Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 9:00 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 23 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt wrz 25, 2020 12:28 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Jak przepowiedziałem ten rok był zdecydowanie słabszy pod względem wyjść górskich. Myślę, że powodu #1 większość się domyśla... ;) No i egzotyki zgodnie z tym co zapowiedziałem też już nie będzie...

Niestety w tym roku do tej poru udało mi się zrobić jedynie jednodniowy wypad na Babią Górę i weekendzik na Ślęży. Zrobił się już wrzesień więc postanowiłem to zmienić. Plan: Mała Fatra. Niestety największym problemem okazał się transport. Siedząc nad mapą, rozkładami kolejowymi i autobusowymi chyba najlepsze połączenie jakie znalazłem to kilkanaście godzin jazdy z kilkoma przesiadkami (i to chyba jeszcze przez Czechy). Słabo - w obie strony wychodzą dwa dni stracone.

Tak więc wpadłem na pomysł planu B - jakby się tak na piechotkę dostać na Słowację. :)

Tak więc startujemy - z Warszawy wyjazd po pracy do Krakowa, tam nocleg.

W piątek z samego rana Flixbus do Zakopanego i już o 8:30 ;) jestem na szlaku. Pierwszy dzień to wypadałoby jakąś spokojną trasę na rozgrzewkę strzelić. Pada na Czerwone Wierchy z Kościeliskiej. Nigdy bardziej na zachód od Kondrackiej Kopy nie byłem więc te okolice są dla mnie zupełnie nowe.

Dolina Kościeliska. Widok całkiem przyjemny. Niestety jako, że pora późna to na trasie już trochę ludzi jest.

Obrazek

Po odbiciu z głównego szlaku z doliny dość konkretny kawałek lasem pod górkę. Dopiero w okolicach Polany Upłaz pojawiają się jakieś widoki.

Obrazek

Na wschodzie pojawia się Giewont. Niestety z tej odległości trudno stwierdzić jak długa jest kolejka... ;) No i zresztą jesteśmy ze złej strony...

Obrazek

W końcu też pojawia się pierwszy z celów wędrówki.

Obrazek

Znowu trochę Giewontu wystaje w oddali...

Obrazek

W okolicy Chudej Przełączki, gdzie mój szlak łączy się z zielonym idącym od Schroniska Ornak odsłaniają się niezłe widoki na szczyty Tatr Zachodnich. Tutaj też spotykam turystę idącego właśnie szlakiem od strony schroniska. Zaczynamy rozmawiać i razem gadając idziemy na Ciemniaka.

Obrazek

Widać też bardzo fajną formację samych Czerwonych Wierchów. (Krzesanica?)

Obrazek

Tutaj chyba Kozi Grzbiet.

Obrazek

Po dotarciu na Ciemniaka widok na szczyty Tatr Słowackich. Czy to wystające tam w oddali to może być Krywań?

Obrazek

Na Ciemniaku decyduję się na 5 minut przerwy, a kolega idący dłuższą trasę, bo chyba aż do Murowańca postanawia cisnąć dalej.

Podejście na Krzesanicę.

Obrazek

I widok "do tyłu"...

Obrazek

W końcu Krzesanica. Tutaj dość tłocznie, w sumie nie wiedzieć dlaczego, bo szczyt niestety dość konkretnie zasyfiony przez turystów... :( Okropne, wiec szybko lecę dalej.

Obrazek

Widok ma Małołączniak...

Obrazek

Początkowo planowałem już tutaj zacząć powrót i schodzić niebieskim, ale jako, że pora jeszcze wczesna decyduję się iść dalej, aż do Kopy.

Z Kopy widok na Giewont. Wygląda całkiem przyjemnie z tej strony. Ale pchać się tam nie zamierzam, bo i pora nie ta i już tam kiedyś byłem.

Obrazek

Z bliska przypuszczenia się potwierdzają - z godzina stania w kolejce by była... ;)

Obrazek

Ale ja z przełęczy udaję się żółtym w dół.

Szlak przez dużą cześć w cieniu, więc mimo, że już po południu to miejscami ślisko. Lepiej by się nim do góry szło, ale na to jeszcze przyjdzie kolej... :)

W końcu Wielka Polana Małołącka i z niej super widok w tył.

Obrazek

A od tego miejsca to już spacerek do miejsca startu.

W sumie na Czerwonych Wierchach byłem po raz pierwszy i jest to miejsce zdecydowanie przereklamowane - trasa taka sobie, widoki przyjemne, ale nie jakoś wyjątkowe. No i te kopczyki na Krzesanicy to już całkowita tragedia. Wracać raczej nie planuję zbyt często.

Wyszło prawie 18 kilometrów w 7 godzin, wliczając przerwy...

A kolejne dni wycieczki w dniach kolejnych... :)


Ostatnio edytowano N paź 25, 2020 12:19 pm przez pbm, łącznie edytowano 3 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 25, 2020 1:14 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2016 9:13 am
Posty: 300
Lokalizacja: Mazovia
pbm napisał(a):
W sumie na Czerwonych Wierchach byłem po raz pierwszy i jest to miejsce zdecydowanie przereklamowane - trasa taka sobie, widoki przyjemne, ale nie jakoś wyjątkowe

No weź... złą porę roku wybrałeś na wierchy ;)
Autoreklama viewtopic.php?f=11&t=20815#p778190

_________________
Kozica nizinna wędrowna


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 25, 2020 1:47 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Czerwone Wierchy to najłatwiej dostępny z Zakopanego szlak grzbietowy. Musi się więc cieszyć bardzo dużo popularnością. Czy naprawdę jest tak bardzo urokliwy? Zawsze z grani widoki są fajne.
Ten wierzchołek w kształcie przetrąconego trójkąta to Krywań.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 25, 2020 2:23 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
shesmovedon: no zdjęcia spoko, ale nadal mnie to jakoś do Czerwonych nie przekonuje. Zgadzam się z Krabulem w kwestii popularności i urokliwości szlaku...

Jutro postaram się wrzucić cześć drugą i tam będzie akurat szlak, który podobał mi się znacznie bardziej...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 25, 2020 4:15 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz mar 14, 2013 12:39 am
Posty: 161
Dobrze, że chociaż miałeś świetną widoczność na grani. Pierwszą wycieczkę na Czerwone Wierchy lata temu przeszedłem taką samą trasą jak Ty (tylko na odwrót od Małej Łąki do Ciemniaka) i miałem podobne odczucia, żadna rewelacja :D (widoków tak dobrych nie miałem, ale tragedii też nie było). Jak przeszedłem inne wersje szlakowe mogę stwierdzić że to jest chyba najnudniejsza wersja dreptania po Czerwonych Wierchach. Ten turysta, którego spotkałeś szedł o wiele fajniejszą trasą - szlak przez Tomanową Dolinę o wiele ciekawszy niż przez Adamicę, a odcinek Kopa - Kasprowy widokowo petarda. Oprócz tego polecam też szlak przez Kobylarzowy Żleb na Małołączniak (taki mocno wapienny).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 11:52 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
W drugą stronę jest chyba fajniej. Mi się podobają bardzo. Trasą od Kasprowego w stronę Kościeliskiej dla mnie są świetne panoramy.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:18 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
pbm napisał(a):
Po odbiciu z głównego szlaku z doliny dość konkretny kawałek lasem pod górkę. Dopiero w okolicach Polany Upłaz pojawiają się jakieś widoki.
Tym szlakiem szłam tylko raz i to schodziłam uciekając przed burzą.
pbm napisał(a):
W sumie na Czerwonych Wierchach byłem po raz pierwszy i jest to miejsce zdecydowanie przereklamowane
Na Czerwonych Wierchach byłam wiele razy i mi się tam podobało :) Może panowie mają inne postrzeganie otoczenia :D
pbm napisał(a):
No i te kopczyki na Krzesanicy to już całkowita tragedia.
Fakt, że jest ich dużo i chyba przybywa każdego roku ale mogłoby być gorzej np. gdyby na kamieniach były wypisywane sentencje odwiedzających. W Tatrach Niżnych jest coś podobnego, ale dużo brzydsze bo wzdłuż ścieżki usypana jest kupa kamieni a na niej kopczyki. Jak jest łatwo dostępne miejsce to takie rzeczy się zdarzają.
Ten szlak podejściowy wybrałeś celowo czy tak przypadkiem?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:46 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
e_l napisał(a):
pbm napisał(a):
No i te kopczyki na Krzesanicy to już całkowita tragedia.
Fakt, że jest ich dużo i chyba przybywa każdego roku ale mogłoby być gorzej np. gdyby na kamieniach były wypisywane sentencje odwiedzających. W Tatrach Niżnych jest coś podobnego, ale dużo brzydsze bo wzdłuż ścieżki usypana jest kupa kamieni a na niej kopczyki.


Nie wiem, co macie do kopczyków, mnie się podobają :D Na Małołączniaku ich sporo.

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 8:30 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
net. napisał(a):
Nie wiem, co macie do kopczyków
Nic :D
net. napisał(a):
mnie się podobają
Mi też, ale nie w tym miejscu :lol:
net. napisał(a):
Na Małołączniaku ich sporo.
To kolejne miejsce dla radosnej twórczości zdobywców Czerwonych Wierchów :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 11:57 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Coraz więcej tego w innych górach, np. na Śnieżniku i Śnieżce-tam KPN robi dym, więc może się skończą.
Obrazek

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 2:33 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
@Pampalini: kiedyś i na to przyjdzie pora.

@e_l: szlak wybrany raczej przypadkowo. Jest to trzeba iść... :)

A co do kopczyków: to są straszne i jest wiele powodów aby ich nienawidzić, ale to raczej temat na osobny wątek.


Ostatnio edytowano Wt wrz 29, 2020 3:44 pm przez pbm, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 3:43 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Dobra, lecimy z dniem drugim.

Plan na drugi dzień zakładał przejście na Słowację, złapanie jakiegoś transportu publicznego i dojazd do miejscowości Biely Potok/Terchowa, która miała być miejscem startu do Małej Fatry.

Jako, że trasa okazała się dość długa a do tego jeszcze trzeba ten autobus złapać decyduję się na wczesny start.

Przy wejściu do Doliny Kościeliskiej jestem już kwadrans przed piątą. Jeszcze ciemno, ale mam nadzieję, że zanim się rozjaśni uda mi się zrobić kawałek dolinki. Idzie się dość dziwnie. Niby świeci księżyc, więc nie jest jakoś masakrycznie ciemno. Niby jest na tyle widno, że momentami wyłączam czołówkę i idę bez oświetlenia, ale jest trochę strasznie... ;) W pewnym momencie straszą mnie jakieś świecące oczy przy szlaku na zdecydowanie za dużej wysokości. Okazuje się, że to kot siedzący na jakimś stole czy ogrodzeniu...

Coby dać znać niedźwiedziom, że nadchodzę od czasu do czasu trochę szuram butami... :)


W okolicy Polany Pisanej, jakoś tak zupełnie nagle robi się widno i czołówka leci do plecaka.

Obrazek

Wschód słońca następuje jak jestem dokładnie przy schronisku na Hali Ornak, ale słońca w dolinie oczywiście jeszcze nie widać...

Obrazek

Pojawia się ono dopiero podczas podejścia, już pod samą Iwaniacką Przełęczą.

Obrazek

Na przełęczy chwila przerwy, bo z poziomic wynika, że dopiero teraz zacznie się najlepsza część...

Tutaj widać pierwszy z celów mojej wędrówki.

Obrazek

Szlak obrośnięty malinami i borówkami, ale się powstrzymuję, bo w końcu park narodowy.

Obrazek

Obrazek

I są też pierwsze ciekawe widoki.

Obrazek

Ten fragment szlaku bardzo mi się podoba - zarówno pod względem stylu - podejścia po kamieniach, co w sumie nie jest bardzo męczące jak i widokowości.

Obrazek

Obrazek

W końcu wypłaszczenie i ostatnia prosta przed Ornakiem.

Obrazek

Od tego miejsca mamy widoki w kierunku doliny Chochołowskiej i dalszej części Tatr Zachodnich.

Obrazek

Obrazek

Bardzo przyjemny fragment trasy - taka spacerowa "granióweczka" aż do Siwej Przełęczy.

Tutaj widok w kierunku Ornaku, z prawej Starorobociański. Z lewej na dole Zadni Ornak a w tle chyba Błyszcz albo Bystra.

Obrazek

To jest trasa a nie jakieś tam Czerwone...

Obrazek

Dopiero na Ornaku spotykam pierwszych ludzi. Okazuje się, że wyszli z Kir o 4 czyli jakieś 45 minut wcześniej niż ja...

To już za Zadnim Ornakiem. Widać szlak czarny z Chochołowskiej - nim podchodzą też dwie grupki.

Obrazek

Jakieś jeziorko w okolicy przełęczy.

Obrazek

Kolory jak z tapety Windowsa XP. Tylko pagórek trochę inny.

Obrazek

Już przed samą przełęczą.

Obrazek

Jak dla mnie fragment od Iwaniackiej do Siwej Przełęczy to chyba jeden z najpiękniejszych szlaków na jakich byłem.

Dolina Starorobociańska.

Obrazek

No i po chwili Siwy Zwornik, gdzie przebiega granica ze Słowacją. W jedną stronę można na Starorobociański, w drugą na Bystrą, a ja niestety muszę cisnąć w dół.

Obrazek

Tutaj idzie się bardzo nietypowo. Szlak to wąska ścieżynka, czegoś takiego raczej w Polsce nie widziałem. Niestety, ze względu na to, że wąska to idzie się tak średnio.

Obrazek

Obrazek

Na tym fragmencie widoki już trochę słabsze, ale jeszcze jest na co popatrzeć... Tam gdzieś na tych szczytach chyba szlak zielony z Jarząbczego.

Obrazek

Koliba pod Klinom

Obrazek

No i w sumie mniej więcej od tego momentu zaczyna się długa i mało porywająca dolina. A do przejścia jeszcze jakieś 10 kilometrów... :|

Obrazek

Wejścia na szlak w Uzkiej Dolinie pilnuje takie przerażające coś...

Obrazek

Tutaj mam nadzieję znaleźć jakieś jedzenie, ale niestety nie udaje się... Tak więc trzeba cisnąć do cywilizacji. Tym razem już asfaltem, czyli w sumie jeszcze gorzej. I to konkretnie dziurawym asfaltem.

Obrazek

Po tym fragmencie asfaltu, docieram do Pribyliny. Jest 13:15. Z tej miejscowości mam łapać autobus w Małą Fatrę. Po sprawdzeniu rozkładu okazuje się, że się trochę pospieszyłem, bo kolejny autobus dopiero po 15.

Docieram do przystanku w centrum wsi, siadam sobie odpocząć o przy okazji sprawdzam czy w okolicy jest coś interesującego (czyli w tym momencie głównie jedzenie).

Okazuje się, że jest jakiś bar, tak wiec po chwili siedzenia na przystanku zbieram się i idę w kierunku centrum wsi. Niestety bar okazuje się nieczynny. Niedaleko kolejny przystanek autobusowy, więc przynajmniej wracać nie trzeba. Po kolejnej pół godziny leżenia na ławeczce we wiacie, znajduję informację, że na drugim końcu wsi - jest jakaś restauracja. Zbieram się z wielką nadzieją i... okazuje się, że ona też jest nieczynna. Na szczęście kolejny przystanek jest zaraz na przeciwko.

W końcu przyjeżdża lekko spóźniony autobus. Jedziemy do Liptowskiego Mikułasza (?), tam mam złapać pociąg do miejscowości Żylina, skąd trzeba łapać kolejny autobus. W drodze kupuję bilet kolejowy. Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że pociąg jest opóźniony jakieś 15 minut. W końcu przyjeżdża - okazuje się być nim jakieś Czeskie międzynarodowe Pendolino, a ja już mając do niego wsiadać wyłapuję informację po angielsku - obowiązkowa rezerwacja miejsc. Zerkam na bilet - o miejscówce ani słowa.

No ale co zrobić, wsiadam i zaraz po wejściu, tylko drzwi się zamknęły - kontrola biletów. Okazuje się, że miejscówki brak. Pani konduktor zaczyna mnie opierniczać po czesku czy słowacku, ale kiedy zaczynam jej odpowiadać po angielsku macha ręką i każe mi siadać na wolnym miejscu. Chyba w sytuacji pomaga to, że jadę jedynie niecałą godzinkę - 2 stacje i to w dość małych miejscowościach.

W pociągu sprawdzam rozkład autobusu do Bielego Potoku - okazuje się, że przez opóźnienie na przesiadkę będę miał jakieś 4 minuty. Jak tylko pociąg się zatrzymuje - bieg w kierunku dworca autobusowego. Umieram po pierwszych 200 metrach i zostaje jedynie szybki marsz. Na szczęście się udaje.

W Bielym Potoku idę do kwatery, którą mam zarezerwowaną. We wspólnej kuchni spotykam starszego pana oraz młodą dziewczynę - oboje z Polski... :) Trochę rozmawiamy - okazuje się, że dziewczyna dzisiaj zrobiła trasę jaką ja planuję na jutro, ale w przeciwnym kierunku. Ostrzega, że będzie ślisko. Jeszcze nie wiem co ma na myśli, ale jak się okażę w ciągu najbliższych dwóch dni będzie to jednak najmniej śliski fragment w Małej Fatrze...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 5:22 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 1983
pbm napisał(a):
A co do kopczyków: to są straszne i jest wiele powodów aby ich nienawidzić, ale to raczej temat na osobny wątek.
Spróbuj schodzić po nocy np. z Żelaznych Wrót, przekonasz się, że będziesz błogosławił każdy kopczyk i każdy pokochasz.
A wogóle nie masz innych problemów, tylko nienawidzić kopczyki?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 5:28 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Piękne zdjęcia! Ja za rok się wybieram, bo w tym 2 dni deszczu mi popsuło gryplan.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 5:39 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Zbychu napisał(a):
Spróbuj schodzić po nocy np. z Żelaznych Wrót, przekonasz się, że będziesz błogosławił każdy kopczyk i każdy pokochasz.

Ale kopczyki nawigacyjne poza szlakiem to zupełnie inna kwestia niż to syfiarstwo na Czerwonych. Tutaj się nie sprzeczam, tym bardziej że poza szlakami nie bywam.

Zbychu napisał(a):
A wogóle nie masz innych problemów, tylko nienawidzić kopczyki?

W sumie to nie... ;)

@Redemption MM: :( No mi się udało wstrzelić w pogodny weekend...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 10:05 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
W zeszłym tygodniu podchodziłem z Iwaniackiej na Ornak, strasznie mnie to podejście zmordowało. Doliny Gaborowa, Raczkowa są mało uczęszczane, więc próżno szukać tam takich autostrad jak u nas, do dziś pamiętam przedzieranie przez chaszcze w Kamienistej lub szukanie szlaku w Dolinie Parichvost.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So paź 03, 2020 2:49 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
.
pbm napisał(a):
Plan: Mała Fatra. Niestety największym problemem okazał się transport. Siedząc nad mapą, rozkładami kolejowymi i autobusowymi chyba najlepsze połączenie jakie znalazłem to kilkanaście godzin jazdy z kilkoma przesiadkami (i to chyba jeszcze przez Czechy). Słabo - w obie strony wychodzą dwa dni stracone.
Tak więc wpadłem na pomysł planu B - jakby się tak na piechotkę dostać na Słowację.


Pomysł "na piechotę" fajny, ale jakby co, to ja jechałam rok temu tak:
Flixbus z Warszawy do Żyliny: kurs nocny, ale ja lubię przyjechać gdzieś na rano. W Łodzi po północy miałam przesiadkę. W Żylinie autobus - ja jechałam akurat w Strażowskie - do miejscowości Čičmany. Wracając, nocowałam w Żylinie, pewnie powrotny autobus był za wcześnie, żeby na czas dojechać z gór.
Sprawdziłam, że tego kursu teraz nie ma, ale są z Katowic i Krakowa - wyjazd około 14, dojazd do Żyliny na 19.17.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr paź 07, 2020 10:07 am 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
@anke: jak patrzyłem to były chyba jakieś inne opcje z nocą jazdą, ale nie lubię spać w autobusie/pociągu. W ten sposób nie zmarnowałem ani dnia a spanie miałem w łóżku... :)

@Damian78: No mi właśnie się to podejście bardzo podobało. I w sumie takie męczące nie było...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr paź 07, 2020 11:36 am 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Dobra, jedziemy z dniem 3.

Na trzeci dzień w planach miałem do zrobienia zaliczający się do koron wszelakich niewielki szczyt Pupov a potem w Małą Fatrę, gdzie planowałem zrobić początkową cześć głównej grani i dotrzeć do Chaty na Gruni na nocleg.

Budzenie ustawiam na 5:30, tak aby wystartować o 6. Budzę się o 5. Na dworze burza. Pioruny walą na około i masakrycznie leje. No to tyle z planów. Przestawiam budzik o godzinę i idę spać. Kolejna "automatyczna" pobudka chyba po 6. Burzy w sumie już nie ma, ale nadal ulewa. Ostatecznie zwlekam się z łóżka chyba po 7. Pada nadal, ale już trochę mniej. Co zrobić, trzeba iść. Ogarniam się i pakuję i przed 8 jestem gotów do drogi.

Pupov jest szczytem o 3 wierzchołkach z których tylko na zachodni, najniższy prowadzi znakowany szlak. Na szczęście nie jest on w parku narodowym i na najwyższy szczyt podobno prowadzą jakieś drogi (z tym, że na mapach niestety ich brak).

Wychodząc z miejscowości od razu nabieramy trochę wysokości. Od pewnego momentu widać Małą Fatrę osnutą mgłą/chmurami.

Obrazek

Obrazek

Nadal pada, na szlaku stoją kałuże. Bardzo cieszę się z moich nowych (ale już rozchodzonych) butów z GoreTexem - w środku miło i suchutko.

Sam fragment szlaku żółtego na najniższy wierzchołek Pupova dość stromy i błotnisty. Momentami nie jest lekko, ale w sumie cała trasa zajmuje mi jakąś godzinkę.

Ze szczytu niby jest trochę widoku, ale na pierwszym planie niestety krzaki.

Obrazek

Teraz wypadałoby szukać drogi w kierunku środkowego i wschodniego (najwyższego) wierzchołka. Dokładnie w kierunku wschodnim za tabliczką szczytową dostrzegam jakąś drogę. Niestety trochę porośnięta chaszczami, ale cóż poradzić.

Już po jakichś dwóch minutach tą drogą w butach wesoło chlupie mi woda. I tyle z GoreTexu, skoro mokre trawy i chwasty osadzają wodę na spodniach, a ta po nogach, od góry wlewa się do buta... :| Chyba jedynie wysokie stuptury z Gore by coś poradziły.

W każdym razie po chwili droga skręca w lewo i robi się jakaś taka fajniejsza. Niestety patrząc na mapę idę teraz w złym kierunku. Po chwili jednak pojawia się odbicie w prawo. Znowu na maksa zarośnięte. W taki sposób docieram do środkowego wierzchołka - zupełnie nie wartego uwagi. Mniej więcej od tego miejsca trasa się trochę poprawia, ale zdarzają się takie niespodzianki.

Obrazek

Sam wschodni wierzchołek porośnięty chyba malinami czy innymi chaszczami. Muszę przebijać się na około, ale w końcu dostrzegam tabliczkę szczytową. Cel wykonany.

Stwierdzam, że powrotu zdecydowanie nie robię tą samą trasą. Na szczęście na wschód prowadzi jakaś całkiem fajna droga. Na mapie wprawdzie z samego szczytu jej nie mam, ale widzę, że coś od połowy drogi się pojawia.

Zaraz po wyjściu z lasu cudowny widok w kierunku wschodnim.

Obrazek

Obrazek

Droga jest dość błotnista, a przez to śliska, ale udaje mi się dotrzeć nią do asfaltu. Teraz jeszcze tylko właśnie tym asfaltem jakieś pół godziny do punktu startu.

Obrazek

Obrazek

Koło 11 docieram do cywilizacji i decyduję się na śniadanie w knajpie na początku szlaku. W międzyczasie niebo się przejaśnia, wychodzi słońce i robi się na prawdę gorąco, tak więc przez chwilę jeszcze suszę się na ławeczce przed knajpą. Wymieniam skarpety na nowe, ale jako, że w butach nadal mokro to postanawiam zastosować patent z workami na śmieci. W sumie pod spodniami nawet ich nie widać.

Obrazek

Po śniadaniu i suszeniu się zrobiło się już jakoś tak prawie południe. Decyduję się na zmianę planów - w nogach już 11 kilometrów, w butach nadal mokro i godzina też trochę późna, a oryginalny plan zakładał jeszcze 13 z podejściami na ponad 1800 metrów.

Postanawiam po prostu iść najszybszym szlakiem w kierunku schroniska i może po drodze jeszcze o coś zaczepić. Tak więc na początek szlak niebieski.

Szlak prowadzi wzdłuż potoku.

Obrazek

Obrazek

Od pewnego momentu jednak wchodzimy do dość konkretnego wąwozu, gdzie całość szlaku idzie po takich metalowych podestach. Teraz zaczynam rozumieć o czym wspominała dziewczyna spotkana na kwaterze, mówiąc, że może być ślisko. Ale w sumie nie jest źle. Buty zaskakująco dobrze trzymają się na tych kratownicach.

Obrazek

Obrazek

Chwilę po wyjściu z wąwozu.

Obrazek

Obrazek

Przechodząc obok schroniska w Polsce nie można nie wstąpić na herbatę. Przechodząc obok schroniska u naszych południowych sąsiadów nie można nie wstąpić na Kofolę. Takie są zasady. A tak się składa, że wypatruję taki oto drogowskaz.

Obrazek

Siedząc nad moją półlitrową Kofolą patrzę na mapę i jako, że pora nie taka późna jeszcze decyduję się podskoczyć na szczyt o nazwie Boboty, który leży zaraz obok mojej trasy.

Tutaj widok z polany, gdzie zaczyna się szlak na Boboty.

Obrazek

Samo podejście na Boboty okazuje się mieć bardzo ciekawy styl - wychodzi z tego takie ciśnięcie krok po kroku do góry po dość konkretnie stronym leśnym zboczu.

Obrazek

Obrazek

Szczyt okazuje się jednak dość rozczarowujący - Słowakom nawet tabliczki się umieścić. W sumie tak jak na Pupovie, gdzie tabliczka była... Polska.

Obrazek

Po drodze w dół spotykam jednak taką oto dziką zwierzynę.

Obrazek

Po zejściu z Bobotów, krótki spacer do wioski Stefanowa, z której rozpoczyna się podejście do schroniska.

Droga niestety okazuje się być w takim oto stanie.

Obrazek

Szczęśliwie zamiast ładować się w to, wstawiam tam na początek kijek. Coś co wydawało się solidnym, a jedynie trochę błotnistym podłożem okazuje się niezłą pułapką.



Z trasy do schroniska takie oto widoki.

Obrazek

I w końcu schronisko. I już trzecia w tym dniu Kofola.

Obrazek

W schronisku mam pokój dwuosobowy ale cały dla siebie. Ogólnie tłoku nie ma. Co jest to super suszarka do butów, tak więc korzystam z okazji i suszę buty i skarpety. Kolejnego dnia czeka mnie chyba dość ciekawa trasa... :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 25, 2020 12:19 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
Jakoś tak nie było natchnienia na dokończenie relacji przez ostatnie kilka tygodni, ale w końcu trzeba się ogarnąć... ;)

Tak więc: dzień 4.

Czwarty dzień miał być tym najciekawszym - w planach kawałek wyglądającego ciekawie szlaku graniowego (czerwonego) z Południowego Grunia, przez Wielki i Mały Krywań z zejściem do miejscowości Turčianske Kľačany.

Zgodnie z planem start w miarę wczesny - najpóźniej o 6. Obudziłem się już o 5 i okazało się, że na dworze leje. Ale jako, że zbyt dużego wyboru nie miałem, bo w końcu do przejścia kawałek, a potem jeszcze trzeba autobus i pociąg złapać, to zacząłem się zbierać. Zanim się ogarnąłem do 5:30 to padać przestało, tak więc całkiem ok.

Start żółtym szlakiem na Południowego Grunia. W poziomie jakieś 1200 metrów, w pionie prawie 500. Ale idziemy...

Tutaj chwilę po starcie, widok na schronisko.

Obrazek

Z każdą chwilą robi się coraz stromiej. Cała droga w sumie na wprost po trawie i dość wyślizganej ścieżce...

Momentami robi się na prawdę kiepsko. W pewnej chwili zaczynam się ześlizgiwać po błocie. Na szczęście idę z kijkami, tak więc aby zatrzymać to ześlizgiwanie wbijam je w ziemię i maksymalnie obciążam. Wchodzą w ziemię na jakieś 20 centymetrów - na szczęście wytrzymują i udaje mi się opanować sytuację.

Obrazek

Dotarcie na szczyt zajmuje mi godzinę i 10 minut. Dość rozczarowująco jak na odległość, którą przebyłem ale samopoczucie poprawiają widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz wydaje mi się, że pogoda zaczyna się poprawiać. Mam nadzieję na super widoki na trasie.

Obrazek

Obrazek

Niestety już chyba jeden szczyt dalej chmury zaczynają opadać na moją ścieżkę

Obrazek

Obrazek

Wraz z chmurami pojawia się także delikatna mżawka. Na tyle niewielka, że stwierdzam, że nie ma sensu wyciągać kurtki przeciwdeszczowej i idę w jedynie w lekkiej kurtce docieplającej.

Z chmur wyłania się szczyt o nazwie Steny.

Obrazek

Za nim kawałeczek ciekawszej grani.

Obrazek

Przez chwilę chmury prawie całkiem odpuszczają. Tutaj przełęcz pomiędzy szczytem Hromove a Chleb.

Obrazek

Obrazek

Chmury zapewniają bardzo klimatyczne widoki.

Obrazek

Zejście z Chleba bardzo się dłuży, a potem jeszcze podejście w kierunku Wielkiego Krywania, który nie jest na głównym szlaku i trzeba do niego trochę odbić. Tutaj pogoda definitywnie się psuje. Zaczyna bardziej padać i wiać. Postanawiam w końcu założyć kurtkę przeciwdeszczową, jednak okazuje się, że w międzyczasie kurtka, którą miałem na sobie trochę za bardzo namokła... Żałuję, że nie założyłem jej wcześniej. Tak więc mokre docieplenie idzie do plecaka, a ja zakładam jedynie przeciwdeszczówkę.

Tutaj okolice Wielkiego Krywania. Na zdjęciu nie widać ale wieje okropnie, tak więc jedynie fotka przy słupku szczytowym i odwrót.

Obrazek

Gdzieś od przełęczy Bublen, grań się trochę zwęża i szlak robi się znacznie ciekawszy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I po tym wszystkim Mały Krywań.

Obrazek

Za Małym Krywaniem czas na decyzję, którędy dalej iść. Chciałem dojść do Suchego i od niego w dół szlakiem zielonym, jednak patrząc na mapę obawiam się, że będzie to strome zejście. To co chciałem zrobić w sumie już osiągnięte, ale z drugiej strony ten fragment szlaku na mapie wygląda ciekawie. Stwierdzam jednak, że przy takiej pogodzie na pewno będzie tam ślisko i nie ma sensu ryzykować.

Od przełęczy Sedlo Priehyb odbijam na ledwo widoczny szlak żółty - znowu jest to wąziutka ścieżyna w trawie.

Obrazek

Wraz ze zmniejszaniem wysokości zaczyna się trochę przecierać... Szkoda, że z grani nie było niczego widać, bo obstawiam, że widoki byłyby super.

Obrazek

Obrazek

Niestety sam zielony szlak jest raczej dość mało przyjemny - wąska ścieżka i idzie się dość bez szału. Na szczęście w końcu docieram do skrzyżowania ze szlakiem zielonym.

Tak wygląda on z dołu - chyba byłoby na nim dość ślisko...

Obrazek

Od tego miejsca odbijam już w las i podtrzymuje mnie głównie nadzieja na obiad w schronisku... :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nadzieja nie zawodzi i po świetnej zupie z zupełnie nie wiem czego od razu ma więcej siły na ten ostatni fragment. Nadganiam tak, że do wsi udaje mi się zejść na wcześniejszy autobus!

Z Turčianskich Kľačan autobus do stacji kolejowej Vrutky. Potem jeszcze 2 pociągi i jeszcze jeden autobus i już melduję się znowu pod Tatrami - w miejscowości Zuberec.

Taki oto mam widok z okna pensjonatu...

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N paź 25, 2020 12:42 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
Taką ścieżynkę jak na tym ósmym od dołu zdjęciu to łatwo można przeoczyć :D widać jednak, że to wszystko bardziej dzikie, mniej oblegane, inny klimat czuć...

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lis 02, 2020 2:56 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Ale pustki. Klimat jest, ale nie na solo :roll:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lis 02, 2020 5:50 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Szlak Chata na Gruni - Południowy Gruń po deszczu to jest coś pięknego. Ja akurat nim schodziłem.
Na Bobotach nie byłem, ale tam przechodzi się cały grzbiet i są chyba 2 czy 3 punkty widokowe po drodze, Ty chyba do pierwszego nie doszedłeś (?)
Mała Fatra zawsze w cenie. Jeśli chcesz obczaić widoki z okolic, które pokonałeś przy lepszej pogodzie to tu jest trochę moich zdjęć:
viewtopic.php?f=11&t=20939
pozdro

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 23 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bing [Bot] i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL