Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 11:09 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn lip 08, 2019 10:41 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Jako, że po raz kolejny wybierałem się do Kalifornii trzeba było zaplanować też jakiś wyjazd. Początkowo myślałem na kilkoma szczytami w okolicy wschodniego wejścia do parky Yosemite - w okolicy Tioga Pass. Na jakiś tydzień przed samym wyjazdem (czyli już w ostatnim tygodniu czerwca), nie mając jeszcze niczego zaplanowanego okazało się, że droga 120, biegnąca przez Yosemite, właśnie do Tioga Pass nie jest jeszcze otwarta ze względu na duże ilości śniegu. Otwarcie planowane było dopiero na 1 lipca, czyli w sumie w połowie urlopu. Stwierdziłem, że skoro droga nie jest otwarta ze względu na śnieg, to okoliczne szczyty mające od 3 do prawie 4 tysięcy metrów wysokości raczej nie będą łatwo dostępne.

Tak więc skoro nie Yosemite to co? Jeden ze znajomych podpowiedział mi, abym rozejrzał się w okolicy Lake Tahoe - jakieś 150 kilometrów na północ. Jako, że tam jeszcze nie byłem to w sumie czemu nie. Zarezerwowałem noclegi, wynająłem samochód oraz zakupiłem przewodnik i w drogę.

Przy okazji zakupów w REI (który jest takim amerykańskim Decathlonem) znalazłem taką oto perełkę.

Obrazek

Dzień 0

Wyjazd z okolic San Jose już po 13 w piątek a mimo wszystko ta 400 kilometrowa trasa zajęła mi ponad 6 godzin. Masakryczne korki - pierwsze 100 kilometrów zajęło jakieś 60% czasu. Jadąc drogą Interstate 80 świetne widoki na początkowo niższe części Sierra Nevada, jednak zbliżając się do wschodniej granicy coraz bardziej widoczne zaśnieżone wierzchołki.

Tutaj przystanek nad Donner Lake.

Obrazek

Dzień 1

Na pierwszy dzień zdecydowałem spróbować szlaku na Mount Rose.

Jako, że nocowałem w Reno, które znajduje się poza górami za każdym razem wybierając się do Tahoe (lub w sumie gdziekolwiek) droga prowadziła albo wzdłuż gór albo wspinała się pomiędzy nie. Już z samochodu na dojeździe do Mount Rose super widoki.

Obrazek

Taki fajny opis znajduje się na wiacie przy starcie.

Obrazek

Po dotarciu na początek szlaku termometr w samochodzie pokazuje tylko 4 stopnie. Dość chłodno, jednak po wyjściu w słońce momentalna zmiana. Dobrze, bo ja w sumie tylko w bluzie i z buffem zamiast czapki. Po kilku minutach marszu buff ląduje w plecaku. Szlak wygląda całkiem przyjaźnie - na samym szlaku żadnego śniegu, ale po zdobyciu trochę wysokości pokazuje się zaśnieżona okolica.

Obrazek

Obrazek

Po dalszych kilku minutach także na szlaku pojawiają się łaty śniegu, a ścieżka staje się coraz mniej widoczna.

Obrazek

Docieram w to oto miejsce i okazuje się, że nie jest najlepiej - niczego zbytnio wydeptanego nie ma, a buty się ślizgają. Gdybym tylko miał raczki to spoko, ale te zostały w domu.

Obrazek

Decyzja - wycof. Nie ma co ryzykować nie będąc przygotowanym na warunki. Jeszcze będzie pewnie nie jedna okazja aby zdobyć Mount Rose.

Wracam do samochodu po jakichś 40 minutach od startu i siadam do przewodnika. Wygląda na to, że tym razem zbytnio po górach nie pochodzę - zostają dolinki i jeziorka, ale to też spoko.

Wynajduję szlak do ciekawie zapowiadającego się jeziora Marlette Lake. Niezbyt długi, ale podobno gwarantowany brak śniegu.

Po drodze do początku szlaku pojawia się taki oto widok Tahoe Lake. Super.

Obrazek

Szlak do Lake Marlette w sumie dość płaski, w większości prowadzący przez las. Od czasu do czasu otwiera się jakiś ciekawszy widok, ale głównie to po prostu spacer przez las.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie zza drzew wychyla się jezioro.

Obrazek

Szybkie zejście do brzegu i jest.

Obrazek

Obrazek

Na jeziorze skalisty półwysep - świetny punkt odpoczynkowy. Siedzę tam chyba z pół godziny - nie ze zmęczenia a jedynie podziwiając widoki.

Obrazek

Po powrocie do samochodu jako, że jest jeszcze wcześnie decyduję się objechać Lake Tahoe. Pomysł okazuje się taki sobie bo nie jestem jedynym który na niego wpadł. Nad jeziorem tłumy ludzi i w kilku miejscach stoję w dość długich korkach. Ale dla widoków chyba było warto. Niestety zdjęć z tego mam dość mało, bo dość często nie było się gdzie zatrzymać.

Obrazek

Obrazek

Dzień 2

Nauczony doświadczeniem dnia poprzedniego wiem już, że z pagórków nici, więc od razu wyszukuję coś bardziej płaskiego. No i w zasadzie też dość krótkiego - jakoś tak nie ma motywacji do łażenia po płaskim... :( Byłem nastawiony na góry...

Szlak do jeziora Round Lake - jakieś 4 kilometry w jedną stronę. Myślę, że szlak jak i samo jezioro ciekawsze od tego z dnia poprzedniego.

Zaczynamy od wbicia trochę wysokości - w zasadzie od startu szlak zakosami idzie w górę po kamieniach i pomiędzy głazami.

Obrazek

Po chwili jednak wychodzimy na płaskie i pojawia się polana.

Obrazek

Polana trochę podmokła, ale w sumie nic dziwnego skoro płynie przez nią taka rzeczka.

Obrazek

Potem kawałek przez las i docieramy chyba do tego samego strumienia.

Obrazek

Obrazek

W międzyczasie się wypogadza. Rano było tak zachmurzone, że w sumie nie byłem pewien czy opłaca się ruszać z domu. Opłacało się.

Na szlaku w kilku miejscach zejścia i podejścia. Pojawiają się też jakieś łaty śniegu - przez jedną nawet trzeba przejść, jednak jest przedeptana i nie stanowi najmniejszego problemu.

Obrazek

Obrazek

No i w końcu Okrągłe Jezioro. W sumie nie wiem czemu ta nazwa bo ani na mapie ani na zdjęciach satelitarnych zupełnie nie jest okrągłe.

Po drugiej stronie jeziora widać jakieś ciekawe ośnieżone szczyty. Mimo, że stąd widok piękny to chyba jednak wolałbym być tam i patrzeć na to jezioro...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Powrót tą samą drogą. Jako, że szlak był bardzo krótki to jest jeszcze dość wcześnie, ale w międzyczasie znalazłem w okolicy Nevada State Railroad Museum więc decyduję się tam podskoczyć na szybkie zwiedzanko. Mają na stanie kilka cudownie odremontowanych lokomotyw i wagonów.

Obrazek

Obrazek

No i w sumie tyle z dnia drugiego. Zostało trochę niedosytu.

Dlatego na dzień trzeci decyduję się na wycieczkę na Ziemniaczany Szczyt, który chodził mi po głowie już od pewnego czasu. No i który okazuje się jednym z piękniejszych miejsc w których byłem.

CDN


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lip 09, 2019 10:49 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4099
pbm napisał(a):
Jako, że po raz kolejny wybierałem się do Kalifornii trzeba było zaplanować też jakiś wyjazd

Jakbyś się tylko do Szklarskiej wybierał :mrgreen: Szczęściarz.
Pięknie tam. Stany się mężowi marzą. Może kiedyś :)

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lip 09, 2019 1:16 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Do Szklarskiej to ja bym się akurat chętnie wybrał... :P

No ale przyznać trzeba, że w Stanach jest "kilka" ciekawych miejscówek (zastanawiam się też nad wrzuceniem krótkiej relacji z White Mountains z New Hampshire).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lip 09, 2019 5:20 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Dzień 3 - Ziemniaczany Szczyt

Przy okazji ostatniego pobytu w Yosemite (tego tutaj) wypatrzyłem na mapie, znajdujący się już poza Yosemite Potato Peak. Jako, że w zasadzie lubię wszystko co ziemniaczane to postanowiłem, że kiedyś się tam wybrać trzeba.

Po pewnym rozczarowaniu okolicami Tahoe (a raczej brakiem możliwości zrobienia tego co chciałem) zdecydowałem, że czas nastał na Potato Peak - w końcu to tylko jakieś 200 kilometrów dalej, czyli jak na Stany całkiem blisko.

Już nawet droga z Reno w którym miałem nocleg w okolice jeziora Mono i do początku szlaku, gdzie chciałem zacząć wejście na Potato Peak i sąsiednią Bodie Mountain jest bardzo malownicza.

Obrazek

Obrazek

Na same szczyty nie prowadzą żadne szlaki, ale jak wynikało z mapy w okolicy przebiegały jakieś drogi oznaczone jako "4x4 road", natomiast to samej "4x4 road" prowadziła całkiem porządna droga gruntowa. Mimo wszystko cieszyłem się, że udało mi się przekonać wypożyczalnię, aby zamiast Mini Coopera dali mi jakiegoś SUVa.

Tutaj zostawiłem samochód i zacząłem spacer. Widać zarówno Bodie Mountain (z lewej) jak i Potato Peak (z prawej).

Obrazek

Początkowo szlak dość płaski, po bokach widać duże płaty śniegu ale na samej drodze nic.

Obrazek

Chyba po pierwszym kilometrze szlak odbija w kierunku szczytu i zaczyna piąć się stromo pod górę.

Obrazek

Pojawiają się też pierwsze widoki.

Obrazek

Po dotarciu do miejsca gdzie droga przebiega najbliższej szczytu postanawiam odbić idąc na przełaj do samego szczytu. Mimo, że nie ma szlaku idzie się całkiem fajnie, jako że roślinność nie jest gęsta.

Obrazek

Obrazek

Ta kupa kamieni to jeszcze nie szczyt, ale już ostatnie metry przed.

Obrazek

Sam szczyt dość płaski - najwyższy punkt to ten drugi kopczyk kamieni.

Obrazek

W końcu, ze szczytu Bodie Mountain widzę też Potato Peak.

Obrazek

Widoki na okolicę są też cudowne, ale te wrzucę już z Potato Peak.

Po dokładniejszym przyjrzeniu się trasie decyduję, że nie ma sensu schodzić do szlaku tylko pójdę sobie na przełaj. Postanawiam iść w kierunku tego dużego płata śniegu i od niego już w okolice szczytu.

Obrazek

Obrazek

Minąwszy śnieg wchodzę na mały pagórek aby zerknąć co dalej i okazuje się, że drogę blokuje płot z drutu kolczastego. No jakoś trzeba się będzie przedostać, bo wracać to nie mam zamiaru.

Obrazek

Na szczęście w narożniku udaje mi się bezproblemowo przeskoczyć. Idę w kierunku jeziorka, jednak z bliska nie wygląda ono zbyt imponująco. Zdecydowanie okolica wykorzystywana jako pastwisko - masa krowich placków (ale chyba z poprzedniego sezonu).

Obrazek

Obrazek

W okolicy teren dość podmokły - jeziorko zasilane jest wodą z topniejącego śniegu z okolicy.

Obrazek

W tym momencie już w zasadzie prosta droga na szczyt. No prawie prosta, bo pojawia się trochę małych krzaczków, które czasami trzeba omijać.

Obrazek

Dopiero teraz idąc pomiędzy tymi krzakami i nie do końca mając widoczność gdzie staję zastanawiam się czy mogą tu być jakieś jadowite węże.

Pod samym szczytem jakiś nadajnik czy coś...

Obrazek

Szczyt ten zupełnie inny niż Bodie Peak. W zasadzie same kamienie i aby dostać się na szczyt czeka mnie trochę scramblingu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i jestem.

Obrazek

Widoki ze szczytu, tak jak i z Bodie Mountain świetne. Chyba najlepsze jakie w życiu widziałem. W zasadzie wszędzie na około mnie na horyzoncie góry. Z jednej strony Kalifornijskie ośnieżone Sierra Nevada (widać Mount Dana, na granicy Yosemite na którą kiedyś planuję się wybrać). Z drugiej strony jakieś trochę mniejsze góry w Nevadzie.

Tutaj jest panorama 360 stopni, ale chyba lepiej będzie oglądać w Google Photos z widokiem panoramicznym: https://photos.app.goo.gl/b4ernovC9poEP27Y9

Obrazek

Po napatrzeniu się na te cudowne widoki postanawiam cisnąć dalej bezszlakowo - idąc do drogi a potem do miejsca gdzie zostawiłem samochód w jedną stronę to powtórka tego co przeszedłem a w drugą straszny kawał. Patrzę na mapę, przyczajam poziomice, rozglądam się w terenie i postanawiam schodzić na stronę północną a potem odbić na wschód. Przejść kawałek grzbietem a potem na przełaj do drogi. Plan wygląda ok.

Tak więc schodzimy.

Obrazek

Obrazek

Tutaj trzeba prosto a potem w prawo... ;)

Obrazek

Obrazek

Im bliżej do drogi tym krzaczory robią się większe.

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie zaczynam nawet żałować wybory trasym, bo robi się gęsto, trzeba obchodzić zarośla, ale po chwili znajduję koryto wyschniętego strumienia, które znacznie poprawia sytuację. Miejscami nawet biegnę.

Droga już tuż tuż, teraz tylko trzeba przebić się przez ostatni mur krzaczorów.

Obrazek

No i w końcu jest.

Obrazek

Do miejsca w którym zostawiłem samochód jakieś 3-4 kilometry. Upał straszny. Chłodzę się trochę śniegiem a chwilę potem spotykam 2 Jeepy które jadą w tą samą stronę i udaje mi się załatwić podwózkę.

Obrazek

Ziemniaczany Szczyt zdobyty!

W drodze powrotnej wpadam do Bodie - opuszczonego miasta górniczego, której jest obecnie jakby skansenem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba powiedzieć, że wycieczka się udała...

Dzień 4

Kolejnego dnia robię jeszcze Virginia City - miasto także górnicze, ale nie do końca opuszczone - super klimat jak z westernów, zaliczam przejażdżkę historycznym pociągiem z lokomotywą parową i takie tam... :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek



I tyle... :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lip 09, 2019 10:25 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Zazdroszczę. Bez większych problemów zwiedzasz świat. Dzięki temu ja trochę z Tobą. Dziękuję

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lip 09, 2019 10:54 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
Super są te Twoje relacje.
Kiedy to było dokładnie? Bo ilość śniegu trochę zaskakuje. No chyba, że to wczesna wiosna.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 10, 2019 7:38 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4099
pbm napisał(a):
zastanawiam się też nad wrzuceniem krótkiej relacji z White Mountains z New Hampshire

Wrzucaj wszystko bo masz talent, już pisałam ;)
Tak zawodowo masz możliwość podróżowania, czy jesteś bogaczem? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 10, 2019 9:26 am 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Redemption MM napisał(a):
Tak zawodowo masz możliwość podróżowania, czy jesteś bogaczem? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Większość tego co wrzucałem to wyjazdy z pracy.

Krabul napisał(a):
Kiedy to było dokładnie? Bo ilość śniegu trochę zaskakuje. No chyba, że to wczesna wiosna.


Wczesna wiosna około tydzień temu... ;) 29 czerwca do 1 lipca.

Z tego co słyszałem to w tym roku faktycznie bardzo dużo śniegu mieli. Drogę przez Tioga Pass w Yosemite tak na dobre dopiero 1 lipca otwarto, co jest miesiąc później niż zazwyczaj - tutaj są historyczne daty otwarcia https://www.nps.gov/yose/planyourvisit/seasonal.htm (podają 21 czerwca niby, ale to było tylko takie czasowe otwarcie na jakieś 3 godziny dziennie).

Dodatkowo wszystko w tej okolicy jest powyżej 2 tysięcy metrów. Bodie Mountain i Potato Peak ponad 2200 metrów, Tioga Pass 3000 metrów, Mount Rose 3200, góry w okolicy Tioga Pass 3500-3900 metrów.

1 lipca pojechałem na Tioga Pass i wyglądało to tak. W kilku miejscach przy samej drodze także dość duże płaty śniegu, których nie mam na zdjęciu. Wyglądały na tak co najmniej 1-1.5 metra grubości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lip 12, 2019 5:54 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
pbm napisał(a):
W pewnym momencie zaczynam nawet żałować wybory trasy, bo robi się gęsto, trzeba obchodzić zarośla (...) teraz tylko trzeba przebić się przez ostatni mur krzaczorów.

Ja się kiedyś nie przebiłam przez zarośla, próbowałam to tu, to tam, trochę się czołgałam, ale w końcu okoliczności przyrody mnie pokonały, musiałam zawrócić i tyle było z mojej drogi na skróty.

A co do wspomnianej przez ciebie książki, to był tu kiedyś kolega, który z wrodzonym wdziękiem relacjonował ten temat, ale niestety od dawna się już nie udziela. Sprawa ta ma zaś osobne wątki na pewnym zagranicznym forum, które czytuję, gdzie ludzie całkiem poważnie podchodzą do tematu, ale i potrafią pięknie odlecieć przy okazji, ostatnio popłakałam się ze śmiechu.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lip 26, 2019 3:29 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Tak opowiadasz a nawet nie podlinkujesz... Może inni też by byli zainteresowani...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lip 29, 2019 12:22 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Gdzie dokładnie jest ten rozśmieszający mnie kawałek - się nie przyznam.

Ale adresem forum chętnie się podzielę:
https://www.outdoorseiten.net/forum/

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 11 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL