No to lecimy ze Słowacją
Po udanych kilku dniach w polskich Tatrach spadamy do sasiadów.
Wysiadamy w Belej Vodzie i żółtymi znakami ruszamy do Zielonego Plesa-szlak taki sobie, troszku się dłuzył.
Zwłaszcza, że szliśmy ze sporymi worami.
Załatwiamy nocleg (dostajemy pokój, który pamięta wewewe

)
I ruszamy na Jagnięcy
Pogoda psuje się, przychodzą chmury i widoków zero
Na szczyt wchodzimy we mgle, mamy sporo czasu więc zostajemy na szczycie ok godziny albo i dłuzej.
Chmury podnosza się i widoki zapierają dech w piersiach, PKP
Na dole w schronisku chwila na schłodzenie
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/181 ... f26ae.html
Dzień kolejny, tzw wielki dzień - spotkanie z funflami z
wewewe
Ruszamy przez Rakuską Czubę do stacji kolejki pod Łomnicą - tam zapodajemy coś dla ochłody i dalej ruszamy do Zamkowskiego.
W Zamkowskim zatrzymujemy się aby się posilić i za chwile jestesmy już w Dolinie Małej Zimnej Wody. Leziemy do Terinki, to znaczy
Rob z Tomkiem ida ja powłócze za nimi
Zakosy pod Terinką skończyły mnie ale całe szczęscie przy schronisku czekają koledzy z
wewewe, wychodzą mi na przeciw z gorąca herbatą.
Jakie to miłe z ich strony, ta troska w oczach, te zatroskane, zafrasowane miny. Tego wieczoru wypiłam, czy tez upiłam (jak kto woli) kilka litrów herbaty
Herbata nas wyciszyła
Układamy się do snu całą "Piątećką", rankiem ruszamy na Baranie Rogi, najszybsze tempo miał
Don, bo tylko On był "wyspaty", tylko Jemu nie przeszkadza Jego własne chrapanie
Ale nie tylko "dosiadłam" szczytu
Po powrocie "Piątećka" w chacie
Po południu burza ale co tam,
Łukasz z Tomkiem i Donem postanawiają iść na Żółta Ścianę
My z
Robertem odprowadzamy ich wzrokiem, gramola się piargiem pod ścianę i znikaja nam z oczu, burza wraca...kolejne grzmoty.
Myślałam, ze wróca spod sciany - pogodna nie sprzyja wspinaczce, ale nie, mistrzowie zawzieli się i ida dalej.
Jak się później okazało, coś ich ogarło

, lekko nie było ale wrócili cali i zdrowi. Moze trochę bladzi tylko
Trąbka to ta czerwona plamka
Tęcza po burzy
Chłopcy zbledli,
Trąbeczka ciut bardziej - wyraźnie jest ogarnięty
Dnia następnego rozdzielamy się:
Don i
Trabka idą walnąć Lodowy a ja,
Rob i Tomek idziemy przez Czerwoną Ławkę do Zbójnickiej
Dziś czasu brak więc kolejne słowackie dwa dni usmażą sie później
