Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 12:03 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 6:46 am 
Nowy

Dołączył(a): Wt sty 09, 2007 6:49 pm
Posty: 11
Ernest zamarł w bezruchu. Nasłuchiwał. Przeciągły świst wiatru stłumił odgłosy dochodzące z doliny. Był jednak pewien, że ten odgłos przyszedł z góry. Cichy i niewyraźny. Monotonia szarej płaszczyzny granitu pokrytego mchem w różnych odcieniach zieleni i żółci uspokoiła go nieco. Wpiął się do liny, którą zostawił tu rano, wiedząc, że będzie tędy wracał i zaczął zsuwać się po stromo nachylonej grani ku półce skalnej poniżej. W tym momencie usłyszał ten dźwięk ponownie. Spojrzał w górę. Był pewien, że dosłyszał szloch.
- Halo, jest tam kto? – krzyknął głośno.
Zapanowała cisza. Nawet wiatr ucichł, jakby nasłuchując odpowiedzi. Odpowiedź nie nadeszła. Ernest nie wypiął się jednak. Chwycił linę przy karabińczyku i ponownie krzyknął w górę:
- Hej, kto tam jest?
W tej chwili z góry dobiegło ciche, płaczliwe:
- Halo, czy tam ktoś jest, proszę mi pomóc!
Ernest w jednej chwili zapiął wolny karabinek na górnej klamrze i zaczął wspinać się po stromej płaszczyźnie, po której przed chwilą się zsunął. Minął przełączkę którą tu przywędrował i kontynuował wspinanie starając się dotrzeć do małej skalnej półki kilka metrów powyżej. Zza skalnego załomu półki wychyliła się twarz młodej dziewczyny.
- Proszę mi pomóc…
- Niech się pani nie rusza! Proszę się odsunąć od krawędzi! Zaraz tam będę.
Sprawnie przetrawersował kilka metrów w lewo, pod półkę, w międzyczasie przepinając się dwa razy. Dotarł do półki, zapiął się na klamrze tuż obok i wdrapał się na występ skalny, na którym siedziała skulona dziewczyna. Miała może dwadzieścia lat. Była zziębnięta i przerażona. obok leżał jej plecak.
- Jak dobrze, że pan jest. Tak się bałam… - rzuciła niewyraźnie szczękając zębami.
- Nic pani nie jest? Złamała pani sobie coś? - Spytał z troską w głosie. Pokręciła głową w skupieniu.
- Co pani tu robi sama, bez liny, bez asekuracji?
- Mam asekurację… - pokazała zwój liny – Ale wypięłam ją, bo chciałam opuścić się na ścieżkę…
- Nie tak, nie tak… - pokręcił głową.
Ernest spojrzał na dziewczynę i zrozumiał, że ta jest u kresu. Miała sine usta i cała dygotała z zimna…
- Jak długo pani tu siedzi?
- Od rana… Zdaje się, że skręciłam kostkę.
Ernest rozejrzał się. Powyżej dostrzegł jedna klamrę. Zapiął na niej karabinek i przeciągnął przezeń linę. Na jednym wolnym końcu zaplótł podwójną pętlę i kazał dziewczynie włożyć w nie nogi. Następnie owinął jej linę wokół pasa, zawiązał węzeł i sprawdził wytrzymałość splotu.
Ze swojego plecaka wyjął prusik, przeplótł go na linie i dowiązał dziewczynie do pasa.
- Tak pani zjedzie na ścieżkę poniżej. Ja będę panią ubezpieczał na swojej linie. Proszę uważać na nogę.
Zarzucił sobie na ramię jej plecak, zsunął się z półki i dał dziewczynie znak, aby zjeżdżała.
- Powoli i ostrożnie!
Dziewczyna wykazała się zimną krwią, bez słowa podkuśtykała do krawędzi półki, napięła linę prusikiem, przechyliła się i odbiła nogą od skały. Zawisła przez chwilę nad Ernestem, po czym zaczęła się ostrożnie zsuwać w dół.

Kilka chwil później oboje byli już na ścieżce.
- Całkiem zgrabnie pani sobie poradziła…
Uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili twarz jej wykrzywił grymas bólu. Widać skręcona w kostce noga dawała jej się we znaki.
- Umówmy się, droga pani, że nie będę pytał, jak pani się tam znalazła… To wszakże nie było wcale rozsądne…
Przytaknęła w milczeniu. Pomogła mu zwinąć liny.
- Dziękuję panu bardzo – rzuciła po chwili.
- Teraz trzeba panią dostarczyć w całości w dolinę… Do schroniska.
Mimo protestów dziewczyny kazał wskakiwać sobie na plecy i – trzymając oba plecaki w rękach, zaczął schodzić w dół.
Ścieżka ku dolinie była tu dość szeroka, a im schodziła niżej, tym stawała się wygodniejsza. Tylko w jednym miejscu sprawiła Ernestowi trudność ostrym i stromym, załomem. Niewielkim, metrowym zaledwie, jednak skutecznie opóźniającym marsz w dół.

Dotarcie do schroniska, w zwykłych warunkach trwałoby może godzinę. Tym razem schodzenie trwało bite trzy godziny i było piekielnie wyczerpujące. Do budynku dotarli już po zmroku. Szybko zorganizowano pomoc, położono niefortunną taterniczkę z unieruchomioną stopą w łóżku w jej schroniskowym pokoju.
Ernest odwiedził ją nawet po kolacji. Była uśmiechnięta i zadowolona.
Miała na imię Marta. Rozmawiali długo w noc, a wdzięczny śmiech uratowanej dziewczyny jeszcze długo słychać było dobiegający z pokoju.


Czarny Citroen na białych tablicach sunął szutrową drogą w kierunku miasteczka. Siedzący na tylnej kanapie Ernest co chwila spoglądał na zegarek. Był już mocno spóźniony. Jedyne, co go usprawiedliwiało, to kłopoty z dwoma pieczątkami przy wymianie dokumentów w regierungsburo w Krakowie. Cała operacja odbyłaby się szybciej, gdyby nie fakt, że służbiści w urzędzie za skarby nie chcieli przyjąć dwóch świstków z teczki. Ernest solidnie musiał się nagłowić, żeby wreszcie wytłumaczyć matołom, że jego komendantura nie ma i nigdy nie miała tego typu stempli, a potrzebne referencje armii są w każdej chwili do sprawdzenia.
W końcu urzędnicy przyjęli zestawienia i opatrzywszy je odpowiednią notatką zamknęli teczkę w przepaścistej szafie biura.
Całe to zdarzenie zmąciło dobry humor Ernesta, wywołany wczorajszym – może niezbyt wesołym, ale przecież szczęśliwie zakończonym - wypadkiem w górach. W dodatku panna Giese… Młoda, śliczna i odważna… Ernest uśmiechnał się do siebie. Zatopiony w myślach nawet nie zauważył, jak jego auto tuż przed miasteczkiem skręciło z głównej drogi, minęło zabudowania gospodarcze i dotarło do wysokiego ogrodzenia, na skraju którego stała wieża wartownika.
Do rzeczywistości powrócił, gdy szofer wjeżdżał w szeroką bramę, nad którą czerniał strasząc złuszczoną minią napis „Arbeit macht frei”.

_____________________________

Panna Marta Giese – Polka pochodzenia niemieckiego mieszkająca w czasie wojny w jednym z wielkopolskich miast, to przyjaciółka mojej babki. Między Ernestem a Martą doszło nawet do krótkiej wymiany listów w 1943 roku. O fakcie, że Ernest Fernsbach był zastępca komendanta obozu w Oświęcimiu dowiedziała się dopiero po wojnie – w czasie rozliczeń z hitleryzmem. Był to dla niej szok.
Marta (wł. Martha) Giese nie wróciła w Tatry już nigdy. W 1954 roku zginęła pod kołami pociągu na stacji Opole…


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 8:22 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
powiem... zastanawiająca historia...
z jednej strony szczera ludzka reakcja, niesienie pomocy, z drugiej ten sam człowiek za bramą trcił ludzkie odruchy...
a na Martę śmierć czekała... cierpliwie... i się doczekała

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 11:03 am 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 20, 2007 3:09 am
Posty: 109
Lokalizacja: Warszawa
dosyć głośna była o odnalezionym albumie przedstawiającym oprawców z auschwitz jak normalnych ludzi ... kontrowersyjna kwestia

_________________
Show me the way to the next whiskey bar


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 11:10 am 
Stracony

Dołączył(a): Pt lis 04, 2005 7:38 pm
Posty: 4278
Lokalizacja: Buk
Czasami człowiek wplątuje się w jakieś bagno nie zdając sobie nawet sprawy kiedy,a potem jest już za późno...

_________________
Jak mówię,że wybaczam to nie znaczy,że zapomnę.

http://chomikuj.pl/hania.ratmed
http://7000.pl/index.php?page=wyprawy&o ... p=himalaje


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 12:15 pm 
<font color = red><i>Szarik</i></font>

Dołączył(a): Pn sie 01, 2005 5:21 pm
Posty: 2908
Zaskakująca jest natura ludzka...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 09, 2007 10:05 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lip 24, 2006 7:21 am
Posty: 3052
Lokalizacja: Leytonstone
no powiem, ze zakonczenie mnie dosc mocno zaskoczylo, nie zaszokowalo a zaskoczylo, jak napisala Olka
Cytuj:
Zaskakująca jest natura ludzka...

z jednej strony ludzkie odruchy a z drugiej...

_________________
Dar mądrości - to przede wszystkim umiejętność panowania nad swoją głupotą.

GG 8660406
Skype justka1983


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 14, 2007 9:05 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Śr lis 14, 2007 7:22 pm
Posty: 178
ciekawa historia
byc moze jednak w gorach, czy w czasie wspinaczki wylania sie z ludzi ta jasniejsza strona
byc moze jednak to zwykla pomoc Niemca innemu Niemcowi, bo nalezy przypuszczac, ze Ernest myslal, ze pomaga Niemce
nie wiadomo tez kiedy to sie wydarzylo, w czasie okupacji z tego co pamietam Polacy nie mieli wstepu w Tatry
wiec wcale to dla mnie nie musi byc zaskakujace, ani to, ze mimo swojej funkcji w obozie pomaga komus w gorach, ani to, ze w ogole chodzi po gorach
z historii wiadomo, ze wielu zbrodniarzy bylo czulymi mezami i ojacmi


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL