W niedzielę pobudka wybitnie późno (na pobudkę In Flames - Behind Space, dobry humor do końca dnia gwarantowany), bo o 4 rano, o 5:30 odjazd pttk-owym autobusem z centrum i przed 10 jestem w Starym Smokowcu. Późno, ale cóż zrobić, wjeżdżam na Hrebieniok, czerwonym w 10 minut dochodzę do rozdroża nad Staroleśną Polaną i tam kurs na Zbójnicką Chatę. Przy mostku na potoku Staroleśnym mijam nosiczów, potem pod nogami plącze mi się jakiś łańcuch, jest i drugi mostek. Teraz bardziej stromo pod górę, przy Warzęchowym Stawie popas i sesja foto... znowu łańcuchy? Ale jaja... Mijam Długi Staw i zaraz już jest schronisko. Tutaj wyprażany syr, herbata i lecę dalej...
Zaraz za schroniskiem, pomiędzy Zbójnickimi Stawami pomyka świstak. Jak na spasionego futrzaka zaiwania ostro po skałach. Nie chce mi się go gonić, mam jeszcze zapasy sadła

Powolutku nabieram wysokości wchodząc w kotlinę pod Rohatką, aż do pierwszego ostrego zakrętu. A teraz nie ma uproś, stromo do góry po zsuwających się kamerdolcach. Jest prawie tak jak pod Lodową, wszystko się sypie, ale mimo wszystko tu ciut wygodniej się idzie. Co chwilę podnoszę do góry głowę, przełęcz coraz bliżej, w końcu już jest, 2288 zaliczone. Na drugą stronę widoczek miodzio, choć wąski, Gerlach, Wysoka, Rysy, a w dole piękny Zmarzły Staw. Chwilę odpoczywam i złażę.
Zejście po tych piargach gorsze niż podejście (no jakbym Amerykę odkrył

). Zsuwam się, przytrzymując się niekiedy rękami górnymi, a czasem pewną peryferyjną częścią pleców. W końcu trochę się teren wypłaszcza i widzę jak w okolicy stawków jakiś bezwstydny pozaszlakowiec udaje się polować na świstaki. Niestety moje próby nawrócenia go ze złej drogi spełzają na niczym, ale pociesza mnie myśl, że fotopaszcze tylko na niego czekają...
Schronisko omijam, szybko schodzę w dół i gdy już dochodzę do krzyżówki z czerwonym, zaczyna padać deszcz. W sumie w dobrym momencie, teraz już mi nie przeszkadza. Zjeżdżam na dół kolejką, zakupy w potravinach (relacja powered by Staropramen) i do autobusu... a tu czeeekam ponad godzinę aż łaskawie paru nieodpowiedzialnych ludzi wreszcie wróci z trasy która ich przerosła. No wreszcie są, odjazd po 20 i po północy w końcu jestem w domu...
