Aby wyskoczyć na pobliską Szyndzielnię (1026 m n.p.m.) i Klimczok (1117 m n.p.m.), urywam się w piątek z pracy przed południem. Dzięki temu, że pracuję w Bielsku, na parkingu pod Dębowcem jestem już po 20 minutach.
Z parkingu udaję się pod dolną stację kolejki na Szyndzielnię, obchodzę jej budynek i wchodzę na niebieski szlak, który kończy się na Przełęczy Dylówki (720 m n.p.m.).







Dalej idę za zielonymi znakami, które doprowadzają mnie do schroniska PTTK na Szyndzielni, spod którego rozpościera się piękny widok na Beskid Mały, Beskid Żywiecki i Tatry.








Do schroniska wpadam tylko na szybką popołudniową kawę, a następnie śmigam po mokrym, topniejącym śniegu w kierunku Klimczoka.
Po drodze przechodzę przez szczyt Szyndzielni, mijam ogołocony z drzew fragment szlaku, z którego mam kapitalny widok w kierunku Beskidu Śląsko-Morawskiego.




Klimczok, podobnie jak Szyndzielnia, obdarowuje mnie zacnymi widokami. Ponownie mogę nacieszyć okoTatrami, Babią Górą i Pilskiem w Beskidzie Żywieckim oraz najwyższym w Beskidzie Śląskim Skrzycznem.





Po przeciwnej stronie szczytu Klimczoka znajduje się położone na zboczach Magury schronisko PTTK, do którego tym razem nie zaglądam.
Żegnam się z Klimczokowymi panoramami i rozpoczynam zejście na parking pod Dębowcem dokładnie tą samą trasą, którą wchodziłem.
Cała popołudniowa akcja, którą zaspokoiłem na chwilę swojego górskiego pypcia, zajęła mi 4 godziny.