od schroniska na przełączkę:
Obrazek

i wielka niewiadoma po jej drugiej stronie.
Obrazek

Pod ścianą, w połowie zdjęcia, widać cieniutką ścieżkę, która dochodzi do ciemnego filara i zawija wokół niego:
Obrazek

Zbliżenie na ścieżkę - luksusów pod tą ścianą akurat nie ma:
Obrazek

więc teraz pokażę porządną ścieżkę (z porządną lufą):
Obrazek

Tu szłam gdzieś po tym pochyłym zboczu:
Obrazek

tu po wygodnych tarasikach:
Obrazek

I tak dalej...

Patrząc wstecz: różowa kropka oznacza początek trawersu, przeszłam już kawałek drogi, nic mnie nie przeraża, czuję się bezpiecznie, jeszcze nie wiem co prawda, czy nie trafię na ten lód i śnieg, ale mam wystarczająco dużo czasu, aby wrócić w razie trudności na noc do Zasavskiej.
Obrazek

Tu efektowny fragment trasy (pod ścianą jaśnieje ścieżka). Już niedługo zbiegnie się z zygzakowatą ścieżką widoczną w głębi zdjęcia.
Obrazek

Właśnie na niej stoję, za mną ostatnie metry trasy, przyszłam zza tej ciemnej ściany, tuż pod nią jest ścieżka.
Obrazek

W głębi ściana Kanjavca, po której prowadzi trasa. W tym głębszym „V” na horyzoncie można zauważyć ciemny punkcik – to Zasavska Koca. Następne „V” w lewo to początek trawersu zaznaczony wcześniej różową kropką.
Obrazek

Tu jest niezła dokumentacja zdjęciowa całej trasy (od 10. zdjęcia) http://bojkoker.blogspot.com/2014/03/za ... licke.html. Więcej informacji i zdjęć można znaleźć, wpisując np. „pot Mire Marko Debelakove” lub „Kanjavčeve police”.

Zdjęcie powyżej robię następnego dnia, jestem w drodze z Trzaskiej kocy do Pogacnikov dom. Nie zabolała decyzja, że idę spacerową trasą, a nie przez trudną Bambergowa, wczorajszych emocji starczy mi na dwa dni. 10 m od celu, czyli schroniska, doświadczyłam największej ulewy w życiu. Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło – jej nagłość, czy siła. W jednej sekundzie, bez żadnej gry wstępnej drobny deszczyk zamienił się w wiadra wody wylewane jedno za drugim z góry i z boków. Dopełzłam do schroniska, tam gorący zielony piec i kapuśniak.

Rano wciąż pada, ale nie na tyle, abym zrezygnowała z wycieczki, poszłam sobie w stronę Prisojnika bez zamiaru dojścia gdziekolwiek i na 5 godzin zaszyłam się w takie oto zamglone góry:
Obrazek

W deszczowej aurze żegnam się z górami, wiem, że czwarty raz w Julijskie nie przyjadę, już drugi raz był wykroczeniem. Następnego dnia schodzę Sovatną do Mojstrany na spotkanie z Saxifragą i Zombi (ech! możecie mi tylko pozazdrościć), potem wracam do Polski, no i po dwóch tygodniach wracam na Słowenię. Mało mi było, chciałam więcej.

7. Przełęcz Vrsic - Pogacnikov dom. Od zawsze chciałam przejść tę długą trasę, dzięki niej nie trzeba robić rundy przez miasteczka na dole, żeby przemieścić się z Vrsic do Pogacnikov dom (i potem dalej), a oznacza to także jeden pełny dzień w górach więcej.

Najpierw jest długi trawers zboczami Prisojnika (sam szczyt pominęłam, byłam już dwa razy), poniżej widok wstecz po 3 godzinach marszu, w głębi tnie chmury Jalovec, taką piękną pogodę będą miała przez cały tydzień, dzień w dzień.
Obrazek

Po trawkach nagroda, czyli trochę emocji w skałach - chyba nie spodziewałam się aż takich, w kilku miejscach ścieżki są wąskie, czasem wręcz zanikają, ściana pod nimi otuchy nie dodaje, no i ten finał, czyli pionowe zejście za Zadnim Oknem, krótko mówiąc – świetna trasa.

Na obu zdjęciach wstawiłam turystów, bez nich zdjęcia niewiele mówią.
Obrazek

Obrazek

Odnotujmy Zadnje Okno, jest kształtne i wysokie (czego nie widać na zdjęciu), przechodzę przez nie na drugą stronę góry, aby przeżyć największą trwogę tego lata.
Obrazek

Zaskoczył mnie ten widok bardzo, ale nie było wyjścia, stanęłam posłusznie nad zejściem z worem na plecach, jak skazaniec.
Obrazek

Ech! Piękna była ścianka, ale krótka.
Teraz to już tylko trzeba wykonać dwa duże kroki: wejść na Sedlo Planja widoczne poniżej po prawej stronie Razora
Obrazek

i zejść do schroniska (szare budynki można wypatrzeć pod tym złotym lejem). Trasa od dawna już całkiem pusta, to taki bonus dla tych, co wolno chodzą.
Obrazek

Zdjęcie na doczepkę: widok na ścianę Kanjavca, po której przebiega opisany wcześniej trawers Debelakovej, czyli trasa numer 1 tegorocznego pobytu.
Obrazek

Te kwadratowe zdjęcia w krajobrazowej relacji to moja pomyłka, skutek nieuważnego ustawienia parametrów aparatu. Na początku, gdzie kadr pozwalał, zmieniałam na prostokąt, ale teraz coraz chętniej zostawiam, czy nawet przywracam kwadrat - ma inną energię, jest jakąś odmianą.

8. Dolkova spica. Dzień odpoczynku, ale na trasę wychodzę o 6 rano. Ten odpoczynek trochę przymusowy: szybcy turyści wchodzą na Skrlaticę, dla mnie niedostępną czasowo, muszę się skierować na znacznie bliższą i skromną Dolkovą spicę.

Nie wiem, czy rozpoznałabym na pierwszy rzut oka Pogacnikov dom na tym zdjęciu, mimo że w sumie 7 nocy już w nim spędziłam.
Obrazek

Na Dolkovej Spicy pierwszy raz w życiu zasnęłam na szczycie, polecam. Wejście od lewej strony, trasa jest łatwa, ale końcówka, już na grani, nie ma znaków, czasem pomagają kopczyki. Podczas schodzenia ze szczytu myślałam, że wcelowałam się w wejściowy kominek, ale nie, to był całkiem inny, nieprzyjemny kominek, schodziłam przestraszona, ślizgając się na słabo trzymającym gruncie, i nie wiadomo dokąd na dodatek.
Obrazek

A tu jeszcze, po drugiej stronie szczytu, moja porażka - Skrlatica, trzecia najwyższa góra w Julijskich. Jeśli dobrze przeanalizowałam, to na odcinek widoczny na zdjęciu dają niewiele ponad 1,5 godziny. A ja mam tak: z natury szybko chodzę, ale po płaskim, podejścia to wytrzymałościowe dno, z nieznaczną zwyżką na odcinkach bardziej pionowych, o charakterze wspinaczkowym.
Obrazek

9. Plan na następny dzień zakłada przejście z Pogacnikov dom do Trzaskiej kocy w Dolic, przez Bovski Gamsovec i dość trudną Bambergova pot (wyceniane na 7 godzin).

Bovski Gamsovec już raz pominęłam w tej relacji, niech więc teraz zostanie – podejście ramieniem od lewej strony, potem zygzakowaty trawers, trochę stalówek i tuż pod szczytem jest przejście na drugą stronę góry. Trudno nie jest, ale trzeba zachować ostrożność, bo jak widać na zdjęciu, jakaś ekspozycja tam być musi.
Obrazek

Po drugiej stronie nieźle widać następny etap - trasę przez Plemenice (Bambergova pot). Zaczyna się z prawego dolnego rogu zdjęcia (w zasadzie trochę niżej) i prowadzi prosto do góry na płaskowyż pod Triglavem, pod jego kopułą moja trasa skręca na prawo. Widać jak na dłoni, że to świetna trasa.
Obrazek

Poniżej ciekawy początek, tuż nad przełęczą Luknja. Na środkowej linii zdjęcia można wypatrzeć dwoje turystów.
Obrazek

Trasę znam, ale w zeszłym roku nią schodziłam, teraz będę wchodzić. Wiadomo, wejście powinno być łatwiejsze, ale jednak pierwsza ekspozycja prawie mnie na dobre zastopowała. Jasne, jakoś przełknęłam gulę paniki i zaczęłam taszczyć siebie i plecak pod górę, zresztą była to tym razem jedyna chwila strachu na trasie.

Po stalówkach są zwykłe ścieżki, ale teren jest stromy, w takich miejscach zawsze się obawiam, że przy jakimś zwrocie-obrocie stracę równowagę i plecak pociągnie mnie do tyłu, już widzę te koziołki na dół. Człowiek na środku zdjęcia niżej pomoże ocenić, co się tam dzieje, ale mam wrażenie, że zdjęcie nieco wyolbrzymia problem.
Obrazek

Tu kolejny etap, trasa (ubezpieczona) prowadzi w przybliżeniu po lewej stronie. Na samej górze widać ludzi, którzy zaczynają właśnie zejście, kładę się i czekam, aż będą na dole.
Obrazek

Na płaskowyżu całkiem się wyluzowałam, zaliczyłam też pierwsze w życiu widmo Brockenu, nawet zdążyłam ze zdjęciem, ale wszyscy wiemy, jak wygląda. W zamian będzie erotyczna scenka, pewnie bym jej nie zauważyła, ale akurat siadłam nieopodal.
Obrazek

Jestem wysoko w górach na ulubionym płaskowyżu pod Triglavem, jest ciepły wieczór, słońce, kolorystycznie to mamy tu teraz istne Kolorado (no może za mało pomarańczowego), ale tak właśnie mają Julijskie – biorą na klatę światło słoneczne i odbijają jakąś niespodzianką.
Obrazek

10-11. Z Trzaskiej do Zasavskiej kocy są 3 trasy, o dwóch wspomniałam wcześniej, muszę poznać tę trzecią, najłatwiejszą i jak się okazało najmniej ciekawą, przeskoczę zatem od razu do schroniska. Przyszłam tu, aby przejść tę grań po lewej:
Obrazek

Ale to jutro, więc na razie kilka zdjęć ze schroniska, jego wspaniałe położenie pokazałam już w pkt 6. Spałam w domku na nóżce poniżej. Tydzień zapowiadanej dobrej pogody zapełnił schroniska do ostatnich miejsc, co nie przekłada się jednak na zatłoczone trasy – po prostu nie są już puste. Na wszelki wypadek przypomnę, że wyjątkiem jest Triglav, który ponoć z reguły jest bardziej oblężony (ja fartownie tego nie doświadczyłam).
Obrazek

A tu główna siedziba (i malowniczo położony wychodek, nie pierwszy i nie ostatni w tych górach, są do kompletu schroniska z ledwie ciurkającą deszczówką, a nawet w ogóle bez wody).
Obrazek

Ze szczytów wokół wybieram zadziornego Razora (na którym już kiedyś byłam), bo zaskoczył mnie tu całkiem nowym obliczem.
Obrazek

11. Rano wyruszam granią poniżej na szczyt Veliko Spicje (i stamtąd na ostatni nocleg do Kocy pri Triglavskich jezerih).
Na pzs.si określają trasę jako zelo zathevna pot – czy nie na wyrost? na hribi.net - tylko jako zathevna pot. Po stronie, gdzie prowadzi trasa, stoki są łagodniejsze, w sumie bez jakiś technicznych trudności, ale już po drugiej stronie jest lufa. W jednym niewinnie wyglądającym miejscu (obok jakiejś świeczki zresztą) polazłam, gdzie nie trzeba, i z duszą na ramieniu się cofałam, ale to był jedyny metr czy dwa, gdzie się czegoś dość mocno zresztą przestraszyłam. Jest trochę ubezpieczonych przejść (w większości przy zejściu) - dla mnie łatwych.
Obrazek

Na prawo grań, a na wprost, w głębi lasu widać jeziorko przy schronisku. Po zejściu z grani trzeba przedrzeć się przez ten zadrzewiony teren, pod koniec po kolana w ukwieconej trawie, w której ukrywa się ścieżka, trochę dziko tam, fajnie, trawa delikatnie pachnie czosnkiem.
Obrazek

Na pierwszym zdjęciu pasmo wygląda jakby ktoś je przyklepał na prawo, w rzeczywistości prezentuje się jak niżej.
Każdy kolejno pojawiający się wierzchołek brałam za finalne Veliko Spicje, ale odsłaniał się co i rusz następny i następny, i następny...
Obrazek

Na horyzoncie po lewej Veliko Spicje, schodziłam ze szczytu całkiem już wyludnioną trasą. Góry w oddali, zapadający zmierzch - dobre zdjęcie na zakończenie relacji.
Obrazek

I na koniec koleżanka anke (okazuje się, że aparat przekłamuje w górach nie tylko odległości :D)
Obrazek

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Ostatnio edytowano Pn maja 01, 2017 9:39 am przez anke, łącznie edytowano 5 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 1:43 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14900
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Jo.
Znaczy - bardzo ładne.
Mi się wydawało że te Julijskie to dużo brzydsze są.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 9:03 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Szkoda, że wyprowadziłam cię z błędu :D :wink:, rozpowszechnianie opinii "dużo brzydsze" leży w moim interesie - Julijskie pozostaną puste, co jest kapitalną cechą tych gór. Było jeszcze na forum kilka osób, którym zdecydowanie nie przypadły do gustu, w sumie to jestem ciekawa z jakiego powodu.
.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 9:15 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Intensywny wyjazd, trafiona pogoda, piękne góry - pozazdrościć!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 10:24 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
Wow !

im głębiej w relację, tym bardziej chce się tam jechać, też bardzo lubię taki teren na treking

anke napisał(a):
kilka pikseli czerwieni na kurtce turysty na okrasę

anke napisał(a):
Na obu zdjęciach wstawiłam turystów, bez nich zdjęcia niewiele mówią.

anke napisał(a):
Człowiek na środku zdjęcia niżej pomoże ocenić, co się tam dzieje


Takie zdjęcia górskie cenię najbardziej :)

Super się czytało i oglądało !


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 10:37 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
widzę, że wyjazd był bardzo udany :) fajny ten trawers Kanjavca pomimo tego, że ja nie lubię kruszyzny. Przeszłaś parę fajnych tras które może kiedyś wykorzystam ;)
mnie Julijskie bardzo się podobają i jeszcze tam kiedyś wrócę ;)

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 11:50 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
grubyilysy napisał(a):
Mi się wydawało że te Julijskie to dużo brzydsze są.


Boś głupi.

Anke - zamierzam nie jechać w Julijskie w 2017 roku. Zdanie zmienię za tydzień :mrgreen:

Piękne trasy. Ponad połowę z nich przelazłem, reszta jest w moim zasięgu - wydrukuję Twe opisy przed wyjazdem :mrgreen:

P.s. Też miałem nieprzyjemność :mrgreen: spotkania Matragony, Grega i Zombiego :D

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 12:55 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Świetna relacja, zdjęcia też. Ten trawers bardzo smakowicie wygląda. Chyba zaraz przyniosę mapę Julijskich przed kompa i spradzę dokładnie gdzie hasałaś.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 07, 2016 3:10 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 2:30 pm
Posty: 1407
Lokalizacja: Warszawa
Jejku, jaka przyjemna lektura. A zdjęcia - świetne! Bardzo podoba mi się ta relacja, tym bardziej że łączy w sobie dwa wyjazdy, co trochę wbrew trendom opisywania jednego wyjazdu w kilku sprawozdaniach :D Same wyjazdy również konkretne, choć w końcu nie w pełni idealnej aurze pogodowej i samotnie :D naprawdę, oklaski!

_________________
Nie sprytem, lecz siłą!

"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"

V kolumna szatana


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 08, 2016 8:47 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
leppy napisał(a):
Intensywny wyjazd, trafiona pogoda, piękne góry - pozazdrościć!
góry sprawdzone, pogodę przyjmuję jak leci, o intensywność zabiegam :D
krank1 napisał(a):
Takie zdjęcia górskie cenię najbardziej
Super się czytało i oglądało !
dzięki!
co do zdjęć - kombinuję w domu, co by tu zrobić z moich nie najlepszych zdjęć, coś wykadruję, coś dodam, albo też znajdę w nich coś osobliwego, i tak sobie radzę :mrgreen:
zephyr napisał(a):
widzę, że wyjazd był bardzo udany
po stokroć był!
Łukasz T napisał(a):
wydrukuję Twe opisy przed wyjazdem
a ja Kota wzięłam z któregoś z twoich postów, pisałeś o zamiarze przejścia, jeśli dobrze pamiętam,
rewanżuję się źródełkiem "drzi cistoco" - raczej nie przeoczysz, jeśli tam będziesz szedł, woda pyszna
Obrazek
Krabul napisał(a):
Świetna relacja, zdjęcia też. (...) Chyba zaraz przyniosę mapę Julijskich przed kompa i spradzę dokładnie gdzie hasałaś.
dzięki!
tej mapy nie musisz przynosić, moja ulubiona, klarowna, czytelna jest pod ręką: http://www.kompass.de/touren-und-regionen/wanderkarte/
Neander napisał(a):
jaka przyjemna lektura...świetne...podoba mi się...oklaski!
nazbierało mi się :D
dziękuję!

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 08, 2016 8:52 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
anke napisał(a):
Kota wzięłam z któregoś z twoich postów, pisałeś o zamiarze przejścia, jeśli dobrze pamiętam,


Jeżeli dobrze pamiętam to Kotem :mrgreen: :wink: schodziłem ze Stanicev Dom :D

Nic to - przewodnik Poręby i Nowickiego wystąp !

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt gru 13, 2016 11:01 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Super. Uwielbiam Twoje relacje z Julijskich :)
Ja się w nich zakochałem, zanim tam pojechałem (pierwszy raz w tym roku) ;) Mam nadzieję, że za rok uda mi się tam pojechać na dłużej, a nie tylko po to, żeby odbębnić jakąś jedną górkę :P


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 15, 2016 5:17 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Wiesz, nie pogardzę wycieczką mającą na celu tylko jeden szczyt, ale unikam takich i zdecydowanie bardziej wolę wielodniowe łażenie po górach z zaliczaniem kolejnych szczytów - Julijskie pasują do tego bardzo.

Dzięki za dobre słowo :D

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 35 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL