Była potrzeba, to było trzeba. Padło na niedzielę, padać miał śnieg i niefajna pogoda. Jakiś szybki temat, żeby na mecz zdążyć do domu.
Padło na Przełęcz pod Osobitą ze Zwerovki. Tak na dwie godziny w górę, podobnie w dół i myk na mecz. Wyszliśmy po piątej rano jak tylko się rozwidniło.


Szło się dobrze. Śnieg zmrożony, szlak nieprzedeptany, ale bez lodu więc raki wędrowały w placakach.

Na przełęczy konwencjonalna sesja fotograficzna.



Popatrzeć to mogliśmy najwyżej na siebie, więc niespiesznie wróciliśmy na dół. Już w okolicach schroniska zaczęło się niepokojąco przejaśniać. Weszliśmy na herbatkę i zupkę i uj nas strzelił, bo ni stąd ni zowąd pogoda się zrobiła jak drut. Był moment zawahania, czy nie wracać z powrotem na górę, ale pogląd że dla widoków to tylko pedały w góry chodzą zwyciężył i prawdziwi mężczyźni pojechali fotografować kwiatki.

