I nastał ostatni dzień włoskich wakacji

Po powrocie z Cristallo kminimy co by ogarnąć w ostatni dzień. Na wyrypę nie mamy ochoty, tak jak i siły, ale jakieś spacerki nad jeziorko no bez przesady

Michał wynajduje w necie opis miejsca, gdzie są najpiękniejsze wschody słońca w Dolomitach. Opis dotyczy Passo Giau i przejścia nad Lago di Federa. Studiuję mapę okolicy i zauważam, że ze szlaku można odbić na górkę o nazwie Monte Cernera, szczyt nie wysoki jak na Dolomity, ale wyższy od Gerlacha

Zrywamy się zatem rano i pędzimy na przełęcz, z kempingu mamy jakieś 40min jazdy, bardzo krętą drogą. Na miejscu można zaparkować za darmoszkę samochód, ale trzeba być wcześnie, miejsce jest bardzo popularne. Na miejscu jest sporo fotografów i gapiów, dodatkowo jest jakiś zlot Ferrari i robią sesjonę foto, my też zrobiliśmy sesjonkę

Zew gór wzywał, więc ruszyć trzeba było na szlak.
Parę sekund po wschodzie.

Stalowe rumaki.



Co się rzuca w oczy to Marmolada i lodowiec pod Punta Penia.

Spora część szlaku prowadzi przez pastwiska, więc krów nie brakuje.


Ale to co góruje nad przełęczą to Cinque Torri.

Kapliczka nad przełęczą.



Masyw w kierunku, którego podążamy, nasz cel mniej więcej jest w środku.

Szlak trawersuje nad głęboką doliną.



W kierunku Lago di Federa.




Szlak prowadzi kwitnącymi łąkami, piękna okolica i mnóstwo świstaków, które w ogóle nie boją się człowieka. Po przedostaniu się na drugą stronę masywu do pokonania jest krótka ferrata.

Potem dość monotonne podejście w górę rozległym zboczem, ale z jakimi widokami



Docieramy na szczyt, który jest mega widokowy, ma się wrażenie że jest się w centrum Dolomitów. Widoczność jest bardzo dobra, widać nawet bielące się alpejskie lodowce za wapiennymi murami Dolomitów.



Cinque Torri i Tofany.

I jakiś problem z grawitacją jest

Fota w stylu boysbandu

Na szczycie jesteśmy ponad godzinę, jest ciepło i bezwietrznie, aż żal schodzić na dół. Niestety do 14 musimy opuścić kemping a chcemy jeszcze się wykąpać przed podróżą, więc zwijamy się.






Będąc w połowie drogi powrotnej, mijamy pierwszych turystów, potem już tłumy zaczynają szturm.



Normalnie idę i co krok robię fotkę



Wracamy na teren pastwiska.

Więc pora na krowy, krowy i krowy




Zioło, dużo zioła



Wracamy na kemp, pakujemy majdan i niespiesznie wytaczamy się z Cortiny.
Masyw Cristallo z łąki przed kempingiem.

Przemieszczając się w stronę Austrii, przejeżdżamy obok jeziora, nad którym jest sporo plażowiczów a w górnej części doliny pojawiają się północne ściany Tri Cime, jednak udało się je zobaczyć, chociaż przez te kilka sekund
Nad ranem docieramy do domciu, kończąc tym samym tegoroczną alpejską przygodę, w przyszłym roku powtórka, chłopaki już mówią by szykować formę życia
THE END
