Czteroosobowy wypad pod namiot, skład taki sam jak w ubiegłorocznym Beskidzie Niskim. Pogoda wytrzymała (a ręczyłem za to głową), emocji jednak nie brakowało. Po kolei.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/2.jpg)
Wszyscy mieliśmy dopakowane plecaki
Trasę dopasowywałem do pogody, więc im bliżej realizacji tym bardziej musieliśmy uciekać na wschód. Zaczęliśmy w Niżnym Slavkovie na Słowacji i za czerwonymi oznaczeniami zaczęliśmy się kierować w stronę naszego pierwszego celu – Bachurenia 1081 m n.p.m. Słońce grzeje więc otwieramy pierwsze piwa, ale niektóre plecaki i tak przekraczały 20 kg. Ledwo ruszyliśmy i zatrzymuje się leśniczy jeepem i pyta czy nas podwieźć Jasne! Pakujemy plecaki na tył, zajmujemy miejsca w środku i zaczynamy podjazd. Pierwszy raz miałem okazję pojechać prawdziwą terenówą, napęd na cztery koła i po błocie, kamieniach, powalonych drzewach pod stromą górę cisnęliśmy aż miło. Przed samą polaną Manglova kierowca mówi, że „koniec”, na co Ewa odpowiada, że super i dziękujemy… a jemu się po prostu silnik zagotował i musiał później na luzie zjeżdżać tyłem bo już nie mógł go odpalić. Rewanżujemy się puszkami (i znowu trochę mniej do dźwigania).
[youtube]https://youtu.be/VT_A6KUIQJ0[/youtube]
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/1.jpg)
Nasza fura
Okolica wygląda super, jest polana i zaczynają się widoki na Tatry, siły oszczędzone to ciśniemy dziarsko na szczyt. Widok z Bachurenia na Tatry Wysokie jak z obrazka.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/3.jpg)
Zdjęcie z polany Manglova
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/4.jpg)
Spojrzenie na Smrekovicę
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/6.jpg)
Skały pod szczytem Bachurenia
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/7.jpg)
Szczyt – Bachureń 1081 m n.p.m.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/5.jpg)
Widoki ze szczytu
Po regeneracji, zjedzeniu drugiego i trzeciego śniadania, oraz zostawieniu po sobie śladu w zeszycie wracamy okrężną drogą na przełęcz Bachureń gdzie spotykamy pierwszych turystów, następnie idziemy przez wielkie polany aż do Lacnovskiej przełęczy skąd znowu podziwiamy Tatry. Jako, że częściowo trasa pokrywa się z jutrzejszą drogą powrotną, chowamy w górze strumienia siatkę z browarami i wodą.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/8.jpg)
Te dwa niby wulkany pamiętam z wycieczki na Stebnicką Magurę
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/9.jpg)
Widoki ze szlaku
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/10.jpg)
Utulnia pod Kravcovą
Im bliżej celu tym mniej sił. Robimy coraz częstsze przerwy, Norbert pierwszy raz idzie z konkretnym plecakiem więc też już nie biega tam i z powrotem tylko korzysta z kijków. Gdyby nie ten leśniczy który nas podwiózł na pierwszych 4 kilometrach podejścia to byśmy nieźle kwiczeli.
Ok 17:30 docieramy na szczyt. Do wyboru mamy albo spanie w utulni, albo rozbijać namioty. Ponieważ nikt poza nami nie planuje noclegu na Smrekovicy więc przerzucamy wszystko z jednego pomieszczenia utulni do drugiego, sprzątamy, rozkładamy karimaty, śpiwory, wygląda, że powinniśmy się spokojnie zmieścić, a w obitym dechami pomieszczeniu będzie chyba ciepło. Skoro mamy czas to rozpalamy ognisko i pieczemy wegańskie kiełbaski, piwkujemy, co jakiś czas latamy na punkt widokowy oddalony o jakieś 100 metrów od szczytu. W ramach atrakcji Norbert ćwiczy, ja znakuję sobie dłonie gorącym rusztem, a Ewa podziwia wychodek wyłożony dywanem.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/11.jpg)
Utulnia na Smrekovicy
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/13.jpg)
Góry, kiełba i piwo – majówka 2023
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/14.jpg)
Nasz pokój noclegowy
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/12.jpg)
Otoczenie Vysnego Slavkova
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/15.jpg)
Zachód słońca z punktu widokowego koło wierzchołka
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/16.jpg)
W tle Góry Wołowskie, na dole Zamek Spiski
Noc okazała się jednak mega zimna i męcząca, wiał dosyć uciążliwy wiatr (uciążliwy głównie dla tych co spali przy ścianach). Norbert miał cieplejszy śpiwór, my natomiast z komfortem w okolicach 10*C, a było lekko powyżej 0. Wiatr przedzierał się przez szpary więc próbowaliśmy jak najgłębiej zakopać się w śpiwory, ale nie powiem żebyśmy zaliczyli tę noc do przyjemnych.
Rano widoki bez szału, ale słońca podnosi temperaturę i robi się z każdą godziną coraz przyjemniej. Zbieramy manatki i większy posiłek postanawiamy zjeść 3 kilometry dalej.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/17.jpg)
Poranek drugiego dnia. Zamek Spiski mógłby robić za scenerię jak Upiory zaatakowały Froda
Idziemy niebieskim szlakiem do ujścia Lacnovskiego Kanionu i za nim tam dotarliśmy to na 100% już wiedziałem, że następna wycieczka z namiotem będzie z nowym, większym plecakiem. Ten jest tak wypchany, że zamki nie wytrzymują, a brak pasków do podpięcia namiotu i karimaty zmusił mnie do przytroczenia ich za pomocą taśmy i sznura, ale w domu mogłem się bawić, a teraz kiedy część rzeczy ubyło i pojawiły się nowe, to moje opatentowane mocowanie po prostu nie działa. Kupię 80 l i się spakujemy do jednego plecaka.
Dobra, wracając do wycieczki – Lacnovsky Kanion.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/18.jpg)
Brama przy ujściu Lacnovskiego Kanionu
Fajne urozmaicenie wycieczki, były skały (min 60 metrowa Kolumna Mojżesza i Kamienna Baba), drabinki, spadowody, minusem była zamknięta gastronomia (czynna tylko w weekendy) i fakt, że czekało nas jeszcze jedno podejście, momentami nawet z poręczówką.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/19.jpg)
Lacnovsky Kanion
Przed wioską Lacnov spotykamy pierwszych turystów tego dnia – dwójka panów z Preszowa, rozmawiamy po polsku, jeden jest zakochany w Polsce i Krakowie, rozmawiamy trochę o górach i polecamy sobie wzajemnie miejsca do odwiedzenia (zabawne było jak wymieniał różne pasma górskie, a my już tam wszędzie byliśmy). W wiosce nie ma sklepu, jest kościół, więc idziemy do… strumienia gdzie schowaliśmy zapasa! Woda jak woda, ale piwo dodało energii. Dodam, że jako kierowca, na wycieczkę miałem swój zapas 0% i jedno takie w strumieniu też sobie schowałem). Chwilę leniuchujemy, Norbert buduje tamę, koło nas biega jakaś kuna, namierzamy w Vysnym Slavkovie sklep spożywczy czynny do 16:00, więc obliczamy zejście tak żeby zdążyć przed zamknięciem. Na myśl o zakupach pod koniec mimo 2 dni chodzenia po górach i ciężkich plecaków dajemy radę nawet zbiec kilka odcinków.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/20.jpg)
Roven
Po ponad 30 kilometrach i dwóch dniach docieramy do sklepu, byliśmy tacy wypruci z energii, że chcieliśmy kupić pół sklepu, myślę, że zrobiliśmy pani obrót lepszy niż miała przez cały dzień.
I teraz tak, samochód mamy w sąsiedniej miejscowości, więc muszę się jeszcze ok 4 kilometry pofatygować asfaltem z buta, ale nie myślcie sobie, że to koniec przygód… Ja widziałem całą romską rodzinę pracującą w polu (umówmy się taki obrazek może zburzyć różne stereotypy). Od takiego kilkuletniego berbecia do dorosłych zbierali z pola kamienie i wrzucali na taką szeroką łyżkę jak w ładowarce, tylko przymocowaną z przodu traktora. Kilka minut później jak cała rodzina siedziała w tej łyżce, a kierowca zasuwał z nimi po drodze. Widziałem dużą romską osadę gdzie nasza utulnia w której spaliśmy wyglądała jak 5 gwiazdkowy hotel w porównaniu z ichniejszymi konstrukcjami, ale to wszystko był pikuś. Ewa, Norbert i Michał którzy zostali pod sklepem poznali budowniczego utulni w której spaliśmy, a najlepsze i tak było jak przyszedł chłop z klaczą i źrebakiem, mówi, że się źrebak urodził w nocy i stawiał wszystkim wódkę. Końskie pempkowe! Nawet dla mnie został przydział mimo, że nie siedziałem pod sklepem. Końskie pempkowe było prawie jak ludzkie – wódeczka, muzyka z głośnika, śpiewy i nie jednemu dziadkowi nóżka zaczęła chodzić. Słowacja to stan umysłu? Jakiś czas temu od jednego przewodnika słyszałem stwierdzenie, że Słowacy to już południowcy i ze sposobu bycia i podejścia do życia chyba faktycznie bliżej im do takich Greków, Hiszpanów, czy Włochów.
Na koniec jeszcze jeszcze jedna ciekawostka dotycząca słynnego zdjęcia robotników na wysokości – ten po prawej to Słowak który mieszkał właśnie w Vysnym Slavkovie.
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2023/05/21.jpg)
Lunch atop a Skyscraper
“Kochana Marysieńko, nic się o mnie nie martw. Jak widzisz, ciągle mam butelkę w ręku. Całuję, Gustav. “ Takie pozdrowienia od męża dostała Mariska Popovic ze Słowacji. Na drugiej stronie pocztówki widniało zdjęcie robotników jedzących lunch na budowie wieżowca Rockefeller Center. Ta fotografia przeszła do historii.