Już od dawna interesował mnie temat GSB ,niestety nie ma szans by w najbliższych latach zrobić to tak zacnie jak Zbyszek.
Dlatego też postanowiłem że spróbuje,zrobić to pasmami,przy założeniu by zrobić całe w trakcie jednej wycieczki(z noclegiem lub jak tu bez)
Na początek padło na Gorce- po pierwsze krótko (46km)po drugie blisko.
Ta wycieczka miała miejsce 19 maja 2019 ,może ta relacje będzie powiększona kiedyś o kolejne pasma.
Udaje mi się namówić na ten pomysł naszego niezłomnego znajomego grzybiarza. Grubo po północy spotykamy się na parkingu w Rabce i drugim autem udajemy się do Krościenka-o taki patent mamy na logistykę by nie korzystać z busów.
Po przepakowaniu chwilę przed 2 w nocy startujemy czerwonym szlakiem. Nie ukrywam że miałem obawy czy dam radę,bo jak powiedzmy trasa do 30km nie robi na mnie wrażenia tak więcej w jednym ciągu raczej nie robiłem poza kilkoma wyjątkami. Do tego znając możliwości Grześka,a moje,składało się na lekki niepokój
O 4 rano zdobywamy Lubań czyli 10km padło w lekko ponad 2h ,ale szło się super ,ten odcinek ma swój urok.
Na szczycie zabawiamy blisko godzinę oglądając wschód słońca.

widoki były


tam daleko na horyzoncie widać Turbacz

Idąc można było spotkać min taki Kopiec

Kolejny przystanek robimy dopiero na Przełeczy Knurowskiej- chyba z 10 min

Gdzieś 2km przed Zielenicą i szczytem Kiczory ,Grzesiek wrzuca 5ty bieg i zostaję z tyłu. Trzymam swoje tempo ,ale pod górę znika mi szybko. Na szczycie miałem 8min w plecy co podobno było wynikiem lepszym dla mnie niż zakładał ,wiec morale mi wzrosło
Ale płuca już lekko wychodziły..


Tu już mamy rzut beretem pod schronisko Turbacz

tu robimy 20 minut na piwko ,są leżaczki ,słońce jest super..ale cholera trzeba iść dalej

Fota szczytowa

Tu padła mi bateria i foty się kończą.
Do Starych Wierchów obchodzimy wiatrołomy niczym na or w tatrach. Najgorszy odcinek ,dobrze ze w dół.
W okolicach Maciejowej zaczyna padać,kolega wyciąga ..parasol ,ja kondona na plecak .
Deszcz przechodzi znowu jest słońce ,ale od Maciejowej to już dla mnie męka. Stopy obtarte ,plus trzymanie mocnego jak dla mnie tempa daje rezultat. W samym mieście trzymamy się nitki szlaku bez skrótów
Tak po 12h brutto od startu dochodzimy do samochodu. Jest nauka na następne tego typu wycieczki.
Wracamy po drugie auto do Krościenka ,gdzie wstępnie klepiemy trasę przez Beskid Sadecki na tych samych zasadach ,może w kolejnym roku ?