Wlasnie dziś w nocy wróciłem z trzydniowego wypadu w Tatry polskie i słowackie. Taka krótka relacja
21.09 - Wyjechaliśmy z Warszawy o 4 rano, ale jakoś tak nieśpiesznie nam się jechało, więc na 11 byliśmy w Zakopanem. Tatry widoczne już od Jordanowa, pogoda jak żyletka. I już z daleka widać że wyższe szczyty są białe. Planowaliśmy na rozruch jakąś dolinkę, ale potem stwierdziliśmy że jak o 12 wyjdziemy w dolinkę to o 15 będziemy z powrotem. Bez sensu. Dolinki zostawiamy na bardzo śnieżną zimę, teraz nie będziemy tracic czasu

Tylko gdzie by tu pójść... mamy tylko pół dnia. Decyzja - Giewont

(proszę się nie śmiać). W sam raz na rozruch. Ruszyliśmy więc na drogę pod reglami, a potem weszliśmy w Strążyską. I mały szok - pusto. No gdzie jak gdzie, ale w Strążyskiej to zawsze są tłumy. Po 100 m kolejny szok - przez drogę idzie sobie jak gdyby nigdy nic salamandra plamista. Pierwszy raz ją na żywo widziałem, zrobiliśmy kilka dobrych zdjęć. Dalej monotonny spacer do polany z szałasami i nie zatrzymując się skręcamy na ścieżkę na Przełęcz w Grzybowcu. Ludzi bardzo mało. Powyżej przełęczy wreszcie wychodzimy z lasu. Widoki są wspaniałe. Strzelisty Giewont, rudo-żółto-zielone zbocza Kopy Kondrackiej i jej szczyt w śniegu. Do tego błękit nieba. Jesień jest chyba najpiękniejszą porą roku w górach. Mijamy po drodze jakies "zakładowe" wycieczki schodzące z Giewontu ze zgrozą w oczach i słowach (Panie, te łańcuchy), przechodzimy przez Siodło i dochodzimy na Wyżnią Kondracką. Otwiera się wspaniały widok na ośnieżone szczyty Tatr Wysokich. Nie zatrzymujemy się tylko spokojnie wchodzimy na szczyt - a tam owszem kilkanaście osób, ale ogólnie spokojnie i cicho. Widok powala - całość Tatr, Babia, Pilsko, Gorce, Mała Fatra - przejrzystość na dobre 70 km. No i chyba największa w polskich Tatrach ekspozycja północnej ściany - tam jest dobre 700 m pionowej ściany, żadna Orla Perć się nawet nie umywa. Po zrobieniu dużej ilości zdjeć spokojnie schodzimy na Kondracką i w dół do Kondratowej. I nagle zauważamy że 5 m od ścieżki, za kępą kosówki "pasie" się łania z małym jelonkiem

. Znów cała sesja zdjęciowa, w końcu łania zdaje się być zaniepokojona i rusza w nasza stronę, wycofujemy się więc dyskretnie. Tylko nam jeszcze brakuje dziś misia spotkać

Na Hali Kondratowej słychać z lasu głośne porykiwanie, ale to z pewnością jeleń, niedźwiedzie tak nie ryczą. Potem marsz do Kuźnic a tam umawiamy się z moimi dwoma kolegami którzy też w tym czasie są w Tatrach. Razem idziemy na kilka piwek do knajpki "U Ratowników" przy centrali TOPR
22.09 - wstajemy przed świtem. W planach jest Raczkowa Czuba przez Trzydniowiański i Kończysty. Wiem, wiem, wiąże się to oczywiście z NPG

ale skoro kilku kolegom z forum udało się tydzień wcześniej z Bystrą to i nam musi się udać

Jedziemy do Chochołowskiej. W dolinie o 7 rano oczywiście pusto. Droga dłuży się strasznie, a na dodatek jest przejmująco zimno - rękawiczki i zimowe czapki okazują się być niezbędne. W końcu dochodzimy do Polany Trzydniówki z skręcamy na czerwony szlak. kawałek lasem i zaczyna się to upierdliwe podejście Krowim Żlebem. Idzie sie i idzie, wchodzi w las, dalej idzie i idzie a końca nie widać. No ale las nareszcie się kończy, zdejmujemy z siebie niecho ciuchów - pogoda jest równie krystaliczna jak wczoraj, a i słoneczko przygrzewa już na tyle że można się rozebrać. Wkrótce docieramy na Trzydniowiański. I tu nieco mi rzednie mina. Na szczycie siedzi sobie dwóch panów w mundurkach, z radiostacją w plecaku i lustruje przez lornetkę wszystkie te miejsca gdzie można nielegalnie przekraczać granicę. Owszem, gapią się głównie w stronę Grzesia i Bobrowca, ale kilka razy zerkają też na Jarząbczy i Błyszcz. Okazuje się że to straż parkowa, ale skoro mają radio to moga raz dwa zawiadamiać straż graniczną. Wcześniej jakoś na to nie wpadłem, ale Trzydniowiański jest idealnym punktem na taki posterunek. Widać bardzo dobrze wszystkie te miejsca gdzie można by nielegalnie iść na Słowację. Żona stwierdza więc że może jednak nie ryzykujmy tylko zrealizujmy plan B - idziemy na Starego Robota. Ruszamy więc najpierw na Kończysty. Ze szczytu roztacza się genialna panorama, powietrze jest jeszcze bardziej przejrzyste niż wczoraj. Największe wrażenie robią Niżne Tatry - widać je w całości, a dalej, hen za nimi kolejne plany górskie. Magia. Na podejściu na Starorobociański jest nieco śniegu, ale nie stanowi on żadnej przeszkody. Wreszcie stajemy na szczycie. Stąd widok jest jeszcze rozleglejszy. Siedzimy tu dobre 40 minut. Ludzi trochę jest, ale nie są to żadne tłumy. W końcu schodzimy na Gaborową Przełęcz, potem na Siwą Przełęcz i czarnym szlakiem do doliny Starej Roboty. Szlak z poczatku wydaje się być bardzo przyjazny, równy, lekko tylko nachylony. Po jakimś czasie jednak wchodzi w żleb, którym już stromo zasuwa w dół Płynie tu woda, jest więc sporo sliskiego błocka. Już w lesie szlak nadal idzie dość mocno w dół, mało jest miejsc gdzie jest zupełnie płasko. Dolina taka sobie, nic zachwycającego. Przechodzimy przez ogromny obszar na który schodzą lawiny z Ornaku - wyłamany las, naniesione wielkie głazy, cały teren zryty. Potem już dochodzi szlak z Iwaniackiej no i kawałek dalej dolina łączy się z Chochołowską. Schodzimy do Hucisk, tam nam ucieka ciuchajka, więc bierzemy rowery za 5 zł i zjeżdżamy w dół. Genialna sprawa

właściwie nie trzeba pedałować, zasuwa się tak że za 10 minut jest się już na Siwej Polanie

Wcześniej patrzyłem na to sceptycznie, ale teraz się przekonałem do tych rowerów
Po powrocie do Zakopca czujemy jednak działanie wiatru i słońca - jacyś strasznie przymuleni jesteśmy. Jutro planujemy Tatry Bielskie, więc chcemy się wyspać. 21 i lezymy w łóżeczku jak małe dzieci
23.09 - Rano okazuje się że moje Żona przeziębiła się wczoraj. Boli ja gardło, ma temperaturę i źle się czuje. Z żalem musze jechać w Bielskie sam. Łapię busa do dworca, potem czekam z pół godziny aż zapełni się bus do Łysej Polany. Wg. rozkładu taki bezpośredni PKS do Popradu już nie jeździ, więc musze przejść granicę pieszo i łapac tam SAD. Na Łysej jestem o 7.50, a SAD ma być 8.20. Ale rozkład jest marny, nalepiony na drzewie na pasku papieru. Martwię się, bo przy godzinie 8.20 jest symbol literki "L". Leto? jeśli tak to chyba mogę zapomnieć o tym autobusie. A tu nagle od granicy jedzie ten Polski PKS do Popradu. Macham, facet zatrzymuje się i za całe 3 zł

podwozi mnie do Zdziaru. Co ciekawe w środku sezonu jezdzi taki mały busik, część ludzi zawsze na dworcu zostaje. A teraz jedzie wielki PKS, a jadą nim 2 osoby... paranoja. Wysiadam w Zdziarze na przystanku Strednica, przy wyciągach narciarskich. Tu wg. Nyki schodzi droga do poczatku "Naucnego chodnika" na Szeroką Przełęcz Bielską. Teren jest "pokalamitowy" idę jakąś drogą tak jak sugeruje to mapka Nyki. Okazuje się że mapka jest źle narysowana (!!!) i w rzeczywistości droga ta biegnie inaczej. Muszę się więc cofnąć, droga to ledwie widoczne na łące ślady kół samochodu, ale wreszcie trafiam na znaki szlaku. Potem błotnistą drogą wzdłuż potoku dochodzę do budki, gdzie kupuję bilet (30 SK) na "naucny chodnik" Szlak nie jest oznaczony jak klasyczne szlaki, a takim białym przekreślonym kwadratem. Najpierw idzie się płasko przez las potem wzdłuż takiego wyschniętego potoku. Wyżej dolina się zwęża a szlak rusza ostro do góry na jej próg. Podejście jest mozolne i upierdliwe a na dodatek często z błocka wystają wapienne, wyslizgane skały. Potem już na progu ten cały "naucny chodnik" zmienia się w zwykłą błotnistą ścieżkę w wysokiej zeschłej trawie. Wygląda to lekko mówiąc tak sobie. Ponad progiem jest Dolina Szeroka, już ładniejsza - taki klasyczny polodowcowy kocioł. Na zboczach całe stada kozic, super to wygląda

Zarówno przede mną jak i za mną idzie sporo ludzi, nie spodziewałem się takiego ruchu. Ale pogoda równie piękna jak wczoraj. Widać Zdiar, Magurę Spiską, Pieniny i Radziejową. Wreszcie dochodzę na przełęcz. Widok na drugą stronę jest taki że aż siadam z wrażenia. Najwyższa część Tatr Wysokich wygląda po prostu alpejsko - śnieg na szczytach a poniżej doliny w jesiennych kolorach. Same szczyty Kieżmarskiego, Łomnicy, Durnego, Kołowego, Lodowego i dalej Wysokiej, Rysów, Mięguszy... i jeszcze dalej Koziego Wierchu i Wołoszyna w takich barwach wyglądają po prostu rewelacyjnie. Same Bielskie też wyglądają pięknie, no ale nie aż tak

Na przełęczy zostaje większość ludzi, a ja idę ścieżką dalej w górę zboczami Nowego Wierchu, na Głupią Przechybę - taką małą przełączkę. Z buli położonej koło niej widok jest jeszcze wspanialszy. Dalej szlak schodzi na Przełęcz pod Kopą, ale tu wyższe szczyty chowają się i widok nie jest już tak ładny. Ruszam znanym mi już szlakiem do Zadnich Koperszadów. Szlak jest wzorowo utrzymany, łagodnie trawersuje zbocza Bielskich, można niemalże biec nim w dół. Mijam naprawdę sporo ludzi ciągnących do góry, piękna pogoda i to że jest niedziela robi jednak swoje. Potem wchodzę w las i szeroką droga docieram do Doliny Jaworowej na Polanę Gałajdową. Podziwiam słynną panoramę, obfotografuję zrobioną tu niedawno dydaktyczną ścieżkę nt. geologii Tatr i ruszam dalej w dół. Drogę do Jaworzyny ostatnio utwardzono i wyrównano, idzie się jak po asfalcie. Od Jaworzyny ruszam piechotą do Łysej Polany, ale po kilkuset metrach przeżywam szok - zatrzymuje się samochód na nowotarskiej rejestracji i kierowca pyta dokąd mnie podwieźć

Mówię że do Łysej, a jeśli jedzie do Zakopca to i tam bardzo chetnie. No i w ten sposób w ciągu pół godziny i za darmo znalazłem się w Zakopcu

Szkoda że tak miłych ludzi jest w dzisiejszych czasach tak niewielu. Dodam że facet wcale nie musiał jechac do Zakopca bo był z Nowego Targu. Ale pojechał i słowa nie powiedział

Za to w Zakopanem ze względu na budowę przejścia podziemnego pod Gubałówką i to że busy jeżdżą objazdami musiałem się przespacerować na Krzeptówki - 45 minut takim bardzo żwawym krokiem.
Ogólnie wycieczka bardzo piękna i udana, szkoda tylko że bez Żony. Sam "naucny chodnik" taki sobie, żadnych tablic informacyjnych, nic takiego. Zwykły, nieco zapuszczony szlak. Nie rozumiem za co tam się płaci
Wyjazd uważam za bardzo udany, trafiliśmy na rewelacyjną pogodę. Nie żałuję jakoś bardzo że nie weszliśmy na Raczkową Czubę. Doczekamy chyba na Schengen
Zdjęcia i kilka panoram będą wieczorem, teraz nie mam do nich dostępu.
P.S. Nigdy nie sądziliśmy że wycieczka na Giewont moze być taka wspaniała

Kojarzył się nam dotąd dośc jednoznacznie

(jak 95% bywalców tego forum). Ale przy takiej pogodzie szczerze polecam
