Nie mogę pominąć w relacjach kraju, który okazał się dla mnie turystyczną niespodzianką. Ale uwaga – ja obecnie spełniam się jako średniodystansowa górsko-wyżynna turystka namiotowa i oceniam kraje pod kątem tych zainteresowań. Druga uwaga: rozpisałam się tylko na początku, potem będą tylko zdjęcia (czasem podpisane) – nie umiem na szybko sklecić sensownej relacji o tych wielodniowych wycieczkach, tym bardziej, że Węgry mnie jakoś dotknęły, w sensie poruszyły, jak żaden inny kraj w Europie.
WĘGRY. Nawet nie były na końcu mojej listy, po prostu w ogóle ich na niej nie było. Jawiły mi się jako kraj obcy, nieznany, niezrozumiały, nieatrakcyjny, niegórski, Budapeszt mnie nie pociągał, słynny widok na Parlament uważałam za brzydki i przygnębiający, jechać tam było po nic. Aż kiedyś, szukając na mapie czegoś na krótki wyjazd, popatrzyłam uważniej na Góry Bukowe – i wkrótce potem kupiłam mapę Bükki Nemzeti Park. Nie pojechałam wtedy, za to stopniowo zaczęłam do moich planów dodawać kolejne tereny – sąsiadujące pasmo Mátra i potem jeszcze – pagórkowate tereny w pobliżu Budapesztu. Miałam już namiot. Zaplanowałam trasę i pojechałam w kwietniu zeszłego roku. Wróciłam i za dwa miesiące pojechałam jeszcze raz. Planuję i trzeci wyjazd, zostało mi trochę gór do przejścia w zachodniej części. Trasy – dla mnie, turystki z namiotem - okazały się nad wyraz udane. A w pięknym Budapeszcie znalazłam póki co tylko jedną „wadę” – szeroki Dunaj za bardzo oddala dwie części miasta.
TRASA
Przeszłam ok. 160 km w kwietniu i 160 w czerwcu i jakby nie patrzeć przeszłam te kilometry w górach. Tyle że niewysokich, bo ich tu nie ma - tylko 44 węgierskie szczyty przekraczają 900 m i tylko jeden 1000.
W kwietniu skierowałam się na prawo od Budapesztu i szłam przez trzy pasma Średniogórza Północnowęgierskiego w Karpatach Zachodnich:
1. Pasmo niskich gór Czerhat.
2. Góry Mátra, z najwyższym szczytem Węgier - Kékes (1014).
3. Góry Bukowe, opisywane jako „płaskowyż krasowy wznoszący się kilkaset metrów ponad otoczenie”.
Finał w Miszkolcu.
W czerwcu – poszłam na lewo, w stronę Średniogórza Zadunajskiego, gdzie zlokalizowane są mniej znane pasma:
1. Wyszehradzkie.
2. Pilis.
3. Gerecse.
4. Vértes.
Finał w miejscowości Csókakő.
W 2025 planuję kontynuację czerwcowej trasy – najpierw przez 100-kilometrowy Las Bakoński położony na północ od Balatonu (w węgierskiej nazwie – Bakony/Bakonyvidék - nie widzę słowa las), a potem dalej, może dojdę do granicy z Austrią, jeśli nie będę się guzdrać.
Mała próbka języka węgierskiego: Magyarország legmagasabb hegyeinek listája (Lista najwyższych gór na Węgrzech). Akcent zawsze pada na pierwszą sylabę – zapewnia to charakterystyczną melodię tego języka. Poznałam też dzisiaj nastroszone słówko
nő - oznaczające kobietę, mężczyzna to frywolny
férfi.Pisząc relację, poważnie zainfekowałam się węgierskim rockiem w wydaniu grupy Lokomotiv GT, popularnej swego czasu w Polsce. I ta zawróciła mi w głowie, a przy okazji wciągnęła i w inne węgierskie tematy. Dobrze w tym gatunku brzmi język węgierski:
https://youtu.be/C3LDyVwYwj4?list=PL7Do ... YymRS&t=25Przed pierwszym wyjazdem wyobraziłam sobie, patrząc na mapę i zdjęcia, że będę szła przez przyjemne dla oka zielone, pagórkowate tereny, idealne na wiosnę, zamieszkałe w niewielkim stopniu i co parę dni będzie miasteczko. Tak właśnie było. Przygodę zapewnił mi sam trekking, spanie w namiocie, swoboda, możliwość odbijania od trasy w wielu kierunkach, noce spędzone w lesie, na wzgórzach, w ruinach zamku, na ambonach, na polach, spotkania ze zwierzętami, oczekiwanie, co będzie za zakrętem. Szłam trasami, o których niewiele lub prawie nic nie wiedziałam. Wszystko to ukoiło moją duszę turystki amatorki trekkingu z namiotem.

Nocowałam w namiocie lub bez namiotu pod chmurką i kilka razy w hotelu. Tylko raz ktoś biwakował niedaleko mnie, na tym samym wzgórzu, chociaż nie, był i drugi raz, którejś nocy zobaczyłam, że za namiotem stoi nieruchomo mężczyzna, patrzy prosto na mnie, milczy, mogę się teraz tylko rozpłakać... Tak, tak, to było drzewo, ale przez moment mnie potrzepało. W nocy grasowały zwierzęta, trzaskały wokół gałęzie, niby się przyzwyczaiłam, ale co będzie, gdy jakiś osobnik zahaczy raciczką o linki i właduje mi się do namiotu? Którejś nocy obudziło mnie przyzywające chyba z podziemnego świata przerażające diabelskie szczekanie, nigdy takiego nie słyszałam, za to nad ranem w tymże miejscu obudził mnie wielotonowy, skomplikowany śpiew jakiegoś ptaka, tuż nad namiotem. I tak, śpiąc w namiocie, miałam komfortową sytuację w porównaniu z dawnymi biwakami pod gołym niebem, bez żadnej osłony, na terenach, gdzie np. były dziki - skracałam wtedy rączkę parasolki turystycznej i rozkładałam ją tuż nad głową:-), dobrze mi służył ten patent do czasu, aż kupiłam namiot. Miałam poruszające spotkanie z jeleniem - piękny osobnik z ogromnym porożem tuż przede mną sforsował 2-metrowe ogrodzenie z siatki i był to dramatyczny widok. Do mniejszych rogatych stworzeń podchodziłam (przypadkiem) całkiem blisko, bo to często jakieś zaspane gapy były, pod nogami mnóstwo czarnych żuczków przeszkadzało na ścieżce, trafiały się salamandry, zadziwił mnie jelonek rogacz, były także kleszcze i w czerwcu komary.
Przechodziłam przez mniejsze i większe miejscowości, bogate i biedniejsze - pomijam ten temat całkowicie.
Országos Kékkör = Országos Kéktúra + Rockenbauer Pál Dél-dunántúli Kéktúra + Alföldi Kéktúra
Naokoło Węgier prowadzi liczącą 2584 km trasa o nazwie Országos Kékkör. Składa się z trzech niezależnych wymienionych wyżej odcinków – ja szłam fragmentami najsłynniejszej, najdłuższej i najstarszej części północnej o nazwie
Országos Kéktúra, bo jest górzysta, ale nie wykluczam, że w przyszłości przejdę jej młodsze o 50 i 60 lat odcinki nizinne.
Kéktúra Google tłumaczy jako „niebieska wycieczka”, Kékkör jako „niebieski krąg/kółko”, Országos jako „krajowa”.

Warto klikać w różne miejsca strony internetowej
https://www.kektura.hu/. Jest tam historia powstania trasy, dokładne opisy etapów, statystyki przejść, bieżące informacje, inicjatywy, rozliczne porady, jest po prostu wszystko i jeszcze trochę (na mapce po lewej trzeba kliknąć w ramkę z wybraną trasą – ja nie załapałam tego przy pierwszym wejściu). Trasą zarządza Magyar Természetjáró Szövetség (w przybliżeniu: Węgierskie Stowarzyszenie Turystyczne). Od niedawna w logo mają występujący wyłącznie na Węgrzech (na zaledwie 10 hektarach) kwiat lnu o nazwie pilis, zamiast poprzedniego rododendrona. Polecam także strony Węgierskiego Stowarzyszenia Przyrodniczego na górnej belce.
Wracając do części północnej - Országos Kéktúra ma 1168 km i rozciąga się na prawo i na lewo od Budapesztu. Czytam w ang. Wikipedii, że był to pierwszy długodystansowy szlak turystyczny w Europie. Oznakowanie ukończono w 1938, a przebieg trasy tylko nieznacznie zmieniał się przez kolejne lata. Dodam dla porządku, że Główny Szlak Beskidzki powstawał w latach 1924-35 i w swej najdłuższej wersji miał 750 km. W historii trasy ujęło mnie poniższe:
W latach 70. grupa zapaleńców z filmowcem na czele (z 7-kilogramową kamerą, kółkiem mierniczym, radzieckimi plecakami Jermak, śpiworami wykonanymi przez turystę z Miszkolca, w płaszczach przeciwdeszczowych zaprojektowanych przez reżysera) po dwóch latach przygotowań w terenie zaczęła kręcić 13-odcinkowy serial o Országos Kéktúra - „Másfélmillió lépés Magyarországon” (Półtora miliona kroków przez Węgry). Film cieszył się ogromną popularnością, przykuwał ludzi do ekranu niczym mecz piłkarski, na lata spopularyzował „niebieską trasę” i zyskał miano kultowego. Imieniem twórcy filmu, Pála Rockenbauera (czwarty od lewej), nazwano jedną z dwóch nizinnych tras Országos Kékkör.


Oficjalny pchacz kółka zanotował 1124 kilometry, 274 metry i 2 centymetry, co przy średniej długości kroku 75 centymetrów dało 1 499 032 kroków (do równego 1,5 mln zabrakło im 725 metrów).

W 2020 roku National Geographic umieścił Országos Kéktúrę na liście 25 polecanych miejsc turystycznych na świecie.
OZNAKOWANIE. Na Węgrzech jest ponad 20 000 km oznakowanych tras, sprawdziłam, że ich gęstość jest podobna jak w Polsce (GUS informuje o 73 402 km tras PTTK). Dodam od siebie - te znane mi są naprawdę dobrze poprowadzone, a przy tym dobrze oznaczone (tylko raz trafiłam na szczątkowe i trochę się nabiedziłam). Szlaków jest wiele, mogłam spontanicznie zmieniać plany.

Piktogramy kierują do źródeł, na szczyty, do jaskiń itp.

Nie szłam wyłącznie Országos Kéktúrą, czyli tą najważniejszą trasą niebieską, czasem kusiły mnie boczne odnogi, nie miałam potrzeby zachodzić do miasteczka, chciałam coś pominąć, skrócić itp. - łatwo było z tych możliwości korzystać, bo tras jest dużo. Ale jeśli ktoś zdecyduje się tylko na niebieską, to raczej nie będzie żałować.


Północny odcinek przeliczony na hamburgery (646), jabłka (2074), pączki (450) itp. Do góry/na dół po ok. 30 km. Przeliczyłam już sama, że średnio ok. 260 m w górę i w dół na każde 10 km.
Oznaczenia źródeł wody na mapy.cz trzeba traktować ostrożnie, studnie/krany często były nieczynne. Na tejże mapie można sobie znaleźć sklepy i potem wygooglać godziny otwarcia.
Połączenia autobusowe - na duży plus. Stałam kiedyś w niedzielę wśród pól przy pochylonym ku ziemi rozkładzie, bez większych nadziei, że autobus w ogóle przejedzie, ale nadjechał punktualnie. Tak było przy każdej podróży autobusem. W Miszkolcu na dworcu było tych autobusów setki, ruch jak w ulu, widocznie są ważne na Węgrzech.
Autostop. Skorzystałam raz, chciałam zapłacić, dość sporą kwotę zresztą, ale kobieta pokazała na serce i zdecydowanie odmówiła.
Przy okazji inna przydrożna sytuacja: leżę daleko za miastem w rowie, bo ma dobrą konfigurację na odpoczynek, nagle widzę kątem oka, jak biegnie do mnie przerażona kobieta (zatrzymała samochód za zakrętem) - szybko wstałam i odmachałam jej, że żyję, a ona uszczęśliwiona dawała mi znaki ulgi z drugiej strony drogi.
Węgierskie smakołyki: świetna papryka – wąska, żadne tam beczkowate, bezsmakowe twory z naszych sklepów; i jeszcze niewielka cebulka, która w przekroju miała krążki w dwóch kolorach – w kilku procentach smakowała jak owoc.
KWIECIEŃ: 1. Wzgórza Czerhat, 2. Góry Mátra i 3. Góry Bukowe Zgodnie z zapowiedzią dalej będzie raczej przegląd zdjęć niż relacja, wolałabym inaczej, ale trudno, jest jak jest.
Dojazd - nocny pociąg z Warszawy do Vac tuż nad Budapesztem + krótki dojazd autobusem na trasę, do Kosd. Powrót - z Miszkolca Flixbuem.
Mapka:
https://pl.mapy.cz/turisticka?planovani ... 62509&z=10 (ok. 160 km pieszo i 40 km autobusem; w pkt 7 szłam niepotrzebnie szosą, bo się pomyliłam; między 10 i 12 trasa w przybliżeniu; 14-15 i 21-22 zaznaczona jest trasa piesza, ale jechałam inną trasą, autobusem, 23-24 autobus).
1. Pasmo niskich gór i wzgórz CZERHAT. Przyroda przejawiała się w swej wczesnowiosennej pełni, a turysta z namiotem mógł chłonąć to w dwójnasób. Najskromniejszy odcinek, ale w swej kategorii nic mu nie brakowało.






Idę z głębi zdjęcia trasami zieloną, niebieską i żółtą, 2 dni temu przechodziłam koło góry Naszály (652) na horyzoncie. Wydaje się daleko, ale w linii prostej to tylko 10 km. Niektórzy twierdzą, że jest najwyższą górą w Czerhat, inni wskazują na szczyt Karancs (725). Jestem na wieży Prónay-kilátó na Kecske-kő (421).





Po zamku Szanda, spalonym w XVI w., zostało trochę przytulnych ruin, na całkiem przyzwoitej jak na te okolice wysokości – 528 m. Przeszłam na Węgrzech ponad 300 km i tylko raz widziałam namiot – właśnie tu, na zboczu góry.


Zmieniłam plany, bo spodobał mi się teren u podnóża wzgórza, trochę tam potem błądziłam.




Na szczycie wzgórza w oddali widać wspomniane wyżej ruiny zamku. A propos wzgórza: przy odmianie nazw miejscowości rdzennie węgierskich należy stosować (zazwyczaj, bo są wyjątki) „zasadę wzgórza”, czyli miejscowość jest obszarem, „na” który się zmierza, „na” którym coś się znajduje (a nie „do” którego i „w” którym). Najciekawsze w tej zasadzie jest to, że nie obowiązuje ona w przypadku zagranicznych miejscowości.

Dwa śliczne wulkaniczne stożki, jeden ze wspomnianym wyżej zamkiem.

Wrota do Csobankapuszty, „ukrytego przed światem rajskiego ogrodu w malowniczej kotlinie Dél-Cserhát; przestrzeni wspólnoty wszelkiej sztuki i świadomości przyrodniczej”.

Czekamy na Ciebie:-)
https://youtu.be/1-naLdSYz-8?t=77
Jeśli ktoś woli, to godzinę dalej znajdzie poważniejsze klimaty - w Virágospuszta widzę akcenty patriotyczne, religijne, turystyczne. Ludzi brak. Zatrzymała mnie tabliczka „STOP Ha tovább mész drága lesz"/„Jeśli pójdziesz dalej, będzie drogo”. Poszłam. Jest niedziela, dlaczego tu nikogo nie ma, dlaczego krzyż na kopule jest tak bardzo pochylony? sprawdzam to kilka razy, zamiast ludzi widzę rząd drewnianych postaci, przeszłam przez cały teren, jest jednak ktoś, kupiłam wodę, w milczeniu, nie udało mi się znaleźć wejścia na trasę, poszłam w końcu przed siebie. Takie klimaty, dziwne, nieoczywiste, tak właśnie szłam przez Węgry.
już w domu sprawdziłam, że to nie kopuła, tylko wizerunek Korony Świętego Stefana, a krzyż na koronie został przekrzywiony w wyniku uszkodzenia w XVII w. i do dziś nie został wyprostowany 



Wzgórze Kálvária-hegy. Zanim wsiądę do autobusu w miejscowości Buják, która poniżej, spędzę powolną godzinę w okolicach przystanku koło sklepu, wiadomo, że to dobre miejsce, żeby się nie nudzić.

Ze wzgórza kalwaryjskiego widać już góry Mátra, podjadę do nich autobusem.
2. Góry MÁTRA, z najwyższym szczytem Węgier - Kékes (1014), jedynym, który przekracza 1000 metrów. Przeszłam je całe z lewa na prawo (ok. 50 km), fajny odcinek. Niektórzy uważają go za najlepszy z całej północnej trasy. Dla mnie ciekawsze były bardziej dzikie Góry Bukowe. Powinnam wyłączyć z tej pozytywnej oceny sam wierzchołek Kékes - z wieżą telewizyjną, szosą na sam szczyt, wyciągami, knajpami, niedaleko szczytu są i sanatoria (liczba godzin słonecznych znacznie przekracza tu średnią krajową). Najwyższy, więc musi dźwigać to brzemię, nie mogło mu się upiec.
Zaczynam 30 km od Kékes, w Mátraverebély, trochę pada, lepkie błoto tworzy na przodzie butów pompony, z takimi jeszcze nie chodziłam, nikogo przez cały dzień nie spotkam.










Galya-kilátó, najwyższy punkt widokowy (poza wieżą telewizyjną): góra Péter 965 m + wieża 30 m. Wieża z międzynarodowymi nagrodami za rekonstrukcję w 2015. Ponoć na wieży są miejsca biwakowe. Szczyt - trzeci najwyższy na Węgrzech. Lub drugi, często spotykam rozbieżności w danych na temat węgierskich gór, przynależności do pasm, podziałów, długości jaskiń itp.

W kierunku Tatr, według generatora panoram
http://www.udeuschle.de można stąd zobaczyć m.in. Baraniec i Krywań.

W oddali Kékes (1014), jutro zatrzymam się w hotelu u podnóża góry.


Ważna wizyta w Palócbaba Múzeum (kolekcja ubiorów i zbiory etnograficzne). Dlaczego ważna? No właśnie, dlaczego? Jestem tu tylko ja i opiekun tego miejsca.


Na szczyt Kékes wjechałam autobusem – jest mocno „zagospodarowany”, ale ból trwa chwilę, tyle co przejście przez wierzchołek - zaraz za nim zaczyna się bardzo ładna 22-kilometrowa trasa grzbietowa, często z widokami, z finałem w miejscowości Sirok.



Mátrabérc Trails, coroczny bieg przełajowy grzbietem Mátra, główny dystans 54,2 km, 2750 m+ (są i krótsze). Schodziłam co chwilę biegaczom z drogi, ale nie żałuję dodatkowych kroków, bo lubię takie imprezy i lubię przyglądać się uczestnikom.






Mały (jedyny) zgrzyt - w oddali kominy elektrowni Mátra. Na 2025 zapowiadają jakieś pozytywne reorganizacje i zmiany na jej terenie.













Zamek obronny Sirok, na obrzeżach gór Mátra. Nie udało mi się ustalić, czy kolejne 15 km, do Szarvasko, to wciąż góry Mátra, może nikt tego nie wie:-). Kolejna fotka to nie zamek, tylko skałki 400 m dalej.


Po lewej miejscowość Sirok, wyżej na prawo warownia, na horyzoncie po prawej Kékes, stamtąd idę.




3. BÜKKI NEMZETI PARK/ Park Narodowy Gór Bukowych. Pięknie tu jest, trochę dziko, szkoda, że byłam tu tylko 2 dni, było bardzo nastrojowo, na trasie spotkałam ze 2-3 osoby.
37 z 45 węgierskich szczytów przekraczających 900 m znajduje się właśnie w Górach Bukowych. Znaczną część gór stanowi charakterystyczny płaskowyż o średniej wysokości 800 m n.p.m. Trochę można go poczuć na drugim planie zdjęcia niżej. Na kolejnym zdjęciu widać skalne ściany wspierające płaskowyż (nad miejscowością Bélapátfalva).


94% powierzchni parku stanowią grunty leśne, a lasy są niemal w całości liściaste, głównie bukowe i dębowe, lasy świerkowe były dodane sztucznie, czyli zostały posadzone (ponoć ich dalszy los jest mocno niepewny na tym terenie). Gdzieś pod koniec szłam przez chwilę lasem (poniżej) i pomyślałam: o! tu jest jak w Polsce, a w chwilę potem skonstatowałam: no tak, jestem w lesie iglastym. I ta przewaga liściastych mocno różnicuje krajobraz w porównaniu z naszym, przyroda wydaje się bujniejsza, bardziej południowa (jest tu także cieplej). Sprawdziłam przy okazji, że w polskich lasach drzewa liściaste stanowią ok. 30%, a na Węgrzech – aż 85%.


Pięknie położone Szarvaskő (idę z głębi zdjęcia, nocowałam gdzieś tam za widnokręgiem).



Jutro wejdę jeszcze wyżej niż skały w oddali, w sumie przez cały dzień podejdę 900 m do góry. A na razie czeka mnie wyjątkowo zimna noc, tuż nad ziemią był 1 stopień, zbiornik wodny obok ciepła nie dodawał. Wiosna na tym terenie przychodzi później, częściej tu także pada.

W kolejnej relacji, kolejne spotkanie na pastwisku:-) - tym razem trafił mi się przedstawiciel węgierskiego siwego bydła stepowego - z pięknymi rogami w kształcie liry, rasa zagrożona wyginięciem, pochodzenie genetyczne niejasne, przypuszcza się, że swoje dołożyły m.in. żubry.


Pytanie: ile drzew rozpoznasz po liściach? Podpowiedź:
https://www.poznajemydrzewaikrzewy.pl/atlas-lisci/


Punkt widokowy na Őr-kő (880). Przez ok. 4 km trasa prowadzi w okolicach skalistego brzegu płaskowyżu, więc widoki gwarantowane. Parę punktów ominęłam niestety:
https://pl.mapy.cz/turisticka?source=os ... 56325&z=18





Punkt widokowy Pes-kő kapu, wciąż idę brzegiem płaskowyżu.


W skałach po lewej wejście do jaskiniowej kwatery Cserpes-kő. Mieści do 6 osób, gdy przechodziłam, była otwarta. Informacja z 2023: „Jest ona dostępna bezpłatnie dla każdego, kto nie boi się warunków koczowniczych”.







Urokliwe, delikatnie pofałdowane łąki, ta pierwsza to Zsido-rét / Łąka Żydowska, z rzadkimi okazami roślin i mikroklimatem, obszar ścisłej ochrony. Wciąż jestem tu sama, ludzi zobaczę dopiero w hotelu w Bánkút.












Miejsce biwakowe, zaraz w kadr wejdzie niezdecydowana turystka, siądzie przy stoliku, a potem jeszcze dwa razy zmieni go na inny, zdejmie plecak, założy czapkę i rękawiczki.

O czym piszą na leśnych tablicach?
Na miejscu starych drzew wyrosły nowe pędy. Kolejne pokolenie spaceruje po trawiastych ścieżkach. Mgła czasu opada na stare ślady. I delikatnie je przykrywa, jak drogie wspomnienia. (tłum. Googla)

Jaskiń jest aż 1150, ale 2/3 ma poniżej 10 m długości. Najgłębsza sięga 303 m.

FINAŁ z przeszkodami w dolinie Savós




Nocleg w kurorcie Lillafüred nad jeziorem Hámori, w pocztówkowym, neorenesansowym hotelu Palota (Palotaszálló). Hotel – węg. szálloda - to jedno z wielu międzynarodowych słów, które Węgrzy odrzucili, inne przykłady: rendőrség = policja, számítógép = komputer, étterem = restauracja, történelem = historia; wszystkiego o języku dowiedziałam się z bardzo ciekawego wpisu w Wikipedii, aż sprawdziłam autorów, a przy okazji zajrzałam do wnętrza:
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_w%C4%99gierski

CZERWIEC - Góry Wyszehradzkie, Pilis, Gerecse i Vértes, położone na zachód od Budapesztu.
Przyjechałam na Węgry nocnym pociągiem. W Nagymaros, skąd miałam prom na Wyszahradu, mój pociąg się nie zatrzymywał, więc wysiadłam w Štúrovo i dalej złapałam pociąg lokalny. Powrót, 2 x autobus, 1 x pociąg: Csókakő – Székesfehérvár - Budapeszt – Warszawa. Mapka:
https://pl.mapy.cz/turisticka?planovani ... 22236&z=11Przepłynęłam promem do Wyszehradu, dalszy kierunek – góra z zamkiem po lewej, zwiedziłam zamek, było tam mnóstwo ludzi, jak przy każdej atrakcji turystycznej, do której można podjechać. W XIV w. w Wyszehradzie miały miejsce dwa znaczące spotkania królów Czech, Polski i Węgier. Powtórka była pod koniec XX, tyle że zamiast monarchów stawili się odpowiednio dwaj prezydenci i premier – trzy państwa zrzeszyły się w Grupę Wyszehradzką. Wiadomo - dzisiaj nad wszystkim zawisł kryzys. (Proszę zgadnąć, komu z wyszehradzkiej czwórki nie podoba się pomysł, by do Grupy dołączyła Słowenia?).

Góry Wyszehradzkie w parze z zakolami Dunaju oraz przylegającym do nich pasmem Pilis tworzą atrakcyjny teren – i popularny, więc ludzi będzie tu więcej. Mamy tu bujne lasy (w dawnych czasach były tu królewskie tereny łowieckie), liczne trasy, punkty i wieże widokowe, zamek, miejsca piknikowe, a pewnie i inne atrakcje, o których nie wiem, czy których nie widziałam, jak np. Rám-szakadék a’la Słowacki Raj:
https://pl.mapy.cz/zakladni?source=osm& ... 94663&z=16Dunaj płynie aż przez 10 krajów, w których nazywają go Donau, Dunaj, Donava, Duna, Dunav, Дунав, Dunărea, Дунай. Na Mołdawię przypada najkrótszy odcinek: 570 m:-). W Europie tylko Wołga jest dłuższa.






Sprawdziłam, kto sobie zasłużył na wieczny odpoczynek w takim niezatłoczonym, zielonym miejscu i jest to László Madas, zasłużony dla tych terenów inżynier leśnictwa -
Bez względu na to, co się stanie, lasy Pilis znów będą zielone wiosną! Podoba mi się upamiętnianie „zwykłych – niezwykłych” osób związanych z regionem, więc jeszcze jeden przykład na kolejnym zdjęciu: w Górach Bukowych widziałam drewniane nagrobki słupowe (węg. kopjafá) z nazwiskami odkrywców jaskiń.


Przyjechałam rano z Polski, dojechałam do Nagymaros, przepłynęłam Dunaj, zwiedziłam zamek, przeszłam 15 km (i 630 m do góry), zostało mi jeszcze zawsze przydługie poszukiwanie miejsca na nocleg.







Widok z Dobogó-kő (700), najwyższego szczytu Gór Wyszehradzkich. Daleko na horyzoncie to pewnie Csóványos (938), najwyższy szczyt gór Börzsöny. Po drugiej stronie Dunaju jest podobnej wielkości teren z trasami. Razem tworzą Duna-Ipoly Nemzeti Park (Ipoly to nazwa rzeki) - widzę na mapie, że można tu znaleźć spore połacie, gdzie tylko przyroda i nic więcej.

ciąg dalszy poniżej