Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Słońce - Deszcz 2:2 (02-05.07.2008)
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=5730
Strona 1 z 1

Autor:  Paweł_ [ Wt lip 08, 2008 4:37 pm ]
Tytuł:  Słońce - Deszcz 2:2 (02-05.07.2008)

Tak spontanicznego wyjazdu jak ten jeszcze nie miałem; 30.06. po 21 zadzwoniłem zapytać o miejsca tam gdzie zawsze (Bukowina) i w odpowiedzi usłyszałem, że został ostani wolny pokój od 1 do 6.07., a potem to dopiero sierpień. Bez namysłu powiedziałem, że przyjadę i zabrałem się do pakowania.

W komfortowym (niektóre TransFreje czy Szwagropole mogą mu pozazdrościć: klimatyzacja, WC, barek) autobusie do Bukowiny obmyślałem trasy, które będę starał się przejść w ciągu tych kilku dni. Udało zrealizować się połowę, co "zawdzięczam" deszczowi.

Dzień nr 1 (02.07.08.) Bystra - Błyszcz

Nauczony zeszłorocznym doświadczeniem, kiedy to wyjazd zacząłem od Wrót, pamiętając jak wyglądała i co czuła moja lewa kostka po spotkaniu z kamyczkami leżącymi na podejściu, wybrałem się w Tatry Zachodnie. Pierwotny plan zakładał przejście Dol. Starorobociańskiej, wejście na Bystrą, zejście przez Błyszcz na Gaborową Przełęcz i wejście na Starorobociański Wierch, znów zejście na Kończysty i przez Trzydniowiański do Chochołowskiej.
Niestety, jak się nocuje poza Zakopcem to trzeba wrócić trochę wcześniej, więc z drugiej części trasy trzeba zrezygnować.

Genialna pogoda, pustki na szlaku (na Siwą Przełęcz minąłem zaledwie 2 osoby), żyć nie umierać ;) Jedyny minus to wszechobecne muchy, które przy najkrótszym postoju potrafiły skutecznie dać się we znaki.
Po krótkim leżeniu na Gaborowym Sedlu, w towarzystwie poznanej tam uroczej Kasi, ruszyłem na Bystrą. Droga minęła bardzo szybko i przyjemnie, nim się zorientowałem już było po wszystkim. Na szczycie powitało nas stado wygłodniałych much, które chyba długo wyczekiwały na jakiegoś człowieka, bo rzuciły się na nas jak na jakiejś prawdziwe rarytasy. Niestety muchy skutecznie zniechęciły moją towarzyszkę i po paru minutkach postanowiła zejść na dół. Ja zostałem, bo wejście i natychmiastowe zejście nie jest w moim stylu.
W końcu przyszedł czas i na mnie. Zszedłem prawie do samej Bystrej Przełęczy tylko po to, by... znów podchodzić na Błyszcz. Plus taki, że miałem spokój święty. Przeszedłem Błyszcza i - już po nieoznakowanej ścieżce - znów znalazłem sięw punktcie wyjścia, tzn. pod szczytem Bystrej. Ale tym razem skierowałem się prosto w dół, do Dol. Starorobociańskiej, gdzie znów było pusto. W Chochołowskiej wziąłem rowerek i zjechałem prosto do busa ;)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień nr 2 (03.07.08.) Szpiglasowa Przełęcz

Niebo dnia drugiego powitało mnie cudownym błękitem, ale wysoko nad łańcuchem gór ułożyła się pierzyna białych chmurek.
Droga do Pięciu Stawów, zwłaszcza ostatnie podejście do schroniska, dało mi nieźle w kość. Żar lejący się z nieba sprawił, że zacząłem marzyć o prysznicu. Zamiast prysznica była szarlotka, a po niej... walka słońca z chmurami. Dzielne słońce odpierało coraz bardziej zmasowane ataki ciemnych chmur złowrogo przyczajonych nad Orlą Percią. Po chwili na słuchanie szumu strumyka, skręciłem na żółty szlak w stronę słońca i Szpiglasowej Przełęczy. Był tylko jeden mały problem - nigdy nie miałem łańcucha w dłoni, nie licząc zejścia ze Świstówki jakieś 13 lat wstecz... . Szczęśliwie na szlaku spotkałem dwie przemiłe starsze panie, które dały mi kompletną instrukcję, co i jak. Uzbrojony w porządną dawkę wiedzy teoretycznej, czas było przystąpić do części praktycznej. Egzamin zakończył się sukcesem, na co wpływ miało częściowo to, że nikogo prócz mnie na łańcuchach nie było. Znów okazało się, że nie taki łańcuch straszny, jak go malowano ;) , nawet ten, którego nie było, bo leżał pod śniegiem.
Wytuptałem na Przełęcz, posiedziałem i po chwili takie pytanie usłyszałem: "jesteś z forum?". To zet i jakaja z dziećmi. Troszkę pogawędziliśmy, po czym każde udało się w swoją stronę - ja do Morskiego Oka, oni do Piątki.
Po obowiązkowej toalecie w schronisku (1,50 zł za tą przyjemność :evil: ), czas na asfalt. Słuchawki na uszy i spokój święty. Po kwadransie zaczęło lać jak z cebra i tak aż do samego końca. Dopiero na parkingu wyszło słońce. Mi tam wszystko jedno, bo człowiek nie z cukru, a Upsarin w pokoju, ale widok przemoczonych kobiet w szpilkach, żakietach z modnie uczesanymi włosami, zamienionych w oka mgnieniu w obrazy smutku i nieszczęścia, uwolnił we mnie jakieś dziwne pokłady współczucia... .
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień nr 3 (04.07.08.)

Od samego rana lało jak z cebra, po spacerze asfaltem dnia poprzedniego buty były przemoczone, więc dzień ten był dniem nicnierobienia (nie licząc dwugodzinnego spaceru w strugach deszczu - pod parasolem - po Bukowinie) i czytania książki ("Krwiopijcy" Christopher'a Moore'a).

Dzień nr 4 (05.07.08.) Staw Smreczyński

Znów od rana lało, ale że buty wyschły to nie było takiej siły, która by mnie mogła zmusić do siedzenia w ciepłym i suchym pokoju.
Wybór padł na Dol. Kościeliską, w razie poprawy pogody (tzn. podniesienia się mgły) Ornak. Niestety, aż do schroniska lało, widoczność bardzo słaba, ale mimo tego w Dolinie tłumy jak na dobrym koncercie.
Na Hali Ornak - ku mojemu zaskoczeniu - zaczęło wychodzić słońce, mgły się podnosiły, skrawki błękitu na niebo wstąpiły. Może nie będzie tak źle? Zacząłem iść w stronę Iwaniackiej ale niestety dalszą drogę uniemożliwił mi potworny ból palca u nogi. Powrót. Doczłapałem się do schroniska z nadzieją na kupno plasterków. Nie kupiłem. Dostałem gratis od przemiłej pani z recepcji.
Zakleiłem ranę (tarcie palca o palca i dziura gotowa) i przez ten czas nastąpił powrót deszczu. Trudno, jak nie Ornak to chociaż Staw Smreczyński i może Wąwóz Kraków. Skończyło się na Stawie. Deszcz, mgła, cisza, kaczki i ja.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

I tak zakończył się lipcowy wyjazd w Tatry. Część planów trzeba odłożyć na później, ale mam to szczęście, że są one tylko 100 km od domu :)

Autor:  Gawith [ Wt lip 08, 2008 4:47 pm ]
Tytuł: 

Paweł_ napisał(a):
W komfortowym (niektóre TransFreje czy Szwagropole mogą mu pozazdrościć: klimatyzacja, WC, barek)

Chyba wszystkie :lol: Ja ostatnio jechałem Szwagropolem który przeciekał. Serio, na głowę się lało!
A czytać skończę później, bo tera muszę lecieć ;)

Autor:  aankaa [ Wt lip 08, 2008 4:55 pm ]
Tytuł: 

Paweł_ napisał(a):

Obrazek

Obrazek


he, he - maskotki forumowe górą - :wink:

Autor:  Paweł_ [ Wt lip 08, 2008 4:57 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
he, he - maskotki forumowe górą -

Ale Sida - w ręce :lol: - i kota i tak nic nie przebije ;)

Autor:  dawid_w [ Wt lip 08, 2008 5:08 pm ]
Tytuł: 

fajna relacja szczególnie dzień 1 8)

Autor:  aankaa [ Wt lip 08, 2008 5:11 pm ]
Tytuł: 

Paweł_ napisał(a):
aankaa napisał(a):
he, he - maskotki forumowe górą -

Ale Sida - w ręce :lol: - i kota i tak nic nie przebije ;)


no niestety - dwa miejsca na podium już zajęte :lol: :wink:

Autor:  jola [ Wt lip 08, 2008 5:14 pm ]
Tytuł: 

aankaa napisał(a):
Paweł_ napisał(a):
aankaa napisał(a):
he, he - maskotki forumowe górą -

Ale Sida - w ręce :lol: - i kota i tak nic nie przebije ;)


no niestety - dwa miejsca na podium już zajęte :lol: :wink:


ja tez mam swoja maskotke :)

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/