Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt cze 28, 2024 10:54 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 82 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 9:45 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
W Górach nie byliśmy już od miesiąca, więc troszkę zaczynało nam bić. Było to wyraźnie widać w asortymencie planów, jakie mieliśmy na ten wyjazd. Jeszcze o drugiej w nocy, gdy wsiadaliśmy do auta, każdy z nas chciał czegoś innego. Na szczęście gdzieś w połowie drogi po burzliwych dyskusjach został nam ostateczny wybór między Durnym a Gankiem. Droga na ten pierwszy, krucha sama w sobie i porównywalnie trochę trudniejsza, po ostatnich obfitych deszczach mogła nam sprawić dużo więcej problemów niż nam się początkowo wydawało. Dlatego wybór padł na Ganek. Ale żeby się było czym po powrocie pochwalić, dołożyliśmy do niego jeszcze Kończystą. Przez Stwolską Przełęcz. Kondycyjnie było to trochę samobójstwo, ale jak już zaznaczyłem, byliśmy na lekkim głodzie górskim.

Dość szczęśliwie dojechaliśmy na parking. Szczęśliwie, bo w drodze do popradzkiego najpierw z pola pojawił się nam na drodze pociąg, a później z lasu jeszcze jeleń. Na szczęście w obu przypadkach udało się w ostatniej chwili Zolffikowi wyhamować. Pociąg był przynajmniej o tyle w porządku że swój przejazd sygnalizował czerwonym światłem, ale jeleń względy bezpieczeństwa miał głęboko gdzieś. W samochodzie a parkingu zostawiliśmy dłuższego dynamika. Skoro szliśmy na łatwe trasy 0 (jedynie ostatnie 20 minut granią miało być 0+), to wymyśliliśmy sobie że w zupełności wystarczy nam 20 metrowy statyk. Na szczęście jakiś anioł stróż musiał nad nami czuwać, bo wzięliśmy ze sobą trochę szpeju.

Asfaltowa droga do popradzkiego stawu miała być zamknięta z powodu remontu. Tak wyczytałem gdzieś w necie i tak napisane było na początku asfaltu. Ponieważ jednak żaden z nas nie znał tego języka, więc zgodnie ustaliliśmy że napisu na tabliczce nie rozumiemy i poszliśmy dalej. Jak się można było domyśleć, słowacki remont okazał się słowacką iluzją. Oprócz tabliczki z informacją nic nie wskazywało na to że droga jest remontowana.

Koło stawu było wejście na ścieżkę prowadzącą do doliny złomisk. Po obfitych deszczach ścieżką płynął oczywiście całkiem niezły potok. Jednakże nie chciało się nam przedzierać przez mokrą kosówkę, więc nie mieliśmy innego wyjścia. Podniosłem drewnianą barierkę i jako pierwszy wszedłem w strumyk. Teoretycznie próbowałem skakać po kamieniach, w ostateczności wybierać co płytsze miejsca, w rzeczywistości już na pierwszym metrze mijając się z kamieniem wpadłem do wody, a po kilku minutach takiej zabawy pojęcie nieprzemoczonych butów było bardzo odległe chyba od każdego z naszej czwórki.

Dolina Złomisk jest piękna. Ale długa i nieprzyjemna do chodzenia. Większą część jej górnego odcinka przebywa się po kamieniach i głazach. Próbując wybierać najoptymalniejszą drogę i kierując się wprost do Doliny Rumanowej, szybko zgubiliśmy kopczyki. W Dolinie Rumanowej dopadło nas lekkie rozczarowanie. Zgodnie z opisem po dojściu do Doliny mieliśmy wejść w żleb leżący na wprost Żłobistego Szczytu. Był tylko jeden mały problem. Cała grań począwszy od Ganku a skończywszy gdzieś na Kończystej był w totalnym mleku. Puściliśmy kilka ciepłych wiązanek w kierunku pogody i grani, ale nie zrobiło to na żadnej z nich wrażenia, i mgła trwała nadal.

Rumanowa Dolina nie była jak dla nas zbyt ambitnym osiągnięciem, więc ruszyliśmy na poszukiwanie właściwego żlebu. Wkrótce nasze poszukiwania przekształciły się w szukanie czegokolwiek co na żleb wygląda. Pierwsze znalezisko dało nam namiastkę radości. Był żleb i był kopczyk u jego wylotu. Wtedy się cieszyliśmy, ale dziś mogę z ręką na sercu powiedzieć, ze jakbym dorwał tego co ten kopczyk tam usypał, to bym mu nakopał z dziką rozkoszą. Ale do rzeczy. Podejście żlebem, jak i prawie cała droga, miało być zerowe, czyli z „rękami w kieszeni” jak to Zolffik określił. W tym żlebie szybko wyjęliśmy te ręce z kieszeni. Po kilku kolejnych chwilach żałowaliśmy że wzięliśmy tylko po dwie ręce. Z każdym kolejnym metrem dochodziliśmy do wniosku że wyraźnie różnimy się z autorem wyceny, co do trudności 0. Od połowy żlebu dla nas to była to co najmniej jedynka. I to pomijając dodatkowe atrakcje. Wilgotne skały, mnóstwo mchu, płynąca woda po kamieniach i przede wszystkim kruchość (na trzy kamienie jakie łapałem szukając chwytu, z reguły dwa zostawały mi w dłoni) szybko przekonały nas że ten żleb nie był chyba najszczęśliwszym wyborem.

Mimo to nie zrażało nas to. Wyjęliśmy naszą linę, resztę szpeju i zaczęła się zabawa. Najpierw Gazza założył stanowisko, to znaczy Anetka objęła go mocno, a ja stanąłem za nim. Właściwie nie całkiem za nim, bo miejsca od ścianki do urwiska mieliśmy raptem z metr, wiec dwie osoby jedna za drugą by się nie zmieściły, ale trzymałem za nim rękę. Potem Zolffik zaczął podchodzić. Pierwszy szybki przelot założył bardzo profesjonalnie. Kość wypadła sama zanim jeszcze wpiął w nią ekspres. Druga próba była podobna, ale już trzecia była lepsza. Nie wypadło od razu. Kolejna kość podobno weszła lepiej, ale ilość jego prób powodowała że pomału zaczynaliśmy się modlić, by nie trzeba było tego sprawdzać.

Później dotarł do miejsca, w którym kominek troszkę się zwężał, i wejść mógł w niego jedynie wąż anorektyk. Zolffikowi troszkę do anorektyka brakło, w związku z czym musiał poszukać innej drogi. Wybrał ściankę. Przed ścianką próbował założyć przelot, ale po włożeniu kości w jedyną szczelinę jaką napotkał i szarpnięciu, poleciał na nas całkiem niezły fragment góry. Kilka szybkich uników i asekurujemy dalej. Dobrze że kość nie poleciała, bo kto by za nią złaził w dół. Marcin olał więc następny punkt i zaczął przechodzić ściankę. W końcu mu się to udało, ale co tam przeżyliśmy przy tych jego próbach, to nasze. Żeby było jeszcze śmieszniej to gdzieś w połowie tej ścianki skończyła się nam lina. Przez co nasze stanowisko zostało zmuszone poczłapać jakiś metr wyżej. Na szczęcie po zdobyciu ścianki Zolffik założył swoje stanowisko i mogliśmy my ruszać do góry.

Jako pierwszy poszła Anetka, którą dodatkowo obarczyliśmy zebraniem kości. Mieliśmy wprawdzie wątpliwości czy da sobie z tym radę, ale jak się okazało, kości same wychodziły za skały. Anetka parła do przodu a my na dole marzliśmy. Zastanawiałem się co czeka na nas dalej bo wiedziałem że musimy iść tym żlebem. Nie chodziło nawet o to że jedynym naszym osiągnięciem będzie dolina, ale bardziej martwiła mnie konieczność powrotnego zjazdu na naszej lince w dół. Nie żebym nie cierpiał ekstremy, ale kanioning to już lekka przesada. O zejściu tym żlebem nikt z nas chyba nie myślał. Nie było to raczej możliwe. Anetka dotarła do końca i zaczęli się zmieniać z Zolffikiem. Popatrzyliśmy na siebie z Gazzą. Nie wiedzieliśmy czy każdy z nas też tak musi, ale ustaliliśmy że teraz idę ja, i jak dojdę to się nie zamieniam.

Jednak żeby móc iść, potrzebowałem liny. Dwie pierwsze próby rzutu z góry przez Anetkę skończyły się lekkim niepowodzeniem. Lina poleciała jakieś trzy metry do góry, ale za to tylko metr w tył. I tyle samo w dół. Kolejna próba była równie dużym sukcesem. W końcu znudziłem się tym czekaniem i olewając asekurację ruszyłem do góry. W międzyczasie Anetka ciągle próbowała. Dotarłem do pamiętnej ścianki i przystanąłem. Tu naprawdę nie było łatwo. Kładąc dłoń na skale po którym płynęła woda, rękawiczki natychmiast mi przemokły. A buty ślizgały się po mchach. Pożałowałem że nie mam na nogach butów do wspinaczki, albo chociaż gumowych przyssawek. I gumowych rękawiczek. Albo w ogóle kombinezonu płetwonurka. Moje radosne rozmyślania przerwała upadająca tuż koło mnie lina. O jak fanie. Anetce się udało. Zawiązałem się więc i z troszkę pewniejszym nastrojem ruszyłem do góry.

Pokonałem ściankę, ale muszę przyznać ze już dawno w górach się tak nie zmęczyłem. Przynajmniej na tak krótkim odcinku. Rozwiązałem przemoczonymi i zgrabiałymi dłońmi linę i oddałem ją Anetce. Przypomniały mi się ręce w kieszeni i uśmiechnąłem się w myślach. Spojrzałem co czeka mnie dalej i przestałem się uśmiechać. Wyrównałem oddech i ruszyłem w prawo. Błąd. Śliska skała nie dawała oparcia dla butów, a utrzymać się na samych palcach nie byłem w stanie zbyt długo. Strach i panika. I kilka słów nie do druku.
- Spokojnie! I nie panikuj! – Dotarł do mnie głos dziewczyny. Widocznie usłyszała moją wiązankę i zobaczyła że ze mną krucho. – Uspokój się i powoli.
Wyrzuciłem lewą dłoń w górę w kierunku skały i zacisnąłem na chwycie. Miałem nadzieję że wytrzyma. Musiał wytrzymać. Inaczej bym się ześlizgnął. Wytrzymał. Znalazłem mikroskopijną półeczkę by postawić na niej buta i stanąłem pewniej. Uspokoiłem oddech i po chwili zaatakowałem żleb ponownie. Końcówka poszła lepiej, ale trochę nerwowo, bo dwukrotnie strąciłem w dół kamienie. Dopiero okrzyk Anetki żebym uważał, przywróciła mi opanowanie.

Szczęśliwie dotarłem do Zolffika i spojrzałem w kierunku który mi pokazywał palcem. Wzdłuż półki na której staliśmy w obie strony ciągnęła się wyraźna ścieżka. Co jakiś czas stał przy niej kopczyk. Nie skomentowałem tego. Bo i po co. Po dłuższej chwili dotarła do nas reszta, i ruszyliśmy dalej. Dość szybko natrafiliśmy na kolejny żleb. Mgły nie ustępowały, ale ścieżka wyraźnie kierowała się w jego stronę. Doszliśmy do wniosku że nic gorszego nie może nas już dziś spotkać, i weszliśmy w niego. Po dłuższej chwili marszu doszliśmy do przełęczy. Chyba była to Gankowa Przełęcz, ale jeżeli widoczność ogranicza się do pięciu metrów, to niczego wówczas nie można być pewnym.

Cokolwiek to jednak było, zdecydowaliśmy ze idziemy dalej. Na Ganek. Mieliśmy się tylko trzymać cały czas ostrza grani i miało być spoko. No to poszliśmy. Grań szybko zrobiła się wąska i nieprzyjemna. Mimo słabej widoczności wyszukiwanie właściwej drogi nie było trudne, gdyż przy każdorazowej próbie zejścia z właściwej linii grani natykaliśmy się bardzo szybko na pionową ściankę lecącą w dół. Ale mimo to spoko nie było. W kilku miejscach od krawędzi dzielił nas tylko metr lub półtorej, a oprócz tego zaczynało trochę wiać. Okazało się jednak że to było dopiero preludium.

Dotarłem do Tego jako pierwszy i mnie zatrzymało. Nachylona pod kątem trzydziestu stopni półka. Wprawdzie dość szeroka, bo co najmniej dwumetrowa, ale zakończona nicością. Mglistą dziurą. Równie dobrze pod spodem mógł być na przykład metr, jak i sto metrów przestrzeni. Biorąc pod uwagę poprzednie widoki na tej grani byliśmy skłonni przychylić się bardziej do tej drugiej opcji. Wyszedłem wyżej. Nad półkę. Kolejna płyta. Mniejsza stromizna, węższa skała, ale wykute coś jakby stopnie na nogi. Więc ruszyłem. Nie zastanawiałem się nad wykonalnością tego. Wiedziałem że jak się na tym zacznę zastanawiać, uznam to za szaleństwo i się poddam. Poszedłem więc bez przestoju. Kilka kolejnych minut przekonało mnie jak często subiektywne są opisy tras. Ten odcinek był dużo trudniejszy od chociażby lodowego konia, którym szedłem nie dalej niż miesiąc wcześniej, a który miał trudniejszą wycenę niż to tutaj.

Dotarłem w końcu do kluczowego momentu. Małej przełączki półmetrowej długości, i takiej samej szerokości. Z lewej – stromy i kruchy żleb. Zbyt stromy i zbyt kruchy by w niego wejść. Z prawej jakaś skała, a za nią przepaść. Przede mną – stroma ścianka. Nie pionowa, ale praktycznie gładka bez chwytów. Na szczęście nie bardzo wysoka, bo po około dwóch metrach coraz bardziej się wypłaszczająca. Wejść się da, ale przy schodzeniu trzeba ześlizgując się ze skały trafić dokładnie w tą przełączkę. Inaczej...

Nie ma żadnego inaczej. Będę musiał trafić. I tyle. Ruszyłem. Do góry faktycznie nie było trudne. To znaczy nie dużo trudniejsze niż do tej pory. Koniec płyty. Kolejna skała. Wychyliłem głowę za nią patrząc co dalej mi Góra zaserwuje, i ile jeszcze do szczytu. Ale tu Przeznaczenie zamierzało zakończyć naszą dzisiejszą przygodę. Spojrzałem na ostatni końcowy odcinek, który był przede mną i poddałem się. Pomyślałem że na dziś chyba już wykorzystałem przydział szczęścia. Mam po co żyć. Usiadłem trochę poniżej i wyjąłem kanapkę. Podjąłem decyzję – ostatnie dwadzieścia metrów odpuszczam. Jestem na początku kopuły szczytowej Ganku i to mi wystarcza...

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 9:56 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
Pięknie piszesz Kolego, cóż za wola walki, napięcie, podziwiam ... PKP panowie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 10:02 pm 
Stracony

Dołączył(a): Cz lut 22, 2007 9:12 pm
Posty: 3329
O kurfa...Łomnnica, Ganek...padają szczyty najznakomitsze, białych plam na mapie coraz mniej gdzie by FORUM nie staneło ;)

_________________
Modyfikuję, naprawiam, "uzdrawiam" nawigacje Garmin'a - info na PW.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 10:23 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
No niezła relacja.
Świetna przygoda panowie. Tak to z tymi opisami bywa ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 10:30 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Brak słów... . Pięknie opisane :)

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lip 28, 2008 10:50 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
LigeiRO napisał(a):
O kurfa...Łomnnica, Ganek...padają szczyty najznakomitsze, białych plam na mapie coraz mniej gdzie by FORUM nie staneło ;)

I motyla noga bardzo dobrze :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 12:32 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lip 24, 2006 7:21 am
Posty: 3052
Lokalizacja: Leytonstone
zajebiście ambitnie :!: 8)

_________________
Dar mądrości - to przede wszystkim umiejętność panowania nad swoją głupotą.

GG 8660406
Skype justka1983


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 7:46 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 23, 2006 8:39 am
Posty: 5110
Lokalizacja: daleko od gór
mpik, brawka za talent literacki. Jak u Hichcocka: najpierw musi ktoś zginąć a później wystarczy podnosić napięcie. U was wprawdzie na szczęście nikt nie zginął, ale reszta się zgadza.

_________________
W życiu piękne są tylko chwile. (R. Riedel)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 7:48 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
świetnie napisane :!: kilka fot już widziałem a i sam Ganek został "zareklamowany" odpowiednio :lol: :wink:
coraz bliżej celu :twisted:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 8:21 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
jesli ktos sie zastanawia nad ganekiem od rumanowej przez gankowa przelecz, odpowiadam - nie warto!!!

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 9:15 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
wysoka z okolic gankowej przeleczy

Obrazek


poczatek grani ganku

Obrazek


na gankowej przeleczy

Obrazek


rumanowy z ganku

Obrazek


gankowy kon

Obrazek


okno w chmurach

Obrazek


konczysta z rumanowej dolinki

Obrazek

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 9:20 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 23, 2006 8:39 am
Posty: 5110
Lokalizacja: daleko od gór
Widzę zolffik, że się dorobiłeś zestawu kości. Jakie rozmiary? Od 3 do 10?

_________________
W życiu piękne są tylko chwile. (R. Riedel)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 9:26 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
stan-61 napisał(a):
Widzę zolffik, że się dorobiłeś zestawu kości. Jakie rozmiary? Od 3 do 10?


no jakos tak. zreszta nie moje ja je tylko nosze :wink:

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 9:31 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
kurde niby pogoda była a jednak mieliście gorzej od nas, tak myślę :roll:
w chmurach orientacja jest zawsze utrudniona -niestety..

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 9:51 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
Zajebiste są te "chmurne" klimaty.... Zwłaszcza fota na Rumanowy.
Dzieło czaem powinno zostać "nie dokończone" gratuluję.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 12:59 pm 
Nowy

Dołączył(a): Wt maja 20, 2008 11:32 am
Posty: 19
mpik, idziecie przy braku widoczności ze statykiem, dochodzicie do trudności znacznie większych niż 0, nie znacie drogi, kości wam lecą, asekuracja (przynajmniej z relacji) wygląda na iluzoryczną, pomimo tego idziecie do góry?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 1:06 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
ale zamiast kłódki mieli HMSa :lol: :wink:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 1:53 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr kwi 04, 2007 11:01 am
Posty: 320
Lokalizacja: Kraków
Zaczęłam czytać i pomyślałam, że sobie zatrujecie. :D
Ale chyba nie...

Po co Wam był ten statyk? Wy chyba myśleliscie o lotnej na nim?

Co nazywacie stanowiskiem i asekurowaniem? Stanie za soba na jak piszecie wąskiej półce i sie trzymacie? I asekurujesz kogos wspinającego sie na linie statycznej?

Później Zolffik jest na stanowisku, idzie Aneta a Ty na żywca bo nie dorzucają Ci liny?

"Gratuluję" samozaparcia: "Cokolwiek to jednak było zdecydowalismy że idziemy dalej. Na Ganek".

Wy na prawdę to wszystko zrobiliście?
A kłódka (o niej wspomina !) to chyba po to żeby nastepnym razem przeanalizować 10 razy co sie robi :twisted:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 2:14 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
paaulo napisał(a):
idziecie przy braku widoczności ze statykiem

nasz blad. zlekcewazylismy ganek i 50m dynamika zostalo w aucie. z drugiej jednak strony nie grozily nam jakies spektakularne odpadniecia co najwyzej zsuniecie sie zlebem w dol. tak wiec statyk w zupelnosci (akurat w tym terenie) wystarczyl

paaulo napisał(a):
dochodzicie do trudności znacznie większych niż 0, nie znacie drogi

dokladnie bylismy tam pierwszy raz i drogi nie znalismy. jednak przeszlismy juz razem wiele drog i nie raz odpuscilismy ze wzgledu na trudnosci. gdyby tutaj cos nam grozilo zapewniam ze nie poszlibysmy dalej

paaulo napisał(a):
kości wam lecą

tutaj sie nie zgodze. bez liny tez bysmy to przeszli. teren moze nie byl ciekawy ale nie wymagal az takich srodkow ostroznosci ale za to mozna bylo zdobyc nowe doswiadczenie. jesli nawet pierwsza czy druga kosc nie byla najpewniesza to zapewniam ze nastepnych bylem na 100% pewny

paaulo napisał(a):
asekuracja (przynajmniej z relacji) wygląda na iluzoryczną

gdyby byla konieczna inna zapewniam ze nie podjelibysmy sie wchodzic dalej

paaulo napisał(a):
pomimo tego idziecie do góry?

no oto w tym wszystkim chodzi...

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 2:22 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
Aszot napisał(a):
Zaczęłam czytać i pomyślałam, że sobie zatrujecie. :D
Ale chyba nie...


przeczytaj inne relacje Mpika. Gość ma talent w pisaniu relacji z dreszczykiem emocji. moze nawet kiedys pisarzem zostanie.... :wink: szczerze jak to czytalem to tez sie balem natomiast jak tam bylem nie bylo nic strasznego. moze z wyjatkiem skakania z kamienia na kamien w dol zlomisk :wink: do momentu do ktorego doszlismy kazde poslizgniecie czy upadek grozil co najwyzej tym ze trzeba ten kawalek drogi pokonac jeszcze raz :wink:

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 2:39 pm 
Nowy

Dołączył(a): Wt maja 20, 2008 11:32 am
Posty: 19
zolffik napisał(a):
dokladnie bylismy tam pierwszy raz i drogi nie znalismy. jednak przeszlismy juz razem wiele drog i nie raz odpuscilismy ze wzgledu na trudnosci

Nie chodzi o znajomość drogi z wcześniejszego jej przejścia.
Wchodzicie w teren wiedząc, że nie trafiliście na drogę o trudnościach 0 opisaną w WHP.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 2:43 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
zolffik napisał(a):
rumanowy z ganku

Piękne zdjęcie.
Reszta też pikna ...

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 2:47 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr lut 16, 2005 8:51 am
Posty: 2378
Lokalizacja: Nowy Sącz
paaulo napisał(a):
Nie chodzi o znajomość drogi z wcześniejszego jej przejścia.
Wchodzicie w teren wiedząc, że nie trafiliście na drogę o trudnościach 0 opisaną w WHP.

akurat szlismy z przewodnikiem pana Chmielowskiego. trudnosci wieksze niz 0 nie sa dla nas nowoscia i przeszlismy wiele trudnieszych drog wiec mamy jakies tam doswiadczenie w poruszaniu sie w takim terenie. popelnilismy blad zostawiajac line w aucie dlatego przed kluczowymi trudnosciami powiedzilismy dosc - tam isc bez liny to juz ryzyko. gdybysmy przewidzieli ze tak bedzie pewnie moj wpis juz by widnial w puszce na szczycie...

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 4:12 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 2:03 pm
Posty: 11092
Lokalizacja: Poznań
Dolina Złomisk jest piękna.
Fajnie, tylko kurna ten statyk.
Zapatrzyliście się w Mistrza Spoko czy jak? :)

_________________
Tatrzańskie szlaki..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 4:36 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
dzięki Zolffik za odpowiedź naszym troskliwym koleżankom i kolegom, ale ponieważ Ich słowa są skierowane wyraźnie do mnie, pozwolę sobie przedstawić również swój punkt widzenia... pomimo tego ze w pełni zgadzam się z Twoją wypowiedzią...


paaulo

paaulo napisał(a):
pomimo tego idziecie do góry?


tak... idę do góry... kluczowa trudność, o której mówiłem, znajdowała się gdzieś w dwóch trzecich, może nawet trzech czwartych wysokości żlebu... mając do wyboru próbę przejścia pozostałego odcinka (fakt że nieznanego, ale krótszego i w górę) lub zjazd na krótkiej linie (zejście nie było możliwe, tylko zjazd), wolałem wybrać pierwszą opcję... należy pamiętać że żleb był nie obity, w związku z czym zrobienie pewnego stanowiska do zjazdu było bardzo trudne... oczywiście można to było zrobić używając trzech czy czterech kości, zostawiając je później dla potomnych... ale dopóki nie było to bezwzględnie konieczne, nie chciałem tego robić... choć z pewnością gdyby okoliczności tego wymagały – zrobiłbym to...
idąc w górę oczywiście zawsze istniała możliwość że wyżej natknę się na miejsce dużo trudniejsze technicznie, którego nie będę wstanie pokonać, wówczas musiałbym próbować zjechać... ponieważ jednak dopiero dotarcie do ścieżki ponad żlebem przekonało mnie że weszliśmy w niewłaściwy żleb, dlatego też zdecydowany byłem iść dopóki miałem pewność że jestem w stanie...
drobna uwaga: nie oznacza to "dopóki nie odpadnę", tylko "dopóki uważam że jestem w stanie to zrobić"... zaręczam Ci że potrafię odpuszczać... czego najlepszym dowodem była chociażby moja decyzja kilka godzin później na grani Ganku...




Aszot

Aszot napisał(a):
Po co Wam był ten statyk? Wy chyba myśleliscie o lotnej na nim?


tak... statyk był wzięty w celach asekuracji lotnej na grani gankowej... i tam był właśnie tak używany...

Aszot napisał(a):
Co nazywacie stanowiskiem i asekurowaniem? Stanie za soba na jak piszecie wąskiej półce i sie trzymacie? I asekurujesz kogos wspinającego sie na linie statycznej?


pojęcia stanowiska i asekuracji są jasno i jednoznacznie określone... czasem jednak pewnych rzeczy nie da się wykonać podręcznikowo... wówczas robi się prowizorki... nie tylko w Górach...

Aszot napisał(a):
Później Zolffik jest na stanowisku, idzie Aneta a Ty na żywca bo nie dorzucają Ci liny?


nie do końca, ale spójrz w relację... tam jest napisane...

Aszot napisał(a):
"Gratuluję" samozaparcia: "Cokolwiek to jednak było zdecydowalismy że idziemy dalej. Na Ganek".


gdyby nie było w nas samozaparcia to zostalibyśmy w domu i poszli spać, zamiast po nieprzespanej nocy włóczyć się po zimnych i mglistych Górach...

Aszot napisał(a):
A kłódka (o niej wspomina !) to chyba po to żeby nastepnym razem przeanalizować 10 razy co sie robi


ja nie muszę myśleć 10 razy... mi wystarczy raz... może czasem myślę trochę dłużej niż inni, ale później nie zmieniam już pierwotnej decyzji... i jeżeli mówię „wycof”, to się wycofuję...

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 4:37 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
tomek.l napisał(a):
Zapatrzyliście się w Mistrza Spoko czy jak? :)


niestety :!: nie mieliśmy ze sobą sznura na bieliznę :oops:

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 5:02 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 2:03 pm
Posty: 11092
Lokalizacja: Poznań
Sznurek na bieliznę zastąpił statyk :)
Kurna nie używa się do wspinaczki statycznej liny. Przy lotnej też. To nie jaskinie czy wędkowanie. Zakładając, że to wiecie i wiecie co się może stać przy odpadnięciu na takiej linie tym bardziej mnie to zaskakuje.
No chyba, że nie wiecie.
W tym aspekcie przypomina to działalność Mistrza Spoko.
Sorry, ale tak to wygląda.

_________________
Tatrzańskie szlaki..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 5:23 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
masz rację tomek.l, tak nie powinno sie robić... lecz my wychodziliśmy z zamiarem zrobienia nietrudnej drogi, na której lina w ogóle nie powinna być używana...
niestety weszliśmy w niewłaściwy żleb...

wiem że teoretycznie lepiej mieć ze sobą sprzęt i go nie potrzebować, niż zostawić go na dole i dojść do miejsca w którym by się przydał... dlatego mam zawsze ze sobą kilka rzeczy w plecaku których z reguły nie używam, ale je biorę...
dłuższej liny tym razem nie wzięliśmy, i to był nasz błąd... bo kosztowało nas to zdobycie szczytu... ;)
jest to dla nas jakaś nauczka... teraz pozostaje tylko pytanie czy coś nas to nauczyło, i czy odrobiliśmy lekcję życia... 8)

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 5:31 pm 
Nowy

Dołączył(a): Wt maja 20, 2008 11:32 am
Posty: 19
Skoro nie mieliście zamiaru używać liny, to po co kości?
Statyk nie ma prawa być użyty do lotnej, tym większe jest moje zdziwienie, że idziecie z taką liną w trudny teren. Nie neguję tego, że macie umiejętności do jego przejścia.
I druga rzecz, może się mylę, może mam za słabe nerwy do relacji z dreszczykiem, ale po przeczytaniu relacji mam wrażenie, że nie radziliście sobie z asekuracją. Stąd też określenie "iluzoryczna".
Łatwo śmiać się wam ze Spoka, trudniej widzieć własne błędy.
Powodzenia na szlaku i dobrej pogody życzę.

edit:
! napisał(a):
z tym że oni widzą te błędy i nawet się do nich przyznają ..

Odniosłem inne wrażenie, stąd ten post.


Ostatnio edytowano Wt lip 29, 2008 5:59 pm przez paaulo, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lip 29, 2008 5:33 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 2:03 pm
Posty: 11092
Lokalizacja: Poznań
Jak zolffik miał uprząż to znaczy, że się już czegoś nauczył :D

_________________
Tatrzańskie szlaki..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 82 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL