Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=20607
Strona 1 z 2

Autor:  Damian78 [ Śr paź 02, 2019 10:35 pm ]
Tytuł:  Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Na poniedziałek i wtorek zapowiadają dobrą pogodę, zwijamy majdan z kempu i jedziemy do Cervini, gdzie na parkingu pod kolejką robimy przepak, to co wyląduje w plecaku musi być dobrze przemyślane, bo podejście do Carella to nie bułka z masłem i lepiej mieć lekki plecak. Mamy szczęście w nieszczęściu, ponieważ tego lata są duże problemy z wodą w Carellu, ale od dwóch dni popołudniami gdy na dole padał deszcz u góry sypał śnieg, mimo to taszczę 4L izotonica, 1,5L mineralnej i całą resztę, lekko nie jest.

Obrazek

Na stacji chłopaki uszczuplają zapasy żywności, ja ... śpię :lol:

Obrazek

Obrazek

W niedzielę wyjeżdżamy ostatnim kursem na Plan Maison i stamtąd kierujemy się na schronisko Abruzzi. Pogoda jest średnia, długo staliśmy na stacji kolejki by przeczekać padający deszcz, wieje mocny wiatr i chmury wszystko zasłaniają. Mimo to ciśniemy.

Obrazek

Po wyjściu z budynku kolejki widać schronisko, ale ścieżek jest tak wiele, że ciężko jest się wstrzelić w tą właściwą, po krótkim błądzeniu po pastwisku udaje się w końcu obrać właściwy kierunek. Szlak ma dwa ostrzejsze podejścia i w dwóch miejscach trzeba przeprawić się przez wartko płynący strumień, oj długo zastanawiałem się nad sekwencją ruchów by się nie umoczyć :lol:

Obrazek

Ściany Matta sieją grozą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu docieramy pod schronisko, jest mega zimno, więc czym prędzej pakujemy się do środka. W środku to bardziej hotel niż schronisko, ludzi za wielu nie ma. Zasiadamy i przechodzimy do konsumpcji, wciągam spaghetti, cappuccino i piwo 0,7L w końcu normalne jedzenie :D

Obrazek

Nie siedzimy za długo, bo jeszcze bazę trzeba rozbić a musimy to zrobić przed zmrokiem. Wiatr jednak nie odpuszcza, po rozbiciu namiotu trzeba zrobić wokół murek chroniący od wiatru, bo namiot niemalże się kładzie.

Obrazek

Obrazek

Nasze barachło :lol:

Obrazek

Rozgrzewamy się zbieraniem kamieni z okolicy a trwa to do 21.

Obrazek

Zachód jest ładniutki.

Obrazek

Noc do spokojnych nie należy, wiatr tarmosi namiotem na całego, na szczęście namiot wytrzymał.
Rano wychodzę przed namiot i przypomina mi się scena z "Kukuczki" jak Hajzer wychodzi rano z namiotu w bazie pod Lhotse i ukazuje mu się widok na południową ścianę a z ust jego pada "O kur...a !" :lol:
Jak zobaczyłem rano ten widok to też wyrwało mi się "Nooo, ku...a" :lol:

Obrazek

Autor:  grubyilysy [ Cz paź 03, 2019 12:07 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

"Tu przerwał.lecz róg trzymał i wszytskim się zdawało, że Damian78 gra jeszcze, a to echo grało."

Czekam w napięciu na CDN.

Damian78 napisał(a):
Ściany Matta sieją grozą.

Zwłaszcza jak się pamięta, jak te ściany 25 lat temu były do połowy pokryte lodem, to dopiero powiewa grozą przed zmianami klimatu, dramat.
Wiem jak się szło kiedyś (chociaż nie doszedłem), ale aż jestem ciekaw, którędy się idzie teraz, bo cos się musiało pozmieniać.
Ta góra faktycznie się pewnie zaraz przewróci i tylko zostaną po niej zdjęcia i wspomnienia.

Autor:  anke [ Cz paź 03, 2019 6:16 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

grubyilysy napisał(a):
Tu przerwał

autor wszedł na Matta, to i nam zafundował wchodzenie, i to wielokrotne - do swojej relacji

Autor:  kefir [ Cz paź 03, 2019 7:47 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Nie była to wycieczka na targ po ogórki. Namiot i ciężka noc przed łojeniem Matta... nono.
Czekam na resztę.

Autor:  zephyr [ Cz paź 03, 2019 1:31 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

zapowiada się na grubą akcję ;)

Autor:  prof.Kiełbasa [ Cz paź 03, 2019 4:55 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Motyla noga -lubię to

Autor:  Pancernik [ Cz paź 03, 2019 7:19 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Czekając na dalszą część relacji, zapytam - bo się nie znam - po co Wam kaski na głowach w trakcie posiłku na stacji?

Autor:  magis [ Cz paź 03, 2019 7:21 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Pancernik napisał(a):
Czekając na dalszą część relacji, zapytam - bo się nie znam - po co Wam kaski na głowach w trakcie posiłku na stacji?

Jedzą niedogotowane piranie :wink:. Albo boją się, że ktoś im siłą odbierze to żarcie :wink:.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Cz paź 03, 2019 7:51 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Pancernik napisał(a):
Czekając na dalszą część relacji, zapytam - bo się nie znam - po co Wam kaski na głowach w trakcie posiłku na stacji?

To daje 10 pkt do kumatości i laski mdleją :) przynajmniej ja tak działam i myślę że to tak ..działa :D

Autor:  magis [ Cz paź 03, 2019 8:08 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

prof.Kiełbasa napisał(a):
To daje 10 pkt do kumatości i laski mdleją przynajmniej ja tak działam i myślę że to tak ..działa

Żadna laska z tego Heinricha, co obsługuje kolejkę...

Autor:  prof.Kiełbasa [ Cz paź 03, 2019 8:27 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Ja ogólnie napisałem ;)

Autor:  magis [ Cz paź 03, 2019 8:32 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

:)
Damian78 tez jakiś niewzruszony się wydaje na zdjęciach, które zamieścił :wink:.

Autor:  Damian78 [ Cz paź 03, 2019 8:40 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

grubyilysy napisał(a):
Zwłaszcza jak się pamięta, jak te ściany 25 lat temu były do połowy pokryte lodem, to dopiero powiewa grozą przed zmianami klimatu, dramat.
Wiem jak się szło kiedyś (chociaż nie doszedłem), ale aż jestem ciekaw, którędy się idzie teraz, bo cos się musiało pozmieniać.
Ta góra faktycznie się pewnie zaraz przewróci i tylko zostaną po niej zdjęcia i wspomnienia.


Niestety to dotyczy wszystkich wyższych szczytów w Alpach, widziałeś co się przez sierpień w masywie Mont Blanc wyprawiało, gruz sypał się gęsto. Topnieją lodowce to i topnieje wieczna zmarzlina, która trzyma te skały w kupie, czym to się skończy to się okaże, mnie zastanawia tylko jedno, co się takiego zmieniło, przez 10-15 lat, że proces topienia lodowców tak przyspieszył, jakoś te wszystkie teorie na ten temat do mnie nie przemawiają. Matt to chyba jeden z nielicznych, jak nie jedyny tak wysoki szczyt na który by wejść nie trzeba przechodzić lodowca.

anke napisał(a):
autor wszedł na Matta, to i nam zafundował wchodzenie, i to wielokrotne - do swojej relacji


Typowy zabieg marketingowy :lol:

Pancernik napisał(a):
Czekając na dalszą część relacji, zapytam - bo się nie znam - po co Wam kaski na głowach w trakcie posiłku na stacji?


Włochy, biedne państwo, kasy na remonty nie ma i strasznie tynk z sufitu leciał a chłopakom jeszcze ciemiączko nie zarosło :lol:

prof.Kiełbasa napisał(a):
To daje 10 pkt do kumatości i laski mdleją


Niestety żadnej, mdlejącej laski nie było, w ogóle jakaś posucha z laskami, nie to co u sprocketa73 :lol:

Autor:  Damian78 [ Cz paź 03, 2019 8:41 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

magis napisał(a):
Damian78 tez jakiś niewzruszony się wydaje na zdjęciach, które zamieścił

Wzruszyłem się na szczycie :D

Autor:  sprocket73 [ Cz paź 03, 2019 9:30 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

A to nie jest tak, że należy chodzić w kasku w trosce o zdrowie ratowników?

Autor:  Damian78 [ Cz paź 03, 2019 10:41 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Poranek jest piękny, niespiesznie wstajemy, jemy po liofie, pakujemy plecaki, zabezpieczamy namioty i ruszamy w górę. Przed nami wyszły do góry cztery osoby, także tłoku nie ma.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podejście jak bym na Baranią Przełęcz szedł, bez trudności, w jednym miejscu zamiast obejść skałkę z lewej to pakujemy się w kominek z drugiej strony, II jak nic :lol:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczyna się robić ciepło, wiatru brak jak na razie, robimy przerwę i sesjonę, bo widoki coraz rozleglejsze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem do pokonania jest spore gruzowisko, które wprowadza w żleb.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczynają się pojawiać płaty śniegu, ale albo trawersuje się je gdzieś przy krawędzi, albo obchodzi. Podejście aż do startu trawersu pod Testa del Leone nie robi żadnych trudności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za którymś zakrętem na półkach skalnych leżą sobie koziorożce, pierwszy raz widzę z tak bliska to zwierzę, wydaje się w ogóle nie zwracać na nas uwagi i nie jest tak płochliwe jak kozice w Tatrach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety w połowie podejścia z dalszej drogi rezygnuje Mariusz, nie czuje się na siłach by kontynuować podejście, pozostało mu zejście na dół i pilnowanie namiotów.

Obrazek

Ja czuję się bardzo dobrze, niemoc dni poprzednich to już historia, tutaj już nie ma zasuwania, podejście robi się coraz bardziej techniczne i raczej trzeba uważniej patrzeć pod nogi.

Obrazek

Obrazek

Przy podejściu Marcin próbuje się dodzwonić do biura przewodników by zarezerwować nocleg w Carellu, poprzednia rezerwację odwołaliśmy, potem przez @ udało się zarezerwować dwa noclegi i teraz po długich negocjacjach kolejne dwa, dla jeszcze jednej osoby pewnie nie będzie problemu by znaleźć wyrko. Jakoś mamy szczęście, że zawsze trafimy na jakieś zmiany w możliwości wejścia na górę, w zeszłym roku Blanc a w tym Matt.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Powoli zbliżamy się do ściany Testa del Leone, temperatura też znacząco zaczyna spadać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na trawers ruszamy związani, praktycznie nie ma możliwości założenia jakiegoś przelotu, tylko w paru miejscach był jakiś hak. Trawers do przełęczy to jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc, ze sporej wysokości sypie się gruz w takim terenie praktycznie nie ma gdzie i jak zrobić uniku. Jest bardzo stromo i krucho, do pokonania są dwa strome żleby zasypane śniegiem, pierwszy przechodzę "nieuzbrojony" ale przy drugim wyciągam dziabkę bo lufa jest straszna.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zimna krew i docieramy na przełęcz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Autor:  Sheala [ Pt paź 04, 2019 6:54 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Fantastyczne widoki! Pogoda idealna! Góra honorna! Zazdrościć!

Autor:  kefir [ Pt paź 04, 2019 10:19 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

No i znowu.

Ale urwał :!:

Autor:  Redemption MM [ Pt paź 04, 2019 11:04 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Ale pionowo :shock: Piękna pogoda

Autor:  zephyr [ Pt paź 04, 2019 12:23 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

o w mordę ale widoki z tego podejścia :!: :shock:
ale budujesz napięcie :P

Autor:  magis [ Pt paź 04, 2019 2:41 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

zephyr napisał(a):
ale budujesz napięcie

No właśnie, dawaj dalej.
Ja już śledzę tę relację siedząc przed ekranem monitora z dziabką w ręku i w kasku na głowie :wink:.

Autor:  Damian78 [ Pt paź 04, 2019 8:47 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

zephyr napisał(a):
ale budujesz napięcie

Nie ma co napinać, kolejna góra kamieni, na którą trzeba wejść :D

magis napisał(a):
Ja już śledzę tę relację siedząc przed ekranem monitora z dziabką w ręku i w kasku na głowie

Liną się przywiąż do kaloryfera jeszcze :lol:

sprocket73 napisał(a):
A to nie jest tak, że należy chodzić w kasku w trosce o zdrowie ratowników?

No właśnie, wychodziło się na Corno Grande bez kasku a tam gruz się sypie na całego, bardzo nie rozważnie.

Autor:  Damian78 [ Pt paź 04, 2019 9:55 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Z przełęczy fajny widok na drugą stronę w kierunku Dent Blanche, ale widok pod górkę jeszcze lepszy. W sumie cała grań ginie w chmurach, ale im wyżej tym bardziej staje dęba. Początek to gruz zasypany śniegiem, nie bardzo się to trzyma kupy, trzeba iść czujnie bo kamienie jadą razem ze śniegiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widok na trawers pod Leone.

Obrazek

I na drugą stronę grani.

Obrazek

Obrazek

Kolejny fragment to szeroki filar wyprowadzający na płytową część grani.

Obrazek

Obrazek

Na płytach są jakieś dwie stare poręczówki, ale w większości trzeba wykorzystywać pęknięcia w płytach by podchodzić do góry. Docieramy do najciekawszego fragmentu, pionowej ścianki. Ponoć jakiś miesiąc temu w tym miejscu zginął turysta, który nie był w stanie się utrzymać na linie i odpadł a stoczyć się jest gdzie. W większości trzeba wydrzeć na rękach, bo buciory pod raki nie bardzo się do takiej wspinaczki nadają. Kuba z Michałem wyciągli się z plecakami, ja Marcin i drugi Michał tworzymy system szybkiego transportu plecaków. Z Marcinem podchodzimy do góry, Marcin zciąga linę ja stoję na krawędzi i odciągam linę od ściany by plecaki nie haczyły a Michał wiąże je na dole. Dalsza część to znów płyty, wszystko mokre bo śnieg się topi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tak docieramy do Carella, gdzie kontrolę sprawuje przewodnik, zaraz na wjeździe pyta czy mamy rezerwację, wyciąga swój notatnik, ale nie bardzo może nas znaleźć, bo Marcin zapisany jest jako Martin :lol: ale po numerze zaczynającym się od +48 wskazuję mu naszą rezerwację. Potem przychodzi spora grupa skośnookich, którzy są zdziwieni faktem, że trzeba rezerwować miejsce. Nic to, rozkładamy się i robimy żarełko i herbe bo zimno jak cholera. Ruch jest spory, kilku rodaków jest, ogólnie pełne obłożenie jest.

Obrazek

Kołchoz na ponad 3800 :lol:

Obrazek

Klimatyczne miejsce.

Obrazek

Obrazek

Coś tam zjadłem i wskakuję do mojego śpiworka, nareszcie łóżko :D
Pobudkę ustalamy na 3:30

Autor:  sprocket73 [ So paź 05, 2019 6:52 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Damian78 napisał(a):
wychodziło się na Corno Grande bez kasku a tam gruz się sypie na całego, bardzo nie rozważnie

Ja amator, kasku nie mam. Poza tym, jakbym Ukochanej powiedział, że tam trzeba w kasku, to w życiu by nie poszła. No i Tobi bez kasku, to trzeba się z nim solidaryzować.
Na Corno Grande szlakiem łatwym jeszcze ujdzie. Tam nie jest aż tak stromo, żeby kamienie długo leciały i nachylenie takie, że uciekają na boki. Dużo gorzej na Monte Prena. Tam jak ktoś ruszy kamień u samej góry, to każdy na ostatniej bardzo stromej ściance jest narażony. Miałem autentycznie stresa, że kamień może mi rozbić... aparat.
Patrząc na innych, tak połowa ludzi była w Apeninach bez kasków.

Wasze łażenie to zupełnie inny poziom.

Autor:  Damian78 [ So paź 05, 2019 8:17 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

sprocket73 napisał(a):
Poza tym, jakbym Ukochanej powiedział, że tam trzeba w kasku, to w życiu by nie poszła.

Ach te kobiety, każesz zapiąć pasy w samochodzie to ona wysiada bo znaczy, że będzie ostra jazda a ona szybko nie lubi :lol:

Autor:  Damian78 [ So paź 05, 2019 10:32 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Rano dzwonki w komórkach dzwonią każdemu po kolej, ale jakoś nikt się nie spieszy, chociaż ruch w sypialni zaczął się już z godzinę wcześniej. Na śniadanie robimy liofy, próbuję wtłoczyć w siebie jakąś owsiankę, ale nie bardzo mi podchodzi. Do góry ruszyło około piętnastu zespołów, my startujemy chyba jako ostatni, na ogonie siedzi nam jakiś przewodnik i kilku koreańczyków. Wychodzimy koło piątej. Już sam początek nad schroniskiem jest naprawdę mocny, kilka poręczówek i na końcu gruby łańcuch, który przeprowadza przez przewieszkę, miejsce naprawdę mocne i lepiej łańcucha nie puścić. Potem idzie się trawersem ściany z kilkoma charakterystycznymi miejscami i dochodzimy do miejsca pierwszej dupówy. Wygląda to tak, że stoi grupa koreańczyków, którzy czekają na kogoś kto zna drogę i pokaże gdzie dalej, jakaś dziewczyna schodzi na dół lufiastym kominkiem bo wyżej nie puszczał, robi się spore zamieszanie na niewielkim terenie. Teren, na którym jesteśmy to coś w rodzaju kotła, dalej nie puszcza bo za żebrem ograniczającym kocioł jest głęboki żleb, ewidentnie trzeba pocisnąć w górę, są trzy możliwości w postaci kominków, pierwszym rusza wspomniany przewodnik, w drugi pakujemy się my, jest trudniejszy, ale bez tragedii.

Obrazek

Wychodzimy na coś w rodzaju pochyłego tarasu, którym rusza się w kolejny trawers, w pewnym momencie drogę wyznaczają stalowe liny,w momencie jak się kończą trzeba ruszyć w górę systemem półek, aż do kolejnego kominka ubezpieczonego grubym łańcuchem. Ręce bułują się na maksa, łańcuch jest parszywy bo zakotwiony tylko u góry i goni po całej ścianie. Cały ten trawers od schroniska jest kolejnym niebezpiecznym fragmentem, poruszamy się w ścianie, nawet nie ma co patrzeć w dół bo dna nie widać :lol:

Obrazek

Po pokonaniu kominka wychodzimy w końcu na grań prowadzącą w kierunku szczytu Pic Tyndall. Podejście w typowo mikstowym terenie. Myślałem, że drogę na szczyt pokonamy bez raków, niestety śnieg, który spadł uniemożliwia to a przez noc zamienił się częściowo w lód. Ma to dobre i złe strony, trochę spowalnia akcję, ale lód dobrze związał cały gruz na grani i idzie się bardzo pewnie, nic z pod nóg nie wyjeżdża i nie zostaje w rękach. Akcja jest tak absorbująca i skupia się całą uwagę na każdym ruchu, że praktycznie nie myślę o robieniu zdjęć, gdzieś na grani jak mamy założony pewny przelot wyjmuję na chwilę aparat i robię parę fotek wschodu, który jak zwykle jest piękny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całe podejście na Pic Tyndall jest w cieniu, na szczęście nie ma wiatru, który zawsze uprzykrza funkcjonowanie w takim miejscu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W cieniu szczytu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Docieramy na Pic Tyndall, zaczyna się zabawa w spacer grania wąską na dwa buty.
Piękny widok na Monte Rossę.

Obrazek

Obrazek

Weisshorn, jako jeden z kolejnych celów :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W grani znajdują się trzy turnie, z jednej zjeżdżamy bo zejście jest zbyt ryzykowne, natomiast z pozostałych schodzimy, na ostatniej przed przełęczą między grania a blokiem szczytowym trzeba zrobić niezły szpagat.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przełęcz to bardzo wąskie wcięcie, praktycznie nie ma miejsca by tam stanąć, szybko zaczyna się kolejne podejście systemem półek i gdzieś w połowie zaczynaj się poręczówki.

Obrazek

Obrazek

Na pierwszym planie Dent de Herens, za nim Grand Combin i dalej biały Mont Blanc.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na poręczówkach podejście przyspiesza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy staję pod drabiną Jordana wiem, że szczyt jest nasz :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Około godziny trzynastej stajemy na szczycie :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Autor:  Sheala [ N paź 06, 2019 12:00 am ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Jaa!Megstycznie! Gratulacje! Cudne widoki.

Autor:  Damian78 [ N paź 06, 2019 6:47 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Sheala napisał(a):
Jaa!Megstycznie! Gratulacje! Cudne widoki.

Dzięki :D

Na szczycie nie zabawiamy za długo, zejście z tej góry jest bardziej absorbujące niż wejście.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O dziwo, wszystkie zespoły, które wyszły przed nami poszły na trawers i zeszły na szwajcarską stronę, przed drabiną przepuszczamy jeszcze trzy zespoły idące do góry, ale do Carella prócz nas wraca tylko jeden zespół, który wyprzeda nas na początku grani Pic Tyndall. Z bloku szczytowego zjeżdżamy na długość liny, nie ma co ukrywać zajmuje to masę czasu, robimy chyba z sześć zjazdów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy zjazdach szczyt jest w chmurach, ale gdy startujemy w grań rozpogadza się, w dolinach kłębią się chmury, raz po raz pojawia się widmo Brockenu, takiego mocnego jeszcze nie widziałem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całą grań przechodzimy na lotnej, zresztą przy podejściu nigdzie nie asekurowaliśmy się na sztywno, nie bardzo jest czas na to.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień ma się ku końcowi a zejście z Pic Tyndall dłuży się niemiłosiernie, tutaj nie zjeżdżamy bo nie ma stanowisk, zresztą teren jest taki, że spokojnie można wytracać wysokość schodząc, ale poruszać trzeba się czujnie, przez dzień śniegi i lód puścił i już nie jest tak stabilnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tutaj już widać Carella, jak kończy się grań Koguci Grzebień, wydaje się, że jest na wyciągnięcie ręki, tymczasem dojście do niego zajmuje nam jeszcze około 6h.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaliczyliśmy wschód to i zachód wypadałoby zaliczyć :lol:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ostatnia fota jaką zrobiłem, nocne Cervini.

Obrazek

Z grani trzeba ponownie wejść w kominek z grubym łańcuchem. Do miejsca zejścia z grani robimy zjazd i przechodzimy do dużej płyty z mega koluchem, docieram tam pierwszy i stamtąd jest ostatnia fotka, wpinam auto i jakoś tak przepinam HMSa, że wylatuje mi przyrząd zjazdowy, słyszę jak dwa razy odbija się od skał, próbuję go zlokalizować świecąc czołówką, ale nic z tego nie wychodzi. Chłopaki po kolei przemieszczają się do miejsca gdzie jestem i w czwórkę wpięci leżymy na tej płycie, czekając aż zjedzie Michał i zciągnie linę. Daje się już wyczuć zmęczenie i spadającą koncentrację, ja czuję się dobrze, mam za sobą kilka akcji, które trwały po 20h, więc wiem jak to wygląda,nie ma się co spieszyć, jest mi ciepło a to podstawa. W kierunku kominka zjeżdża Kuba, lokalizuje łańcuch i zjeżdża do podstawy. Przemieszamy się wszyscy w to miejsce, nie mając przyrządu zjeżdżam tylko na blokerze. Robimy krótki rest, wiążemy się wszyscy jedną liną, dalszą część drogi aż do Carella prowadzę ja. Bardzo długo z grani obserwujemy zespół, który nas wyprzedził, obserwując światła ich czołówek wydaje się że bardzo błądzą w ścianie Tyndlla. Przejście w rejon nad schronem robimy z nogi na nogę, po drodze jeszcze robimy dwa zjazdy, pierwszy do kotła, w którym złapaliśmy dupówę i ostatni przy łańcuchu kończącym poręczówki nad schronem. Będąc przy początku poręczówek widzę czołówki ludzi, którzy właśnie zaczęli wejście w górę. Po zamianie kilku zdań okazuje się, że to jakaś rosyjsko języczna grupa. Pogoda nie jest wybitny, jest mgła niosąca momentami jakąś mrzawkę która zamarza i robi się ślisko, wiele osób zrezygnowało z wyjścia nad ranem, ale kto zaryzykował miał przez dzień piękna pogodę. Około trzeciej nad ranem meldujemy się w schronie :D Ruch w środku jest spory, ludzie wychodzą, przychodzą inni w ogóle nie wstali. Siedząc na ławie zamieniam kilka zdań z rodakami o warunkach na drodze, ale czuję już zmęczenie po nieprzespanej nocy, cała akcja zajęła prawie 23h. Idziemy się położyć na 3h na wolnych łóżkach, bo tego dnia musimy zejść do Cervini i ruszyć w drogę powrotną.

Autor:  ficuclimb [ N paź 06, 2019 7:51 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Ja jeszcze dodam od siebie film z wyjścia na Matta! Cała wyprawa była epicka.
https://youtu.be/cItvJZsjITk

Autor:  anke [ N paź 06, 2019 9:18 pm ]
Tytuł:  Re: Vacanze italiane gran finale - Matterhorn 4478m n.p.m.

Fantastyczna relacja, super zdjęcia, trasa robi ogromne wrażenie, lufa jest bardzo konkretna.
Nie zapytam, czy pomyślałeś bodaj przez chwilę, a szczególnie podczas wielu godzin nocnego schodzenia, "kuźwa, co ja tutaj robię!?"

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/