Nie wiecie, co tracicie (to do tych, co na Nosalu nie byli).
Bardzo fajny szczyt, odwiedzałem go minimum kilkanaście razy (dokładnie nie pamiętam, może być więcej, w podstawówce i liceum odwiedzałem go dość często, bo praktycznie był to zazwyczaj pierwszy cel na "rozruch" w trakcie dłuższego pobytu w Zakopanem). A i zdarzało się, że wracając z Murowańca cisnęliśmy niby "na skróty" w kierunku ronda, tj. przez Nosal.
W zimie też bywałem, zresztą najlepsze fotki stamtąd mam z zimy.
Zresztą co tu dużo gadać - masz 7 lat, nie byłeś nawet jeszcze na Giewoncie, wyłazisz na ten Nosal, widzisz piękną panoramę Orlej i okolic. I jeszcze słuchasz górskich wyjadaczy, którzy tam byli i opowiadają, co to w ogóle ta Orla jest, jak to tam ciężko, jaki to trudny szlak. I "wizualizujesz" (modne ostatnio słowo) sobie, że kiedyś tam, jak już będziesz starszy (no np. ukończysz 10 lat) wszędzie powyłazisz i odwiedzisz te wszystkie orły, które tam mieszkają.
No i był to też - w gruncie rzeczy - mój pierwszy "offroad". I pierwszy tatrzański szczyt, na który wyszedłem z psem

I jedyny, na którym całkowicie przypadkowo (bo nawet nie wiedziałem, że jest w Zakopanem) spotkałem własnego ojca (no żeby być szczerym, to było już podczas zejścia).
A z ciekawostek, to sam jestem świadkiem (piszę całkiem poważnie), że są osoby, które wycofują się przed samym szczytem - w zeszłym roku schodząc w kompletnej zlewie ze szczytu w kierunku Nosalowej Przełęczy, po tej "ściance", która się znajduje tuż pod szczytem, byliśmy obserwowani przez kilka osób, które podchodziły od przełęczy. Gdy ich mijaliśmy mówili tylko, że "dalej nie idziemy", "tam trzeba się wspinać", "nie ma co ryzykować", itd. Więc nie mów "hop", póki nie przeskoczysz!
Ja tam w każdym razie polecam!
