W tym roku już pewnie nic nie uda się podziałać, więc czas na skromne podsumowanie.
Jak do tej pory mój najbardziej biegowy rok - 1081 km.
Dni w Tatrach: 4
Ogólnie dni w górach: 15
Dni w skałach: 2
Biegi: 4
Rok udało się rozpocząć w Tatrach, niestety podczas wycieczki rozchorował się Norbert więc zabawy za dużo nie było.
Żeby coś dołożyć w styczniu, postanowiłem w końcu odwiedzić najbliższą dziurę w ziemi – jaskinię w Tenczynku.


Luty to w końcu coś godnego odnotowania i po 5 latach wychodzimy gdzieś wyżej – przy pięknej pogodzie zdobywamy Baraniec.

W marcu pochłonął nas remont i dopiero w kwietniu udało się znowu przewietrzyć, przy okazji odwiedzając skały (oczywiście z moją aktualną formą nic ambitnego nie mogło paść), oraz standardowo świątecznie kapusty.
Od zeszłego roku najpiękniejszy miesiąc to na prawdę maj, bo w maju jest Kierat. Było super, nie możemy się doczekać kolejnego!

W czerwcu dzieje się sporo bo ja spacerowo wyrównuję sprawy z Koskową Górą, Ewa wbiega grzbietem. Kolejny wypad to klasyczne przejście Kasprowego z odpoczynkiem w Murowańcu (Norbert w Tatrach Wysokich już nie odpuszcza i sam ostro ciśnie do góry). Kolejna przygoda to udział w Commando Race (trasa elite) – teraz już wiem jak ciężkie są biegi z przeszkodami. Ja ledwo doczołgałem się do mety, Norbert na Commandosiku poleciał jak terminator i pokazał mi jak się powinno pokonywać przeszkody

. Na koniec miesiąca relaks na corocznym Biegu dla Słonia.




W lipcu robimy fajne kółeczko zdobywając Babią Górę od strony słowackiej, wycieczkę rowerową pod namiot do Brandysówki.


W sierpniu jakoś tak nic .
We wrześniu zahaczamy o skały i z Norbertem robimy cyfry na tym samym poziomie, czyli takie III do III+
Oprócz tego wrzesień jak wiadomo to super czas na urlop i w końcu odwiedzamy Małą Fatrę, a pod koniec miesiąca naładowani energią wypruwamy się Mordowniku.




W październiku jeszcze ciepło, zaliczamy kolejną kapustę z Diademu Polskich Gór – Babicę.

Listopad to ciężkie chwile. Błądzenie, zimno, mokro, nie fajnie, ale przynajmniej udało się wyjść ponad chmury i zobaczyć coś więcej niż drzewa.

Normalnie w grudniu byłby wypad w kapusty z okazji Świąt, ale choroba pokrzyżowała plany.
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/