Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Spokojny wrześniowy urlop bez napinki http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=20595 |
Strona 1 z 4 |
Autor: | sprocket73 [ So wrz 21, 2019 1:29 pm ] |
Tytuł: | Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Część I W tym roku z urlopem były same zawirowania. Początkowo planowaliśmy jak zwykle w czerwcu, ale z powodów zawodowych przesuwało się to systematycznie i pojechaliśmy dopiero we wrześniu. Co do miejsca, mieliśmy uzgodnioną Toskanię we Włoszech. Tydzień przed wyjazdem, zorientowałem się, że jednak nie wiem gdzie leży Toskania i tak naprawdę chodziło mi o Abruzję. Różnica nie jest duża, Abruzja jest trochę bardziej na południowy wschód. Jednak dzień przed wyjazdem, zapoznawszy się z pogodą, stwierdziłem, że jedziemy na Słowację. No i pojechaliśmy - w sobotę 31 sierpnia, w czasie gigantycznych upałów. Plan był dojechać nad zalew do miejscowości Nitrianske Rudno. Wyjechaliśmy dopiero ok 9:00, na miejscu byliśmy po 12:00. W pensjonatach wszystko pozajmowane, zakwaterowaliśmy się na kempingu w 4-osobowym domku. Skwar był taki, że plany górskie olaliśmy, poszliśmy nad wodę, potem na piwo, a wieczorem na pizzę i piwo - tak minął pierwszy dzień. Miejscówka jest genialna. Fajny akwen z pełnym zapleczem wypoczynkowym otoczony ze wszystkich stron górami. Spokojnie można tu siedzieć 3 tygodnie dobrze się bawiąc, mając połączenie woda+góry i nie wydając fortuny. Drugiego dnia morderczych upałów ciąg dalszy, ale w góry ciągnie. Najbliższy ciekawy szczyt to Rokoš w paśmie Nitrické vrchy wchodzącym w skład Gór Strażowskich. Wyruszamy wcześnie rano. Rokoš (1010) widać w oddali pośodku. Droga prowadzi przez szczyt widoczny z prawej - Košútova Skala (841), a wracać będziemy przez widoczny z lewej Predný Rokoš (811). U podnóża na początku lasu znajduje się tor motocrossowy. Tabliczka informuje, że jeśli ktoś chce pojeździć, robi to na własne ryzyko. Właścicielem terenu jest "Obecný úrad Nitrianske Rudno", czyli miejscowy urząd miasta. Genialna inicjatywa, dzięki temu nie ma rozjeżdżania gór motorami, tylko jest wyznaczone miejsce, gdzie można to robić legalnie i za darmo. Dalej był normalny słowacki szlak, czyli stroma urokliwa ścieżka. Punkty widokowe z tym co przed nami. I tym co już za nami. Idziemy w górę. Cel coraz bliżej. Zalew coraz dalej. Skał coraz więcej. Szczytujemy, odsłaniają się widoki na drugą stronę. Jest pomnik, informujący, że był tu Alexander Dubček w 1968 roku i krzyż. Jest też wiata z możliwością noclegu na poddaszu. Oraz miejsce na ognisko, z informacją, żeby nie tworzyć nowych miejsc ogniskowych. W otoczeniu ani jednego śmiecia. To ma sens. Jest tu rezerwat ścisły, ale można przyjść, poimprezować przy ognisku i przespać się w wiacie. U nas w takim miejscu byłaby wielka tablica z kilkunastoma punktami czego nie wolno robić i jakie kary za to grożą. Schodzimy przeciwległą granią. Tobi ćwiczy na trudnym pieńku. Zwróćcie uwagę jaką przekładankę robi przednimi łapkami. Ostatni szczyt Predný Rokoš i widok z niego. Jest na nim ciekawy krzyż na którym zawieszona jest książka wpisowa. Jedno nie przeszkadza drugiemu. Schodzimy bez szlaku, fajną bardzo stromą ścieżką. Towarzyszą nam ciekawe skałki. Pętelka, którą zrobiliśmy nie była duża - 6 godzin spokojnym tempem. Trasę opisałem jako słowacki standard, bo wiele już takich na Słowacji widziałem. U nas niestety ciężko byłoby znaleźć tak piękne miejsca. Prawa autorskie do trasy posiada Magis ![]() Wracamy na kemping i drugą połowę dnia plażujemy, bo pogoda jest do tego idealna. Rozmawiamy też o podejściu Słowaków do zakazów. Nigdzie nie ma ratownika, są tabliczki, że kąpiel na własne ryzyko. U nas chyba jest to niemożliwe prawnie, bo jest obowiązek, żeby na kąpielisku był ratownik - jeżeli nie ma, kąpiel jest zakazana. Oczywiście ludzie i tak się kąpią. Jest to przykład polskiego bezsensu. Ratownika nie ma, ale jest ciekawa wieżyczka dla ratownika. Leżeliśmy obok, cały czas ludzie próbowali się wspinać na górę. Wyjście na nią jest trudne. Nie ma dolnej drabinki/schodków, więc sprawny facet musi doskoczyć, złapać się podestu i podciągnąć. Kobiecie lub dziecku można pomóc podsadzając. Niektóre dzieciaki ze zręcznością małpki wchodzą same po podporach. Można wypożyczyć sobie rowerek i popływać z koleżankami. Podoba mi się modny w tym sezonie krój bikini. Wielu ludzi przychodzi nad wodę z czworonogami. Kolejnego dnia pogoda wykazuje tendencję do zmiany. Jeszcze jest upał, ale mniej słoneczny i taki ciężki. Nasz mały cel na dzisiaj to Temešská skála (910), widoczna z lewej. Podjeżdżamy autem i na skałę mieliśmy raptem 45 minut. Niestety pojawiły się przeszkody. Wiatrołomy były zarówno stare jak i świeże. Zabarykadowały dostęp do skały solidnie. Jednak nie odpuszczaliśmy. Udało się zdobyć. Widoki byłyby piękne, przy dobrej przejrzystości, a ta była tego dnia fatalna. Trochę szkoda, bo miejsce jest bardzo ciekawe. Wróciliśmy do plażowania. Po południu nastąpiło przepowiadane załamanie pogody. Gwałtowna burza, a potem deszcz ciągły całą noc i spadek temperatury. Zostało nam jeszcze 20 dni urlopu... co robić, wracać do domu??? Może jednak pojedziemy do tych Włoch ![]() C.D.N. |
Autor: | prof.Kiełbasa [ So wrz 21, 2019 1:57 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Też jestem fanem rowerków wodnych ![]() |
Autor: | Sheala [ So wrz 21, 2019 6:16 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Ekstra! Coś dla nas! Córka nad wodę, syn z mężem mym Sławomirem na tor, a ja w góry! Dzięki! |
Autor: | Damian78 [ So wrz 21, 2019 6:59 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Słowacja jest całkiem fajna, ale Włoch bym na nią nie zamienił ![]() |
Autor: | sprocket73 [ Pn wrz 23, 2019 7:46 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Część II Pojechaliśmy do Włoch. Pogoda dobra do podróżowania, deszcz przestał padać jeszcze na Słowacji, w Austrii wyszło słońce, ale temperatury były wciąż niskie, dopiero po przejechaniu Alp się podniosły. Noc standardowo w aucie gdzieś na południe od Wenecji, następnego dnia dojechaliśmy do miejsca, które wybrałem - Abruzja, Lido Riccio koło Ortony. Kwaterę udało się trafić od pierwszego strzału. Widok z tarasu całkiem fajny. Plaża fantastyczna... piaszczysta, w kierunku północnym nieskończenie długa, można spacerować do woli. Morze z daleko sięgającą płycizną, dno bez żadnych ostrych obiektów. Niekończące się ciągi parasoli i leżaków. Miliony ludzi by się tu zmieściło. Pod kwaterą mieliśmy plantację winogron. Idealnie dojrzałe, słodkie, rewelacyjne w smaku. Założyliśmy, że można się częstować i codziennie podbieraliśmy kiść. W stronę południową wybrzeże robiło się klifowe, z kamienistymi zatoczkami. Piasek jest praktyczniejszy, ale żwirek ładniejszy, więc gdzie iść? - takie mieliśmy dylematy na wakacjach ![]() Na żwirku jednak trochę twardawo... człowiek się wciąż wierci... Jeżeli chodzi o Tobiego, trochę się nudził, więc zaliczał wszystkie budki ratowników. Ćwiczył skoki. Ulubionym zajęciem było aportowanie patyków. Pies na plaży - wiadomo samo zło. Przede wszystkim chodzi o pogryzione dzieci. Biedna dziewczynka zaraz może zostać kaleką. Oficjalnie na większości plaż jest zakaz wprowadzania zwierząt. Są wytyczone specjalne miejsca, ale w praktyce psiarze bez problemu plażują gdzieś z boku, wielu spaceruje wzdłuż brzegu na linii wody. Nikt się nie czepia. Ładny piesek, prawda? A to żaglówka - z prawej. Trochę nieostra. Czyżby problem ze sprzętem? Coś musiałem przestawić w aparacie, bo przełączył się w tryb śledzenia tego psa... którego pani właśnie się ubiera, więc nie robi nic zdrożnego. No ale wróćmy do tematu. Podobno śpiewa się teraz, że "fal, nie ma fal, nie ma fal...". Otóż są. Fale fajne są. A ja jestem ich pogromcą! Choć czasem jak przywali z zaskoczenia, to można się zdziwić ![]() Zabrałem Tobiego na poskramianie fal. Ale powiedział, że jeszcze nie dojrzał do tego... A to nasz główny wróg plażowy - taka niewinna trawka, z czymś w rodzaju rzepów. Z tym, że o ile rzep klasyczny działa na zasadzie haczyka, to ten się po prostu wbija. Jak leży na piasku, wbija się w stopę, jak się go chce strzepnąć dłonią, to wbija się w skórę na palcach. Nienawidzę skunksa. Kilka przywieźliśmy do domu, mam nadzieję, że się nie przyjmą w naszym klimacie. Na koniec jeszcze kilka nadmorskich kadrów. Falochron. Parasole. Taka tam młódka. Nogi tej dziewczyny były tak długie, że nie zmieściły się w kadrze. O ta panią się martwiłem, bo długo leżała nieruchomo. Ukochana zachęcała, żebym podszedł i zagadał. Na szczęście okazało się, że wszystko z nią w porządku. Tylko, hehe, zabawna sprawa... zapomniała stanika ![]() Jeżeli chodzi o góry - to nie Chorwacja, Czarnogóra, czy Albania, że wyrastają bezpośrednio z morza. Był jakiś pagórek widoczny w oddali. Wypadało by go zdobyć, dla przyzwoitości, ale nad morzem tak fajnie, a my już starzy, zmęczeni... C.D.N. |
Autor: | kefir [ Pn wrz 23, 2019 7:51 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Przy szlakach jest zdecydowanie za mało miejsc żeby popływać na rowerku wodnym. |
Autor: | Redemption MM [ Wt wrz 24, 2019 7:19 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Tobi na ten skałce najlepszy - jak nietoperz,albo gremlin raczej ![]() |
Autor: | sprocket73 [ Wt wrz 24, 2019 9:27 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Redemption MM napisał(a): Fajne laski. Natrzaskałem tego trochę. Ukochana pozwoliła ![]() Do relacji wybrałem tylko niektóre, takie moje ulubione. Na żywo najbardziej kręciła mnie "pani z psem". Nawet trochę z nią pogadałem, oczywiście na temat psów. Miała w sobie najwięcej tego niedefiniowalnego "czegoś". "Młódka" z kolei była perfekcyjna, ale tego "czegoś" nie miała w ogóle. Śliczna buzia (niestety nie mam zdjęcia), od tyłu dla mnie ideał. Jednak chyba za młoda, żebym postrzegał ją jako w pełni kobietę. "Siatkarka" czarowała twarzą, i pępkiem, lepszym niż można zrobić w fotoszopie. Była wysoka i taka trochę nieproporcjonalna. "Pani co zapomniała stanika" nie jest w moim typie, choć jak leżała, to całkiem całkiem. Trochę za stara i za gruba i za brzydka z twarzy... wad wiele... jednak ma dwa niepodważalne atuty. "Wiercąca się" oprócz fajnej figury nie była za bardzo atrakcyjna, jednak wierciła się w intrygujący sposób. |
Autor: | Redemption MM [ Wt wrz 24, 2019 10:20 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Znalazł się Adonis ![]() ![]() Moim zdaniem laska z psem średnio zgrabna, brzydkie nogi, szczupła, a z cellulitem ![]() Ale oczywiście teraz przyjęłabym taką figurę bez wahania, haaa ![]() ![]() |
Autor: | nutshell [ Wt wrz 24, 2019 10:23 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Takiej wyrozumiałej Ukochanej to ze świecą szukać ![]() |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Wt wrz 24, 2019 10:49 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Bo z obcymi kobietami jest jak z obrazami w Luwrze, wolno oglądać i podziwiać ,ale nie można dotykać ![]() |
Autor: | Redemption MM [ Wt wrz 24, 2019 10:53 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Ja bym stwierdziła, że wolno oglądać, podziwiać już niekoniecznie ![]() |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Wt wrz 24, 2019 10:56 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Redemption MM napisał(a): Ja bym stwierdziła, że wolno oglądać, podziwiać już niekoniecznie ![]() Ale dlaczego?jak pięknie jest piękne to też podziwiasz ![]() |
Autor: | sprocket73 [ Wt wrz 24, 2019 11:22 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Redemption MM napisał(a): Znalazł się Adonis dziękuję za komplement ![]() Redemption MM napisał(a): laska z psem średnio zgrabna, brzydkie nogi, z cellulitem No widzsz, a mnie się podobała, szczególnie na żywo. Zgodzę się, że na zdjęciach nie wypadła tak dobrze.nutshell napisał(a): Takiej wyrozumiałej Ukochanej to ze świecą szukać Alleluja ![]() prof.Kiełbasa napisał(a): Bo z obcymi kobietami jest jak z obrazami w Luwrze Tak własnie jest.
|
Autor: | sprocket73 [ Wt wrz 24, 2019 8:18 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Część III Warto być przyzwoitym, mawiał Władysław Bartoszewski. Więc i my, dla przyzwoitości, postanowiliśmy się jednak wybrać na ten pagórek, co go było widać za kwaterą. Pagórek wyrastał nad doliną o wysokości 200-300 m na prawie 2800 m. Gdyby postawić w tej dolinie obok niego Tatry Wysokie, byłyby pół kilometra niższe. Te liczby robiły na mnie wrażenie. Masyw Majella z najwyższym szczytem Monte Amaro (2793). Dojrzałem go z satelity jak przeglądałem okolicę przed wyjazdem. Wybrałem miejscowość Palena jako punkt startu. Autem dojeżdża się na ok 1100 m, potem podejście na przełęcz na ok 1700 m, było widać, że jest droga. Tam miałem podjąć decyzję co dalej. Wstajemy o 4:00, jedziemy 75 km zdezelowanymi drogami, równo ze wschodem słońca jesteśmy na miejscu. Jest cudnie, pogoda idealna do intensywnego marszu. Ruszamy ubrani na krótko. Chłód nocy ustępuje w promieniach słońca. Pędzimy. Na przełęczy miałem podjąć decyzję, czy iść na południe, krótką granią w kierunku szczytu Monte Porrara (2137), czy na północ, gdzie znajdują się pagórki znacznie wyższe i zapewne ciekawsze, z najdalszą opcją dojścia do samego Monte Amaro, choć w to w domu, przy planowaniu trasy słabo wierzyłem. Natomiast na miejscu moja wiara wzrosła, bo czas mieliśmy wyśmienity. Ponad granicą lasu uderzył w nas lodowaty wiatr, ale byliśmy przygotowani na takie warunki - długie spodnie, kurtki, czapki, rękawiczki i do boju! Bardzo szybko nabieramy wysokości. Zdjęcie wstecz, jest przełęcz i w chmurze porzucony plan minimum - Monte Porrara. Od przełęczy szliśmy szlakiem, jednak na tabliczkach były podane czasy tylko do jakichś schronów, których z kolei nie miałem na zdjęciu, które służyło mi za mapę. W pewnym momencie szlak skręcił z drogi, która prowadziła na krechę do góry. Uznaliśmy że trzymamy się szlaku. Nie może przecież ominąć głównej grani, a droga prowadzi pewnie tylko do górnej stacji wyciągów narciarskich. Szlak okazał się ledwie widoczną, ginąca ścieżką i ewidentnie nie chciał nabierać wysokości. Szliśmy nim długo, mijając kolejne rozległe żleby, na zmianę lekko w górę i lekko w dół. Było ładnie, ale czułem, że mijamy cel bokiem. W końcu, przy jednym z krowich wodopojów szlak się zgubił. Zarządziłem powrót na grań jednym ze żlebów. To był moment kryzysowy, żleb nie miał ekstremalnego nachylenia, jak np. Żleb Spadzisty pod Kominiarskim, ale jednak był stromy, a co gorsza od góry mieliśmy strasznie mocny wiatr prosto w twarz. Pojawiła się chwila zwątpienia, niemocy, ale udało się ją przezwyciężyć. Żleb był strasznie długi, ale wraz ze wzrostem wysokości jego nachylenie robiło się coraz mniejsze. Trwało to wieczność, ale wyszliśmy w końcu na grań, która niczym nie przypominała znanych grani - rozległe płaskie przestrzenie, a w oddali białe Monte Amaro. Wiatr zelżał, szybkość marszu wzrosła. Poczułem zew góry, nie interesowało mnie już nic innego, tylko Monte Amaro. Chłonęliśmy okolice. Uwielbiam być w nowych nieznanych górach. Nie da się opisać tych rozległych płaskich przestrzeni. Troszkę kruchych egzotycznych skał. Poruszamy się w dół i w górę, ale przewyższenia są niewielkie, za to odległości duże. Wszystko płynie w zwolnionym tempie. Odnajduje się jakiś szlak idący grzbietem. Tutaj Monte Amaro wydawało się już blisko. Przy posiłku zapytałem Ukochanej jak ocenia szanse jego zdobycia, odpowiedziała, że będzie nasz. Wtedy przyznałem jej się do małego kłamstwa, wcześniej jak pytała o parametry trasy, nie odważyłem się powiedzieć, że będzie 1700 metrów różnicy poziomów. Ruszamy, jest już na wyciągniecie ręki. Choć to tylko złudzenie, wciąż daleko. Po lewej Dolina Martwych Kobiet - fantazyjna nazwa, działająca na wyobraźnię. Znowu rozległy płaskowyż. Mam wrażenie, że utknęliśmy w pętli czasoprzestrzeni, bo idziemy i idziemy, a cel wciąż tak samo daleko, choć wydawał się już blisko. W tym miejscu spotykamy jedynego turystę na tej wycieczce. Samotny Włoch, z wielkim biwakowym plecakiem. Ciekawa grota po drodze. Widać, że używana do biwaków. Jednak się przybliżamy... Ostatnie strome podejście i jesteśmy. Na górze jest ciekawy schron. W środku 10 miejsc na łóżkach. Ostatnie metry podejścia pod szczyt. Udało się! Tobi ma nowy rekord wysokości - 2793 m ![]() Rzut oka na okolicę. Wyjście zajęło nam 8 godzin. Pocieszam, że z górki będzie już łatwo i przyjemnie. Ruszamy w drogę powrotną. Ależ jest tu inaczej - po prostu księżycowo. Pojawiają się popołudniowe chmurki. Które dodają uroku, kadrom. Pięknie jest z chmurami, choć sytuacja na niebie jest bardzo dynamiczna, zmienia się z minuty na minutę Doszliśmy do miejsca, gdzie wcześniej osiągnęliśmy grzbiet podchodząc żlebem. Zdecydowałem, że będziemy wracać górą. Będzie szybciej, łatwiej i po szlaku. Z tym szlakiem to było tak, że niby był, wyznaczony kopczykami, ale ścieżka czasem znikała zupełnie i go gubiliśmy, aby potem ponownie odnaleźć. Z jednej strony przepięknie, naprawdę przepięknie. Z drugiej inaczej to sobie wyobrażałem. Zamiast ciągle wytracać wysokość idąc cały czas w dół, zdobywamy kolejne pagórki, wciąż dokładając kolejne metry podejść. Dodatkowo trochę strasznie, bo momentami przechodziła chmura i widoczność spadała. Widać kopczyk, czyli jesteśmy na szlaku, ale ścieżki nie ma żadnej. Wystarczy moment nieuwagi i można we mgle zejść na niewłaściwą stronę góry. Niższy masyw podobny do naszego, po przeciwległej stronie doliny. W tym miejscu poczułem ulgę. Stacja końcowa wyciągów idących od przełęczy. Teraz można zejść nawet w chmurze, trzymając się wyciągów. W tym samym momencie uświadomiłem sobie, ze jesteśmy na 2400, czyli czeka nas 1300 metrów w dół. Moje nogi już odpadają. A Ukochana? Mimo trudów, nie potrafię nie zachwycać się otoczeniem. Spektakl chmur i słońca wciąż trwa. Równo z zachodem schodzimy na przełęcz. Z przełęczy nie jest już tak stromo, ale jak to zwykle bywa ostatnie metry sprawiają największy ból. Do auta docieramy równo z ciemnością. Udało się zejść w 5 godzin, ale tempo było na max możliwości. Bardzo ciężka wycieczka, myślę, że spokojnie przekroczyliśmy 2000 metrów podejść. Plan maksimum osiągnięty. Okoliczności przyrody - powyżej skali. Była to jedyna wycieczka górska tej części urlopu, ale za to bardzo porządna. C.D.N. |
Autor: | Redemption MM [ Śr wrz 25, 2019 7:20 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Ale czad, jak na innym kontynencie ![]() Podziwiam, padłabym. |
Autor: | sprocket73 [ Śr wrz 25, 2019 8:06 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
My padliśmy ![]() No nie wszyscy, Tobi nawet pod sam koniec, jak już byliśmy na poziomie lasów, urządzał sobie biegi na boki za zapachami i tropami miejscowych zwierzaków. On am chyba reaktor atomowy wbudowany ![]() |
Autor: | nutshell [ Śr wrz 25, 2019 9:04 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Przestrzenie i wiatr we włosach, ach te Włochy. |
Autor: | Carcass [ Śr wrz 25, 2019 9:30 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Ha, ha - relacja o lekkim zabarwieniu erotycznym ![]() |
Autor: | sprocket73 [ Śr wrz 25, 2019 10:27 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Pytasz o tą Nitricką część Strażowskich, czy o Strażowskie w ogóle? Widziałeś tą relację? http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... &view=next Jeżeli o kwatery chodzi, ja zawsze jeżdżę w ciemno i jakoś się udaje ![]() |
Autor: | Carcass [ Śr wrz 25, 2019 12:44 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
sprocket73 napisał(a): Pytasz o tą Nitricką część Strażowskich, czy o Strażowskie w ogóle? Ogólnie o całe Strażowskie. Sam Strażow też jest w planie. sprocket73 napisał(a): Jeżeli o kwatery chodzi, ja zawsze jeżdżę w ciemno i jakoś się udaje Robię dokładnie to samo, tylko, że może nas być z 10 osób a wtedy już nie jest tak łatwo... Relacje z przyjemnością przeczytam. A jeśli chodzi o tego Rokosa to masz jakąś mapką (ślad) jak dokładnie szliście ? |
Autor: | sprocket73 [ Śr wrz 25, 2019 1:12 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Na Rokos szliśmy bardzo prosto: - żółtym szlakiem z Nitranskiego Rudna do czerwonego - czerwonym na szczyt, z odbiciem do pomnika (oznakowanym), a potem kawałek dalej do krzyżówki sedlo I - gdzie weszliśmy na żółty (ale inny) i doszliśmy nim na Predny Rokos - końcówka to zejście bez szlaku do Nitranskiego Rudna - jest tam taka fajna ścieżka prosto w dół od krzyża Z tym, że jest to trasa krótka, nie na całodniową wyrypę, tak na 6 godzin. |
Autor: | Carcass [ Śr wrz 25, 2019 1:17 pm ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
sprocket73 napisał(a): Na Rokos szliśmy bardzo prosto: - żółtym szlakiem z Nitranskiego Rudna do czerwonego - czerwonym na szczyt, z odbiciem do pomnika (oznakowanym), a potem kawałek dalej do krzyżówki sedlo I - gdzie weszliśmy na żółty (ale inny) i doszliśmy nim na Predny Rokos - końcówka to zejście bez szlaku do Nitranskiego Rudna - jest tam taka fajna ścieżka prosto w dół od krzyża Dzięki wielkie. Właśnie jestem na etapie opracowywania tras, więc każda informacja jest cenna. sprocket73 napisał(a): Z tym, że jest to trasa krótka, nie na całodniową wyrypę, tak na 6 godzin. Na koniec października takie trasy na 6 godzin są w sam raz. Wszak w barze tez trzeba kiedyś posiedzieć ![]() Jakby ktoś miał ochotę dołączyć to zapraszam. |
Autor: | Krabul [ Cz wrz 26, 2019 6:58 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
A ch... z tymi górami. Dawaj zdjęcia psów i rowerków wodnych. Redemption MM napisał(a): Moim zdaniem laska z psem średnio zgrabna, brzydkie nogi, szczupła, a z cellulitem Taki cellulit to nie cellulit.
|
Autor: | Redemption MM [ Cz wrz 26, 2019 7:38 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
![]() napaleńcy |
Autor: | sprocket73 [ Cz wrz 26, 2019 8:38 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Część IV Trochę zwiedzania najbliższej okolicy. Było tego naprawdę niewiele. Nie jeździliśmy w znane i oblegane miejsca, tylko obejrzeliśmy to co mieliśmy pod nosem. Jak zawsze byliśmy ciekawi jak wygląda normalne życie w innych krajach. Najbliżej, dostępna z buta, była Ortona. W niej jakiś zameczek, mały, ale wstęp wolny. Dość nowa starówka. Ciekawe podejście do koszów na śmieci przy głównym deptaku. Bardziej atrakcyjnym miastem do zwiedzania jest Vasto. Jest tam już trochę prawdziwych zabytków. Dużo użytkowej zamieszkałej starówki z małymi domkami i wąskimi uliczkami. Znalazłem taka perełkę, prawdziwy Fiat 500. Jakież to jest małe autko w rzeczywistości, dużo mniejsze od malucha. Kiedy robiliśmy sobie zdjęcia uchyliło się okno obok i jakaś starsza pani zainteresowała się co się dzieje. Okazało się, że to jej auto. Zapytałem o rocznik, musiała skonsultować się z mężem. Ten Fiacik został wyprodukowany w roku 1970 i przez całe prawie 50 lat swojego żywota miał tylko jednego właściciela. Wciąż na chodzie, wciąż używany do normalnych potrzeb. Piękna sprawa. Włoskie kościoły, jako katolickie świątynie, powiedziałbym, że bardzo podobne do naszych. Chociaż ich lokalizacja często budzi zdziwienie. Często są obudowane innymi budynkami i giną przytłoczone np. wyższymi apartamentowcami. Odwiedziliśmy też takie większe nowoczesne miasto - Pescara. Przy plaży mają tam ciekawą kładkę pieszo-rowerową nad rzeką i portem. Takie zwyczajne włoskie ulice... tzn. te ładne. Brzydkie też są. Na koniec parę słów ogólnie, bo Włochy trochę nas zaskoczyły. Zobaczyliśmy spory kawałek kraju, bo dotarliśmy dość nisko w głąb włoskiego buta, poniżej Rzymu. Na miejsce jechaliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża - trasą adriatycką. Liczyłem na to, że będzie to coś podobnego do trasy adriatyckiej w Chorwacji - niestety nie. Cały czas przez miasta i miasteczka - praktycznie nie było przerw w zabudowie, bo w pasie nadmorskim zawsze były jakieś domy, niezliczone kempingi, hotele. Żadnych ciekawych widoków. Droga z jednym pasem ruchu, sporo świateł, radarów, bardzo dużo samochodów. Odradzam. Wracaliśmy ekspresówką, dość główną drogą łączącą Rzym z Bolonią, idącą przez środek kraju. Zaskoczył nas bardzo jej fatalny stan. Jak nasze drogi pod koniec lat 90-tych, kiedy nawarstwiło się kilkadziesiąt lat zaległości remontowych. Były długie odcinki z koleinami i dziurami tak gęstymi, że Tiry zwalniały do 50 km/h, żeby naczep nie zgubić. Sypiące się wiadukty i mosty, z ograniczeniami 30 km/h. Drogi mniejsze były również bardzo zniszczone i widać, że od dawna nie remontowane. Tak że ten głośny przypadek zawalenia wiaduktu na autostradzie to nie był pech, to było szczęście, że na razie tylko jeden się rozsypał. Drogi we Włoszech są o wiele gorsze niż w Polsce i w innych krajach. Ale nie tylko drogi. Wszędzie widać biedę. Mam na myśli budynki, które powinny być kilkanaście lat temu wyremontowane, albo takie, których budowa nie została dokończona i straszą porzucone. Wiele nieruchomości jest niezamieszkałych. Wszędzie wiszą tablice z informacją "vendesi", czyli "na sprzedaż". Włochy kojarzyły nam się bardziej z Albanią niż np. z Chorwacją. Od lat słyszy się wiadomości, że Włoska gospodarka jest w kryzysie, ale na miejscu to naprawdę widać. Patrząc na samochody, pod względem ich średniego wieku i klasy, w Polsce jest obecnie lepiej. Tam wciąż jeździ sporo seicento, stare i nowe pandy, pełnoletnie golfy i polówki. Oczywiście są również nowe wypasione bryki, suwy, ale u nas jest bardziej na bogato. Czy to kwestia mentalności (że dla nich auto to rzecz czysto użytkowa), czy zasobności - trudno powiedzieć. Styl jazdy Włochów jest inny niż w Polsce. Tam nikomu się nie śpieszy, nie ma nerwowości na drodze. Jeżdżą powoli, spokojnie, ruszają spod świateł ospale, zwalniają bardzo na rondach. Ale z drugiej strony, wszystko jest bardziej płynne, bo włączają się do ruchu na zasadzie wymuszenia pierwszeństwa, łamią w ostentacyjny sposób wiele przepisów, wyprzedzają wszędzie, gdzie się da, ale dość spokojnie i bezpieczniej niż u nas. Z drugiej strony cenowo Włochy to drogi kraj. O ile kwatery mieliśmy jeszcze znośne, pewnie z powodu września i końca sezonu, to ceny jedzenia w knajpach trochę hamowały apetyt. Trzeba liczyć 50 euro za posiłek dla 2 osób w normalnej restauracji. Na dodatek ta niepewność, ile wyniesie rachunek. Czasem nie było menu, przychodził kelner i opowiadał co mają. Nawet jak menu jest, to potem do rachunku doliczają różne dodatki, których się nie zamawiało (chleb, woda) oraz swoje coperto, czyli taka opłata, za to, że kelner przygotował stół i przyniósł posiłek. Natomiast gdyby nie patrzeć na ceny, to żarcie robią naprawdę dobre. Zauważalnie lepsze niż w Chorwacji, czy Czarnogórze. Jedynie wino jest tanie i dobre. Jak się zamówi wino, to przynoszą od razu litr ![]() To tyle takiej ogólnej gadki. Relacja się jeszcze nie kończy, bo były atrakcje na powrocie ![]() C.D.N. |
Autor: | Redemption MM [ Cz wrz 26, 2019 9:04 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Jeśli masz, to pokaż zdjęcia tej gorszej strony Italii. Bo ta część relacji przepięknie wygląda. |
Autor: | sprocket73 [ Cz wrz 26, 2019 9:30 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Redemption MM napisał(a): pokaż zdjęcia tej gorszej strony Italii Raczej robiłem niewiele takich zdjęć, podobnie jak nie robiłem zdjęć brzydkim kobietom ![]() Wszystkie zdjęcia mam w domu, po południu specjalnie dla Ciebie coś wyszukam i wrzucę ![]() |
Autor: | Redemption MM [ Cz wrz 26, 2019 9:36 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
Dzięki. Za moją złośliwość jak rozumiem ![]() |
Autor: | zephyr [ Cz wrz 26, 2019 10:52 am ] |
Tytuł: | Re: Spokojny wrześniowy urlop bez napinki |
sprocket73 napisał(a): Natrzaskałem tego trochę. Ukochana pozwoliła ![]() W końcu jakieś ładne widoki ![]() ![]() Jeżeli trochę tego natrzaskałeś to podziel się jeszcze z kolegami ![]() sprocket73 napisał(a): Na żywo najbardziej kręciła mnie "pani z psem" Również przykuła moją uwagę ![]() ![]() ![]() krabul napisał(a): A ch... z tymi górami. Dawaj zdjęcia psów i rowerków wodnych. Taki cellulit to nie cellulit jestem tego samego zdania ![]() w sierpniu byłem tydzień nad Polskim morzem i powiem Wam, że dramat ![]() Ale ogólnie liczba otyłych ludzi mnie przeraziła. sprocket73 trasa na Monte Amaro kosmos ![]() ![]() |
Strona 1 z 4 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |