
Pierwsi na szlaku
Budzik zadzwonił o 4:00. Na drzemkę nie mieliśmy co liczyć bo 5 sekund później był u nas Norbert z okrzykiem JEDZIEMY W GÓRY! Nie ma, że chce się spać, obiecałeś dziecku, że pojedziemy w nocy to trzeba się ruszyć.
Z parkingu przy Groniku wychodzimy ok 7:30, jest zimno i pada, na szczęście po krótkiej chwili rozgrzewamy się na podejściu, a chmury się rozwiewają. W lesie wieje dosyć mocno, ale spokojnie można iść, problem pojawił się gdy doszliśmy do Wielkiej Polany. Wyglądało to jak biały szkwał. Próbujemy się przebić, biorę Norberta na ręce żeby wiało mu w plecy, ale wiatr osiąga pewnie koło 100 km/h i przejście długiej otwartej przestrzeni nie jest najprzyjemniejsze. Patrzę do tyłu na czerwoną od uderzeń drobinek lodu i śniegu twarz Ewy (a może po prostu była zła) i postanawiamy zawrócić i zbunkrować się w lesie na biwak z cichą nadzieją, że wiatr się uspokoi. No dobra nadziei może nie mieliśmy, ale było jeszcze wcześnie i bez sensu byłoby wracać tak szybko. Mus, herbata, czekolada i Norbertowi wraca humor, ja lecę na polanę z aparatem, a Ewa obmyśla dalszą trasę.

Dolina Małej Łąki i halny zimą
https://youtu.be/ubsNUorZIdYhttps://youtu.be/DA6bSLAYNQIWybór pada na kółeczko wokół Łysanek z zahaczeniem o Siklawicę spod której kiedyś zaliczyliśmy wycof. Tzn piwo było ciekawsze niż stanie w kolejce do wodospadu. Najpierw jednak było trzeba podejść trochę do góry na przełęcz w Grzybowcu i pokonać kilka mniejszych polanek po drodze.

Na odsłoniętych przestrzeniach było lepiej niż w Kieleckim
W okolicach przełęczy spotykamy pierwszych ludzi tego dnia, większość to biegacze. Ta część wycieczki to sporo schodów, oraz mniejsze, lub większe zaspy na szlaku. Temperatura skoczyła powyżej zera, więc przynajmniej buty dobrze siadają i nie ma glazurki przy strumieniu.
Docieramy do Doliny Strążyskiej, odfajkowujemy Siklawicę, która tego dnia wygląda mizernie i ruszamy w stronę auta. Cały dzień halny niemiłosiernie hałasował i rozrabiał w Tatrach, jak później się dowiedzieliśmy w tym czasie na Kasprowym osiągał ponad 170 km/h, uszkodził kampera na Gubałówce i połamał drzewa zamykając szlak do Morskiego Oka.

Łysanki

Prysznic pod Siklawicą?

W drodze powrotnej oglądamy na niebie spektakl z masą różnych kolorowych chmur, a przed Krakowem dostrzegamy coś takiego jak na zdjęciu powyżej. Ktoś ma jakiś pomysł co to może być? Widziałem promienie słoneczne rozchodzące się podobnie, ale tutaj smugi są wyraźnie ciemne, a później pokazała się pojedyncza jeszcze ciemniejsza skierowana pod innym kątem i w drugą stronę.
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/