Pozor pozor, to znowu ja i moja kolejna jednodniowa wyprawa w Tatry
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Tym razem nieco głębiej w Tatry Słowackie, w dolinę Zimnej Wody. Wycieczka zorganizowana przez tarnowski PTTK i tym razem również wykorzystaliśmy ich tylko jako transport
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Ale od początku...
Wyjazd z Tarnowa - 5.00. Pięknie, ładnie, ale jedna pani sobie myślała że jednak pojedziemy 5:30. Czekamy na nią... ale nie biernie, o nie! Autobus wykręca dwa kółeczka przez centrum Tarnowa, bo owa pani nie może się zdecydować czy podjedzie taksówką na przystanek czy przyjdzie piechotą... No w końcu się załadowała, ruszamy po 40-minutowym opóźnieniu.
W Starym Smokowcu jesteśmy przed 10, a o 10:15 już na Siodełku, gdzie wjechaliśmy gubałówkopodobną kolejką. Na rozgrzewkę w 10 minut dochodzimy słowacką żwirowaną ceprostradą do rozgałęzienia szlaków, gdzie niebieski wchodzi w Dolinę Staroleśną, a magistrala do schroniska Zamkowskiego. Zaczynamy tu lekko podchodzić magistralą, mijając najpierw ładny
Olbrzymi Wodospad, a potem na dłuuugim zakosie widzimy całą
grań Sławkowskiego od Smokowca aż do szczytu. Tam też się wybierzemy
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Zakos, jeszcze trochę podchodzimy i znowu rozdroże. Magistrala kieruje się w stronę Łomnickiego Stawu, a kilkadziesiąt metrów dalej przy zielonym stoi schronisko Zamkowskiego, gdzie zatrzymujemy się na "Bylinkovy Caj", mniam
Po krótkim odpoczynku znów patataj do góry, najpierw kończymy podejście na pierwszy próg doliny i wypłaszcza się trochę wzdłuż potoku. Po lewej Pośrednia Grań, po prawej stoki Łomnicy, a na wprost już widzimy Terinkę nad
drugim progiem. W Wielkim Łomnickim Ogrodzie rzeczywiście jest jak w ogrodzie - kolorowo, pachnąco, spokojnie... A wyżej nic tylko skały, piękny kontrast z bogatą roślinnością doliny. Szlak zakręca szerokim łukiem w lewo, przecinamy potoczki (na szczęście suchą stopą) i zaczynamy się gramolić po zakosach na górę. Wreszcie dobijamy do Terinki, gdzie dla odmiany zamawiamy... ziołową herbatę
Przed schroniskiem sporo ludzi, wielu z nich po prostu leży do góry brzuchem na pięknie wygładzonych wielkich płaskich kamieniach. Robię parę zdjęć i idziemy dalej, najpierw na małą kopkę nad Pośrednim Stawem Spiskim, a potem trochę bardziej stromo na grzbiet spadający z Kopy Lodowej. Za grzbietem w końcu widać obie słynne przełęcze, po krótkim zastanowieniu wybieramy Lodową z racji mniejszego tłoku na trasie. Na
rozdrożu idziemy prosto do góry, podczas gdy większość ludzi skręca na zakosy pod Czerwoną Ławkę. Z okolic
Lodowego Stawu fotografuję
łańcuchowiczów wiszących w skale, nie ma wielkich kolejek, ale i tak idzie to dość wolno.
W końcu zaczyna się największa atrakcja tej trasy - podejście po
sypkim piargu. Wspinamy się powoli, czasem troszkę zsuwamy dla równowagi, potem znowu mozolnie wspinamy... Jednak po chwili takiej walki z usypiskiem stwierdzamy, że damy sobie z tym spokój - przełęcz tam będzie stała i czekała na nas jeszcze kiedyś. To znaczy - wyszlibyśmy bez większych problemów, ale jednak z zejściem była jeszcze lepsza zabawa niż z podejściem
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Gdybyśmy mieli schodzić na stronę Jaworowej i mieli załatwiony transport z Jaworzyny czy Łysej Polany, to ok, da się zrobić... ale autobus uparcie czekał w Smokowcu i trzeba było tam wrócić. Więc jeszcze
parę zdjęć dokumentujących jak wysoko zaszliśmy i powolutku, ostrożnie schodzimy. Metoda kontrolowanego zjazdu na butach okazuje się nie być taka zła ani niebezpieczna, pod warunkiem że znajdzie się jakiś ogranicznik
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Słowacy chyba zabierają się za remont tego odcinka, bo między stawem a przełęczą leży pełno ściętych pni, pewnie będą z tego robić umocnienia czy schody. Dochodzimy do stawu gdzie chwilę odpoczywamy po wrażeniach z jazdy po piargu. Tu i ówdzie świstały świstaki, a także ludzie chcący się z nimi dogadać zapewne... Potem stosunkowo szybko schodzimy do Terinki mijając po drodze grupę Norwegów z huskym dzielnie pokonującym strome kamienie.
Powrót przebiegł też całkiem szybko, po zakosach w dół, schodzimy mijając podchodzących z dużymi plecakami, zapewne na nocleg gdzieś u Tery'ego czy w Zbójnickiej. U Zamkowskiego już się nie zatrzymujemy i idziemy dalej w dół, znów z widokiem na Sławka, tym razem pod słońce. Na rozdrożu tym razem zamiast magistralą schodzimy ciut w dół i mijamy Rainerową chatę, a potem kilka wodospadów. Szybkie ostatnie podejście na Siodełko i parę minut po 18 wsiadamy do kolejki. O dziwo, wszyscy pozostali uczestnicy pttk-owskiej wycieczki byli w miarę punktualni i koło 19 wyjechaliśmy ze Smokowca, lądując znów po 23 w Tarnowie.
Fotogaleria ![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)