W tym roku na miejsce obozu KW BB wybieram dolinę Val Masino (Mello to jej górna odnoga). Miejsce to pod względem różnorodności jest niepowtarzalne - znajdziemy tu światowej jakości baldy (zawody Melloblocco), obite oraz tradowe drogi jedno i wielowyciągowe startujące wprost z Val di Mello (noszącej przydomek "Europejskie Yosemite"), jak i mnóstwo dróg górskich na ścianach takich jak np. Piz Badile, Piz Cengalo, Cima di Castello, Punta di Zocca czy Punta Allevi. Praktycznie na wszystkie szczyty da się też wejść turystycznie. Każdy znajdzie tutaj więc coś dla siebie, stąd też tytuł relacji

Niestety musieliśmy zrezygnować z głównego cel wyjazdu - drogi Cassina na Piz Badile. Przymierzaliśmy się do niego już od początku pobytu i gdy już pojawiło się okno pogodowe, a my byliśmy spakowani i w drodze po kolegę na lotnisko, dowiedzieliśmy się, że z powodu ogromnego obrywu na Piz Cengalo cała północna część masywu nadal jest zamknięta

Mimo tego udało się przejść kilka innych ładnych dróg.
Mapki rejonu i informacje na temat materiałów są na mojej stronie, w prologu ->
http://climber.com.pl/index.php?strona=post&id=294Na bazę obieramy najpopularniejszy camp w okolicy - Sasso Remenno, sympatyczni Włosi wydzielają nam całe pole dla naszej sporej (40 osób) grupy i ogradzają taśmą by uchronić potencjalnych zainteresowanych przed rozbiciem się wśród nas

W sobotę, po dotarciu na miejscu, wstępnym rozpakowaniu i powitalnym piwku, wybieram się na położoną niedaleko skałę - a właściwie największy w Europie głaz wspinaczkowy o wysokości około 50 metrów i 120 drogach w przedziale 3a do 8c. Robimy kilka sportowych klasyków i wracamy na miejsce, zjeżdżają się kolejni obozowicze i wkrótce wspólnie zasiadamy przy grillu.




W niedzielę nie wstajemy zbyt wcześnie - ciężko się zebrać po nieprzespanej wcześniej nocy przeznaczonej na dojazd. Niestety prognozy straszą deszczem ok. 13-14, nie mamy więc wiele czasu i za dużego wyboru jeśli chodzi o polecane drogi wielowyciągowe. Decydujemy sę na płytowy klasyk - drogę o dźwięcznej nazwie Il Lamone e le sue Placche (6b, RS2+, 260 m, 7 wyciągów) na położonej tuż nad ścieżką w Val di Mello skale Sperone Mark. Na drodze de facto ładne są pierwsze 3 wyciągi, ale na szybką akcję (2-3 godziny) tuż przy szlaku i zapoznanie z tutejszą skałą można polecić. Droga nie jest niestety tak fotogeniczna jak te robione w kolejnych dniach

Szczegółowa relacja -> http://climber.com.pl/index.php?strona=post&id=295W poniedziałek czeka nas spore rozczarowanie - deszcz pojawia się wcześniej niż zapowiadano i dosłownie "zmywa" nas ze ściany Scoglio delle Metamorfosi po zaledwie dwóch wyciągach drogi Luna Nascente. Na szczęście wrócimy tam w sobotę




Po poniedziałkowym wycofie, we wtorek pojawia się szansa na podziałanie ponownie do popołudnia. Decydujemy się na jedną z najbardziej popularnych dróg w dolinie, opisaną w przewodniku jako "fascynująca", - Risveglio di Kundalini (6a+, R2, 400m, 10 wyciągów). Znajduje się ona na ścianie Dimore degli Dei, a więc w miarę nisko. Dodatkowo najciekawsze i najtrudniejsze są pierwsze wyciągi, a więc są szanse na ich przejście zanim się rozpada. I finalnie tak też się dzieje - zaliczamy wycof po pięknych czterech wyciągach ale i tak zdecydowanie warto było. Zresztą sama 30-metrowa rysa z trzeciego odcinka wystarczyłaby do szczęścia. Właśnie dla niej zdecydowanie polecam na Kundaliniego się wybrać!



Szczegółowa relacja -> http://climber.com.pl/index.php?strona=post&id=296Tak jak wspominałem na wstępie - w środę byliśmy już spakowani na Piz Badile gdy okazało się, że obecnie dojście pod górę od strony szwajcarskiej jest zakazane. Lokalni przewodnicy zdecydowanie odradzili nam łamanie tego zakazu, co finalnie przekonało nas do rezygnacji ze słynnej drogi Cassina. Na szybko zaproponowałem więc chłopakom plan zastępczy. Z kilku opcji które miałem przygotowane, wybraliśmy tą najdłuższą, 21-wyciągową drogę Gervasuttiego na mierzący 3121 metrów Punta Allievi. By dotrzeć pod interesujący nas południowy filar musimy pokonać najpierw około 1400 metrów przewyższenia - wspinanie planujemy rozpocząć o 6 rano więc warto spać jak najbliżej ściany. Do schroniska Allievi Bonacossa docieramy po 22-giej, pijemy symboliczne piwko by już nie ciążyło w plecaku i ładujemy się do wyrek by kilka godzin się przespać.
Foto poglądowe (nie moje)Wstajemy po 4-tej, szybkie szturmżarcie, kawka i o 5-tej, ruszamy w kierunku "naszej" góry. Jak widać na zdjęciu poglądowym, Punta Allievi znajduje się niedaleko schroniska, tak więc mimo tego iż po ciemku trochę kluczymy to pod filar docieramy jeszcze przed 6-tą. Sprawnie pokonujemy pierwsze kilka łatwych (IV do V) aczkolwiek ładnych wyciągów. Od dołu widać charakterystyczne miejsce na które trzeba się kierować - szeroki komin przechodzący w zacięcie pod odstrzeloną turnią (nazwałem ją "grotem").
poglądowe

Wyciąg pod turnią (szósty) jest piękny i równocześnie najbardziej wymagający na całej drodze (VI) - zaczynamy kominem, wchodzimy w zacięcie a następnie wspinamy się rysą najpierw w ciasnym zacięciu, następnie w płycie. Piękna sprawa, na dodatek gęsto trafiają się haki, więc można delektować się samym wspinaniem.



Dalej droga na trzy-cztery wyciągi przechodzi w grań, idziemy na lotnej. Spotykamy się z drugim zespołem na pierwszym zwieńczeniu filara, który stanowi wielka i ostra jak wierzchołek Mnicha turnia, widoczna doskonale na zdjęciu poglądowym. Teraz czeka nas obejście kilku turnic w grani i podejście pod charakterystyczną żółtą ścianę widoczną w dalszej części filara.





Kolejne 2 wyciągi opisane jako "Salto Giallo" są bardzo ładne (V+ i V-) i prowadzą zacięciem i ścianką. Następnie pokonujemy lufiasty kawałek grani i kolejną ścianką dochodzimy do skalnego kanału doprowadzającego do końca drogi. Pod szczytem moje zdziwienie wywołuje fakt, że od drugiej strony szczyt jest tak łatwo dostępny, a pod nim znajduje się wielkie skalne pole. Wspinasz się i wspinasz, a po drugiej stronie płasko

Czekając na chłopaków rozwiązujemy się i na lekko podchodzimy na nieodległy wierzchołek. 21 wyciągów w pięknej scenerii - kawał górskiej przygody!




poglądoweSzczegółowa relacja -> http://climber.com.pl/index.php?strona=post&id=297Po długiej akcji górskiej w czwartek, piątek poświęcamy na regenerację oraz kilka boulderowych klasyków w ramach restu





W sobotę czeka nas droga, z której musieliśmy się wycofać w poniedziałek, a bez zrobienia której cały pobyt w Mello nie byłby do końca satysfakcjonujący. Od początku bowiem Luna Nascente (6b/VII, R2, 360 m, 9 wyc.) była dla mnie zaraz po drodze Cassina głównym celem obozu. Żeby nie być subiektywnym, zacytuję opis z Planetmountain: "Luna Nascente can rightly be considered a true pearl of the Alps, an absolutely fantastic route in Val di Mello. A beautiful perfect series of cracks and flakes on fantastic rock which has few equals in the rest of Europe. Many agree that this is one of the most beautiful climbs in the curriculum of any climber." Zachęcająco

?
poglądowePierwszy wyciąg jest krótki ale treściwy, trzeba bowiem przejść dość bulderowy fragment za VII. Drugi wyciąg jest znacznie ładniejszy, na początek kawałek komino-zacięciem (dalej do góry idzie inna znana droga, Polimago), po czym wejście w tarciowy trawers z podchwytami ukrytymi pod okapem, z trudnościami do VII-. Daję radę i zadowolony ściągam do siebie kolegę, zerkając do góry na przepiękną rysę w zacięciu, która na mnie czeka. Ten wyciąg (V+) nie tylko pięknie wygląda, pięknie się również na nim wspina. No i widoczki są fajne z trzeciego stanu







Kolejne wyciągi również są kapitalne - rysa pomiędzy dwoma ścianami za ok. VI/VI+ daje mnóstwo frajdy, podobnie jak płyta z przewinięciem koło okapiku.




Czas na dwa wyciągi z moim prowadzeniem. Najpierw zacięciem pod okap, a później dość nietypowe kilka metrów - obniżenie w dół i przewinięcie na drugą ścianę. Przyznam, że dilfer robiony w dół jest dość interesującym przeżyciem

Po przewinięciu czeka mnie jednak coś ciekawszego - przerysa w której siada tylko cam 4, którego oczywiście nie mam

Nie jest może zbyt trudno (do VI) ale perspektywa długiego lotu w kierunku wioski poniżej trochę ściska gardło bo ostatni przelot będzie jakieś 15 metrów niżej





Kolejny odcinek to wymarzone wręcz zacięcie z rysą (V+), przechwyty robię najwolniej jak się da bo wspinanie jest tak piękne, że nie chcę by się skończyło

Później czeka nas najdziwniejszy wyciąg na drodze - trzydziestometrowy trójkowy trawers, prowadzący po skalnej "listwie" w płycie, na którym da się założyć co najwyżej 2 przeloty. Taki podniebny spacer w morzu granitu

Ostatni fragment idę kawałek rysą i odbijam na ogromną płytę w lewo. Okazuje się jednak, że wchodzę na nią za wysoko i trafiam na połóg o trudnościach V-VI bez jakiejkolwiek możliwości asekuracji. Po drodze kilka razy muszę sobie powtarzać jak to jestem dobrze rozwspinany w połogach i na pewno nie zaliczę kilkudziesięciometrowego lota

Przechodzę sobie tak jakieś 30 metrów, aż docieram do rysy kończącej wyciąg, gdzie w końcu wpinam się do haka. Trzy minuty później dochodzę do drzew, gdzie droga się kończy.





Szczegółowa relacja - http://climber.com.pl/index.php?strona=post&id=298Wszyscy (robiliśmy drogę na 2 zespoły) zgodnie stwierdzamy - była to najładniejsza droga jaką ktokolwiek z nas robił! Niech to będzie wystarczającą rekomendacją dla osób, które będą w okolicy i rozglądają się za zajmującą drogą na własnej asekuracji w kapitalnej jakości granicie

No i generalnie warto się do Mello wybrać, ludzi mało, atmosfera w dolinie świetna, a celi wspinaczkowych i turystycznych w okolicy - pod dostatkiem.
Poza wpisami na mojej stronie polecam też relację na stronie KW BB ->
http://www.kw.bielsko.org/index.php?s=12&fun=more&id=274&mg=1&sm=Pozdrawiam
