
Byliśmy zdani tylko na siebie...
Nie wiem co nas skłoniło do wybrania się na ten najbardziej niebezpieczny szlak w Tatrach...
... i to z dwuletnim dzieckiem na sankach. Słyszeliśmy różne historie o tym miejscu, Ci którzy przeżyli i wrócili stamtąd mówili nawet, że w nocy robi się tam ciemno i zimno. Na Giewoncie zginęło ponad 20 turystów... Na Orlej Perci od jej otwarcia w 1906 roku ok 150 osób... a na drodze do Morskiego Oka gdyby nie interwencja TOPRu w ciągu zaledwie jednego roku zginęłoby 200 osób!
Przypomnijmy sobie te dramatyczne wydarzenia...

Grudzień 2015

Grudzień 2016
Żeby przeżyć to co Ci cudownie ocaleni ludzie, sami wybraliśmy się ok 11 z parkingu w stronę schroniska. Norbert zaproponował, że może wziąć jeden plecak pod warunkiem, że go powieziemy na sankach. Nie mogliśmy nie skorzystać z takiej okazji. Wiedzieliśmy, że nie będzie lekko, wszak czekał nas asfalt... czy zdajecie sobie w ogóle sprawę jakie ryzyko niesie za sobą wędrówka szeroką wyasfaltowaną drogą? Adrenalina sięgała zenitu, aż nie wiem jak opisać naszą blisko dwugodzinną wędrówkę... Zdjęcia muszą wystarczyć.

Idziemy...

Idziemy...

Doszliśmy

Droga powrotna miała tak samo jak najbardziej przypominać spartańskie warunki w jakich znaleźli się turyści w 2015 i 2016, więc wychodzimy kiedy zaczynało się już ściemniać (nie do wiary) i robić zimniej, ale co gorsza, właśnie odjechał ostatni fasiąg i zamknęli bar na Włosienicy. Teraz to już nawet żubry nie pomogą! Mieliśmy ze sobą czołówkę i komórki, ale jakoś udało się przejść asfaltem po ciemku. Norbert nie mógł na to patrzeć i usnął.
Po ok półtorej godzinie meldujemy się na parkingu i nasz szczęśliwy powrót świętują nawet dwa stada saren spotkane na drodze, które pragnęły chyba uczcić to wydarzenie solą z asfaltu.
https://youtu.be/GxsWRgNZ0eA
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/