Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Uczta dla ducha, morderstwo dla ciała czyli Gorce w pigułce
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=5574
Strona 1 z 1

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 10:42 am ]
Tytuł:  Uczta dla ducha, morderstwo dla ciała czyli Gorce w pigułce

Słuchając ostatnich dokonań formacji Nile wydalę z siebie kilka zdań na temat ostatniej wyprawy. Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się z kumplem (Gabrysiem) czy można przejść z Krościenka do Rabki w jeden dzień przechodząc całe Gorce w poprzek. Odpowiedź pod koniec relacji. Ale po kolei. Wyzwanie to było na tyle trudne, że koniecznie należało znaleźć nocleg w Krościenku, by mieć szansę na realizacje planów. Okazało się to nader trudne. Zielone szkoły, zorganizowane grupy i typowe rodzinne rezerwacje nie ułatwiały zadania. Niezmiernie rzadko rezerwuję wcześniej kwatery, ale tym razem nie było innego wyjścia. Moja „niebieska strzała” została tym razem w garażu a Gabryś wykupił bilety na wieczorny autobus z Krakowa do Szczawnicy (odjazd 20:10). Okazało się jednak, że wcześniejsze wykupienie biletu nie upoważnia do zajęcie miejsc siedzących. I tak zamiast oszczędzać nogi przed morderczą trasą musieliśmy je już eksploatować w autobusie. Duchota była okrutna. Cóż było począć sięgnęliśmy do naszych zapasów przewidzianych na sobotę. Po dwie wareczki z lodóweczki (świeżo zakupione) i już humor nam się poprawił. W Mszanie los się do nas uśmiechnął i zdobycie miejsc siedzących uczciliśmy kilkoma toastami wzniesionymi śliwowicą przywiezioną przeze mnie z majowego weekendu spędzanego w Wielkiej Fatrze. Niestety gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. W Lubomierzu już ledwo żyliśmy, a przed Kamienicą po prostu podszedłem do drivera i poprosiłem o zatrzymanie pojazdu jeśli nie chce nas mieć na sumieniu. Chłop na szczęście okazał się wyrozumiały i po kilkudziesięciu sekundach wróciliśmy do autobusu jak nowo narodzeni :) Dostał od nas browara przy wysiadaniu – nie było innej opcji :). W końcu być może uratował nam życie.
Na kwaterę dotarliśmy o 23. Na szczęście wyłożyłem kobiecie wcześniej przez telefon o co nam chodzi, więc nie było żadnych problemów. Warunki muszę przyznać były idealne. Aż żal bierze, że mieliśmy tam spędzić tylko kilka godzin – głównie je zresztą przesypiając. Ustawiłem budzik na 4:00 i poszliśmy spać. Ze wstawaniem nie było problemów. Grunt to motywacja, a ta w tym dniu była odpowiednia.O 4:30 gospodyni otworzyła nam drzwi i rozpoczęliśmy wyścig z czasem. Do przejścia mieliśmy prawie 50 km w górskim terenie. To naprawdę nie przelewki. Jak wychodziliśmy była jeszcze szarówka. Najwyższa pora by pomyśleć o pierwszym śniadaniu :).

Obrazek

To Krościenko i okolice pogrążone jeszcze w nocnym śnie.

Obrazek Obrazek

A to niesamowity wschód słońca. Fotkę robiłem przy różnych ustawieniach aparatu.

Obrazek Obrazek

A tu słońce już wyżej i Beskidy już coraz lepiej widoczne.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Na Lubaniu jesteśmy tuż po 7:30. Niesamowite uczucie. Zwykle o tej porze wychodziłem w góry i jeszcze uważałem, że to wcześnie,

Obrazek Obrazek Obrazek

Teraz już pora na właściwe śniadanie. Na szczycie oczywiście jesteśmy sami.

Obrazek Obrazek

Zarówno forma jak i humory świetne. Fotki z właściwego wierzchołka – jeśli można go tak określić i ruszamy dalej w kierunku Przełączy Knurowskiej.

Obrazek Obrazek

Według mapy to kolejne 3,5 godziny i jak się okazało czas ten nie był ani trochę przesadzony. Po górach chodzimy nie od dziś, kondycję mamy niezłą a trudno było coś nadrobić na tym odcinku. Na początku bardzo ostre zejście z Lubania (dobrze, że nie musieliśmy tędy podchodzić). Zdjęcie nie do końca to oddaje.

Obrazek

Do tej pory nie spotkaliśmy ani żywej duszy. Po drodze robimy trochę zdjęć. Zawsze robi na mnie wrażenie żywa zieleń beskidzka, która występuje tu tylko w czerwcu i pod koniec maja.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Po drodze widzieliśmy kilka padalców i jedną żmiję, ale zdołaliśmy uchwycić na zdjęciach tylko te pierwsze z uwagi na ich małą ruchliwość.

Obrazek Obrazek

Niestety za Lubaniem stało się to najgorsze. Została nam tylko woda i część śliwowicy. Jeszcze gorsze było to, że szanse na uzupełnienie gdzieś zapasów były prawie zerowe, a upał był okrutny. Marzyliśmy już o schronisku na Turbaczu, ale tam była jeszcze daleka droga. Po 12 docieramy na Przełęcz Knurowską. Miejsce to nie jest zbyt ciekawe. Właściwie to siodłem przełęczy wiedzie droga asfaltowa relacji Knurów (nie ten na Śląsku) – Ochotnica. Zdjęcie przełęczy zamieszczam tu tylko z „dziennikarskiego” obowiązku.

Obrazek

Muszę przyznać, że na przełęczy zacząłem już powoli odczuwać trudy naszej wędrówki. Szlak był o tyle męczący, że wiódł na zmianę to do góry to na dół. Do tego dzień był upalny i duszny, że nie wspomnę o tym, że dopiero wchodzimy w górski sezon. Według mapy mieliśmy tu iść 7 godzin i tyle szliśmy. Ale najgorsze było dopiero przed nami. Okazało się nim podejście na Kiczorę (1282 m n.p.m.). Momentami kolana miałem przy brodzie, do tego zaczęły nas nękać upierdliwe robale. I stało się to czego obawiałem się od lat. Dała o sobie znać moja stara kontuzja – więzadło poboczne w kolanie. Od tej pory dalszy marsz nie był już dla mnie przyjemnością. Humor poprawiało mi tylko jedno – perspektywa wypicia zimnego piwka w schronisku na Turbaczu. A oto już nasz połowiczny cel – najwyższy szczyt Gorców – Turbacz.

Obrazek Obrazek


Według mapy to 10 godzin z Krościenka. Piwo w schronisku po 6 PLN, ale tego dnia dałbym chyba nawet za nie 12. Cena nie grała roli. Wypijamy po 2 sztuki i zjadamy cale zapasy kabanosa z musztardą. Poza robalami i moją kontuzją była jeszcze jedna ciemna strona naszej wyprawy. Zerowy widok na Tatry w tym dniu. Zresztą grzmoty piorunów z tamtych rejonów słyszeliśmy już od południa. Burza nas goniła, ale nie dogoniła do samego końca. Przed nami był ostatni etap czyli zejście do Rabki. Na drogowskazie na Turbaczu widniało 4,30 h. Nie brzmiało to najlepiej – zwłaszcza z moim kolanem i bądź co bądź już mocno nadwątlonymi silami. Mijamy szczyt i udajemy się w kierunku Rabki.

Obrazek Obrazek

Ostatni odcinek naszej wędrówki to już prawdziwa walka z własnymi słabościami – przynajmniej w moim wypadku. Droga do schroniska na Starych Wierchach dłużyła się okrutnie, ale w końcu po półtorej godzinie tam dotarliśmy. Piwko tańsze o złotówkę. Nie zastanawialiśmy się długo. Zrobiło się późno i szanse, że złapiemy coś z Rabki do Krakowa prawie żadne, wiec zdecydowaliśmy, że schodzimy do Rdzawki. Droga prawie ta sama co do Rabki, więc uznaliśmy, że trasę mamy zaliczoną i wpisujemy ją do annałów złotymi zgłoskami. Robimy jeszcze ostatnie fotki.
Obrazek

i obserwujemy zachód słońca, który niejako spina klamrą naszą wyprawę.

Obrazek Obrazek

Jakoś doczłapałem na przystanek autobusowy, a przed 21 siedzieliśmy już w busie relacji Zakopane – Kraków. Po drodze jeszcze wstąpiłem do moich przyjaciół na grila. Jedzonko jak zawsze pyszne. Tu podziękowania dla Józka i Agaty.

Odpowiedź na postawione na wstępie relacji pytanie brzmi można, ale jest to okupione naprawdę sporym wysiłkiem. Czy było warto ? Na pewno tak. W góry zawsze warto jechać. Czy warto robić trasy na granicy wytrzymałości własnego organizmu – zwłaszcza na początku sezonu górskiego. Tu zapewne zdania będą podzielone, ale czasem warto jest coś sobie udowodnić i powalczyć ze swoimi słabościami. Mam tylko nadzieję, że z powodu kolana ten sezon nie będzie zmarnowany. A wszystkich, którzy uważają, że Gorce to takie sobie pagórecki zachęcam do przemierzenia powyższej trasy i wtedy porozmawiamy na ten temat.

Pozdrowienia

Wojtek

Autor:  peepe [ Pt cze 06, 2008 10:58 am ]
Tytuł: 

ładnie
rozsmieszył mnie bardzo opis podrózy do Krościenka :D

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 11:10 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
rozsmieszył mnie bardzo opis podrózy do Krościenka


Nam wcale nie było do śmiechu. To znaczy było, ale do czasu :D.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pt cze 06, 2008 11:12 am ]
Tytuł: 

super sprawa -tyle km -a to wydaje się że tak blisko :Cool:

peepe napisał(a):
ładnie
rozśmieszył mnie bardzo opis podrózy do Krościenka :D

jadąc pksem do Zakopca mam zasadę że piwko otwieram po 50 km od Krk :wink: już raz przeżyłem dramat 8)

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 11:18 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
super sprawa -tyle km -a to wydaje się że tak blisko :Cool:


Gekony pewnie wykręciłyby lepszy czas, ale ja i tak jestem z siebie dumny. To naprawdę kawał drogi i na mapie też to widać :).



Cytuj:
jadąc pksem do Zakopca mam zasadę że piwko otwieram po 50 km od Krk Wink już raz przeżyłem dramat Cool


Robię podobnie, ale wiesz jak to jest jak człowiek sie zdenerwuje. Przestaje myśleć racjonalnie. A tam. Ważne, że kiorowca swój chłop był :lol: .

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pt cze 06, 2008 11:26 am ]
Tytuł: 

to nie są wyścigi by robić OSy na czas 8)
jak sie popatrzy na mapę to trasa budzi szacunek 8)

Autor:  kefir [ Pt cze 06, 2008 11:37 am ]
Tytuł: 

OSy nie ale G.E.K.O.N.Y. maja swoje check pointy :drink:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pt cze 06, 2008 11:41 am ]
Tytuł: 

kefir napisał(a):
OSy nie ale G.E.K.O.N.Y. maja swoje check pointy :drink:

no przecież chłopaki takie mieli :wink:
też bym dał każdy hajs za browar po takim wysiłku :oops:

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 11:48 am ]
Tytuł: 

! napisał(a):
też bym dał każdy hajs za browar po takim wysiłku


Nawet bym plecak oddał jakby tylko chcieli wziąć :D .

Autor:  Gustaw [ Pt cze 06, 2008 11:56 am ]
Tytuł: 

PKP, sporo kilosów ... żeby tylko kolano wróciło do normy. :salut:

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 12:01 pm ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
PKP, sporo kilosów ... żeby tylko kolano wróciło do normy.


Amen. Dzięki.

Autor:  pankins [ Pt cze 06, 2008 4:43 pm ]
Tytuł: 

Gratuluje. Fajna trasa tylko ja ze znajomym robimy ją odwrotnie. Wychodzimy z Rabki i kończymy w Krościeńku. Przejscie zajmuje na tak okolo 11 godzin.

Autor:  Gawith [ Pt cze 06, 2008 5:27 pm ]
Tytuł: 

No podróż fajna. Ale mimo wszystko, żeby w drodze W góry chlać? :lol: Z powrotem to rozumiem i praktykuję, ale tak to jeszcze nie miałem :P

Autor:  Carcass [ Pt cze 06, 2008 6:16 pm ]
Tytuł: 

pankins napisał(a):
Gratuluje. Fajna trasa tylko ja ze znajomym robimy ją odwrotnie. Wychodzimy z Rabki i kończymy w Krościeńku. Przejscie zajmuje na tak okolo 11 godzin.


To przechodzicie to naprawdę szybko. Ale wydaje mi się, że z Rabki do Krościenka chyba jest mniej podejść. No i z tego co widzę jestaś Rabczaninem, więc po Gorcach pewnie biegasz od dziecka. My mieliśmy dość długie piwne postoje, no i kontuzja znacznie spowalniała marsz.


Gawith napisał(a):
No podróż fajna. Ale mimo wszystko, żeby w drodze W góry chlać? Z powrotem to rozumiem i praktykuję, ale tak to jeszcze nie miałem


Bardzo mi za to wstyd :). Za to co napisałeś :). Nie wiesz co tracisz :D

Autor:  Gawith [ Pt cze 06, 2008 7:13 pm ]
Tytuł: 

Carcass, broń Boże nie krytykuję, też się lubię napić :lol:
Po prostu ciut inne zwyczaje ;)

Autor:  zjerzony [ Pt cze 06, 2008 8:15 pm ]
Tytuł: 

Carcass A ,, Studzionki" przed przełęczą, nie ma tam piwa?
Przywołałeś moje wspomnienia z Lubania. Spędzałem tam kiedyś urlop nagrodowy z MW, dziesięć dni z narzeczoną :lol:
Jest jeszcze to źródełko poniżej bazy?
A ruiny schroniska dalej takie zafajdane?
Zapamiętałem jeszcze taką skałkę pod szczytem, na pd. stronie. Dobre miejsce do siedzenia i gapienia się na Tatry i Pieniny. I na gwiazdy :lol:
P.S. Kolano-poważna sprawa, wiem coś o tym, niestety.

Autor:  Dida [ N cze 08, 2008 7:15 am ]
Tytuł: 

Bardzo fajny tytuł, adekwatny do reszty opisu. Uznanie za wytrwałość. Niezłe fotki ze wschodu słońca.

Autor:  Carcass [ Pn cze 09, 2008 8:29 am ]
Tytuł: 

zjerzony napisał(a):
Carcass A ,, Studzionki" przed przełęczą, nie ma tam piwa?
Przywołałeś moje wspomnienia z Lubania. Spędzałem tam kiedyś urlop nagrodowy z MW, dziesięć dni z narzeczoną Laughing
Jest jeszcze to źródełko poniżej bazy?
A ruiny schroniska dalej takie zafajdane?
Zapamiętałem jeszcze taką skałkę pod szczytem, na pd. stronie. Dobre miejsce do siedzenia i gapienia się na Tatry i Pieniny. I na gwiazdy Laughing
P.S. Kolano-poważna sprawa, wiem coś o tym, niestety.


Niestety "Studzionki" nam nie pomogły. Musielibyśmy próbować dokonać zakupu u osób prywatnych, a w tym dniu chyba nikt się nie chciał pozbywać tego jakże cennego towaru.
Źródełko nie widzieliśmy, ale to być może przez panującą suszę, a może po prostu je przeoczyliśmy.
Za to ruiny schroniska trudno przeoczyć, choć są to faktycznie "ruiny".
Skałka pod szczytem bardzo fajna idealna do podziwiania widoków, szkoda, że teg9o dnia dość jednak ograniczonych.
Co do nogi to na razie jest lepiej. Wszystko wyjaśni się podczas kolejnego wypadu w góry.



Cytuj:
Bardzo fajny tytuł, adekwatny do reszty opisu. Uznanie za wytrwałość. Niezłe fotki ze wschodu słońca.


A zachodu nie ??? :). Dzięki

Gawith napisał(a):
Po prostu ciut inne zwyczaje Wink


Każdy ma jakieś swoje przyzwyczajenia. Ale generalnie w Beskidach można sobie pozwolić na większy luz w tej materii. Gdybym wybierał się na Czerwoną Ławkę czy Kozią Przełęcz pewnie zastosowałbym inną taktykę :).

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/