W tym roku Tatry odwiedziłem dwa razy. Trzecią wycieczkę chciałem zaplanować bardziej ambitnie i początkowo zakładałem Lodową Przełęcz oraz Czerwoną Ławkę. Jednak wieczór przed wyjazdem zmieniłem plany i ostatecznie padło na Mięguszowiecki Szczyt Wielki. O kutwa MSW to już pierwsza liga jak dla mnie oraz odwieczne tatrzańskie marzenie. Że też wcześniej na to nie wpadłem Nad Morskim Okiem zatrzymuję się tylko na kilka zdjęć ze smartfona. Wszak za kilka "chwil" będę tam u góry i tam zrobię mega posiadówę


Dopiero gdzieś za Mnichem wyciągam aparat i zaczynam robić jakieś zdjęcia. Warunki tutaj są ku temu wyśmienite. Mnich od zaplecza robi wrażenie. Taternicy wspinający się wschodnią ścianą muszą mieć jakieś nadludzkie zdolności. Na sam ich widok pocą mi się ręce i za nic nie wiem co to oznacza.

Po krótkiej przerwie schodzę na zacienioną małą galerię a następnie w kierunku słonecznej wielkiej galerii. Podejście do żlebu w mega gorącym słońcu. Zastanawiam się czy starczy mi napoju jak tak dalej pójdzie.

Podchodząc żlebem odkryłem, że nie jest on wcale taki długi jak to sobie wyobrażałem. Ciekawe jak będzie przy zejściu.

Po wyjściu ze żlebu przywitało mnie piękne słońce z kapitalnym widokiem na Dolinę Mięguszowiecką. Z racji dobrego czasu postanowiłem pójść najpierw na Cubryne. Chciałem dokładnie przyjrzeć się drodze na MSW, poczekać aż słońce bardziej nasłoneczni ściany i poobserwować jak radzą sobie inni. Gdy wchodziłem na wielką galerię na małą schodził zespół z przewodnikiem. Pomyślałem że puszczę ich przodem a że tempo mieli powolne na Cubrynę spokojnie zdążę.

Idę więc w prawo i od razu stwierdzam że nie jest fajnie. Na grani mam poważny problem aby ominąć 2metrową igłę. Obok przepaść na polską stronę. Z drugiej kilkanaście metrów przestrzeni. Dostrzegłem poniżej obejście chociaż wiem że granią najszybciej. Na owym obejściu też mały problem tuż pod wierzchołkiem na płytach. Chowam aparat do plecaka (amator nie zrobił tego 5minut wcześniej,może by puściło) i kładę plecak na półce. Wskakuję już bez problemów i jestem na Cubrynie


Wiedziałem że widoki z Cubryny są zacne ale że aż tak


Po rozgoszczeniu się na szczycie który miałem jeszcze na wyłączność, idę zobaczyć jeszcze raz tą grań którą może zejdę. Jednak z tej strony to samo. Po prostu tego nie czuję więc obczajam drogę którą wszedłem. Też nie wygląda zachęcająco ale innej opcji nie widzę. No chyba że skok na główkę do popradzkiego plesa ale nie wiem czy dolecę.
Rozkoszując się widokami dochodzi do mnie że MSW chyba będzie musiał poczekać na inny termin. Wszystkie zespoły które widzę cisną granią a sama grań wygląda 100 razy groźniej niż ta tu na Cubrynie która mnie zatrzymała. W tym momencie wchodzi dwóch polaków od strony Zadniego Mnicha. Po kilkunastu minutach dochodzi kolejna dwójka która idzie granią od Przełęczy pod Chłopkiem

Szybko pogodziłem się z myślą że wyżej już dziś nie będzie i w pełni cieszyłem się z Tatrzańskich krajobrazów. Po dłuższej przerwie z bojowym nastawieniu zacząłem schodzić tak jak wszedłem - po stromych płytach. Kilka kocich ruchów i byłem ponownie na przełęczy. Żleb w większości pokonałem tyłem i wnet byłem ponownie na słonecznej wielkiej galerii. Teraz to już marzyłem tylko o zimnym piwie w Moku. To nic że pewnie są tam tłumy. Chcę piwa!!!
|