Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Pienińskie piramidy http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=22742 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:03 pm ] |
Tytuł: | Pienińskie piramidy |
Dobromił niedawno rzucił niewinne pytanie. Czy był ktoś na Nowej Górze w Pieninach. Pytanie zostało w zasadzie zignorowane. Jakaś dziwna nazwa "Nowa Góra". Jakby zapytał o Trzy Korony, Sokolicę, ewentualnie Wysoką, Wąwóz Homole. To są ciekawe miejsca w Pieninach, a nie jakaś Nowa Góra. Nowa Góra - ta nazwa brzmi tak, że może być wszędzie i nigdzie. Ale wklepałem w google... Nowa Góra (902 m n.p.m.) – drugi co do wysokości szczyt Pienin Właściwych i najwyższy szczyt Pienin Czorsztyńskich. Brzmi nieźle. Chciałem zobaczyć jakieś zdjęcie... Ależ piękne pienińskie piramidy!!! Nowa Góra to ta po prawej, wyższa. Po lewej jest 100 metrów niższa Macelowa Góra, ale również robi wrażenie. Poczułem zew gór. Przypomniałem sobie jeszcze, że kiedyś widziałem ten widok ze Sromowców i pomyślałem, że może kiedyś... ale minęło kilkanaście lat i nic, aż do teraz. Akurat zbliżała się niedziela z dobrą prognozą. Ukochana nie chciała jechać i w sumie dobrze, byłby pewnie rozwód Część I - mglisty poranek i Nowa Góra (902) Podjechałem do Czorsztyna. Na początek miało być miłe rozpoczęcie dnia na płaskim widokowym, łąkowym pagórku Majerz (689), który zachwalał swego czasu Sebastian. Mgiełki fajne są, ale jak widoczność jest na 20 metrów, to pozostają jedynie zdjęcia artystyczne. Tu mamy głęboki przekaz - Tobi olewający zakaz wejścia do PPN dla piesków. Oczywiście nie popieram wprowadzania psów do Parków Narodowych, gdyż przerażają one dzikie zwierzęta, które są u siebie. Minąłem przełęcz Osice, wszedłem w las. Kolejne zdjęcie artystyczne. Ja w górę, mgły w dół. Zaczyna się przejaśniać. Niebieski szlak mało wykorzystywany, trawiasta ścieżka. Bardzo przyjemne tereny. Jednak jest miły początek dnia, z lekkim poślizgiem, ale jest pięknie. Widoki na Taterki z Pienin zawsze na propsach! Tak sobie szedłem szlakiem na wschód, podziwiając widoki, aż doszedłem do miejsca, gdzie należy szlak opuścić i po bardzo krótkim odcinku otwiera się taki oto rozczarowujący widok na Nową Górę. Niby ma być 100 metrów podejścia w pionie, ale zupełnie nie wygląda. Wygląda jak 15 metrów podejścia. Jednak po wejściu w las, momentalnie zmienia się perspektywa, jak w zaczarowanej krainie i faktycznie jest ostre podejście. Na górze trzeba nawet poomijać jakieś skałki. A potem szczytuje się na kompletnie zarośniętym szczycie. Miedzy drzewami można na dojrzeć odległe o kilometr Trzy Korony, ale w zasadzie nie ma miejsca, skąd można zrobić ciekawe zdjęcie. Zejście z Nowej Góry zaplanowałem na stronę południową. To już dłuższa historia, 300 metrów w pionie, po bardzo stromym, dzikim zboczu. Przewidywałem, że dostarczy więcej atrakcji niż wyjście. Faktycznie po kilkunastu metrach otworzyły się widoki na Tatry. Na zejściu trzeba było omijać całkiem pokaźne wychodnie skalne, ale większych trudności nie było. Można było też zobaczyć kolejny cel wycieczki, tą drugą piramidkę - Macelową Górę. Końcówka lasem, jakąś starą drogą. Nogi pod koniec trochę zaczynały dokuczać, zejście 300 metrów na dziko w bardzo stromym terenie można już poczuć. Jednak ogólnie Nowa Góra nie postawiła wysoko poprzeczki. Czy warto ją zdobyć? Pewnie, że warto, jak się chce być na drugim co do wysokości szczycie Pienin Właściwych, albo najwyższym szczycie Pienin Czorsztyńskich - do korony C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:04 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część II - Wąwóz Gorczyński, Macelowa Góra (801) Zejście z Nowej Góry idealnie doprowadziło mnie na koniec Wąwozu Gorczyńskiego. Następnie w planie było zejście tym wąwozem. Wąwóz okazał się bardzo malowniczy i przyjemny. Jego dnem wiodła równa droga. Trochę to wszystko dziwne, bo przecież nie wolno tutaj wchodzić. Zupełnie tego nie odczułem, ale idąc wąwozem obniżyłem się o kolejne 50 metrów. Z niepokojem zerkałem na boczne ściany. Nie wyglądało, jakby dało się po nich wspiąć. Doszedłem do końca i nie było wyjścia. Postanowiłem zaatakować Macelową Górę. 250 metrów podejścia. Początek masakrycznie stromy, ale oczekiwałem, że tam gdzie zaczyna się las będzie już lepiej. Widoczki na okolicę. Drzewa kwitną - w górach. Wiosna jest miesiąc szybciej niż powinna. Jestem w lesie. Czy jest mniej stromo... trudno powiedzieć. Można odsapnąć z widokiem na Trzy Korony przez dziurę w drzewach. Podłoże zrobiło się skaliste. Można poruszać się tylko samym grzbietem. Zejścia na boki wykluczone. Ciężko omijać przeszkody. Robi się coraz bardziej skaliście. Po bokach coraz większe stromizny. Szczyt jakoś długo się nie objawia. Pojawiają się wątpliwości, czy to wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie... Jest w końcu szczyt. Wygląda na widokowy. Najpierw widoki częściowo zza drzew. Ale zoomować można ciekawe kadry Na koniec robi się bardziej otwarta perspektywa. Jest motyl. Jest Dunajec - dokładnie 350 metrów niżej. Czuję się jak na końcu świata. Atmosferę podkręcają myśli o zejściu na zachodnią stronę, czy będzie to w ogóle możliwe. W zasadzie można poruszać się tylko po linii wschód-zachód. Południowe i północne zbocza są zbyt strome, żeby próbować się tam zapuszczać. Zejście początkowo jest podejrzanie łagodne. Potem robi się średnio strome. Mam przeczucie, że sytuacja może się pogorszyć. I faktycznie pogarsza się. Robi się bardzo stromo, ale nie na tyle bardzo, żeby myśleć o odwrocie. Dzielnie walczymy i zwyciężamy To zdjęcie niby ma przedstawiać najbardziej stromy odcinek, który już za nami. Kompletnie nie oddaje. Tobi idzie jak po płaskim. Najbardziej stromo jest tam wyżej miedzy drzewami, ale na zdjęciu tego nie widać. W każdym razie zeszliśmy Macelowa Góra, choć na papierze nie wygląda, jest 3x lepsza od Nowej Góry. Zdobycie jej daje mnóstwo satysfakcji, jest okupione dużo większym wysiłkiem, a na górze można sobie leżeć i podziwiać piękne widoki. Jednak tutaj mała uwaga - nie każdemu się tam będzie podobać, nie każdy ma wystarczająco silną psychikę, żeby tam wejść i zejść A to jeszcze nie wszystko, ale o tym potem... C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część III - Biała Skała (600), Zamczysko (688) Kiedy zejście z Macelowej Góry przestaje być dramatycznie strome i można odetchnąć z ulgą, że się przeżyło, wtedy można pokusić się o poszukanie Białej Skały - to taki punkt widokowy, mur skalny. To naprawdę próba charakteru, żeby w takiej chwili chcieć jeszcze więcej atrakcji, ale naprawdę warto! Widok podobny, do tego z samej góry, ale jednak inny. Natomiast największe wrażenie robi lufa w dół. 100 metrów nad poziomem Dunajca. Ten brzeg to już zagranica. Tamtejsza ludność pozdrawia bohaterów z Polski. Znowu można poszukać sobie fajnych kadrów. Zejście z Białej Skały jest już proste. Widok na Macelową Górę i Białą Skałę z nad Dunajca, z przystani flisackiej. Miłośnikom widoków, bez ekstremalnego zacięcia polecał bym właśnie tylko Białą Skałę - wyjść od dołu i zejść tą samą drogą. No nic, idziemy dalej. Kolejnym celem jest Zamczysko (to mniejsze z lewej). Potem miały być Flaki (to większe z prawej). Ale plany są dynamiczne. Zobaczyłem taką skałkę, ustaliłem, że to Rabsztyn. Fajna nazwa i fajna skałka. Szybkie kalkulacje i zmiana planów, po Zamczysku będzie Rabsztyn. Prawdę mówiąc bardzo dużo czasu zeszło na Macelową Górę i nie chcąc chodzić po ciemku trzeba było skrócić trasę. Macelowa Góra od Zachodu wygląda tak. Biała Skała (pośrodku w dole) zlewa się z nią całkowicie. Co ciekawe widać też Nową Górę (sam szczyt piramidki). Idę łagodnymi łączkami. Sielankowe widoczki na okolicę. A tu jestem trochę wyżej i nieco inny kąt. Macelowa Góra wygląda imponująco, a obok Trzy korony. Jesteśmy pod Zamczyskem. Zza drzew widać jakieś skały i kamienie, nie wygląda to przyjemnie. Przed wejściem w las, warto obejrzeć się za siebie. Tatry znowu zaczyna być lepiej widać. Te zabudowania to Sromowce Wyżne. Podejście na Zamczysko. Strome, kamieniste. A wyżej będzie się trzeba przedzierać przez dzikie róże i jałowce. Jest chyba z 30 stopni. Przypalona słońcem skóra jest bardzo wrażliwa. Pot szczypie w zadrapaniach. W nagrodę z góry takie widoki. Sromowce Wyżne, za nimi Spiska Stara Wieś na Słowacji. Światło coraz lepsze, z lekkim przerażeniem stwierdzam, że już 17:30... Czy damy radę wrócić przed nocą? Czy zgubimy się w dzikich pienińskich wąwozach? Wszystkiego dowiecie się już wkrótce z ostatniego odcinka. C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część IV - Rabsztyn (691) i udane zakończenie wycieczki Zejście z zamczyska od strony północnej było całkowicie łagodne, parę kroków i łączka z widokiem na Flaki. Ponownie wygląda to jakby szczyt był bardzo blisko, a to jest 130 metrów podejścia. Jednak nie idę tam. Byłoby to tylko dodatkowym dokładaniem metrów. Zwracam się ku Rabsztynowi. Jestem praktycznie na jego wysokości, problemem jest to, że oddziela mnie od niego dolina potoku. A w zasadzie podwójna dolina. Na mapie wygląda to dość skomplikowanie. Bardzo chciałbym zdążyć póki jeszcze jest w słońcu. Schodzę fajnymi łączkami, potem daję nura w dolinę. Nadludzkim wysiłkiem wychodzę z mini-wąwozu i widzę drogę, której nie ma na mapie. Zamiast nurkować w kolejny wąwozik, obchodzę go kulturalnie drogą, a potem już tylko 100 metrów stromego podejścia. I tak oto całkiem sprawnie jesteśmy na Rabsztynie. Odczuwam duże zmęczenie, ale cieszę się, że tak łatwo poszło Światło coraz lepsze. Są Tatry. Łapię kolejne kadry, a te z Rabsztyna pofobają mi się najbardziej. Na spokojnie nacieszyłem się widokami. W panikę wpadłem dopiero jak zobaczyłem, że słońce zachodzi za Flakami. Przecież jestem dość daleko od auta, a na dodatek nie mam opracowanego wariantu powrotu z Rabsztyna, bo w ogóle nie planowałem tej górki. Pierwszym pomysłem było zejście do tej drogi, której nie ma na mapie i liczenie, że ładnie zaprowadzi do szlaku niebieskiego, którym szedłem rano. Ale szkoda tych 100 metrów wysokości, a droga wcale nie daje gwarancji sukcesu. Za Rabsztynem widać było łagodnie wznoszące się łąki. Wybrałem ten wariant. Na szczycie łąk jeszcze raz spojrzałem na Tatry. Słońce wciąż zachodziło za Flakami, jakby czas się zatrzymał w miejscu. Następnie wszystko ułożyło się jak w filmie z happy endem. Najpierw pojawiła się jakaś droga, która przeprowadziła mnie przez gęsty las. Potem kolejne łagodne łąki doprowadziły wprost do szlaku, którym szedłem rano. On idzie właśnie tam górą. Jestem na szlaku. Jeszcze jeden widok na Tatry, dla Dobromiła. Słońce dalej świeci. W życiu bym się nie spodziewał, że dzień już taki długi. Idę przez rozległy Majerz. Słońce zaszło za Babią Górą. A chmury nad Tatrami podświetlają się na kolorowo. Idealne planowanie czasu i trasy! Wycieczka trwała trochę ponad 12 godzin. Jedne odcinki były szybkie, inne wolne. Trawers Macelowej Góry (bez Białej Skały) zabrał aż 4 godziny, a to tylko ok. 600 metrów odległości w linii prostej. Podobna odległość jest między Rabsztynem, a niebieskim szlakiem, a czasowo zajęło to 20 minut. I jak tu coś z sensem zaplanować? Pieniny są niesamowite. Niskie, ale charakterne górki stłoczone na małej powierzchni. Mieszanka najdzikszego chaszczowanka i najpiękniejszych widoków. Jest tam jeszcze wiele miejsc wartych odwiedzenia. Pierwszy raz chodziłem na dziko po Pieninach Właściwych. THE END |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |