Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt mar 29, 2024 8:19 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sty 28, 2017 12:33 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Z założenia miał być to dwutygodniowy wyjazd, ale deszcze i burze po tygodniu wygoniły nas z powrotem do Polski. Resztę urlopu spędziliśmy pedałując po Poleskim Parku Narodowym i też było miło, a co! Ale wracając do Dolomitów... ;) Kilka dni uważam za całkiem udanych. Poniżej opis jednego z nich.

Il Pollice delle Cinque Dita – „Filar Północny” (IV-, msc IV) – lipiec 2016

Ta droga nie dawała nam spokoju od chwili, gdy zobaczyliśmy ją w przewodniku. Elegancka linia biegnąca północnym filarem "Kciuka pięciopalczastego szczytu" przyciągała myśli jak magnes. Jakby tego było mało, autor przewodnika określił ją mianem najpiękniejszego filara Val Gardeny, do reszty skazując nas na tę wspinaczkę ;-)

Obrazek

Decyzja, by spróbować tego dnia, zapadła szybko, tak jak zmienia się pogoda w Dolomitach. Dojazd z campingu w Colfosco na Passo Sella zajął nam jednak więcej czasu niż planowaliśmy i ostatecznie pod ścianą znaleźliśmy się dość późno. Aby dostać się do miejsca startu, z przełęczy należy wdrapać się szlakiem do schroniska Toni Demetz, położonego na wysokości 2685 m n.p.m. Można też skorzystać z kolejki gondolowej startującej z Passo Sella. Grupa Sassolungo już z daleka robi wrażenie, ale dopiero będąc w jej sercu (myślę, że tak można określić położenie schroniska) czuć jej potęgę i dziki charakter. Ściany są ogromne, usiane dziesiątkami strzelistych turniczek i rogatych pipantów, przypominają trochę kościelne organy.

Obrazek

Obrazek

Pomimo pięknej, słonecznej pogody atmosfera jest raczej kameralna. Nie ma tu beztroskich i hałaśliwych tłumów, bo i grupa nie obfituje w łatwe ferraty i szlaki. Dla ścisłości, w Sassolungo wytyczono jedną via ferratę (im. Oskara Schustera), ale jej start znajduje się w innej części grupy. Przed schroniskiem stoi sporych rozmiarów tablica z wyrysowanymi drogami wspinaczkowymi przecinającymi okoliczne ściany. Widać na jaki rodzaj turystów ukierunkowane jest to miejsce. Wysokość również robi wrażenie - pierwszy raz będziemy wspinać się na bliskio 3000 m n.p.m. (dokładnie 2953 m n.p.m.). Czuć powagę sytuacji ;-) Z drugiej strony pojawia się radość i ekscytacja, że wśród tych wszystkich trudnych linii i niedostępnych ścian, istnieje ten fantastyczny filarek, którego niewygórowane trudności są w zasięgu naszych możliwości.

Rozkminiamy chwilę gdzie znajduje się start drogi, bo stojąc tuż pod ścianą trudno dostrzec możliwość sensownej asekuracji na pierwszym wyciągu. Ostatecznie idziemy dokładnie tak, jak wskazuje czerwona linia na pierwszym zdjęciu (na lewo od czarnych zacieków, centralnie pod przewieszką). Widoczny na zdjęciu płat śniegu zalega tam prawdopodobnie przez cały rok i w zasadzie jest przedeptany mniej więcej do miejsca startu. Sebastian po kilku metrach znajduje jakiś hak, a stamtąd już szybko osiąga stan, znajdujący się na wygodnej półce.

Obrazek

Tu rozwiązujemy się, by przetrawersować terenem I/II do widocznej na lewo od charakterystycznej turniczki przełączki, skąd dalsza droga prowadzi już filerem.

Obrazek

Ostatnie metry przed przełączką:

Obrazek

Rzut gałką w górę. Środkową turnię obchodzimy z prawej strony.

Obrazek

W międzyczasie ku przełęczy zmierzają trzy zespoły. Pierwszy szybko nas dogania i przeskakuje nad naszymi głowami. Drugi przebiega po nas przy kolejnym stanowisku, niewiele robiąc sobie z podstawowych zasad bezpieczeństwa. Robi się odrobinę nerwowo. Trzeciemu zespołowi również bardzo się spieszy, ale Panowie kulturalnie czekają aż dokończymy ten wyciąg i po miłej rozmowie na którymś ze stanowisk, wymieniamy się prowadzeniem. Mam wrażenie, że oto jestem świadkiem nowej dyscypliny górskiej - biegi po drogach wspinaczkowych :D Chłopcy mają zawrotne tempo, jednak ich asekuracja jest symboliczna.

Obrazek

Kolejne wyciągi to już wisienka na torcie, czyli wspinanie filarem. Droga nie może być bardziej ewidentna, miejscami jest bardzo powietrznie, jednak świetna jakość skały pozwala sprawnie pokonać kluczowe miejsce (przedostatni wyciąg za IV) jak i co ciekawsze, wyeksponowane odcinki. Wspaniały jest również 7 wyciąg, bardzo łatwy bo za III, za to najbardziej powietrzny i efektowny - wspinany się ściśle ostrzem. Czysta radość!

Obrazek

Obrazek

The Bad and The Ugly. The Good po drugiej stronie soczewki, oczywiście ;-]

Obrazek

Zaprawdę powiadam Wam, canonowa małpka jest nędzną podróbą prawdziwego aparatu (płakałam jak w PSie obrabiałam), ale poniższe zdjęcie, nie wiedzieć dlaczego, podoba mi się najbardziej z całej wycieczki:

Obrazek

W tle mury Selli:

Obrazek

Przed nami ostatnie dwa wyciągi:

Obrazek

Szewc bez butów chodzi, czyli chcesz mieć zdjęcie, zrób se sam!

Ps. turniczki za mną na żywo wyglądały obłędnie, te góry chyba nigdy mi się nie znudzą :)

Obrazek

A to już za nami, klasyczne ujęcie z tej drogi:

Obrazek

I ostatni wyciąg:

Obrazek

Delikatny trawers... i szczyt! Teren jest łatwy więc nie kombinuję z dokładaniem własnych zabawek, a jedynie wpinam się w spit.

Obrazek

W końcu dorwałam się do lustrzanki, teraz Sebastian ma przechlapane ;-)

Obrazek

Obrazek

"Ty rób zdjęcia, a ja się zdrzemnę".

Obrazek

Zdjęcia zdjęciami, ale powoli trzeba żegnać się ze szczytem i rozpocząć zjazdy. Na tym etapie przeważnie zaczynamy rozmyślać co pysznego przyrządzimy na obiad lub jakie winko będziemy popijać wieczorem przed namiotem. Lecz czym są te radosne wizje w obliczu przeżycia małej psychodramy?! Jako mistrzowie komplikowania rzeczy prostych chyba już podświadomie dążymy do tego, by ten dzień zakończył się inaczej. Dzisiejsza wspinaczka była najwyraźniej za mało ekscytująca, schrzańmy więc zjazd! Potencjał jest spory, bo już po pierwszym zjeździe na przełęcz Forcella del Pollice, mamy zagwozdkę, gdyż rzekomo by się tu dostać potrzeba tych zjazdów dwóch... No nijak się to nie zgadza. Rozpoczynając kolejny zjazd bacznie obserwujemy ścianę po prawej, w którą należy w pewnym momencie wytrawersować by znaleźć się na drodze normalnej na Punta delle Cinque Dita. Owy trawers to teren I/II, który okrąża naszą turnię aż do ściany górującej nad schroniskiem Demetz. Stamtąd jeszcze 4 zjazdy do podstawy. Rzut beretem od szlaku.

Na przełęczy, z widokiem na południową część Sassolungo i moje ukochane "gotyckie" turnie:

Obrazek

Masyw Marmolady po drugiej stronie:

Obrazek

Niestety niewiele wynika z naszych obserwacji, ponieważ żadna część tej ściany nie przypomina jedynkowo-dwójkowego terenu, w który moglibyśmy z łatwością wbić. Przy okazji obrywa się Bernardiemu, który w przewodniku określa drogę zejściową (jest ona jednocześnie drogą wejściową) "jedną z piękniejszych dróg o tym stopniu trudności". Rzeczywiście, ogromny żleb w który się wpakowaliśmy można by podciągnąć pod III+, dziwią jedynie pojawiające się co jakiś czas przewieszki, okapy no i koszmarna kruszyzna, przez którą nikt przy zdrowych zmysłach nie określiłby tej drogi mianem pięknej. Mija jeszcze kilka zjazdów, zanim godzimy się z faktem, że nie jest to i nie będzie planowana droga zejściowa. Począwszy od przełęczy, w żlebie bez mała co 10-15 metrów zmontowane jest jakieś stanowisko zjazdowe. A to z taśm i repów, a to ze starych haków, lub ze wszystkiego naraz. Pociesza nas to trochę, bo oznacza, że mimo pomyłki żleb wykorzystywany jest do zjazdów, także GDZIEŚ zjedziemy, a jak już będziemy na płaskim, to sobie poradzimy. Zjazdy idą sprawnie, ale jak to wszelkie operacje sprzętowe, zabierają trochę czasu. Większość stanowisk wydaje się być w porządku, ale niektóre pojedyncze punkty pozostawiają wiele do życzenia. Ostatni stan ostro podnosi nam ciśnienie, bo jest nieco ruchomy... Niestety nie ma szans aby podejść do wyższego stanowiska lub coś dołożyć. Delikatnie obciążając linę zaczynamy zjeżdżać, a tam gdzie tylko się da, schodzić ze ściany przy użyciu nóg i rąk. Końcówka to przewieszka i zjazd w "stylu wolnym". Udało się...

To co z góry wydawało się łagodnie nachylonym wylotem żlebu, w praktyce okazuje się ogromnym, stromym piarżyskiem. Po kilku krokach wiemy, że to wcale nie koniec zabawy. Teren jest za przeproszeniem kurevsko kruchy. Do tego stopnia, że doczłapujemy do pierwszego większego głazu, aby założyć tam kolejny zjazd! Paranoja. Normalne schodzenie jest zbyt karkołomne, a każdy krok powoduje potok spadających zewsząd kamieni. Ja prawie obrywam "telewizorem". Prawie, bo Sebastianowi udaje się go przyblokować ciałem i przekierować na inny tor, zanim kamulec zdążył nabrać impetu. Po zjeździe z głazu (...) Sebastian kręci się w poszukiwaniu drogi zejściowej. Ja stojąc z nogami po łydki w piargach usiłuję ściągnąć liny i modlę się, by były to tylko liny. Udaje się jakimś sposobem, ale takie pieprzenie się ze sprzętem zajmuje znów mnóstwo czasu. Czuje się jakbym stała na linii ostrzału, bo zewsząd coś się sypie. Pakuje jakkolwiek plecak, zarzucam liny na kark i pół w kucki, pół na czworaka dochodzę do ściany ograniczającej piarżysko. W międzyczasie robi się ciemno. Zastanawiamy się co robić. Na końcu piarżyska są skały, które dają chwilowo stabilne oparcie dla stóp. Tu dopijamy resztki herbaty i łapiemy oddech. Jedyną sensowna drogą wydaje się zejście wzdłuż ww. ściany, jednak nie wiemy jak ukształtowany jest tam teren. Nocne chodzenie po omacku w nieznanym, stromym (a w mojej wyobraźni najeżonym przepaściami) terenie, to coś co sprawia, że część mojej głowy odpowiedzialna za trzymanie nerwów na wodzy zaczyna szwankować. Sebastian doskonale o tym wie i mimo moich pomysłów na nocleg przy skałach, i próśb by nie szedł sam w poszukiwaniu żadnej cholernej ścieżki, olewa to i idzie zbadać możliwości wydostania się stąd ;-) Światło czołówki po chwili znika mi z oczu. Każdy jego krok powoduje szum zsuwających się piargów, a ja oczyma wyobraźni widzę jak mój partner spada w przepaść. Krzyczę więc co chwilę, czy wszystko w porządku. W końcu słyszę, że mogę iść - jest ścieżka. Poruszanie się przy ścianie jest bez porównania bardziej wygodne i bezpieczne niż nieszczęsny piarg, ale pojawiają się i bardziej nachylone odcinki, przez co mija chwila zanim dołączam do partnera. Znajdując się poniżej skał, przy których jeszcze przed chwilą chciałam nocować, dochodzimy do kolejnego piarżyska, na szczęście dużo mniej stromego i pozwalającego na poruszanie się w pozycji wertykalnej :) Rzeczywiście jest tu jakaś ścieżynka, a im bardziej się obniżamy, tym częściej trafiamy na ślady ludzkiej obecności. Ścieżka staje się coraz bardziej ewidentna, aż wreszcie doprowadza nas do szlaku. Momentalnie schodzi ze mnie cały stres, a pod koniec drogi nawet daję się skusić na nocną sesję zdjęciową Sassolungo. Noc jest piękna, niebo pełne gwiazd, a łąki pachną rozgrzaną w ciągu dnia roślinnością. Cóż za kontrast w porównaniu do emocji, które towarzyszyły nam przed chwilą...

Następnego dnia oczywiście zamierzamy się lenić i koić winem zszarpane nerwy.

Noo... a gdyby jednak skusić się na krótki spacerek na Col Rodella? Czyż istnieje lepsze miejsce na odpoczynek niż ukwiecona łąka z widokiem na "miejsce dramatu", skąd bardzo dokładnie można przeanalizować przebieg wczorajszego zjazdu i wszystkie popełnione błędy? Tak, przeżyjmy to jeszcze raz! :-D

W psychologii zapewne istnieje odpowiedni termin określający tego typu ciągoty, ale chyba boję się sprawdzić ;-)

Sassolungo w chmurach i we mgle, z podejścia na Col Rodella:

Obrazek

Obrazek

Pierwsza z prawej to nasza turnia z widoczną po lewej przełęczą Pollice:

Obrazek

Obrazek

Kłębi się nad Marmoladą:

Obrazek

Dymi Sella:

Obrazek

Po prawej zakosy do schroniska Toni Demetz:

Obrazek

Orientacyjny przebieg drogi, którą zjeżdżaliśmy. Odbicie w polecaną w przewodniku drogę jest mniej więcej na wysokości 6-7 czerwonej kreski licząc od góry. Nie zaznaczyłam go na zdjęciu, aby przypadkiem nie wprowadzić nikogo w błąd ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przenosimy się na łąki ponad Passo Sella, skąd rozpościera się ładny widok na Sellę i Sassolungo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Love krove (nie znalazłam dobrego rymu do "koń" ;-) )

Obrazek

Dwa słowa o samej drodze: z całą pewnością nie zawiodła ona naszych oczekiwań i możemy ją śmiało polecić osobom wspinającym się w tym stopniu trudności. Pod względem urody, jakości skały i otoczenia jest jedną z ładniejszych dróg, jakie miałam okazję robić w Dolomitach (choć pierwsze miejsce wśród eksponowanych filarów niezmiennie zajmuje Spigolo Piaz na Torri Vajolet :-) )

Nasz wariant zejściowy ostatecznie nie byłby taki zły, gdyby nie piarżysta końcówka. Może jest to kwestia doświadczenie i obycia z dolomitową kruszyzną, jednak nie wyobrażam sobie żebym mogła kiedykolwiek przyzwyczaić się do poruszania w aż tak kruchym terenie. Myślę, że Bernardi nieprzypadkowo nie polecał schodzenia tym żlebem, mimo iż ewidentnie jest on używany do zjazdów.

Tekst i więcej zdjęć pod linkiem: footsteps.cba.pl/il-pollice-delle-cinque-dita-filar-polnocny-iv-msc-iv-lipiec-2016/

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sty 28, 2017 9:06 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4463
Lokalizacja: GEKONY
Dobrze, że dorwałaś się do aparatu, zdjęcia z chmurami wypas!
Szkoda, że pogoda Wam nie dopisała, ale przynajmniej wrażeń mieliście dobrą kumulację :)

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sty 28, 2017 9:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Szkoda że Was ostatnio tak mało na forum.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sty 29, 2017 6:54 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pt mar 26, 2010 11:21 am
Posty: 546
Lokalizacja: Kraków
kefir napisał(a):
zdjęcia z chmurami wypas!


I te bez chmur też rewelacyjne! :thumleft: Gdyby teraz było lato, to po ich zobaczeniu już rzucałbym pracę i pakował szpej do plecaka.
Tej grupy Dolomitów prawie nie znam. Jak z jakością skały tam? Chodzi mi o samo wspinanie, w zejściu jestem już przygotowany na to, że będzie piargsurfing :P.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sty 29, 2017 10:32 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
kefir
Dzięki! :) Z tą pogodą w lipcu to już tak 3 rok z rzędu chyba. Ciągle obiecujemy sobie, że następnym razem wybierzemy się w sierpniu (rzekomo stabilniejszy pogodowo), a później okazuje się, że znów tylko lipiec wchodzi w grę. Ale tym razem nauczeni doświadczeniem nie kiblowaliśmy kilka dni w namiocie, tylko wróciliśmy do PL zająć się czymś innym.

Krabul
Mało nas na forum, a jeszcze mniej w górach;/ W ogóle ostatnimi czasy za bardzo pochłaniają nas przyziemne sprawy. Mam nadzieję, że w tym roku się to zmieni, bo mieszkać 1.5h od Tatr i w nich nie bywać - to już jest naprawdę niezdrowe ;)
Ale miło, że ktoś pamięta!

comb
Dziękuję :) Wiesz, miałam te same odczucia pisząc tę relację. Lubię zimę w górach, ale w tym roku jakoś wyjątkowo tęskni mi się do lata.
W Sassolungo w ogóle byliśmy pierwszy raz. Do tej drogi nie mam zastrzeżeń jeśli chodzi o jakość skały, ale korzystając z przewodników Bernardiego najbezpieczniej przyjąć zasadę, by w miarę możliwości wybierać drogi z opisem skały "doskonała". Te o gorszej jakości mogą oznaczać już moc przygód ;)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 30, 2017 7:07 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
No w końcu! ;)

Cieszę się, że mogłem przeczytać o tym filarze, zwłaszcza, że też go miałem w planie. Faktycznie wygląda super i jak widzi się wyrysowaną linię, to od razu chce się tam powspinać :)
Przygody zejściowej nie zazdroszczę, ale teraz trzeba na to spojrzeć z dobrej strony - przynajmniej zapamiętacie ten dzień na długo ;)

Zdjęcia świetne, a te "pięć palców" w chmurach to moje ulubione. Mogę patrzeć na nie bez końca.
...ech, trochę się rozmarzyłem, poleżałbym sobie tak na łące jak Ty na tej focie, oczywiście na tamtej łące :)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 30, 2017 11:10 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
pięknie wygląda ten filar z zarysem drogi na pierwszym zdjęciu :!: Aż sam bym się przeszedł :P ale kruszyzn nienawidzę i nie zazdroszczę tych zejść. Zdjęcia z drugiego dnia mega :shock: musisz częściej chodzić po tych górach i wrzucać foty bo są świetne :D

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 30, 2017 12:10 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
Na wspinaniu się nie znam, na fotografii się nie znam ale zazdroszczę Wam :mrgreen:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 30, 2017 8:24 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Ładne te migawki :)

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sty 31, 2017 2:38 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Miło, że się podoba:) W związku z tym wrzucam jeszcze kilka zdjęć plus opis pewnej krótkiej, acz widokowej wycieczki.

Seceda to niepozorna góra w grupie Odle. Mierząca 2519 m n.p.m. praktycznie ginie wśród otaczających ją dolomitowych gigantów. Z grupy Sella jej masyw przypomina rozległy zielony trawnik z kilkoma wybrzuszeniami i skalnymi żebrami. Szczyt sam w sobie nie stanowi latem żadnej szczególnej atrakcji, raczej znany jest miłośnikom sportów zimowych (na wierzchołek wjeżdża kolejka). Skąd więc pomysł by zapoznać się z nim bliżej? Ponieważ dopiero stojąc na wierzchołku widać, że ten łagodny, trawiasty pagórek od północnej strony podcięty jest ogromnym urwiskiem. I to właśnie urwisko, w połączeniu z nieregularną krawędzią zbocza i wyrastającymi jak zamkowe wieże turniami Odli, "robi robotę". Jest to wprost wymarzona miejscówka dla fotografów! Widok z Secedy na Odle po prostu zapiera dech w piersiach. Każdy ma tu szanse na zrobienie unikatowego zdjęcia, gdyż obraz zmienia się jak kameleon w zależności od pory dnia, gry świateł, pułapu chmur, mgieł oraz całej gamy kolorów, jakimi połyskują zbocza wraz ze zmieniającymi się porami roku. Pogoda do fotografowania była wyjątkowo łaskawa tego dnia. Podczas podejścia cieszyliśmy się ciepłem i słońcem, by w okolicach szczytu doświadczyć pierwszych symptomów nadchodzącej burzy. W praktyce oznaczało to spektakl w postaci przelewających się przez zbocze chmur, pojawiającego się i znikającego słońca, a po pierwszej ulewie - ponownego podnoszenia się chmur z dolin, które na zmianę zasłaniały i odsłaniały Odle, ukazując poszczególne turnie w przeróżnych konfiguracjach.

To są właśnie te chwile, kiedy człowiekowi wraca wiara w sens noszenia prawie 2 kilogramowego zestawu fotograficznego na szyi ;-) Na większości wycieczek najczęściej tak bardzo brakuje czasu żeby oddać się w skupieniu robieniu zdjęć, że tam czułam się jak w raju ;-) Sebastian tym razem nie miał dobrego powodu by mnie poganiać i odciągać od aparatu (i żadne krzyki i płacze mnie nie przekonają, że czarne jest czarne, a białe jest białe, a burza nadchodzi, bo znowu grzmi!) i musiał to wszystko cierpliwie znieść :-P

Zresztą co tu opowiadać, niech przemówią obrazy, ale ostrzegam, że galeria jest obiektywnie patrząc mało zróżnicowana :mrgreen: .

Sassolungo z podjeścia na Secedę. Kwiaty, kwiaty i jeszcze raz kwiaty. No i ten zapach! <3

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu zbieramy zabawki i idziemy ścieżką biegnącą w poprzek zbocza na przełęcz Forcella Pana.

Obrazek

O, tu:

Obrazek

Chmury nad Sellą kłębią się jak nad Mordorem. Efekty akustyczne również stają się coraz ciekawsze, dlatego zagęszczamy ruchy i schodzimy z przełęczy ścieżką w kierunku górnej stacji kolejki Col Raiser.

Mordor ponad wieżami Selli:

Obrazek

Obrazek

Na oberwanie chmury nie trzeba było długo czekać. Dobiegamy do pierwszego po drodze schroniska... a tam obsługa szczotkami i wiadrami wygarnia wodę z jadalni i przedsionka. Grubo. Na szczęście w środku znalazło się miejsce dla dwóch zmokłych kur. Schronisko Troier http://www.troier.com zauroczyło mnie totalnie. Urocze, to właśnie słowo które najlepiej oddaje atmosferę tego miejsca. Na zewnątrz i w środku wygląda jak górska chatka z katalogu reklamującego Południowy Tyrol. Nikt nie patrzył krzywo na tłum przemoczonych turystów, który okupował jadalnię, ani nie kręcił nosem na nasze marne zamówienie, składające się z frytek i kawy. Bardzo sympatyczna miejscówka, polecam.

Po około godzinie doprowadzamy się do porządku i schodzimy szlakiem do auta. Po drodze rejestruję ze 20 gatunków kwiatów z rodzaju tych, które w Polsce widuję się raczej w ogródkach lub kwiaciarni. Mam chyba lekkiego hopla na punkcie ichniejszych łąk i przyrody :-D

Podsumowując, bardzo udana, widokowa, relaksująca wycieczka. Polecam wszystkim, którzy szukają alternatywy dla ferrat, lub po prostu chcą się poszwendać w pięknych okolicznościach przyrody. Jeżeli nadarzy się okazja z całą pewnością wrócimy w Odle, bo grupa ma potencjał - jest gdzie się powspinać, są ferraty, jest i trzytysięcznik, żeby nie było, że to takie "beskidy" Dolomitów ;-) A sama grupa ukazuje trochę inne, bardziej kameralne ich oblicze.

Całość tu -> footsteps.cba.pl/seceda-2519-m-npm-lipiec-2016

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lut 02, 2017 11:42 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
zephyr napisał(a):
musisz częściej chodzić po tych górach

Nie mogę się bardziej zgodzić :mrgreen:
zephyr napisał(a):
i wrzucać foty bo są świetne :D

Dzięki serdeczne, taki komentarz to niezła motywacja, bo ostatnio aparat głównie obrasta kurzem i już prawie zapomniałam gdzie jest spust migawki;)
Madness napisał(a):
Zdjęcia świetne, a te "pięć palców" w chmurach to moje ulubione. Mogę patrzeć na nie bez końca.

Dzięki! A co do tego zdjęcia, to na oryginale w powiększeniu widać, że właśnie ktoś zjeżdża z kciuka na przełęcz. Później zastanawialiśmy sie, czy udało im się w tych chmurach znaleźć odbicie w trawers ;-)
Jakby co, to pamiętaj że niezmiennie polecam Ci Torri Vajolet :D Zresztą sama mam chęć wrócić na ten filar.
Madness napisał(a):
...ech, trochę się rozmarzyłem, poleżałbym sobie tak na łące jak Ty na tej focie, oczywiście na tamtej łące :)

Też bym sobie poleżała... Nie zabiorę się więcej za pisanie relacji z lata w styczniu :eye:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL