Chwilę mnie tu nie było...
Dwa tygodnie temu byłem na weekend na Islandii. Pogoda dopisała, w związku z tym w sobotę wybrałem się na Esję - masyw górski, właściwie płaskowyż położony nieopodal Reykjaviku. Co miłe, do podnóża można dojechać komunikacją miejską/regionalną.
Poglądowy widok z węzła przesiadkowego Artun, Esja po lewej.

Start wycieczki - parking i restauracja Esjustofa (nieczynna poza sezonem).

Do Stein szlak prowadzi wygodną ścieżką, co jakiś czas są tablice informacyjne.

Przed 10, Słońce dopiero wschodzi.

Drzewa na Islandii to rzadkość.

Jeden z niewielu lasów na całej wyspie. Po lewej Kistufell.

Nad rozwidleniem szlaków - dwie opcje po obu stronach doliny.

Kistufell i islandzkie kolory.

Kolejny strumyk po drodze.

Panoramka poniżej Stein (Kamienia).

Pierwszy widok na drugą stronę przy kamieniu.

Płaski wierzchołek Kerhólakambur.

Ramię opadające z Þverfellshorn w kierunku oceanu.

Kopuła szczytowa Þverfellshorn. Coraz stromiej.

Stein zostaje w dole. W tle Reykjavik i okolice.

Wejście w najciekawszą część - scrambling i łańcuchy pod samym szczytem.

Wspomniane żelastwo.

Na "szczycie" Þverfellshorn (820 m npm). To właściwie nie szczyt, a tylko początek płaskowyżu.

Kerhólakambur przyprószony śniegiem.

Turystka z Polski na Þverfellshorn


Dalsza droga wygląda tak. Szlaku brak, co kilkaset metrów kopczyk.

Pierwszy widok na drugą stronę masywu - na horyzoncie wulkan Snæfellsjökull (1446 m npm).

Ta biała buła to najwyższy punkt Esji - Hábunga (914 m npm).

Zbliżenie na ciemny masyw Akrafjall, a w głębi Snæfellsjökull.

Panorama z Esji na północny zachód.

Hekla (1491 m npm) widziana z Esji.

Największa islandzka elektrownia geotermalna Hellisheiði.

Elektrownia Svartsengi. Zrzut wody z turbin zasila najbardziej przereklamowaną atrakcję Islandii - Błękitną Lagunę.

Tak się na Islandii wyprowadza psy na spacer.

Centrum Reykjaviku, a przed nim wysepka Viðey.

Z powrotem przy Stein.

Schodzę alternatywnym wariantem, trawersując górne piętro kolorowej doliny.

Jesienne niskie słońce otoczone słabym halo.

Południowe urwiska Esji, w głębi Kistufell.

W tym wariancie też przekracza się kilka potoków.

I ostatni strumyk na dole, w brzozowym "lesie".

Koniec. Polecam Islandię jesienią, jeśli tylko pogoda jest w stanie utrzymać się tak stabilnie przez cały dzień. Zwykle bardziej stosuje się islandzkie przysłowie "nie podoba ci się pogoda? poczekaj 15 minut" i jednego dnia można doświadczyć kilku(nastu) ulew/śnieżyc/słonecznych chwil. I tylko wiatr jest raczej niezmienny
