Pozor pozor, to znowu ja i moja kolejna jednodniowa wyprawa w Tatry

Tym razem nieco głębiej w Tatry Słowackie, w dolinę Zimnej Wody. Wycieczka zorganizowana przez tarnowski PTTK i tym razem również wykorzystaliśmy ich tylko jako transport

Ale od początku...
Wyjazd z Tarnowa - 5.00. Pięknie, ładnie, ale jedna pani sobie myślała że jednak pojedziemy 5:30. Czekamy na nią... ale nie biernie, o nie! Autobus wykręca dwa kółeczka przez centrum Tarnowa, bo owa pani nie może się zdecydować czy podjedzie taksówką na przystanek czy przyjdzie piechotą... No w końcu się załadowała, ruszamy po 40-minutowym opóźnieniu.
W Starym Smokowcu jesteśmy przed 10, a o 10:15 już na Siodełku, gdzie wjechaliśmy gubałówkopodobną kolejką. Na rozgrzewkę w 10 minut dochodzimy słowacką żwirowaną ceprostradą do rozgałęzienia szlaków, gdzie niebieski wchodzi w Dolinę Staroleśną, a magistrala do schroniska Zamkowskiego. Zaczynamy tu lekko podchodzić magistralą, mijając najpierw ładny
Olbrzymi Wodospad, a potem na dłuuugim zakosie widzimy całą
grań Sławkowskiego od Smokowca aż do szczytu. Tam też się wybierzemy

Zakos, jeszcze trochę podchodzimy i znowu rozdroże. Magistrala kieruje się w stronę Łomnickiego Stawu, a kilkadziesiąt metrów dalej przy zielonym stoi schronisko Zamkowskiego, gdzie zatrzymujemy się na "Bylinkovy Caj", mniam
Po krótkim odpoczynku znów patataj do góry, najpierw kończymy podejście na pierwszy próg doliny i wypłaszcza się trochę wzdłuż potoku. Po lewej Pośrednia Grań, po prawej stoki Łomnicy, a na wprost już widzimy Terinkę nad
drugim progiem. W Wielkim Łomnickim Ogrodzie rzeczywiście jest jak w ogrodzie - kolorowo, pachnąco, spokojnie... A wyżej nic tylko skały, piękny kontrast z bogatą roślinnością doliny. Szlak zakręca szerokim łukiem w lewo, przecinamy potoczki (na szczęście suchą stopą) i zaczynamy się gramolić po zakosach na górę. Wreszcie dobijamy do Terinki, gdzie dla odmiany zamawiamy... ziołową herbatę
Przed schroniskiem sporo ludzi, wielu z nich po prostu leży do góry brzuchem na pięknie wygładzonych wielkich płaskich kamieniach. Robię parę zdjęć i idziemy dalej, najpierw na małą kopkę nad Pośrednim Stawem Spiskim, a potem trochę bardziej stromo na grzbiet spadający z Kopy Lodowej. Za grzbietem w końcu widać obie słynne przełęcze, po krótkim zastanowieniu wybieramy Lodową z racji mniejszego tłoku na trasie. Na
rozdrożu idziemy prosto do góry, podczas gdy większość ludzi skręca na zakosy pod Czerwoną Ławkę. Z okolic
Lodowego Stawu fotografuję
łańcuchowiczów wiszących w skale, nie ma wielkich kolejek, ale i tak idzie to dość wolno.
W końcu zaczyna się największa atrakcja tej trasy - podejście po
sypkim piargu. Wspinamy się powoli, czasem troszkę zsuwamy dla równowagi, potem znowu mozolnie wspinamy... Jednak po chwili takiej walki z usypiskiem stwierdzamy, że damy sobie z tym spokój - przełęcz tam będzie stała i czekała na nas jeszcze kiedyś. To znaczy - wyszlibyśmy bez większych problemów, ale jednak z zejściem była jeszcze lepsza zabawa niż z podejściem

Gdybyśmy mieli schodzić na stronę Jaworowej i mieli załatwiony transport z Jaworzyny czy Łysej Polany, to ok, da się zrobić... ale autobus uparcie czekał w Smokowcu i trzeba było tam wrócić. Więc jeszcze
parę zdjęć dokumentujących jak wysoko zaszliśmy i powolutku, ostrożnie schodzimy. Metoda kontrolowanego zjazdu na butach okazuje się nie być taka zła ani niebezpieczna, pod warunkiem że znajdzie się jakiś ogranicznik

Słowacy chyba zabierają się za remont tego odcinka, bo między stawem a przełęczą leży pełno ściętych pni, pewnie będą z tego robić umocnienia czy schody. Dochodzimy do stawu gdzie chwilę odpoczywamy po wrażeniach z jazdy po piargu. Tu i ówdzie świstały świstaki, a także ludzie chcący się z nimi dogadać zapewne... Potem stosunkowo szybko schodzimy do Terinki mijając po drodze grupę Norwegów z huskym dzielnie pokonującym strome kamienie.
Powrót przebiegł też całkiem szybko, po zakosach w dół, schodzimy mijając podchodzących z dużymi plecakami, zapewne na nocleg gdzieś u Tery'ego czy w Zbójnickiej. U Zamkowskiego już się nie zatrzymujemy i idziemy dalej w dół, znów z widokiem na Sławka, tym razem pod słońce. Na rozdrożu tym razem zamiast magistralą schodzimy ciut w dół i mijamy Rainerową chatę, a potem kilka wodospadów. Szybkie ostatnie podejście na Siodełko i parę minut po 18 wsiadamy do kolejki. O dziwo, wszyscy pozostali uczestnicy pttk-owskiej wycieczki byli w miarę punktualni i koło 19 wyjechaliśmy ze Smokowca, lądując znów po 23 w Tarnowie.
Fotogaleria 