
Łysa Góra
Ponad miesiąc przyszło nam czekać na kolejny wyjazd w góry. Na szczęście przyszły święta i tradycyjnie mogliśmy spalić to czym się zapychaliśmy.
Z Magurką Wilkowicką było tak, że był to jeden z kilku pierwszych pomysłów na wyjazd, przez kolejne dni plany się zmieniały i w grę wchodziły nawet Sudety, a suma summarum i tak trafiliśmy znowu na Magurkę (ja po raz czwarty). Pogoda dopisała idealnie i po raz pierwszy było coś widać ze szczytu, ciepło i co nas zaskoczyło – Norbert całą trasę z parkingu przy przełęczy Przegibek pokonał o własnych siłach, wydłużając czas mapowy jedynie o 15 minut… Szczerze mówiąc to nastawialiśmy się trochę na noszenie, a tutaj z jedną przerwą po kamieniach, lodzie, śniegu… nie pozostało nic innego jak kupić książeczkę do odnotowywania samodzielnych wejść.

Wielka góra zdobyta!

Po lewej Chrobacza Łąka, po prawej Żar
Z wierzchołka widoki na Skrzyczne, Pilsko i majaczące w tle Tatry. Platforma widokowa jest trochę bez sensu i służy chyba głównie narciarzom, bo panoramę i tak ograniczają drzewa, a tak w ogóle to najlepszy widok i tak był z okien schroniska… fajnie by było oglądać kiedyś wschód/zachód słońca siedząc na dachu:)

Platforma bez sensu

Skrzyczne i pasmo Klimczoka

Tatry było widać wyraźnie… tam gdzieś między drzewami
In minus tego dnia to GOPRowiec który siedział w schronie, pił piwo, po czym wsiadł w samochód i odjechał… nie ma reguły, nawet grupy społeczne które mają większy szacunek i są bardzo lubiane mają w swych kręgach takie osobniki…
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/