anke napisał(a):
udany rok, znowu różnorodny,
Dzięki, też uważam, że nie był najgorszy

.
Cytuj:
(i tylko te zwłóknienia i zwapnienia, i inne uszczerbki martwią nie śmiem zapytać głośno: czy mogłabyś mniej biegać?)
Nie biegam dużo

. 4 wyjścia w tygodniu to nie jest dużo.
Tak, mogłabym nawet prawie wcale nie biegać, gdybym miała góry w zasięgu weekendowej i popołudniowej wycieczki. Ale na razie jest jak jest, a gdzieś trzeba formę robić i swój niepokój psychoruchowy rozładowywać

.
Bieganie kolan nie niszczy, to mit. Chyba że ktoś waży 100kg i jest zaniedbany ruchowo. Ja dużo pracuję funkcjonalnie nad całokształtem, czyli ćwiczę, prościej mówiąc. Kolana obrywają w górach, ja zaczęłam mieć z nimi problemy gdy zaczęłam chodzić po górach z ciężkim plecakiem. Nie jestem fizykiem, ale łatwo sobie wyobrazić, jakiego rzędu jest to obciążenie na staw, podczas podchodzenia, a podczas schodzenia tym bardziej. A ile takich kroków się robi? Bieganie to 1-1.5h, tu jest dobrych kilka godzin, czasem kilkanaście, czasem kilkanaście dni dzień po dniu. A wspinanie to już w ogóle: maksymalne zgięcia - silna kompresja w stawie, generowanie ruchu z takiej zgiętej nogi, czasem tylko z jednej - to tak, jakby dźwigać sztangę na siłowni, wyginanie tych kolan w różne strony, itp.
A chrząstka nie podziurawiła mi się podczas biegania bo niby jakim cudem. To efekt wielu bardzo mocnych uderzeń w kamień, skałę.
Samo bieganie po płaskim terenie to jest rehabilitacja, bo podczas ruchu wytwarzana jest maź w stawie. Więc biegam, by móc nadal działać w górach, proste

.
A poza tym w wielu 40+ każdemu coś dolega

.