18 grudnia o 22:00 wyjechaliśmy wraz z kumplem z Bielska - kierunek Zawoja (motyw dość popularny). o 00:00 byliśmy już na parkingu na przełęczy Krowiarki... szybka kawa i w drogę. Noc mroźna - począkowo ok. -10st. Cienka warstwa niskich chmur przykrywała niebo. Czas płynął wolno, a my dosyć szybko suneliśmy w górę... Szlak przetarty... gruba warstwa śniegu dobrze utrwalona, choć obowiązywała III-ka. Na sokolicy zorientowaliśmy się, że mamy sporo czasu do wschodu słońca, więc postanowiliśmy w żłówim tempie podążać w stronę Diablaka. Szlak w tym kierunku częściowo zawiany... O 4:20 byliśmy na szczycie... Wiatr się zmógł, temperatura spadła do ok.-20. Czekoladowe batony zamarzły... my prawie też... Początkowo rozgrzewaliśmy się gorącą (jeszcze) herbatą... potem pozostał nam wyłącznie ruch: przysiady, podskoki, spacery... Wokół mnóstwo spadających gwiazd (sam naliczyłem kilkanaście) i cisza... Po dwugodzinnym oczekiwaniu rozpoczął się koncert...
sa zajebiste 
