poprzedniego weekendu zrezygnowalismy z wyjazdu ze wzgledu na pogode. niestety ten weekend tez nie zapowiadal sie ciekawie ale zapadla decyzja ze jedziemy. jak zwykle pobudka o 2.45 i o 3 wychodze z domu. w saczu dosyc pogodnie ale troche mocno wieje. o godz 3.30 przekraczamy granice slowacka i tuz przed 5 docieramy do tatrzanskiej polanki. jest dosyc cieplo, asfaltem prowadzacym do slaskiego domu poczatkowo plynie rzeka. niestety po drodze zaczyna sie coraz wieksza mgla i nie dosc tego zaczyna padac deszcz. do slaskiego domu docieramy przed 7. pogoda coraz bardziej sie pogarsza i do tego wszystkiego coraz mocniej wieje. no trudno ubieramy raki i ruszamy dalej. mijamy wielickie pleso i idziemy w gore. widocznosc 2 moze 3 metry i strasznie wieje. wlasciwie juz wiemy ze nic z naszych palnow. oblodzone skaly nie pozwalaja pokonac progu pod wielicki ogrod. trawersujemy coraz bardziej w prawo. chyba trzeba wracac ale...
kilka metrow w wyzej wypatrujemy "nagrode pocieszenia" 
(jakosc zdjec ze wzgledu na warunki nie za dobra)
niestety robi sie coraz zimniej wiec wracamy do schroniska. paln jest taki ze pijemy piwo, wychodzimy na zewnatrz i sprawdzamy pogode. jesli brak poprawy wracamy i pijemy dalej. no i sie na jednym nie skonczylo
na domiar zlego schodzac na dol ukazaly sie takie oto widoki
ale i tak bylo fajnie
Szkoda tylko tej pogody,że nie dopisała.
wycieczka z opisu ciekawa, bo na zdjęciach mało widać 
